The Walking Dead: Around Every Corner - recenzja

Łukasz Berliński
2012/10/20 23:47
9
0

Czwarty epizod The Walking Dead daje gwarancję, że finał serii będzie stał na wysokim poziomie. I choć Around Every Corner mocniej skupia się na akcji, nie obędzie się bez podejmowania trudnych decyzji mających wpływ na przebieg rozgrywki.

Czwarty epizod The Walking Dead daje gwarancję, że finał serii będzie stał na wysokim poziomie. I choć Around Every Corner mocniej skupia się na akcji, nie obędzie się bez podejmowania trudnych decyzji mających wpływ na przebieg rozgrywki.

Zasiadając do The Walking Dead: Around Every Corner byłem pełen obaw. Bałem się, że znowu ładunek emocji skumulowany w jednym epizodzie uderzy we mnie w najmniej oczekiwanym momencie i ciężko będzie się go pozbyć. Że po raz kolejny zostanę zmuszony do podjęcia decyzji, których później będę żałował. W końcu, że z niecierpliwością będę czekał na kolejny odcinek. „Niestety”, moje przypuszczenia okazały się słuszne. Around Every Corner dostarcza tego wszystkiego, choć tym razem nie obyło się bez fabularnych zgrzytów.

Akcja The Walking Dead: Around Every Corner zaczyna się dokładnie w tym momencie, w którym zakończył się trzeci epizod. Grupa ocalałych z Lee na czele dotarła do miasta Savannah w stanie Georgia z nadzieją, że znajdą łódź, która pozwoli im uciec od wszędobylskich szwędaczy w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia w świecie opanowanym przez żywe trupy. I choć początkowo miasto wydaje się zupełnie wyludnione, szybko okazuje się, że ktoś śledzi naszą grupę. Uruchamiane przez nieznaną osobę przykościelne dzwony przyciągają spragnione ludzkiego miejsca monstra, a na domiar złego, w walkie-talkie odzywa się tajemniczy głos, który zdaje się wiedzieć więcej o naszych bohaterach, niż oni sami by sobie tego życzyli.

Te zdarzenia powodują, że w Around Every Corner uświadczymy więcej akcji, niż we wszystkich trzech poprzednich epizodach razem wziętych. Z jednej strony jest to dobry przerywnik od znanego nam do tej pory stylu rozgrywki opierającego się w głównej mierze na dialogach, eksploracji i prostych zagadkach. Z drugiej, bardziej mi odpowiadała sytuacja kiedy walka ze szwędaczami była pewnym elementem zaskoczenia. W czwartym epizodzie The Walking Dead zdarza się bowiem niejednokrotnie, że Lee niczym bohater rasowego shootera odstrzeliwuje raz za razem kolejne grupy zagrażających życiu żywych trupów nie zastanawiając się nad tym, czy starczy mu kul na wszystkich szwędaczy.

Nie myślcie jednak, że Around Every Corner opiera się wyłącznie na strzelaniu. To w dalszym ciągu The WalkignDead, gra, w której najważniejsze są relacje między postaciami i podejmowane przez nas decyzje. Te ostatnie, podobnie jak we wcześniejszych epizodach, nie pozostawią nikogo obojętnym. Ciężko tu o neutralność, w kluczowych decyzjach niemal za każdym razem musimy wybrać mniejsze zło, przez co nie będziemy dobrze się czuć z własnymi wyborami. To zdecydowanie największy plus produkcji Telltale Games i wierzę, mam wręcz niemal pewność, że po zakończeniu tego sezonu będę pluł sobie w brodę, że mogłem postąpić inaczej. I na przekór samemu sobie (bo zazwyczaj tego nie robię) po skończeniu przygody z The Walking Dead uruchomię grę jeszcze raz, tym razem działając inaczej. Choć wiem, że to nie będzie to samo doświadczenie, co za pierwszym razem.

The Walking Dead: Around Every Corner - recenzja

Podejmowane przez nas decyzje często wynikają z impulsu chwili i emocji towarzyszących danej sytuacji. I tu, po raz pierwszy chyba, twórcom coś nie wyszło. Kiedy byłem świadkiem tego, jak Kenny zobaczył znajomą twarz w przeraźliwie wychudzonym dziecku, ciężko mi było pozbierać szczękę z podłogi - ta scena została zrealizowana perfekcyjnie, czapki z głów. Lecz kiedy widzimy Lee zakopującego grób i trzykrotnie musimy wcisnąć przycisk na padzie by nabrał łopatą ziemi, po czym za każdym razem kamera robi najazd na zakopywany dół i twarz głównego bohatera, ładunek emocjonalny tej sceny gdzieś się ulatnia. A wystarczyłoby zmusić do wciśnięcia tego przycisku raz i odpalić przerywnik filmowy, by gracz miał chwilę na refleksję.

