Jak mógłby wyglądać Assassin's Creed IV?

Małgorzata Trzyna
2012/12/20 16:35

Już od pierwszej części Assassin's Creed Ubisoft przygotowywał graczy do Wielkiego Finału, który miał nastąpić tuż przed datą domniemanego końca świata - 21 grudnia 2012. Chociaż Desmond wypełnił swoją misję, nie oznacza to końca odwiecznej wojny między templariuszami a asasynami, a ludzkość nie może odetchnąć z ulgą, że znów wszystko jest po staremu.

Jak mógłby wyglądać Assassin's Creed IV?

Uwaga: w artykule zawarte są spoilery z poprzednich części Assassin's Creed.

Chociaż zagrożenie ze strony Słońca zostało wyeliminowane, a skutki potężnej flary były słabo odczuwalne na naszej planecie - poza zakłóceniami pracy satelitów nic strasznego się nie stało - Desmond, podjąwszy najważniejszą decyzję w swoim życiu, otworzył puszkę Pandory i sprowadził na świat być może jeszcze większe nieszczęście niż spopielenie połowy globu.

Junona dopięła swego i po kilkudziesięciu tysiącach lat mogła opuścić swoje więzienie. Nie zwiastuje to dla Ziemi nic dobrego - ta przedstawicielka Pierwszej Cywilizacji nienawidzi ludzi nie tylko dlatego, że w porównaniu z nią rasa ludzka wykazuje się inteligencją podobną do dwuletniego dziecka (a nawet gorzej - konika polnego), ale również za to, że zabili jej ojca. Swoją niechęć okazywała już w Assassin's Creed: Brotherhood, gdy Desmond udał się do świątyni pod Koloseum, gdzie wyrażała się z pogardą o homo sapiens. W Assassin's Creed III, gdy Junona zaczęła wysyłać emaile, okazywała już jawną wrogość, by chwilę później spuścić nieco z tonu - gdyby asasyni nabrali przekonania, że wypuszczenie jej to fatalny pomysł, mogliby posłuchać rady Minerwy - mimo wszystko.

Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg

A zatem - co dalej? Czy Junona spróbuje zniszczyć ludzkość, czy może cofnąć sytuację do momentu sprzed tysiącleci, gdy wszyscy ludzie byli niewolnikami Pierwszej Cywilizacji? Można podejrzewać, że siedem miliardów niewolników nie będzie jej do niczego potrzebne, a nad mniejszą ich liczbą będzie łatwiej zapanować. Jedno jest pewne - nie możemy oczekiwać po niej niczego dobrego i cokolwiek knuje, stała się wspólnym wrogiem templariuszy i asasynów. Chociaż zniszczenie części świata mogłoby być templariuszom na rękę, to łatwo domyślić się, że nie będą zachwyceni perspektywą stania się niewolnikiem Junony. A skoro nic tak nie łączy ludzi jak wspólny wróg, kto wie - może po raz pierwszy od tysiącleci obie organizacje zaczną ze sobą współpracować?

Czy to nie byłoby jednak zbyt piękne, by było prawdziwe? Templariusze musieliby uwierzyć w uwolnienie Junony, ale czy mogliby traktować poważnie doniesienia o tym, że po kilkudziesięciu tysiącach lat ożyła istota znana jedynie z mitologii, w dodatku gdyby powiedzieli im o tym asasyni? A nawet gdyby przez jakiś czas asasyni i templariusze pozostawali sojusznikami, tuż po pokonaniu Junony wszystko wróciłoby do normy - czyli odwiecznej wojny między zwolennikami wolności i kontroli nad ludzką rasą.

Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg, Jak mógłby wyglądać Assassin's Creed IV?

Templariusze, życzymy wam spełnienia marzeń - asasyni

Asasyni od wieków walczyli o wolność, ale Desmond, wypuszczając Junonę sam przyłożył rękę do zniewolenia ludzkości - ze świadomością, że to tylko tymczasowe rozwiązanie, póki nie znajdzie się sposób na jej powstrzymanie. W zamierzchłych czasach przedstawiciele naszej rasy z powodzeniem toczyli wojnę z Pierwszą Cywilizacją, chociaż Tych, Którzy Byli Przed Nami, było znacznie więcej, a ludzie nie byli tak liczni jak dziś i nie mieli do dyspozycji niczego poza tym, co udało się im ukraść swoim "właścicielom". Teraz Juno jest tylko jedna, ale... Jej cele do pewnego stopnia pokrywają się z planami templariuszy, mogłaby zatem spróbować to wykorzystać i sprzymierzyć się z nimi. Templariusze, zyskując tak potężnego sojusznika, zdobyliby znaczną przewagę nad asasynami. Ich marzenie o zniewoleniu ludzkości zaczęłoby się szybko ziszczać... być może nawet nie mieliby okazji zorientować się, że padli ofiarą własnych knowań.

