Warhammer 40,000: Space Marine - recenzja

Mateusz Kołodziejski
2011/09/15 15:05
21
0

Uniwersum Warhammera 40,000 nie jest zbyt przyjaznym miejscem. Choć ludzkość skupiona pod sztandarem totalitarnego Imperium stanowi tu znaczącą siłę, utrzymanie tej potęgi dokonuje się każdego kosztem życia tysięcy żołnierzy i cywilów. Niekończąca się totalna wojna pomiędzy ludźmi, orkami i siłami Chaosu sprawia, że powiedzenie "nic nie jest tak pewne jak śmierć", nabiera jeszcze bardziej dosłownego znaczenia. Jednak z tych samych powodów świat ten napewno wart jest odwiedzenia, szczególnie jeśli wizyta przybierze formę efektownej gry akcji, takiej jak Warhammer 40,000: Space Marine.

Uniwersum Warhammera 40,000 nie jest zbyt przyjaznym miejscem. Choć ludzkość skupiona pod sztandarem totalitarnego Imperium stanowi tu znaczącą siłę, utrzymanie tej potęgi dokonuje się każdego kosztem życia tysięcy żołnierzy i cywilów. Niekończąca się totalna wojna pomiędzy ludźmi, orkami i siłami Chaosu sprawia, że powiedzenie "nic nie jest tak pewne jak śmierć", nabiera jeszcze bardziej dosłownego znaczenia. Jednak z tych samych powodów świat ten napewno wart jest odwiedzenia, szczególnie jeśli wizyta przybierze formę efektownej gry akcji, takiej jak Warhammer 40,000: Space Marine. Warhammer 40,000: Space Marine - recenzja

Już od pierwszych chwil po uruchomieniu nowego dzieła Relic Entertainment klimat "czterdziestki" uderza nas z siłą młota energetycznego. Wrażenie robi już sama sceneria, czyli planeta Graia zamieniona w jedną wielką wytwórnię broni z ciągnącymi się po horyzont fabrykami i hangarami. Ultramarines, którzy przybywają do tego koszmaru ekologów noszą ogromne zbroje, a broń, z której korzystają wielkością i kalibrem dorównuje działkom montowanym na wozach opancerzonych. W użyciu są oczywiście ikoniczne miecze mechaniczne. Orkowie nic sobie natomiast nie robią z obecności elitarnego oddziału Imperium i setkami wyskakują ze swoich skleconych ze złomu transporterów, by w chwilę później warcząc i wymachując kordelasami rzucić się ochoczo do walki. Z odpowiednią dozą groteski przedstawiono również starcia. Ilość krwi i fruwających szczątków może się równać chyba jedynie ze Splatterhouse. Wszystko jest tutaj pełne rozmachu, wręcz przerysowane, czyli po prostu warhammerowe. Pod tym względem duch Warhammera 40,000 został zachowany, fani uniwersum mogą więc odłożyć widły i rozejść się do domów.

Niestety podobnie pozytywnych odczuć nie budzi opowiadana historia. Naszym alter ego w Warhammer 40,000: Space Marine jest kapitan Titus dowódca wspomnianego już oddziału Ultramarines. Ta elitarna jednostka zmodyfikowanych genetycznie fanatycznych sług Imperatora jest kierowana do akcji tylko w sytuacjach, kiedy zagrożone są istotne interesy ludzkości. Tak właśnie dzieje się i tym razem. Główny bohater wraz z garstką towarzyszy zostaje wysłany na Graię, zaplecze zbrojeniowe Imperium, która zmaga się właśnie z najazdem idącej w miliony hordy Orków. Zadaniem kosmicznych marines będzie przygotowanie gruntu dla głównych sił desantowych, a także zabezpieczenie tytanów - gigantycznych machin kroczących produkowanych na planecie. To właśnie ich obecność miała powstrzymać Imperatora przed podjęciem decyzji o szybkim pozbyciu się najeźdźców, poprzez zniszczenie całego ośrodka przemysłowego. Jak widać celem fabuły jest po prostu usprawiedliwienie pojawienia się na scenie Titusa. Z czasem opowieść nieco nabiera tempa, dochodzi w niej nawet do czegoś, co od biedy nazwać można zwrotem akcji, ale nie mogę powiedzieć, żebym obgryzał paznokcie siedząc na brzegu fotela w oczekiwaniu na ciąg dalszy. Na tym polu ogromny potencjał marki nie został w pełni wykorzystany. W dodatku postaciom zdecydowanie brakuje głębi. Są oni doskonałymi maszynami do zabijania i orężem Imperatora, ale nie starają wyjść się poza ten schemat, a trudno żywić uczucia wobec kogoś, kto nie ma żadnych uczuć.