GramTV przedstawia:

Takiego nierównego poziomu w Around Every Corner jest więcej. Poznanie zasad panujących w pewnej zamkniętej enklawie może co wrażliwsze osoby przyprawić o mdłości. A niektóre dialogi są wrzucone jakby na siłę, nie wnoszą bowiem nic nowego ani do rozgrywki, ani nie mają żadnej wartości poznawczej. A szkoda, bowiem te zbędne linie dialogowe można było wykorzystać choćby na lepsze zarysowanie nowych postaci. Niestety, nie dowiemy się w jaki sposób w pojedynkę poradził sobie Chuck z poprzedniego epizodu, a Omid i Christa, zgodnie z moimi przypuszczeniami, okazali się nijacy.

Także nowe postacie, które zadebiutowały dopiero w tym epizodzie, nie sprawiły, że chciałoby się je lepiej poznać i zaczęło nam na nich zależeć. Brie i Vernon to starsze osoby, które pokonały raka i ukrywają się w podziemiach miasta Savannah. Jedynie Molly, zakapturzona młoda kobieta o nieprzeciętnych zdolnościach wykorzystania każdego skrawka zabudowanej przestrzeni do sprawnego poruszenia się po mieście, zaliczyła w moim mniemaniu udany debiut. Choć i tak najwięcej uwagi poświęcimy Lee, Clementine i Kenny’emu, którzy w The Walking Dead są od samego początku.

O technicznych aspektach Around Every Corner nie będę się rozpisywał, są dokładnie takie same jak w poprzednich epizodach. W skrócie: oprawa graficzna, choć specyficzna, cieszy oko i buduje klimat, nawet jeśli akcja dzieje się za dnia. Voice acting jest rewelacyjny. Sama gra zaś potrafi się „przywiesić” w momencie podejmowania kluczowych dla obrania dalszej ścieżki scenariusza decyzji. Podejrzewam, że Telltale Games zajmie się tym problemem dopiero w ewentualnym drugim sezonie, skoro nie potrafili sobie z nim poradzić od pierwszego epizodu.

Mimo tego, że Around Every Corner to w moim mniemaniu najsłabszy epizod ze wszystkich dotychczasowo wydanych, grało mi się bardzo przyjemnie (o ile śledzenie fabuły The Walking Dead może być przyjemnym doświadczeniem...), nie odstaje on bowiem aż tak znacząco od wysokiego przecież poziomu tej serii. Co więcej, kończy się rasowym cliffhangerem, przez którego mam ochotę zrobić krzywdę twórcom za to, że na kolejny odcinek muszę czekać kolejny miesiąc. Choć z drugiej strony boję się. Boję się co zobaczę w finale po tych wszystkich zdarzeniach, których byłem świadkiem do tej pory...

8,3
Tylko dla ludzi o mocnych nerwach
Plusy
  • klimat
  • mocne sceny
  • trudne decyzje do podjęcia
Minusy
  • słabo zarysowane nowe postacie
  • zbędne dialogi
  • drobne błędy techniczne
Komentarze
9
Usunięty
Usunięty
27/10/2012 15:28
Dnia 23.10.2012 o 13:24, mati285 napisał:

> Mam na myśli wszystkie > pięć sezonów. *Odcinków W Stanach 4 grudnia, w Europie chyba jeszcze nie wiadomo.

Pardon - oczywiście odcinków (dzięki za poprawkę :) ). Ach, rozumiem. Ok, dzięki :)

Usunięty
Usunięty
23/10/2012 13:24
Dnia 23.10.2012 o 13:15, jendrek1988 napisał:

Mam na myśli wszystkie pięć sezonów.

*OdcinkówW Stanach 4 grudnia, w Europie chyba jeszcze nie wiadomo.

Usunięty
Usunięty
23/10/2012 13:15

Rzuciła mi się w oko informacja, którą gdzieś przeczytałem (być może nawet tutaj), że ma być wersja pudełkowa tej gry. To prawda? Jeśli tak to kiedy? Mam na myśli wszystkie pięć sezonów.




Trwa Wczytywanie