To the Moon - recenzja

Sławek Serafin
2013/03/12 08:06
35
0

Skrzyżowanie Incepcji z Zakochanym bez pamięci oraz prostą przygodówką, czyli czterogodzinny film, przez który trzeba się przeklikać.

Dopiero teraz, całkiem niedawno, wydano To the Moon w Polsce i po polsku. Chciałoby się rzec, że to karygodne zaniedbanie, że tak późno, ale z drugiej strony wypada się cieszyć, że mimo wszystko jednak się udało. Byłaby wielka szkoda, gdyby sprawy potoczyły się inaczej, bo bardzo wiele osób by w To The Moon nie zagrało - to nadal jest relatywnie nieznana produkcja, która popularnością ustępuje bardzo, bardzo wielu głośniejszym tytułom. Oczywiście, całkiem niesłusznie, bo jest od nich lepsza. Od nich wszystkich w zasadzie - trudno by mi było wskazać w tym momencie grę, od której To the Moon jest gorsze... pomijając fakt, że tak naprawdę nie jest to w ogóle gra.

To the Moon - recenzja

Z technicznego punktu widzenia mamy tu bowiem do czynienia raczej z interaktywną opowieścią, czymś w rodzaju filmu z pikseli, w którego oglądanie trzeba włożyć nieco więcej wysiłku niż zwykłe siedzenie na kanapie i kierowanie oczu w kierunku ekranu - musimy jeszcze niemrawo poruszać palcami na myszce i ze trzy razy pogłówkować. To trochę mało interakcji by nazwać To the Moon grą, taką prawdziwą grą, jak inne, w których klikanie jest celem, a nie środkiem, jak tutaj. Co nie znaczy, że nie spełnia takiego samego zadania jak inne gry, bo owszem, zapewnia rozrywkę i pozwala na chwilę uciec od rzeczywistości. I na dodatek serwuje potężną dawkę emocji, tak silną i skondensowaną, że chciałbym zobaczyć twardziela, który w finale To the Moon nie będzie ukradkiem ocierał łez z oczu... choć, po zastanowieniu to nie, nie chciałbym zobaczyć takiej osoby. Mniejsza z tym zresztą. I do rzeczy.

Jeśli chodzi o mechanikę rozgrywki, To the Moon jest prostackie. Nie proste, ale prostackie właśnie. Gra polega na przemieszczaniu bohaterów z miejsca na miejsce oraz klikaniu w różne przedmioty w maleńkich lokacjach. By przejść się z lokacji do lokacji trzeba odnaleźć pięć elementów, a potem rozwiązać banalną łamigłówkę - najprostsze przygodówki mają bardziej złożone wyzwania. Można by więc z nudów puszczać bańki nosem, gdyby to było wszystko, co oferuje To the Moon. Ale tutaj jest jeszcze fabuła, mnóstwo fabuły nawet, jeśli mówimy o proporcjach narracji i rozgrywki. I ta druga pełni rolę wybitnie służebną, podrzędną, jest po to, by czymś nas zająć między dialogami i scenami. Czymś mało absorbującym, bo skupiać się mamy na opowieści. Na znakomitej, chwytającej za serce historii, na dodatek całkiem niegłupiej i ocierającej się nawet o fantastykę naukową.

Nasi bohaterowie, Eva i Neil, to technicy-mnemonicy, specjaliści od alteracji autoretrospekcji... czyli mówiąc po ludzku, od zmieniania wspomnień. Pracują w firmie, która realizuje ostatnie życzenia umierających, głównie osób starszych lub chorych. Jeśli taka osoba ma jakieś marzenie, którego nigdy nie spełniła, to wynajmuje tę firmę. Jej technicy za pomocą specjalnej aparatury "hakują" pamięć pacjenta - najpierw stopniowo dogrzebują się najstarszych, najgłębszych wspomnień, a potem zaszczepiają tam przemożną chęć realizacji życzenia i... mózg klienta wykonuje resztę pracy, wyobrażając sobie alternatywny bieg wydarzeń aż do pożądanego szczęśliwego zakończenia i traktując te nowe, sfabrykowane wspomnienia jako prawdziwe. I staruszek umiera z uśmiechem na ustach, bo jego marzenia się spełniły. Pomysł bardzo fajny i na świeżo podany, bo choć w kinie i literaturze koncepcja zmieniania wspomnień była wałkowana mnóstwo razy, to nie przypominam sobie takiego jej ujęcia - najbliżej chyba jest Nolanowska Incepcja.