Po drugiej stronie barykady pozostaliby asasyni. Niezależnie od tego, czy Junona postanowi sprzymierzyć się z templariuszami, czy też działać na własną rękę, będą musieli walczyć z oboma wrogami - zdani tylko na siebie, ponieważ tylko oni są odporni na działanie artefaktów i potrafią korzystać z ich mocy.

Templariusze, życzymy wam spełnienia marzeń - asasyni, Jak mógłby wyglądać Assassin's Creed IV?

Czy Assassin's Creed, którego akcja dzieje się tylko w teraźniejszości, jest możliwy?

Dotychczas przebywanie w Animusie i odtwarzanie życia przodków zawsze miało na celu odnalezienie jakiegoś tajemniczego i potężnego artefaktu albo budowli stworzonej przez Tych, Którzy Byli Przed Nami. Tak naprawdę stanowiło to jedynie pretekst, by przenieść się w przeszłość i być świadkami epickich wydarzeń znanych z kart historii. Czy Ubisoft mógłby wyjść poza ten schemat i stworzyć grę z serii Assassin's Creed, w której nie byłoby Animusa?

Jeśli chodzi o fabułę - pasowałoby to jak najbardziej. Nawet gdyby zaszła potrzeba odszukania kolejnych artefaktów, równie dobrze można by wykorzystać inne metody ich lokalizowania, np. te, których używali Rebecca i Shaun do odnalezienia źródeł energii, albo nawet Jabłko, które znajdowało się w posiadaniu Desmonda - jak wiemy z pierwszej części Assassin's Creed, potrafiło ono wskazać położenie innych Fragmentów Edenu.

Jeśli chodzi o mechanikę gry, niestety, zostałaby ona odarta ze zbyt wielu założeń: jak bez Animusa powtarzać misje? Jak przedstawić pasek życia (a raczej synchronizacji z przodkiem)? Jak obejść się bez interfejsu i wszystkich pożytecznych wskaźników? Ostatecznie można by wyposażyć naszego bohatera w jakieś podręczne urządzenie, które dostarczałoby informacji o stanie zdrowia, położeniu na mapie i o tym, że w pobliżu znajdują się sojusznicy. Trudniej byłoby natomiast w sensowny sposób wyjaśnić powtarzanie poszczególnych etapów i dodać element, który już chyba na stałe zagościł w serii, czyli warunki dodatkowe utrudniające misję.

Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by pokusić się o oglądanie poczynań współczesnych asasynów przez ich potomków. Przecież możemy założyć, że w przyszłości jakaś wersja Animusa nadal będzie istniała - udoskonalona, może nawet łatwo dostępna jako urządzenie przenośne. Co prawda scenarzysta serii, Corey May, zapewniał, że Ubisoft nie zamierza bawić się w takie rzeczy jak Animusocepcja i nie okaże się nagle, że wszystko, co oglądamy na ekranie jest jedynie wspomnieniami kogoś innego (ponieważ moment, kiedy bohater budzi się i uświadamia sobie, że to tylko zły sen, jest chyba najgorszym możliwym rozwiązaniem), ale gdyby gracze od razu wiedzieli, że oglądają współczesność z perspektywy przyszłych pokoleń, wszystko byłoby w porządku. W ten sposób uniwersum Assassin's Creed mogłoby czerpać nie tylko z bogatej przeszłości, ale i z przyszłości, co otworzyłoby - dosłownie - nieograniczone możliwości.

Czy Assassin's Creed, którego akcja dzieje się tylko w teraźniejszości, jest możliwy?, Jak mógłby wyglądać Assassin's Creed IV?

A może cała wstecz?

GramTV przedstawia:

Któż z nas nie zna biblijnej opowieści o stworzeniu Ziemi i pierwszych ludzi, którzy mieszkali w rajskim ogrodzie, do chwili, gdy Ewa zerwała jabłko z zakazanego drzewa i zgrzeszyła? W grze Ubisoftu moment ten wyglądał zupełnie inaczej. Przedstawiciele Pierwszej Cywilizacji stworzyli ludzi, modyfikując geny małpy, by móc posługiwać się nimi jako niewolnikami. Kontrolowali ich za pomocą Jabłek - urządzeń wywierających wpływ na neuroprzekaźniki znajdujące się w mózgu człowieka. Choć ludzie byli znacznie mniej inteligentni niż Pierwsza Cywilizacja, posiadali mniej zmysłów, nie przeszkodziło to niektórym ich przedstawicielom w łączenie się w pary. W ten sposób narodzili się pierwsi asasyni - potomkowie ludzi i Tych, Którzy Byli Przed Nami, którzy byli odporni na działanie artefaktu. Gdy Ewa i Adam ukradli Jabłko, dzielił ich tylko krok od wzniecenia buntu.