Trzeba jednak przyznać, że kierowanie takim aniołem śmierci spodoba się każdemu, kto w Warhammer 40,000: Space Marine szuka brutalnej, dynamicznej i efektownej akcji. Ze względu na ujęcie kamery, sposób poruszania się czy menu wyboru broni grę często nazywano Gears of Warhammer, jednak określenie to nie odpowiada rzeczywistości. Relic Entertainment w idealny sposób wyważyło proporcje pomiędzy strzelaniem a walką w zwarciu. Ultramarines nie należą do wojowników, którzy mają w zwyczaju kryć się przed nadciągającym wrogiem, wobec czego w grze nie uświadczymy systemu osłon. Wymaga to od nas przyjęcia agresywnej postawy. Korzystanie z broni dystansowej jest intuicyjne i skuteczne, ale karabin może co najwyżej zmniejszyć liczebność nadciągającej zielonoskórej hordy. Kiedy wyszczerbione ostrza zaczną już uderzać w niebiesko-złotą zbroję kosmicznego marine nadchodzi czas na zrobienie użytku z miecza mechanicznego, a okazjonalnie również topora lub młota energetycznego. Wymachiwanie tymi narzędziami mordu jest łatwe i przyjemne, a efekty kolejnych ataków mogą wywołać skurcze żołądka u osób nie nawykłych do widoku przerabianych na tatar adwersarzy.

Kolejnym elementem rozgrywki, który zachęca nas wręcz do skracania dystansu dzielącego nas od przeciwnika jest sposób na odzyskanie zdrowia. Zapomnijcie o automatycznej regeneracji paska życia, Ultramarines najwyraźniej brzydzą się takim casualowym rozwiązaniem. Jedyną możliwością poprawy samopoczucia Titusa jest wykonanie egzekucji na ogłuszonej wcześniej ofierze. To właśnie w tym momencie strzałka na wskaźniku brutalności opuszcza pole oznaczone jako „groteskowy” i zbliża się do „granice absurdu”. Podczas uzdrawiającego ataku krew zalewa ekran w takim stopniu, że czasem ciężko zorientować się co właściwie dzieje. Nie myślcie jednak, że przeciwnicy będą spokojnie obserwować nasze poczynania. Egzekucję musimy dobrze zaplanować, ponieważ w trakcie jej wykonywania jesteśmy zupełnie bezbronni i w konsekwencji może ona mieć efekt odwrotny do zamierzonego.

Walka pomimo prostoty mechaniki walka nie nudzi się. Duża w tym zasługa arsenału, którym przyjdzie się nam posługiwać. Poza wymienioną bronią białą do dyspozycji Titusa szeroki asortyment strzelającego żelastwa. Standardowym wyposażeniem Ultramaine jest posiadający niekończący się zapas amunicji pistolet boltowy lub jego plazmowy odpowiednik. Tą bronią posługujemy się jednak rzadko, ponieważ w tej grze zdecydowanie warto postawić na większy kaliber. Różne odmiany karabinu bolter i świetnie sprawdzają się do kontroli wrogiego tłumu, czyli zdziesiątkowania go zanim dotrze do naszej pozycji. Dla spragnionych jeszcze większej siły ognia znajdzie się granatnik albo strzelba energetyczna. Snajperką natomiast ściągniemy irytujących Orków z wyrzutniami rakiet. Kolejne zabójstwa na naszym koncie przekładają się na wzrost poziomu Furii, której uruchomienie spowalnia czas i zwiększa siłę głównego bohatera, czyniąc go przez chwilę praktycznie niezwyciężonym. Wyposażenie Titusa zostanie wystawione na ciężką próbę w momencie, kiedy na horyzoncie pojawią się siły Chaosu, ale i Orki potrafią nieźle zaleźć za skórę, jeśli nie będziemy w stanie umiejętnie wykorzystać tego, co znajduje się w kontenerach z zaopatrzeniem.