Zlecenie Evy i Neila jest proste - umierający John Wyles chciałby... polecieć na księżyc. Dlaczego? Nie wiadomo, nie jest już w stanie się komunikować, choć jest świadomy. Została mu najwyżej doba... a właściwie to naszym bohaterom została doba na realizację zlecenia. Najpierw muszą znaleźć jakiś punkt zaczepienia w domu Johna, jakiś przedmiot, który można powiązać z ostatnim ważnym wspomnieniem. Dzięki niemu przeniosą się do tego wspomnienia, a tam mogą poszukać czegoś, co zabierze ich głębiej... i tak dalej, po łańcuchu istotnych rzeczy, dotrą do dzieciństwa, gdzie najlepiej będzie wdrukować pragnienie podróży na księżyc jako samospełniającą się przepowiednię. Proste? Technicznie rzecz biorąc, tak. Praktycznie już nie do końca, bo... bo historia, którą opowiada To the Moon nie jest wcale taka łatwa. Wręcz przeciwnie nawet, to dramat, tragedia ludzkich uczuć, z niejednym zaskakującym zwrotem akcji i kilkoma trzęsieniami ziemi na dodatek. No i jest też świetnie opowiedziana, o czym już mówiłem na początku.

To the Moon mistrzowsko kreuje bohaterów, mistrzowsko, bo dwukierunkowo. Evę i Neila rozwija nam przed oczami w serii przekomarzań oraz komentarzy, stopniowo budując obraz ich charakterów oraz wzajemnych relacji, pełny niedomówień i zagmatwania w tle. Ale mamy tutaj także Johna i River, którzy nie są budowani lecz... rozbierani, w miarę jak poznajemy coraz wcześniejsze wspomnienia. Od początku w zasadzie znamy stan aktualny i powoli zmierzamy do prawdy, do wyjaśnienia, jak do tego wszystkiego doszło. I nie jest to taka zwykła, nudna retrospekcja, oj nie, to niesamowita układanka, w której magicznym sposobem elementy dobrze nam znane lądują w zaskakujących, ale całkowicie logicznych miejscach. I wszystko staje się coraz bardziej przejrzyste, coraz bardziej zrozumiałe i coraz bardziej... smutne. I radosne jednocześnie, bo To the Moon, choć rzewne wielce jest, to często serwuje też uśmiechy oraz popkulturowe nawiązania. I okrasza to wszystko muzyką. Fenomenalną.

GramTV przedstawia:

Jestem przekonany, że siła przekazu To the Moon byłaby czterokrotnie słabsza, gdyby nie podkreślała jej absolutnie genialnie zsynchronizowana ścieżka muzyczna. Gdyby fabuła była samochodem jadącym na pełnym gazie, to muzyka byłaby silnikiem rakietowym, który się odpala przy 200 kilometrach na godzinę i rozpędza całość do prędkości dźwięku. A potem ten samochód wbija się nam prosto w te ośrodki w mózgu, które odpowiadają za współczucie, wyobraźnię, sympatię, smutek, radość, miłość i takie tam inne mało ważne rzeczy. I eksploduje, jak w amerykańskich filmach. To the Moon jest jak niektóre amerykańskie filmy... no, może nie jak niektóre, ale jak jeden, Zakochany bez pamięci z Jimem Carrey'em. Nie powiem dlaczego, bo sami zrozumiecie, jeśli zagracie. I obejrzycie, jeśli mieliście to nieszczęście jeszcze tego nie widzieć. Obejrzeć musicie. I zagrać też musicie.

To the Moon polecam zdecydowanie każdemu, kto ma komputer, niecałe 20 złotych i coś takiego jak serce. To ostatnie zresztą nie jest wymagane - całkiem prawdopodobne, że po przejściu gry okaże się, że jednak serce zawsze tam było, tylko dopiero teraz zdecydowało się ujawnić. Nie żartuję, każdy powinien się przez To the Moon przeklikać, bez różnicy jak paskudnie zdaje mu się wyglądać na obrazkach. Oddam prawdopodobnie całkiem zdrową nerkę temu, kto będzie potem żałował, że zagrał... oczywiście jego własną, bo przecież co to za problem wyciąć nerkę osobie, która nic nie czuje - moja jest mi potrzebna, jako zapas dla tej drugiej. Ale pewnie nie będzie takich, którzy pożałują. Nie chcę żyć w świecie, w którym będą...

