Bulletstorm - nasze wrażenia z dema

Rafał Dziduch
2011/01/26 16:15

Wygląda na to, że Bulletstorm jeszcze przed premierą ma szansę zostać okrzyknięty najbardziej grywalnym FPS-em wszechczasów. Udowadnia to dobitnie demo, które jest do pobrania na konsole PS3 i X360. Przetestowaliśmy je na tej pierwszej.

Wygląda na to, że Bulletstorm jeszcze przed premierą ma szansę zostać okrzyknięty najbardziej grywalnym FPS-em wszechczasów. Udowadnia to dobitnie demo, które jest do pobrania na konsole PS3 i X360. Przetestowaliśmy je na tej pierwszej.

Najlepsza gra wszechczasów?

Najlepsza gra wszechczasów?, Bulletstorm - nasze wrażenia z dema

Może Was to zdziwi, ale po zainstalowaniu demka najpierw skierowałem się do zakładki Opcje/Gra. Ot takie zboczenie zawodowe. Chciałem po prostu zobaczyć, co można sobie wybrać. Na widok opcji „pokaż krew/flaki” uśmiechnąłem się z przekąsem, wierząc, że People Can Fly zadbało o takich zwichrowańców jak ja. Nie myliłem się. Bulletstorm faktycznie utrzymany jest w mocnych klimatach, ale to co w nim najważniejsze to tona grywalności i wysokie replayability (czyli potencjał do kilkukrotnego przechodzenia gry). Zapewniam Was, że demo choć krótkie, będziecie przechodzili wielokrotnie! Ale po kolei, jak powiedział minister infrastruktury, zanim podał się do dymisji. Demo oferuje tryb Echa, a w nim tylko jedną mapę „Zawalony budynek”. Nie pogramy w kampanii, ani – niestety – w multi. Przynajmniej w tej odsłonie.

Autorzy do skromnych nie należą. W zabawę wprowadza filmik, który wyjaśnia niuanse rozgrywki tej „najlepszej gry wszechczasów”, jak to określili twórcy. Następnie przystępujemy do wyboru giwer. W demie Bulletstorm do dyspozycji są cztery zabawki, a żadnej z nich nie określiłbym słowem standardowa. Karabin Rozjemca niby jest zwykłą „maszynówą”, ale kombinacja R2 i R1 wyzwala z niego niszczącą eksplozję. Zresztą te przyciski używa się również w przypadku innych broni. Smycz, jak pewnie doskonale już wiecie, służy do przyciągania przeciwników, w celu wykonywania bardziej atrakcyjnych skillshotów. Także Wyjec i Korbacz mają sporo do zaoferowania. Ten pierwszy to rewolwer, który może wystrzelić wybuchową flarę, drugi wyposażono w łańcuch, na którego końcach zamontowano dwa granaty. Taki „pocisk” oplata się dookoła szyi delikwenta, a gracz decyduje, kiedy nastąpi detonacja. Nie można więc odmówić autorom również specyficznego poczucia humoru. He, he ;)

Po subtelnym oswojeniu się z opcjami odpalam wspomnianą mapę. Jest klimatycznie i ładnie. Zaczynam w zrujnowanym pomieszczeniu z kumpelą i kumplem u boku. Jak się potem okaże, będą oni przydatni, ale pewnie w multi współpraca w drużynie będzie wyglądać o niebo lepiej, bo przecież można będzie robić wspólne skillshoty. Na razie spokojnie rozglądam się po otoczeniu, jak to mam w zwyczaju. Jakieś poniszczone stalowe konstrukcje, kawałki żelbetonowych płyt, które niemal się rozpadły, wystające ze ścian sztachety i żeliwne szyny, które pewnie stanowiły szkielet budowli. Przez dziurę w suficie prześwituje niebo, ale teraz moim problemem jest bardziej to, czy ten cały budynek nie zawali mi się na głowę.

