Recenzja Space Force. Przyzwoite komediowe oglądadło

Kamil Ostrowski
2020/06/21 11:30
0
0

Ponieważ nie miałem przesadzonych oczekiwań, to nie zawiodłem się na Space Force. Ci z Was którzy je mieli, mogą spocząć.

Czy to jest aby na pewno następca The Office?

Czy to jest aby na pewno następca The Office?, Recenzja Space Force. Przyzwoite komediowe oglądadło

Space Force jeszcze przed premierą zostało okrzyknięte przez sporą część internetowych komentatorów nowym The Office. Ciężko było nie dostrzec wielu znaczących podobieństw. W centrum uwagi jest Steve Carell - jest on świeżo upieczonym czterogwiazdkowym generałem (najwyższy stopień w amerykańskich siłach wojskowych), któremu zostaje powierzona misja stworzenia od podstaw armii kosmicznych - na bezpośredni rozkaz prezydenta Stanów Zjednoczonych. Chociaż imię i nazwisko Donalda Trumpa nie pada w serialu ani razu, to z uwagi na używanie akronimu “POTUS”, którego tenże lokator Białego Domu używa na Twitterze, nie ma wątpliwości w którą stronę skierowane są żarty z “najwyższego dowódcy”.

Serial dzieli się na dwa zasadnicze wątki. Pierwszy z nich to wyzwania, realia, sukcesy i porażki w tworzeniu szóstego rodzaju sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Baza umiejscowiona gdzieś na amerykańskiej prowincji w stanie Kolorado (słynne “mid-west”), gdzie główną atrakcję dorastającej młodzieży stanowią polowania i jazda na motocyklach. Drugim z wątków jest życie prywatne głównego bohatera, czyli generała Marka R. Nairda, które w ostatnim czasie bardzo się skomplikowało. Nie dość, że jego córka nie wykazuje przesadnego entuzjazmu co do zmian jakie zaszły w życiu rodziny (przeprowadzka z dużego miasta na odludzie nie jest szczytem marzeń żadnej nastolatki), to jego żona odsiaduje wyrok wieloletniego więzienia, przy czym dla widza informacja na temat czego czym sobie zasłużyła na tę karę, pozostaje poufna.

Historię w zdecydowanej mierze śledzimy z punktu widzenia wspomnianego generała Nairda. Postawiono przed nim niełatwe zadanie, co do którego z początku podchodzi niezbyt entuzjastycznie. Główną oś rozrywkową w ramach budowy sił kosmicznych stanowią jego słowne utarczki z szefem działu naukowego, doktorem Adrianem Mallorym. Pierwszy z nich to twardogłowy wojskowy, pragmatyk, z którego idealista wychodzi dopiero z biegiem czasu. Drugi nienawidzi militariów i brzydzi go fakt, że kosmos staje się polem walki, aczkolwiek dostrzega potencjał w środkach finansowych i organizacyjnych jakie może zapewnić mu tylko amerykańska armia. Wspólnie starają się zażegnać kryzys za kryzysem, które zaczynają wydawać się nieodłącznym elementem eksploracji kosmosu.

Byłoby śmieszniej, gdyby nie polityka i oczekiwania

Przyznam szczerze, że nie mam wielkiego zaufania do komedii zbyt mocno osadzonych w rzeczywistości i wydarzeniach bieżących. Kiepsko się starzeją, często nawet w momencie wydania zdają się być przeterminowane i doporne. Space Force jest niestety niesamowicie polityczne. Całkiem możliwe, że właśnie ze względu na przesadne skupienie się na polityce, scenarzystom zabrakło luzu i swobody, aby dopracować historię i przede wszystkim wyostrzyć żarty. Nie mogę powiedzieć, żeby serial mnie w ogóle nie bawił, bo oglądało mi się przyjemnie. Te kilkanaście wybuchów autentycznego śmiechu i trochę półuśmiechów to zdecydowanie za mało, żeby Space Force zostało ze mną na dłużej. Serial po prostu szybko wypada z pamięci, zupełnie jak hamburger zjedzony na mieście w idealnie średniej knajpie.

GramTV przedstawia:

Byłoby śmieszniej, gdyby nie polityka i oczekiwania, Recenzja Space Force. Przyzwoite komediowe oglądadło

Jasnymi punktami na “spaceforcowym” niebie są zdecydowanie kreacje Steve’a Carella, który gra tutaj główną rolę, oraz Johna Malkovicha, jako Adriana Mallory’ego. Bardziej lub mniej przyjazne spięcia między tymi postaciami stanowiły o zdecydowanej większości wybuchów śmiechu jakie towarzyszyły mi podczas oglądania serialu. Obydwaj aktorzy dają całkiem solidny popis swoich umiejętności. Carell znakomicie oddaje pewien rodzaj zrezygnowania, z którego jednak wydziera się pozytywna energia, Malkovich dodaje inteligenckiego posmaczku. Warto zwrócić uwagę również na bardzo dobrego Bena Schwartza w roli specjalisty od public-relations. Nie podobają mi się niestety pozostałe role drugoplanowe, z reguły te kobiece. Lisa Kudrow, Tawny Newsome i Diana Silvers zwyczajnie irytują swoją manierą i brakiem wyrazu.

Moim zdaniem warto jest dać szansę Space Force. Nie jest to wybitne dzieło, ale czy naprawdę każda komedia musi z nas wyciskać ostatnie śmiechowe poty? Czasami wystarczy przecież, żeby zapewnić nam rozrywkę podczas spożywania obiadu. I takim świetnym “obiadowym” serialem jest właśnie nowa netfliksowa pozycja. Zupełnie niepotrzebnie dzieło to porównywano od początku do The Office. Bez tak wysokich oczekiwań Space Force o wiele łatwiej byłoby stanąć na własnych nogach.

6,0
Nie jest to żadne wybitne dzieło, ale do obiadu przyjemnie mi się oglądało
Plusy
  • Niezła chemia miedzy postaciami granymi przez Carella i Malkovicha
  • Zdarzało mi się zaśmiać
Minusy
  • Za dużo polityki i to w łopatologicznym wydaniu
  • Mało luzu, mało naprawdę błyskotliwego humoru
  • Trzech niezłych aktorów i cała masa słabych
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!