I na koniec tylko jedna przestroga. I jedna rada. Problem z To the Moon jest taki, że po tej grze wszystkie inne nie będą już takie same, tylko gorsze. Zostaliście ostrzeżeni. A rada? Trzymajcie pod ręką chusteczki. Nawet jeśli myślicie, że nie będą potrzebne i nie będziecie ryczeć jak bobry, bo przecież dorosły facet nie rozpłacze się przy jakiejś tam grze. Pewnie macie rację, co ja tam wiem. Ale gdyby nagle zdarzył się atak kataru, tak znienacka i znikąd, albo coś wyskoczyło z klawiatury i wpadło pod powiekę, powodując całkiem naturalny odruch łzawienia i to naraz z obu oczu... to chusteczki będą jak znalazł.

No, to miłej podróży.

>>Kup To the Moon w sklepie gram.pl

9,5
Doskonałości nie da się osiągnąć, ale można do niej dążyć - i w tym interaktywnym filmie podążono dalej, niż ktokolwiek się spodziewał.
Plusy
  • opowieść, która chwyta za serce jak żadna inna
  • kapitalnie dobrana muzyka
  • ogólnie ciekawy pomysł na całość
Minusy
  • archaiczna grafika
  • elementy czysto growe są słabe
  • polska wersja w kilku miejscach nieco mętna
Komentarze
35
GreatPretender
Gramowicz
27/01/2020 11:27

odpuszcze sobie bo jak nie ma żadnej akcji tylko klikanie to nie dla mnie

Makoko
Gramowicz
07/04/2013 19:59

Uważam, że grafika nie jest minusem tej gry, taka grafika wydaje mi się, że daje możliwość większego wczucia się w akcje. Przynajmniej mnie się tak wydawało podczas gry :)

Usunięty
Usunięty
27/03/2013 01:16

Hmmm... gdyby ni to iż 50% dochodu ze sprzedaży producent przeznaczył na cele charytatywne to bym żałował w znacznym stopniu zakupu. A tak... tylko czasu (4,5h) żałuję nieco. Fabuła, która ma być tutaj - że się tak wyrażę - motorem napędowym, łopatami wiatraku średnio mnie zaspokoiła. Ot, ckliwa historia, ambitniejszy komediodramat (z przewagą tego ostatniego) - osoby uczulone na tego typu historię życia będą płakać, ja nie bardzo się tym przejąłem. Widziałem lepsze (i bardziej wzruszające) i wcale nie wydane dawno temu. Aczkolwiek epilog po napisach ciekawy.Na uwagę zasługuje dobra muzyka (którą pobiorę), nie jest jej za dużo ale wpada w ucho (szczególnie ta prosta "Na Księżyc") i grafika (czasy Amigi 500 się mi przypomniały), szczegóły plansz i animacje rysowane. Interakcji nie ma praktycznie co mnie boli, ale na koniku patajowałem więc niech będzie.Czekam w każdym razie aby zobaczyć kolejne epizody i rozwój relacji między doktorami. Póki co dostałem przedsmak dania właściwego (druga gra z "Dobrych Gier", która mi to czyni)Trzaskaj kreta!

Usunięty
Usunięty
24/03/2013 15:01

Grałem w to kilka miesięcy temu i zgadzam się ta gra(w sumie to bardziej opowiadana historia) jest świetna. Mam tylko jedno "ale".

Spoiler

Z tyłu mojej głowy zawsze pozostawała pewna myśl, że to co robimy w grze jest bardzo nie w porządku...przecież ten umierający człowiek miał pewne piękne wspomnienia których warto się było trzymać. Wtargnęliśmy tam i zwyczajnie wykasowaliśmy tak wiele i po co? By gość mógł uwierzyć pod koniec życia w kłamstwo?

Deeply wrong...mimo wszystko polecam, może dać do myślenia.