Laleczka Voodoo (+100 PU)

Przez chwilę bawię się smyczą, ale tutaj niczego nie da się zniszczyć, pociągnąć, użyć. Z tego wysnuwam pierwszy wniosek. Interakcja z otoczeniem w Bulletstorm zaskoczy zapewne wyłącznie w ściśle określonych, predefiniowanych momentach. Biegnę do wyjścia (co to za dziwny holograficzny zegar?! - myślę) i przy okazji odnotowuję kolejny fakt. Reszta drużyny jest odporna na mój ołów. Ciekawe, czy w multi będzie też „friendly fire”, czy możliwość dowolnego ustawienia tej opcji. Tuż za zakrętem zaliczam swój pierwszy w życiu skillshot. Aż wstyd się przyznać, że to Packa na muchy.

Wrogów jest kilku i z każdym kolejnym staram się wykonać coraz bardziej efektowne akcje. Wiecie – stosowanie dwóch rodzajów kopniaków, wślizg, przyciąganie, częstowanie pociskami w różnym trybie broni (każda ma dwa) i takie tam. Nie jest łatwo, bo faktycznie Bulletstorm wymaga zupełnie innego podejścia do rozgrywki. Tu zwykłe strzelanie w głowy nic nam nie da. To znaczy da, bo gościa położymy trupem, ale ani z tego punktów wielu nie będzie, ani żadnej satysfakcji. Na początku bardzo podoba mi się użycie granatów na łańcuchu. Oplatają się wokół wroga i go unieruchamiają. Można podejść, kopnąć, a potem po prostu zdetonować granat. Kilkakrotnie zaliczam więc Granatowy knebel (+125 Punktów Umiejętności) i czynię kolejne spostrzeżenie. Gra rozpoznaje i punktuje zróżnicowanie. Co to oznacza? Ano tyle, że lepiej jest wykonywać różne kombinacje, niż przywiązać się na stałe do jednej.

Dookoła mnie sporo wystających drutów. Za posłanie na nie przeciwników zaliczam Laleczkę Voodoo (+100 PU). To cały czas mało, a ja już... wszystkich wykończyłem. Spostrzegam, że na ścianie nieopodal znajduje się plątanina kabli elektrycznych. Czy muszę dodawać, że pod prądem? I w zasadzie dopiero teraz zaczynam łapać „metodykę” całej zabawy w Bulletstorm. Odpalam demko raz jeszcze i dochodzę do wspomnianego miejsca z kablami. Teraz za wszelką cenę staram się w taki sposób wykańczać wrogów, aby wylądowali finalnie na kablach. Udaje się! (Szoker +500 PU!). Manewrowanie smyczą jest intuicyjne, choć początkowo wcale niełatwe. Chodzi o to, że gdy przyciągamy wroga, leci on w zwolnionym tempie w powietrzu. Mamy kilka sekund, żeby ustawić się pod dobrym kątem i posłać go kopniakiem w upragnione miejsce. Gdy np. w pobliżu cennych kabli znajdują się mniej punktowane druty, które zrobią z niego Laleczkę Voodoo, trzeba być niesamowicie precyzyjnym.

GramTV przedstawia:

Ding Dong (+500 PU)

To wciąga! I dokładnie o takim efekcie przyciągania graczy do rozgrywki mówił wielokrotnie Adian Chmielarz z People Can Fly. Wróćmy jednak do tego, co jeszcze w demie. Niedaleko od miejsca z kablami znajduje ciężki karabin maszynowy. Jednak szybko uznaję, że poruszam się z nim zbyt wolno. Szczególnie, że nieopodal, na wielkiej rampie, aż roi się od przeciwników, którzy nie zamierzają mi odpuszczać. Po lewej stronie spostrzegam coś w stylu konsolety z zachęcającym znaczkiem, który wskazuje, że warto jej użyć. Wpadam tam, nie zawracając sobie głowy wrogami. Wduszam przycisk i za moment po wspomnianej rampie zjeżdża ciężki i wielki walec, który wszystkich wrogów w ciągu sekundy przerabia na kisiel. Zaliczam wysoko punktowanego Zmiękczacza. I tu też można powiedzieć, że gra zostawia pole na decyzję. Użyjemy zmiękczacza, czy raczej wykończymy każdego z wrogów osobno? Można i tak, i tak. Mało tego! Można obie opcje połączyć. Włączam przyrząd, wypadam z kabiny i zaczynam pruć do wrogów. Punktów pada od groma, a dodatkowo walec ich ściska...

