Zombie Army 4: Dead War - wrażenia z pokazu przedpremierowego

Po pierwszym przetarciu na Gamescomie w grudniu mieliśmy okazję nieco bliżej przyjrzeć się najnowszej grze studia Rebellion – Zombie Army 4: Dead War.

Zombie Army 4: Dead War - wrażenia z pokazu przedpremierowego

Czasami można wyjść z prostego założenia, że strzelanie w kooperacji z kilkoma innymi graczami zawsze sprawia frajdę.

W dobrej ekipie, z odpowiednim humorem oraz dostateczną ilością mleka można odnaleźć sporą dawkę rozrywki praktycznie w każdej grze. Podobnie jest w przypadku Zombie Army 4: Dead War, bo mimo pewnych problemów, z którymi gra nadal się boryka, to mimo wszystko… chcę więcej.

Już jakiś czas temu miałem okazję spisać swoje wrażenia z Zombie Army 4: Dead War po Gamescomie 2019, dlatego też gorąco zachęcam do zapoznania się z nimi. Znajdziecie tam kilka podstawowych informacji na temat samej gry.

Teraz przyszedł czas na to, aby nieco mocniej wgryźć się w najnowszą grę Rebellionu od strony kooperacyjnej w warszawskim oddziale Cenegi. Czasu było trochę więcej, do rozegrania dwie misje kampanii oraz misja w klasycznym trybie hordy. I o ile pierwsze wrażenie było dość pozytywne (ponownie), tak z czasem czułem w tym wszystkim coraz większy chaos. Wcale nie związany z tym, że z moimi kompanami mieliśmy małe problemy z komunikacją (z tego miejsca chciałbym ich bardzo serdecznie pozdrowić, bo grało się wyśmienicie!).

Miałem wrażenie, że wraz z większą liczbą graczy poziom trudności wzrósł na dwa sposoby – więcej przeciwników oraz więcej życia przeciwników potężnych, w których trzeba było władować sporą dawkę ołowiu. O ile z tymi pierwszymi o wiele łatwiej było sobie poradzić za pomocą dobrze wymierzonych headshotów oraz eliminowaniu kilku przeciwników jednym pociskiem, tak ci drudzy potrafili sprawić o wiele więcej problemów. Zwłaszcza, gdy po sporej arenie jeździł dookoła opancerzony wóz zombie, którego pokonanie również jest głównym zadaniem ocalałych… i on praktycznie był najmniejszym problemem. Bez względu na wybraną misję skalowanie poziomu trudności było dość dyskusyjne, nawet jeśli dwoiłem się i troiłem, aby jak najszybciej eliminować kolejnych przeciwników. Być może dlatego o wiele lepiej bawiłem się na Gamescomie grając w dwuosobowym składzie i podejrzewam, że zabawa solo wypadnie prawdopodobnie lepiej niż idąc na wyprawę czterema wojakami. Chyba, że będą to naprawdę konkretni wymiatacze.

GramTV przedstawia:

Każdy z nas mógł również wypróbować umiejętności różnych bohaterów (czy to aktywne, czy to pasywne) w zależności od dzierżonej broni. Tu właściwie nie ma większej filozofii, choć w pewnym momencie czuć było, że balans związany z uzbrojeniem jest dość nierówny i zazwyczaj najlepszym wyborem było pójście w stronę największych obrażeń niż szybkostrzelności. Zwłaszcza w starciu z napompowanymi do granic możliwości behemotami. Dlatego szkoda, że mimo wszystko Zombie Army 4: Dead War zamiast postawić na większe obszary w wielu przypadkach wraca do korytarzowego strzelania się z nieumarlakami, gdzie trudno o przymierzenie karabinem snajperskim i koniec końców zmuszeni zostajemy do biegania z automatem czy strzelbą. A przecież nic tak nie satysfakcjonuje jak zgarnięcie kilku zabójstw jednym pociskiem z kilkuset metrów.

Trudno również wypowiadać się na temat płynności rozgrywki, ponieważ w trakcie zabawy serwery, z którymi musieliśmy się połączyć działały z pewnym opóźnieniem. Szło do tego się przyzwyczaić z czasem, ale kilkukrotnie musiałem dobijać przeciwników tylko dlatego, że nie zawsze mój strzał był poprawnie zarejestrowany. Zwłaszcza, że dowódców można pokonać bezpośrednim strzałem w serce i raz wchodziło wszystko perfekcyjnie, a czasami po pięciu czy sześciu trafieniach musiałem przymierzać się ponownie.

Podobnie mam małe obawy związane z systemem ulepszeń, bo mimo wszystko jednak nie sprawia on wrażenia aż tak zaawansowanego, a prawdę mówiąc przydałoby się coś więcej niż tylko zwiększenie obrażeń czy dodanie obrażeń od ognia. Z jednej strony super, bo mimo wszystko grind wydaje się mocno ograniczony, ale z drugiej brakuje narzędzi oraz pewnej motywacji, aby próbować swych sił w coraz to trudniejszych wyzwaniach. Koniec końców i tak najlepszym wyjściem jest przywiązanie się do jednego zestawu broni, a pozostałe wykorzystuje się głównie wtedy, gdy do tych przez nas używanych zabraknie jakimś cudem pestek.

Zaskakuje mnie jednak to, że mimo, iż dobrze wiem, że Zombie Army 4: Dead War nie jawi się jako mesjasz giereczkowa, a pewne niedoskonałości oraz problemy ciągną się z tą serią od wielu lat… to jednak bawiłem się naprawdę świetnie. Może dlatego, że mordowanie zombiaków w dobrym towarzystwie zawsze sprawia dużo frajdy, a ja takiej zabawy nie zwykłem unikać. Jednakże być może to jest ten moment, w którym Rebellion powinien postawić na rozwój serii od podstaw. Przesiadka na nowy silnik, może delikatna zmiana założeń samej rozgrywki czy feelingu strzelania wyszłaby na dobre. Zwłaszcza, że nowa generacja już coraz bliżej, a podobno Sniper Elite 5 już jest w produkcji.

Na ten moment jednak wątpię, aby Dead War faktycznie podbił serca graczy w dniu premiery. Może tych najbardziej zatwardziałych fanów Zombie Army…

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!