Usunięty
Usunięty
24/03/2013 15:01

Grałem w to kilka miesięcy temu i zgadzam się ta gra(w sumie to bardziej opowiadana historia) jest świetna. Mam tylko jedno "ale".

Spoiler

Z tyłu mojej głowy zawsze pozostawała pewna myśl, że to co robimy w grze jest bardzo nie w porządku...przecież ten umierający człowiek miał pewne piękne wspomnienia których warto się było trzymać. Wtargnęliśmy tam i zwyczajnie wykasowaliśmy tak wiele i po co? By gość mógł uwierzyć pod koniec życia w kłamstwo?

Deeply wrong...mimo wszystko polecam, może dać do myślenia.

Usunięty
Usunięty
22/03/2013 21:21

Okropna gra, prawie się przez nią spóźniłem na spotkanie. : /

Usunięty
Usunięty
22/03/2013 21:21

Okropna gra, prawie się przez nią spóźniłem na spotkanie. : /

Laid_back
Gramowicz
15/03/2013 16:13

Gra jest znowu dostępna w sklepie, serdecznie zachęcamy :)

Usunięty
Usunięty
14/03/2013 00:07

> Jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo rozbudowana i spójna jest fabuła. Niejeden tytuł> AAA mógłby się spalić ze wstydu w porównaniu z "To the Moon". Naprawdę warto zagrać.Właściwie to KAŻDY tytuł AAA w porównaniu do To the Moon pod względem fabuły, nie istnieje.

KeyserSoze
Gramowicz
13/03/2013 23:57

> Jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo rozbudowana i spójna jest fabuła. Niejeden tytuł> AAA mógłby się spalić ze wstydu w porównaniu z "To the Moon". Naprawdę warto zagrać.Niejeden mógłby się spalić? Jeden czy dwa by się nie spaliły, chciałeś powiedzieć :)

leszeq
Gramowicz
13/03/2013 23:51

Jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo rozbudowana i spójna jest fabuła. Niejeden tytuł AAA mógłby się spalić ze wstydu w porównaniu z "To the Moon". Naprawdę warto zagrać.

Usunięty
Usunięty
13/03/2013 19:50

> > Wszystko świetnie tylko dlaczego nie można tej gry kupić?>> Cyfrowa wersja gramowa być może faktycznie wyszła (chociaż fizyczna podobno jest), ale> zawsze pozostaje Steam, Desura, Gamersgate, jedna z innych podobnych lub strona autora> http://freebirdgames.com/to_the_moon/ .>> Cieszę się, że gram zaczął ostatnio pisać więcej o grach mniej nagłośnionych niż pisał> dawniej i z oceną zgadzam się, może za wyjątkiem minusa "archaiczna grafika", co do wersji> językowej nie mogę się wypowiedzieć bo grałem w angielską, w okolicach premiery.>> Szczerze mówiąc taka archaiczna, przypominająca gry z gameboya, grafika jest, przynajmniej> dla mnie, bardziej znośna niż marnie zrobiona, "nowoczesna", używająca widoku z pierwszej> osoby. Czasami boli patrzeć na ostateczny efekt twórców, którzy robiąc grę FPP ostatecznie> otrzymują koszmarek przypominający grafikę z PSX, lub nawet gorszą. A zawsze zamiast> tego mogą spróbować zrobić "archaiczny" rzut izometryczny (lub podobny), który przynosi> bardziej znośne i zadowalające efekty przy ograniczonym budżecie.Z tego, co się orientuję to można kupić w tej nowej serii Dobra Gra.

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 20:05

> Wszystko świetnie tylko dlaczego nie można tej gry kupić?Cyfrowa wersja gramowa być może faktycznie wyszła (chociaż fizyczna podobno jest), ale zawsze pozostaje Steam, Desura, Gamersgate, jedna z innych podobnych lub strona autora http://freebirdgames.com/to_the_moon/ .Cieszę się, że gram zaczął ostatnio pisać więcej o grach mniej nagłośnionych niż pisał dawniej i z oceną zgadzam się, może za wyjątkiem minusa "archaiczna grafika", co do wersji językowej nie mogę się wypowiedzieć bo grałem w angielską, w okolicach premiery.Szczerze mówiąc taka archaiczna, przypominająca gry z gameboya, grafika jest, przynajmniej dla mnie, bardziej znośna niż marnie zrobiona, "nowoczesna", używająca widoku z pierwszej osoby. Czasami boli patrzeć na ostateczny efekt twórców, którzy robiąc grę FPP ostatecznie otrzymują koszmarek przypominający grafikę z PSX, lub nawet gorszą. A zawsze zamiast tego mogą spróbować zrobić "archaiczny" rzut izometryczny (lub podobny), który przynosi bardziej znośne i zadowalające efekty przy ograniczonym budżecie.

