Aliens: Colonial Marines - wrażenia z prezentacji

Już pierwsze zajawki sprzed wielu, wielu lat dały mi pierwszy sygnał ostrzegawczy: „Myszasty, to może być kawał dobrej gry o Ksenomorfach i Marines!”. Pierwotnie Aliens: Colonial Marines miało zadebiutować na PS2 w 2001 roku, potem niemalże w tym samym czasie, co raczej mało udana, ostatnia odsłona Aliens vs Predator. Były trailery, informacje... i nagle zapadła na długo cisza. Gra jednak powróciła, teraz jej rychłe wydanie wydaje się być praktycznie pewne, a ja znów jestem na nią mocno nakręcony. Dlaczego?

Już pierwsze zajawki sprzed wielu, wielu lat dały mi pierwszy sygnał ostrzegawczy: „Myszasty, to może być kawał dobrej gry o Ksenomorfach i Marines!”. Pierwotnie Aliens: Colonial Marines miało zadebiutować na PS2 w 2001 roku, potem niemalże w tym samym czasie, co raczej mało udana, ostatnia odsłona Aliens vs Predator. Były trailery, informacje... i nagle zapadła na długo cisza. Gra jednak powróciła, teraz jej rychłe wydanie wydaje się być praktycznie pewne, a ja znów jestem na nią mocno nakręcony. Dlaczego?Aliens: Colonial Marines - wrażenia z prezentacji

Choćby dlatego, że twórcy nie ukrywają swojej fascynacji i inspiracji drugim filmem z kultowego cyklu, czyli Aliens (w Polsce Obcy: decydujące starcie), wyreżyserowanego w 1986 roku przez Jamesa Camerona, którego gra ma być sequelem. Tak więc od razu i na samym początku warto wyprostować kilka nieścisłości, które niekiedy narastają wokół gry studia Gearbox Software. Aliens: Colonial Marines nie będzie bowiem horrorem, od samego początku gra projektowana była jako dynamiczna, pierwszoosobowa strzelanka. Oczywiście pewne elementy budujące napięcie pojawią się w rozgrywce, zapomnijmy jednak o samotnym przemierzaniu korytarzy bazy na LV-426. Jesteśmy Marines, działamy w zespole.

Doskonale pokazał to zresztą zaprezentowany nam fragment rozgrywki, który po dynamicznym przemontowaniu (w czasie rzeczywistym gameplay trwał kilkanaście minut) pojawił się niedawno w sieci. Aliens: Colonial Marines jest zresztą – czego twórcy nie ukrywali podczas prezentacji – ewidentnie nastawiony na tryb kooperacji. Na jednej maszynie może w ten sposób grać dwóch graczy, zaś poprzez sieć nawet czterech, tworzących jedną drużynę ogniową. I przyznam szczerze, że zapowiada się to niezwykle miodnie.

Obcy są oczywiście wszędzie i jest ich mnóstwo. Wzajemne osłanianie się, krycie tyłów, czy uważanie na sufity jest w Aliens: Colonial Marines podstawą. Już wyobrażam sobie te pełne napięcia komunikaty w słuchawkach: „Mysza kryj boki, Lucas góra, Stalker tyły, ja daję do przodu. Uwaga! Góra, góra!” Tak to będzie zapewne wyglądało, tym bardziej, iż Ksenomorfy z sobie tylko właściwym zacięciem i determinacją atakowały zewsząd, poruszając się po ścianach, podłogach, czy sufitach.

Oczywiście najlepszym sposobem na ich eliminację jest rozstrzelanie zanim zbliżą się na odległość bezpośredniego kontaktu, choć niekiedy pojedynczym sztukom uda się przedrzeć przez ogień zaporowy. Wtedy jesteśmy świadkami walki wręcz (Obcy rzuca się na nas), w której mamy szansę powtrzymać pierwszy atak siłując się z potworem, a następnie wygarnąć mu z bliska z trzymanej broni. Wygląda to piekielnie klimatycznie (te ociekające pyski tuż przy twarzy) i kończy się zazwyczaj efektowną dekapitacją lub... naszą śmiercią.

Ekipa zapowiedziała także, że oprócz fragmentów typowo eksploracyjnych, gdzie będziemy przebijać się do przodu, by zrealizować jakieś zadanie, dostaniemy w Aliens: Colonial Marines (zgodnie z filmowym klimatem) kilka fragmentów, w których przyjdzie nam bronić pozycji przed falami Obcych. Podstawą obrony będą oczywiście automatyczne wieżyczki, których odpowiednie rozstawienie będzie kluczowe dla powodzenia akcji. A co z równie klasycznym zaspawaniem drzwi? Spokojnie, o tym również nie zapomniano.

Nasz arsenał, to oczywiście przede wszystkim absolutnie kultowy karabin pulsacyjny M41A wyposażony w zintegrowany 30 mm granatnik. Nie zabraknie również takich zabawek, jak karabin maszynowy M56 (kto nie chciałby poczuć tej mocy, co Vasquez?), czy miotacz płomieni M240. Na pewno pojawi się też kilka statków desantowych Cheyenne, które widziałem w jednej ze scenek przerywnikowych. Jeśli jeszcze pozwolono by nam pojeździć choć chwilę transporterem M577A3, przeżyję zapewne prawdziwy nerdgazm. W tej kwestii jednak twórcy uparcie milczeli. Choć nie zaprzeczali.