GramTV przedstawia:

Od czasu do czasu czeka nas miła odskocznia od schematu korytarz-hangar-walka-korytarz. Takie urozmaicenie może przybrać postać „celowniczka na szynach” po tym, jak Titus zostanie obsadzony w roli strzelca pokładowego. Innym razem zdemontujemy działko plazmowe ze stanowiska ogniowego i wyposażeni w tę potężną broń będziemy powstrzymywać desant Orków na pędzący pociąg. W trakcie przemierzania Grai najbardziej wyczekujemy jednak tych momentów, w których przyjdzie nam przywdziać plecak rakietowy, ponieważ diametralnie odmienia to rozgrywkę. Dzięki niemu możemy na chwilę wzbić się w powietrze, by zaraz z impetem uderzyć w ziemię zmieniając najbliższych wrogów w czerwony obłoczki, a pozostałych ogłuszając. Kiedy już opanujemy tę technikę radość z jej stosowania jest ogromna, a chwile w których Titus zrzuca plecak twierdząc, że skończyło się w nim paliwo przyjmujemy z pomrukiem niezadowolenia. Chciałoby się, żeby silniki odrzutowe zamontowane na plecach były standardowym wyposażeniem zbroi marines.

Jeżeli komuś, tak jak mi, ataki z powietrza wyjątkowo przypadły do gustu, może je stosować praktycznie bez ograniczeń w multiplayerze, ponieważ rakietowym plecakiem posługuje się szturmowiec, jedna z trzech dostępnych klas postaci. Pozostałe dwie do uniwersalny marine taktyczny i marine wsparcia, wyposażony w ciężkie karabiny i działa plazmowe. Gracze wcielający się w tych wojowników przyszłości, podzieleni na ośmioosobowe oddziały Imperium i Chaosu, zmierzą się ze sobą w dwóch trybach. Anihilacja to tradycyjny team deathmatch, natomiast Opanowanie terenu polega na zdobyciu i utrzymaniu kluczowych punktów na mapie. Trzy klasy i dwa rodzaje rozgrywki to niewiele, jednak Warhammer 40,000: Space Marine nadrabia tu dużymi możliwościami edycji naszego alter ego i świetnie zaprojektowanymi mapami. W zależności od naszej postawy na polu bitwy otrzymujemy doświadczenie, które odblokowuje kolejne elementy uzbrojenia i umiejętności. Natomiast areny zasługują na uwagę ze względu na to, że zawierają zarówno otwarte przestrzenie, na których świetnie bawią się szturmowcy, jak i liczne korytarze, gdzie toczy się regularna wojna marines nie posiadających na wyposażeniu odrzutowych wspomagaczy. Twórcy zrobili też ukłon w stronę początkujących graczy - po śmierci mogą oni skopiować ekwipunek swojego prześladowcy. Proste rozwiązanie zdecydowanie poprawia balans podczas meczu. Warto jeszcze dodać, że w przyszłym miesiącu na pojawić się darmowe DLC wprowadzające popularną w innych tytułach Hordę.

Zarówno podczas kampanii jak i grania w Sieci animacja jest bardzo płynna. Dzieje się tak zapewne dlatego, że oprawa graficzna prezentuje się po prostu dobrze, ale w żadnym wypadku nie porywająco. W trakcie walki pełnej błysków, wybuchów i bryzgającej krwi szczególnie to nie przeszkadza, ale już zbliżenia w trakcie przerywników filmowych obnażają bezlitośnie średnią jakość tekstur i mizerną mimikę postaci. Za to muzyka to mały majstersztyk. Ścieżka dźwiękowa złożona z pompatycznych marszy wojennych spokojnie może stać się tłem dla sesji w tradycyjnego Warhammera.