Karanthir666
Gramowicz
12/03/2013 19:48

> Eee... jak to nie można? Wchodzisz na Steam, kupujesz, masz.Po angielsku.

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 19:36
Dnia 12.03.2013 o 17:32, caaher napisał:

Wszystko świetnie tylko dlaczego nie można tej gry kupić?

Eee... jak to nie można? Wchodzisz na Steam, kupujesz, masz.

Sandro
Gramowicz
12/03/2013 19:02

Tak jak napisałem w swojej własnej recenzji, gdyby oceniać gry pod wpływem emocji jakie wywołują u gracza to z ręką na sercu mówię - nigdy w życiu nie grałem w nic lepszego. To The Moon jest grą, w którą każdy szanujący się gracz po prostu musi zagrać, bo szanse na to, że spotkał się z czymś podobnym są niewielkie.

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 17:32

Wszystko świetnie tylko dlaczego nie można tej gry kupić?Fajną reklamę zrobiliście ;)

KeyserSoze
Gramowicz
12/03/2013 16:48

>

Spoiler

Wydaje mi się, że to doktorek ma zmieniane wspomnienia?

Dokładnie tak, może w drugiej części coś się wyjaśni dalej

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 15:05

Fenomenalna gra, fenomenalna fabuła i fenomenalna muzyka. Jest to gra z gatunku takich, które pamięta się przez całe swoje gamingowe życie. Po przejściu TWD nie spodziewałem się, że jakakolwiek gra zdoła jeszcze poruszyć moje serce, a jednak. Poruszyła ... i to bardzo. Polecam każdemu, kto już rzyga tymi FPS''ami, które wychodzą co chwilę i jedyne co myślimy to : "Strzelić mu w głowę i ukryć w śmieciach, czy wyskoczyćz CKM''em ?"10/10 jak najbardziej zasłużone :)

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 14:53

No, w końcu jakaś gra, która rzeczywiście zasługuje na wysokie oceny. To the Moon to arcydzieło, które dodatkowo utwierdziło mnie, że To the Moon, Iji, Braid, Cave Story i Aquaria wystarczą mi do szczęścia a seriowe asasyny, farcraje, cody i całą branżę AAA można sobie z czystym sercem odpuścić,

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 14:44

Z gatunku visual novel ja polecam 999: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors na Nintendo DS, świetna fabuła o której myśli się jeszcze przez jakiś czas po skończeniu gry

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 14:00

Gra wyśmienita, jak najbardziej zasługuje na taką ocenę (ja dałbym nawet 10/10) :)

Karanthir666
Gramowicz
12/03/2013 13:18

Spoiler

Wydaje mi się, że to doktorek ma zmieniane wspomnienia?

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 12:49

Kupiłem jakiś czas temu na steamie razem z soundtrackiem. Utwór na fortepianie słyszane w odpowiednich momentach chwytał za serce. Gra wspaniała.

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 12:13

Jedyna gra jaka mnie naprawdę wzruszyła.10/10, nie mniej, najpiękniejsza fabuła w grach.Jak jeszcze ktoś kiedyś powie, że gry nie mogą być sztuką, to pokiwam głową z uśmieszkiem na twarzy, bo będę wiedział, że po prostu nie grał w To the Moon.