Co ciekawe, i co bardzo mi się podoba, Aliens: Colonial Marines nie posiada żadnego interfejsu. Informacje o amunicji odczytamy z licznika na karabinie pulsacyjnym, a nawet użycie detektora ruchu wymaga użycia specjalnego klawisza i „fizycznego” podniesienia urządzenia do oczu postaci. Miód.

GramTV przedstawia:

Największe zmiany i najwięcej „wartości dodanej” w Aliens: Colonial Marines znajdziemy wśród samych Ksenomorfów. Twórcy tłumaczą to tym, że ciągła walka z tymi samymi przeciwnikami stałaby się po prostu nudna. Pojawi się więc kilka nowych podgatunków Obcych, stosujących nieco inną taktykę i sposoby walki, między innymi szybcy i stosunkowo niewielcy „zwiadowcy” roju, czy „berserkerzy” z twardymi, mocno przerośniętymi łbami. Nie zabraknie też pełniącej rolę bossa królowej. Facehuggery oczywiście w pakiecie gratis.

Oczywiście całość sprzętu (choć mogą się pojawić nowe zabawki), to pełna zgodność z filmowym kanonem. Twórcy Aliens: Colonial Marines otrzymali pełne wsparcie i błogosławieństwo wytwórni 20th Century Fox, co zaowocowało między innymi możliwością konsultacji z twórcami filmu, jak i dostęp do choćby oryginalnych planów, concept artów, czy nawet rekwizytów. Wszystkie elementy wyposażenia, pancerze, broń, pojazdy, czy nawet kultowa ładowarka będą więc wiernym odbiciem tego, co widzieliśmy w Aliens. Fani powinni być zachwyceni.

Podobnie z lokacjami, zarówno na planecie LV-426, jak i we wnętrzu USS Sulaco (my sami przylatujemy bliźniaczym USS Sephora). Jeden z twórców, zapytany o nowe miejsca powiedział, że tak naprawdę będą one „nowe-stare”. Wynika to z tego, że zwiedzimy miejsca doskonale znane z filmu oraz zupełnie nowe lokacje zarówno na planecie, jak i na statkach, a większość powstała w oparciu o plany i koncepcje stworzone na potrzeby filmu, uzupełnione wyobraźnią twórców Aliens: Colonial Marines. Ponoć plany stworzonej przez Weyland-Yutani kolonii były na tyle kompleksowe, że niewiele zostało tam do dodania.

Na dodatek ekipa zatrudniła jako projektanta Syda Meada, jednego z artystów koncepcyjnych pracujących przy filmie Camerona. Tak, czy inaczej nie musimy się obawiać o to, że ekipa Gearbox zrobi nam jedynie przebieżkę po znanych z filmu miejscach – odwiedzimy także kilka innych, w tym będziemy mogli wreszcie pozwiedzać sobie nieco dokładniej wnętrze statku „słoniowatych” Obcych. Już nie mogę się doczekać...

Przyznam szczerze, że przypadła mi też bardzo do gustu oprawa graficzna Aliens: Colonial Marines. Modele Obcych robią niesamowite wrażenie, szczególnie przy scenach walki wręcz, wszystko zaś skąpane jest w żywcem wyjętej z filmu kolorystyce. Ostrość obrazu i mocne nasycenie barw skontrowałbym jednak jakimś zmiękczającym filtrem. Marzy mi się w opcjach graficznych jakiś magiczny przycisk z napisem „movie filter”. Fani nie powinni też mieć zastrzeżeń odnośnie dźwięku. Odgłosy broni, czy charakterystyczny ping wykrywacza ruchu oparte zostały na przetworzonych samplach dźwięku z oryginalnego filmu, również brzmienie w poszczególnych lokacjach ma być jak najbardziej zbliżone do oryginału.

A na koniec ciekawostka. Kiedy Marines budzą się w swych kapsułach na pokładzie Sephory, przez chwilę widać na terminalu listę załogantów. Wśród wielu nazwisk pojawia się na niej jedno niezwykle swojsko brzmiące: Sikorski. Miejmy nadzieję, że nasz wirtualny rodak nie podzieli losu szeregowego Wierzbowskiego i przeżyje choć połowę gry...

Jestem wielkim fanem zarówno pierwszego, klaustrofobicznego i bliższego horrorowi Obcego Ridleya Scotta, jak i militarystycznego dzieła Camerona. Połowa chłopaków z mojego pokolenia chciała być w dzieciństwie kapralem Hicksem, poznać kiedyś laskę tak twardą, jak Vasquez i mieć za wujka sierżanta Apone. Dlatego niezmiennie, od kilku lat czekam na premierę Aliens: Colonial Marines. Tylko błagam, Gearbox, nie przegnijcie z „wartością dodaną”...

Komentarze
17
Usunięty
Usunięty
30/08/2011 17:44

To Predzia nie zobaczymy eh szkoda, Predzia moza zawsze wsadzić w gre tego typu nic by nie popsuła.

Usunięty
Usunięty
29/08/2011 13:24
Dnia 25.08.2011 o 16:40, maziiii napisał:

"ciach" Na xboxie 360 kampanie bedzie sie dało grac na jednej konsoli.

To, że na X360 czy PS3 będzie splitscreen nie jest dla mnie zaskoczeniem :PMnie interesuje PC, bo to na niego kupię grę :)

Usunięty
Usunięty
29/08/2011 13:24
Dnia 25.08.2011 o 16:40, maziiii napisał:

"ciach" Na xboxie 360 kampanie bedzie sie dało grac na jednej konsoli.

To, że na X360 czy PS3 będzie splitscreen nie jest dla mnie zaskoczeniem :PMnie interesuje PC, bo to na niego kupię grę :)




Trwa Wczytywanie