Podsumowując, choć Warhammer 40,000: Space Marine nie będzie w stanie na dłużej zawładnąć wyobraźnią graczy mocną pozycją, która powinna przypaść do gustu tak fanom "czterdziestki", jak i osobom niezaznajomionym jeszcze z uniwersum. Ukończenie jej zajmuje około ośmiu godzin, co w połączeniu z rzetelnie wykonanym trybem weloosobowym gwarantuje porcję dobrej, niewymagającej zabawy. Ja już teraz wypatruje wieści o usprawnionej i nieco bardziej urozmaiconej kontynuacji.

8,0
Nareszcie doczekaliśmy się solidnie wykonanej gry akcji w świecie Warhammera 40,000.
Plusy
  • uchwycony klimat Warhammera 40,000
  • świetne połączenie strzelanki i slashera
  • wciągający multiplayer
  • odrzutowy plecak!
Minusy
  • nudnawa fabuła
  • pozbawieni osobowości bohaterowie
  • zaledwie dobra oprawa graficzna
Komentarze
21
Nagaroth
Gramowicz
21/09/2011 17:48
Dnia 18.09.2011 o 17:56, EmperorProtect napisał:

Imperator siedzi w Złotym Tronie od 10 tysięcy lat, to prędzej Inkwizycja (pewnie Ordo Xenos, sądząc po fabule) nie chce zniszczyć tego świata ;)

Tak na prawdę to nawet oni nie wiele mają tu do gadania, to Świat Kuźnia, własność Adeptus Mechanicus, sojuszników Imperium a nie jego części. Poza tym to po prostu zbyt cenne żeby to niszczyć. ;)

MBi
Gramowicz
21/09/2011 14:32

wszystko co chciałem napisać zawarte jest w waszych komentarzach, ale jedno na co muszę zwrócić uwagę to to, że za te pieniądze się nie opłaca.

barth89
Gramowicz
20/09/2011 23:11

Właśnie kupiłem, zobaczymy co z tego będzie :)

Killyox
Gramowicz
20/09/2011 07:31

wg mnie 6,5/10 [nie wg skali ocen gdzie tylko 8-9-10 sie licza] max 7/10. Za krotka, za plytka, zbyt powtarzalna, przewidywalna.

EmperorProtect
Gramowicz
18/09/2011 17:56

Zgadzam się z recenzją, dla mnie bardzo dobra gra, zwłaszcza te egzekucje ;)Brakuje mi tylko większej różnorodności broni- np. szpony energetyczne, czy takiego miotacza ognia- to dopiero byłaby zabawa ;]A, i muszę, po prostu muszę poprawić recenzenta:"To właśnie ich obecność miała powstrzymać Imperatora przed podjęciem decyzji o szybkim pozbyciu się najeźdźców, poprzez zniszczenie całego ośrodka przemysłowego."Imperator siedzi w Złotym Tronie od 10 tysięcy lat, to prędzej Inkwizycja (pewnie Ordo Xenos, sądząc po fabule) nie chce zniszczyć tego świata ;)Aha, zgrabniej ''chainsword'' byłoby przetłumaczyć jako ''miecz łańcuchowy''Tyle ;)

EmperorProtect
Gramowicz
18/09/2011 17:56

Zgadzam się z recenzją, dla mnie bardzo dobra gra, zwłaszcza te egzekucje ;)Brakuje mi tylko większej różnorodności broni- np. szpony energetyczne, czy takiego miotacza ognia- to dopiero byłaby zabawa ;]A, i muszę, po prostu muszę poprawić recenzenta:"To właśnie ich obecność miała powstrzymać Imperatora przed podjęciem decyzji o szybkim pozbyciu się najeźdźców, poprzez zniszczenie całego ośrodka przemysłowego."Imperator siedzi w Złotym Tronie od 10 tysięcy lat, to prędzej Inkwizycja (pewnie Ordo Xenos, sądząc po fabule) nie chce zniszczyć tego świata ;)Aha, zgrabniej ''chainsword'' byłoby przetłumaczyć jako ''miecz łańcuchowy''Tyle ;)