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 11:36

Opowieść, emocje i prosty, szczątkowy gameplay? Jak najbardziej jestem zainteresowany. ^^

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 11:30

> Gry są i powinny być interaktywną ksiązką...A co z grami, które zawierają praktycznie sam gameplay i nie mają fabuły, jak np. strategie Paradoxu czy gry z serii Total War?Albo z grami MMO, w których chodzi przede wszystkim o interakcje z innymi graczami, a cała reszta to tylko tło?Albo z shooterami, które składają się, no... z niczego?Lubię cRPGi (przygodówki mniej, ale nie jestem przeciwnikiem), ale fabularyzowanie wszystkiego na siłę to kiepski pomysł. Teraz to nawet w niektórych strzelankach czy innych "grach akcji" muszą dodać "głęboką fabułę", napisaną pewnie przez pierwszego lepszego programistę z teamu, albo ewentualnie przez jakąś nie-chudą kobietę dotychczas trudniącą się głównie tworzeniem niezbyt dobrej jakości komiksów i obroną praw kochających inaczej. Ludzie się na to nabierają, kupują a potem narzekają (słusznie), że oczekiwali czegoś więcej, a tu lipa. Może gdyby "interaktywne książki" były treściowo bardziej zbliżone poziomem do swoich papierowych odpowiedników wysokiej jakości, to można by było zgodzić się na takie pojmowanie gier, niestety w praktyce częściej przypominają one Zmierzch czy inne Pięćdziesiąt Twarzy Greya.

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 11:22

Świetne postacie, dialogi i scenariusz. Szkoda, że więcej deweloperów nie inwestuje w te trzy rzeczy przy większych produkcjach.

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 11:15

Mimo ze jestem twardzielem, niejedna glowe z kregoslupem wyrwalem, konczynami wrogow rzucam w innych wrogow, a galki oczne wpieprzam na sniadanie, to przyznac sie musze, ze przy tej grze kilka lez uronilem. I chociaz gameplay absolutnie kuleje, to jest to naprawde swietna, wzruszajaca historia. Polecam.

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 10:45

Grałem rok temu, teraz obejrzałem po polsku gameplay, i ponownie się wzruszyłem. Wspaniałe wspomnienia pozostają o tej grze.

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 10:08

Ja jestem w trakcie i też jestem zachwycony! Wiedziałem, że gra będzie wyciskaczem łez, ale nie spodziewałem się, że będzie momentami tak zabawna. Motyw z "odgrywaniem roli" przez dzieciaki i dr Rosalene rozłożył mnie na łopatki :D Dawno nic mnie tak nie rozwaliło :D

Dared00
Gramowicz
12/03/2013 09:43
Dnia 12.03.2013 o 09:22, Salvianus napisał:

Gry są i powinny być interaktywną ksiązką...

Tak, ale nie wszystkie, bo byśmy się nimi zarzygali na śmierć. Gry w zamierzeniu miały i nadal mają być przede wszystkim rozrywką.

Usunięty
Usunięty
12/03/2013 09:22

Nie grałem, lecz oglądałem Gameplaya. Prawdę mówiąc kliknołem tego gameplaya, bo chciałem zobaczyć jak wygladają gry Indie. No i mnie wciągneło. Gra jest wspaniała, pomimo grafiki, przypominają się czasy kiedy fabuła była ważniejsza od grafiki. Nie ocenia się książki po okładce, lecz po jej teści. Oby wydawcy przesatli robić gry dla gimbusów i emerytów ( z całym szacunkiem dla graczy mających po 40/50 lat) Gra powinna być grą a nie świecidełkiem, lub łatwym czymś po czym nawet nie ma się satysfakcji.Jak mówi Pan od tarcz i szmat. Gry są i powinny być interaktywną ksiązką...Tak Tak dalej mówię o temacie że lepsza jest ciut gorsza grafika, a bardzo dobra fabula.

Dared00
Gramowicz
12/03/2013 09:17

Gdyby fabuła była samochodem jadącym na pełnym gazie, to muzyka byłaby silnikiem rakietowym, który się odpala przy 200 kilometrach na godzinę i rozpędza całość do prędkości dźwięku. A potem ten samochód wbija się nam prosto w te ośrodki w mózgu, które odpowiadają za współczucie, wyobraźnię, sympatię, smutek, radość, miłość i takie tam inne mało ważne rzeczy. I eksploduje, jak w amerykańskich filmach.Za tą jedną metaforę powinieneś dostać puchar.

TobiAlex
Gramowicz
12/03/2013 08:52

Warto dodać (nie czytałem jeszcze recenzji), że gra została zrobiona za pomocą RPG Makera.