W ten sposób rozpoczęła się wojna między dwiema rasami, które - zajęte sporem - nie zauważyły zagrożenia nadciągającego z kosmosu. Tylko nieliczni usiłowali zapobiec nieszczęściu. Ich rozpaczliwe próby stworzenia czegoś, co ochroniłoby Ziemię przed niszczycielskim działaniem Słońca, zawodziły jedna po drugiej. Potem nastąpiła katastrofa, w której zginęło wielu ludzi i Tych, Którzy Byli Przed Nami. Ci pierwsi, liczniejsi, przetrwali. Przedstawicieli Pierwszej Cywilizacji pozostało tylko kilku i w końcu wymarli.

Ciekawie byłoby cofnąć się aż do czasów Adama i Ewy, wcielić się w któreś z nich i przekonać się, jak wyglądały ich zmagania z Pierwszą Cywilizacją, zobaczyć ich synów - Kaina i Abla - walczących o Jabłko i być świadkiem, w jaki sposób Kain stał się pierwszym Templariuszem. Moglibyśmy nawet wcielić się w przedstawiciela Tych, Którzy Byli Przed Nami i oglądać wszystko z jego perspektywy, dzięki czemu moglibyśmy widzieć wszystko - moment stworzenia człowieka, walkę z ludzką rasą i próby skonstruowania czegoś, co miało ocalić Ziemię przed zagrożeniem z kosmosu, wielką katastrofę i ostatnie chwile Pierwszej Cywilizacji.

Zarówno przeniesienie się w zamierzchłą przeszłość, jak i pokuszenie się o osadzenie akcji w przyszłości, kiedy kolejne pokolenia żyjące za kilkaset lat mogłyby szukać sposobu na poradzenie sobie z Junoną, pozwoliłyby Ubisoftowi całkowicie popuścić wodze fantazji i zupełnie nie przejmować się ograniczeniami technicznymi czy faktami historycznymi. Pozostaje jednak pytanie: czy byłby to wówczas prawdziwy Assassin's Creed?

A może cała wstecz?, Jak mógłby wyglądać Assassin's Creed IV?

Dość już tajemniczych proroctw i wybrańców, którzy mają ocalić świat

Desmond był zupełnie zwyczajnym, niczym nie wyróżniającym się człowiekiem, ale miał wyjątkowych przodków - właśnie dlatego obarczono go odpowiedzialnością za losy całej ludzkości. Po kilku miesiącach treningu, odszyfrowywania tajemniczych, nie do końca zrozumiałych przekazów i poszukiwań artefaktów był gotów, by spróbować ocalić Ziemię. Jak często w grach, filmach i literaturze pojawia się motyw wybrańca, który jest jedyną osobą mogącą uratować ludzkość? Gdyby nie nawiązanie do kalendarza Majów i szybko zbliżającego się dnia, w którym ma nastąpić koniec świata, Ubisoft nie pozwoliłby sobie na wprowadzenie do gry tak oklepanego motywu.

Twórcy, na szczęście, oszczędzili nam pełnego napięcia momentu, w którym licznik powoli zmierza do zera, a bohaterowi udaje się w ostatniej chwili nie dopuścić do katastrofy. Podoba mi się to, że Desmond stał się zbawicielem, a jednocześnie być może przyczynił się do klęski asasynów. Mam nadzieję, że tym razem zwycięstwo w walce z Junoną nie będzie zależało od jednego człowieka z wyjątkowym DNA i od odnalezienia Cudownego, Pradawnego Artefaktu Rozwiązującego Wszelkie Problemy.

Co dwie głowy, to nie jedna

Historia Desmonda dotarła do końca, a zatem nic nie stoi już na przeszkodzie, by móc wcielić się w kogoś zupełnie nowego. Jeśli znajdzie się więcej osób, które będą mogły stawić czoła Junonie, może nawet wcielimy się w dwóch asasynów, którzy wskoczą do dwóch Animusów i wspólnie będą przeżywać życie swoich przodków? W końcu znacznie zabawniej jest grać razem ze znajomymi niż samotnie, niekoniecznie szukając okazji, jak im wbić w grze nóż w plecy.