Gzyp_666
Gramowicz
16/09/2011 12:20
Dnia 16.09.2011 o 12:11, Laston napisał:

Jak ktoś nie siedzi w warhammerze 40k to ta gra rzeczywiście może wydać się taka sobie. Jest tam bardzo dużo nawiązań do uniwersum bez których znajomości gracz kompletnie nic nie zrozumie. Co to jest takie Ordo Xenos czy Codex Astartes. Czym zajmuje się inkwizycja, co to jest Gwardia Imperialna i podstawowe pytanie kim w ogóle jest Imperator? Tego nie wie każdy bez wcześniejszej lektury bo nawet seria Dawn of War nie daje odpowiedzi na większość z tych pytań. Ja słuchając dialogów bohaterów zrozumiałem praktycznie wszystko ale nie wiem jak może czuć się osoba która tego nie rozumie. A to dodaje klimatu. Więc się nie dziwie, że wielu osobom Space Marine wydaje się nudny.

dokładnie tak...gdyby oceniać Space Marine jako GRĘ - dałbym jej jakieś 6/10ale oceniając Space Marine jako GRĘ Z WARHAMMERA 40K - spokojnie zasługuje na 8/10 ;)na steamie da się ją wyrwać za jakieś 57 zł (za tyle kupiłem) i jest to cena w 100% odpowiednia :)

Laston
Gramowicz
16/09/2011 12:11

Jak ktoś nie siedzi w warhammerze 40k to ta gra rzeczywiście może wydać się taka sobie. Jest tam bardzo dużo nawiązań do uniwersum bez których znajomości gracz kompletnie nic nie zrozumie. Co to jest takie Ordo Xenos czy Codex Astartes. Czym zajmuje się inkwizycja, co to jest Gwardia Imperialna i podstawowe pytanie kim w ogóle jest Imperator? Tego nie wie każdy bez wcześniejszej lektury bo nawet seria Dawn of War nie daje odpowiedzi na większość z tych pytań. Ja słuchając dialogów bohaterów zrozumiałem praktycznie wszystko ale nie wiem jak może czuć się osoba która tego nie rozumie. A to dodaje klimatu. Więc się nie dziwie, że wielu osobom Space Marine wydaje się nudny.

Blazkovic
Gramowicz
16/09/2011 10:35

Ta gra to dla mnie - wnioskujac po demie - idealny kandydat do zakupu w jakiejs Platynowej Kolekcji, czy jeszcze lepiej Topsellerze.Ja wiem ze uniwersum Warhammera, dzieki czemu dla niektorych to oznacza juz + 2 pkt. do oceny i takie tam, ale to nie dla mnie. Faceci, przy ktorych Marcus Fenix wyglada jak ich mlodszy brat, dzika rzeznia i sieka przez te kilka godzin liniowej rozgrywki, okraszone fabula z gatunku "no, jakas tam jest".Jak bedzie -25 stopni, 30cm sniegu i nudny, wolny wieczor - zastanowie sie nad ta gra ;). W innym wypadku - szkoda czasu na takie "rozpapranki", po ktorych zaliczeniu, nie pamietamy dzien pozniej ze w ogole w nie gralismy.

corfe123
Gramowicz
16/09/2011 01:01

Zdecydowanie polecam ta gre. Nie jaram sie kazdym tytulem, ktory kupie tylko po to aby sie nie przyznac ze wydalem pieniadze w bloto. Z ostatnich tytułow DeusEx nie wciagnal mnie w ogole, Space Marine za to jak najbardziej. Pomimo, ze miejscami gra jest przytrudna a fabula moglaby byc bardziej rozbudowana, to swiat gry i tempo akcji sprawia, ze naprawde ciezko oderwac tylek od krzesla. Po prostu chce sie grac!

Feio
Gramowicz
15/09/2011 20:17

ja bym jeszcze dodał na - brak dedykowanych serwerów, kulawy kod sieciowe przez który ZAWSZE są lagi co można zaobserwować chociażby robiąc uniki i ginąć od ostrzału wroga pomimo że jesteśmy już za osłoną lub przy wybuchu granatu gdzie przeciwnik nas zabije w momencie wybuchu granatu i sam zginie po chwili...