Ding Dong (+500 PU), Bulletstorm - nasze wrażenia z dema

Za moment jeszcze trochę przemykania korytarzami i wychodzę na otwartą przestrzeń. Sceneria przypomina mi trochę Enslaved. Otoczenie jest straszliwie zniszczone, a do celu wiedzie ścieżka pomiędzy mieszaniną fragmentów stali, żelaza i kamieni. Trafiam do Zrzuto-sklepu. W pełnej wersji zaopatrzyć się w nim będzie można w nowe giwery i amunicję w zamian za zdobyte PU. W wersji demo po prostu uzupełniono mi zapas naboi. Kolejny fragment etapu obfituje w liczne przepaści. Mój bohater w nie nie wpadnie, ale nie ma przeszkód by wrzucać w nich wrogów (Zawrót głowy +250 PU), co też z upodobaniem czynię. Po wykończeniu wszystkich i podejściu do kolejnego przejścia, demo się kończy. Nie było długie, ale przyznam, że bardzo dynamiczne.

Na koniec rzut oka na statsy. Za pierwszym podejściem uzbierałem 5395 PU, co dało mi dwie z trzech gwiazdek. To raczej mało, zważywszy, że w tym momencie rekordzista rankingów miał ponad 20 tysięcy. Nie dostałem też punktów za czas, bo nie zmieściłem się w wyznaczonych sześciu (!) minutach. No nic trzeba się poprawić. Przyznam, że grałem jeszcze kilkukrotnie, bo wciągnęło mnie to, co autorzy uznają za główny atut swej produkcji – szlifowanie wyniku. Próbowałem w najróżniejszy sposób wykańczać wrogów, czasami przed nimi uciekając, po to by za chwilę „ustawić” ich w najkorzystniejszych punktach mapy. Ciekawe w Bulletstorm jest także to, że trzeba uważnie obserwować mapę. Dopiero za którymś razem zauważyłem w jednym z miejsc klapę w suficie. Używając ją w odpowiednim momencie, zaserwowałem przeciwnikowi Ding Dong – a więc stertę zwalonych kamieni na głowę (+500 PU). Takich niuansów jest mnóstwo. Wspomnianym rewolwerem można odstrzeliwać poszczególne części ciała, ale można też zaaplikować delikwentowi flarę i... wysłać go na orbitę. Dosłownie!

Kill with skill

Kill with skill, Bulletstorm - nasze wrażenia z dema

Na zakończenie napiszę tylko tyle: jakiś czas temu wielce dynamiczną rozgrywkę zaserwował mi Vanquish, ale demo Bulletstorm pokazuje, że gra może być jeszcze szybsza i bardziej emocjonująca. Nie wiem jak wy, ale ja już nie mogę doczekać się premiery. Łykam ten model rozgrywki jak młody pelikan, a hasło "Kill with skill" od dzisiaj uznaję za kultowe. Zobaczycie, to będzie hicior!

Komentarze
63
Usunięty
Usunięty
31/01/2011 17:05

Ten gameplay jedynie troche nieudany. Może by tak najpierw troche pocwiczyc ? :)

Usunięty
Usunięty
31/01/2011 14:27
Dnia 31.01.2011 o 14:12, karolekx23x napisał:

Po demie widzę odmienne nastroje, niektórzy zadowoleni a niektórzy nie wiec jak mówiłem sredniaczek będzie i się sprawdza. Ja kasy an to nie przeznaczę, bardziej mnie przyciąga Duke.

Tak,tak,Ty już wiesz że gra będzie " średniaczkiem "ja przeszedłem demo z siedem razy i wiem że gra zapewni mi porządną dawkę rozrywki,ale na PCod biedy mógłbym pograć na PS3 ale po co,skoro gra wychodzi na wszystkie platformy?.

Usunięty
Usunięty
31/01/2011 14:12

Po demie widzę odmienne nastroje, niektórzy zadowoleni a niektórzy nie wiec jak mówiłem sredniaczek będzie i się sprawdza.Ja kasy an to nie przeznaczę, bardziej mnie przyciąga Duke.




Trwa Wczytywanie