Choć mogłyby być to dwie osoby, które zupełnie przypadkiem miały przodków-asasynów żyjących w tym samym miejscu i czasie, moglibyśmy w teraźniejszości grać rodzeństwem, a po wejściu do Animusa jedna osoba wcielałaby się w ojca, a druga - w matkę wspólnego przodka. Gdybyśmy zdecydowali się grać solo, moglibyśmy przełączać między tymi postaciami - pamięć genetyczna powinna na to pozwolić.

Co dwie głowy, to nie jedna, Jak mógłby wyglądać Assassin's Creed IV?

Templar's Creed

W Assassin's Creed III templariusze i asasyni zostali przedstawieni w odcieniach szarości - każda ze stron miała swoje racje. Nie da się jednak ukryć, że poprzednie części nauczyły graczy prostego podziału - asasyni to obrońcy ludzkości, zaś templariusze to zło wcielone.

A gdyby tym razem stanąć właśnie po "ciemnej stronie mocy", poznać dokładnie motywy kierujące templariuszami, przyjrzeć się z ich perspektywy sytuacjom, kiedy wolna wola prowadzi do zła - bo czyż nie lepiej byłoby np. zapobiec wszelkim konfliktom, które rodzą się np. na tle religijnym? Pomysł asasynów, by uczyć ludzi, jak powinni korzystać z wolności, jest marzeniem, którego nigdy nie uda się zrealizować, bo zawsze znajdą się tacy, którzy zechcą dominować nad innymi.

Motyw przyglądania się sytuacji z perspektywy templariusza pojawił się już w Assassin's Creed III, gdy sterowaliśmy poczynaniami Haythama. Przez kilka sekwencji raczej nikt nie miał wątpliwości, że to, co robił, było słuszne - nawet, jeśli domyślał się, kim on jest. Było tylko jedno ale: gdy Haytham uwalniał swoich ludzi i pomagał Ziio, nie walczył z asasynami.

A gdyby tym razem wcielić się w rekruta Abstergo, który wierzy w idee firmy i potrafi wyjaśnić, dlaczego proponowane przez nią rozwiązanie sprawowania kontroli nad całą ludzkością mogłoby być dobre? Nie zakładam, że ktokolwiek w to uwierzy - już Erudito zadbałby o to, by pokazać prawdziwe intencje współczesnych templariuszy - niemniej byłoby to ciekawe rozwiązanie.

Templar's Creed, Jak mógłby wyglądać Assassin's Creed IV?

Najprostsze pomysły bywają najlepsze

Dla Ubisoftu równie ważną rolę jak trzy podstawowe zasady gry - walka, ukrywanie się w tłumie i free-running - odgrywa historia. Chociaż miło byłoby zobaczyć na własne oczy początki ludzkości albo jak najszybciej zająć się okiełznaniem Junony, to nie można zapominać, że przeplatanie prawdziwych wydarzeń historycznych z wątkiem wojny między asasynami a templariuszami stanowi o sile tej marki. Raczej nie możemy zakładać że zagramy jednym z obiektów, które przed Desmondem były przetrzymywane w Abstergo, bo w ten sposób oczekiwanie na wyjaśnienie, co stało się po uwolnieniu Junony, za bardzo odwlekałoby się w czasie. Przeszłość ludzkości jest tak bogata, że naprawdę jest z czego wybierać. W jakich czasach historycznych mogłoby toczyć się kolejne Assassin's Creed? To temat na książkę - ale postaramy się go streścić w następnym artykule.

Komentarze
32
Usunięty
Usunięty
03/11/2013 17:46

Ja myślę że kolejny Assassyn mógłby dziać się na zachodnim wybrzezu ameryki pn czyli dziki zachód ;p

Usunięty
Usunięty
08/08/2013 21:42

Ja cały czas optuję za Francją za panowania Ludwika XIII - go i kardynała Richelieu w realiach powieści Aleksandra Dumasatoż to idealna sceneria do wojny pomiędzy Assassynami i Templariuszami, bez trudu można uwierzyć, ze wielki kardynał był templariuszem, poznalibyśmy postaci historyczne oraz bohaterów Dumasa ( Atos, Portos, Aramis i Dartagnan ) a Paryż to idealna sceneria dla ucieczek, pogoni, wspinaczki, walki i spiskówjak dla mnie, idealny AC.

Usunięty
Usunięty
08/08/2013 21:35

kim byłby asasyn?w polskiej historii były tylko trzy zamachy na władcę (Zygmunt III, Stanisław August, Gabriel Narutowicz), z czego tylko ostatni się powiódłzwykli ludzie załatwiali swoje wąty w pojedynkach albo bitwach, to nie Francja ani Włochy




Trwa Wczytywanie