HumanGhost
Gramowicz
15/09/2011 19:07

Gdyby nie to, że gra starcza na dwa wieczory to kupiłbym od razu. A w chwili obecnej rezygnuję, poczekam aż trafi do taniej (tej tańszej) serii.

Garett
Gramowicz
15/09/2011 18:55

Gdyby nie to, ze gra jest w uniwersum w40k bylaby zwyklym sredniakiem, maksymalnie 6.5/10.

Axuwax
Gramowicz
15/09/2011 18:28

Gierka fajna. Ocena adekwatna. Grafika pewnie jest taka sama jaka będzie w warhamer dark milenium online.

Arcling
Gramowicz
15/09/2011 17:04

W grę warto zagrać. Najlepiej będą się bawić oczywiście fani uniwersum, ale i osobom niezaznajomionym może przypaść do gustu styl rozgrywki. Polecam grę na najwyższym poziomie trudności - trzeba o wiele częściej polegać na strzelaniu i rozgrywka jest bardziej zróżnicowana. Nie da się tak jak na najłatwiejszym zawsze dążyć do walki wręcz i nie ginąć pod ostrzałem (a na niską użyteczność broni dystansowej narzekały niektóre recenzje, grane zapewne na niskim poziomie trudności).

MisticGohan_MODED
Gramowicz
15/09/2011 16:54

Dobra ocena i też polecam grę fanom uniwersum W40k :]

ironmisiek
Gramowicz
15/09/2011 16:51

Jak dla mnie twórcy nie wiedzili w którą sronę pójść: strzelanka czy slasher. I obydwa te "elementy" nie są rozbudowane. Brakuje chowania się za osłonami i bardziej urozmaiconej walki wręcz. Co nie zmienia faktu że gra się bardzo fajnie. Zresztą minusów jak najbardziej się zgadzam. Grę skończyłem w niecałe 6 godzin. Zostaje jednak pewnien niedosyt: za krótko i za mało rozbudowana walka. Co do multi nie grałem wiele, ale nie wydaje się szczególnie porywające. W małych dawkach ok, dłuższa sesja odpada. Gra jest naprawde bardzo dobra, ale pewne elementy można było bardziej rozbudować, szczególnie walke.

pelforth
Gramowicz
15/09/2011 16:14

Zobaczyłem, zakupiłem, przeszedłem. Kampania liniowa ale bywają gorsze. Multi bardzo dynamiczne, jedynym minusem jest mała liczba trybów gry ale sporo możliwości kustomizacji postaci, od wyglądu po uzbrojenie.Polecam.Następny przystanek. Warhammer 40K, MMORPG.

MacJak
Gramowicz
15/09/2011 16:02

"chwile w których Titus zrzuca plecak twierdząc, że skończyło się w nim paliwo przyjmujemy z pomrukiem niezadowolenia."Oj tak. Szczególnie, gdy mamy jeszcze młot energetyczny. :DFabuła może nie porywa i nie jest wielowątkowa, ale od czego są książki WH40k. ;) A jak na grę akcji, jest bardzo fajna.Co do osobowości bohaterów... Nie wiem jak inni, ale gdy

Spoiler

zginął Sidonus

, naprawdę się wkurzyłem, bo polubiłem tę postać. :pMulti jest zaskakująco wciągające. Rozgrywka jest dynamiczna i daje pełno radochy. Główne zarzuty to powszechne lagi, które sprawiają, że często postać nagle ginie, gdy wbiegnie za osłonę lub stoi 5 metrów od marine z chainswordem. Balans też jest do poprawienia (devastator/havoc + plasma cannon/lascannon + iron halo/chaos icon = taki OP, że głowa mała).

Usunięty
Usunięty
15/09/2011 15:52

Ja również mogę polecić ;)

Finger00
Gramowicz
15/09/2011 15:49

Zdecydowanie polecam gierkę - akcja jest tak wciągająca, że nie zwraca się większej uwagi na średnią fabułę :)