Miroslav Zamboch – „Na ostrzu noża” tom I - recenzja

Trashka
2007/05/05 18:49

Kłody pod nogi

Kłody pod nogi

Kłody pod nogi, Miroslav Zamboch – „Na ostrzu noża” tom I - recenzja

Miroslav Žamboch, popularny na swym rodzimym podwórku, czeski pisarz fantasy zabłysnął na naszym rynku blaskiem zbliżonym do supernowej (nie mylić z pewnym znanym wydawnictwem) dzięki powieści Sierżant (Fabryka Słów 2005). Następnie mieliśmy okazję zapoznać się z książką pod niedwuznacznym tytułem Bez litości (Fabryka Słów 2006), teraz zaś Fabryka Słów serwuje następne danie „kucharza” z sąsiedniej krainy wybornym piwem płynącej – nazwane pikantnie i zachęcająco – Na ostrzu noża.

Jak prezentuje się owo danie na czytelniczym talerzu? Zacznijmy od tego, iż pomysł Žambocha jest całkiem oryginalny – przypomina bardziej klasyczny western aniżeli motywy klasycznej fantasy.

Oto mamy bowiem do czynienia z najemnikiem z gatunku mężczyzn pracujących, co to żadnej pracy się nie boją, świetnie władającym bronią, a zarazem inteligentnym i oczytanym – szczególnie w księgach przyrodniczych. Brzmi to dwuznacznie, lecz w tym przypadku rzeczywiście chodzi o księgi... choć od miejsc uciesznych i domów uciech pan Koniasz (bo tak zowie się nasz bohater) bynajmniej nie stroni. Trzeba też dodać (aby czytelnicy i czytelniczki nie odnieśli nieodpowiedniego wrażenia), iż nie jest to człek idealny, pochodzący jakby wprost z marzeń początkującego gracza w gry fabularne. To raczej postać stworzona przez kogoś doświadczonego, kto wie, że wady i utrudnienia dodają smaczku.

Pan Koniasz jest sporo po czterdziestce i ma szpetną twarz, na widok której wzdrygają się wszyscy szacowni obywatele bez względu na płeć. A i zdrowie już tak nie dopisuje jak u zarania najemniczej kariery... Za to reputację ma wspaniałą. I dzięki tej oto reputacji zostaje wynajęty przez pewnego zamożnego prawnika oraz jego jeszcze bogatszych i potężniejszych wspólników.

Zadanie, które mu proponują, należy do co najmniej karkołomnych. Lecz także niezwykłych. Koniasz po raz pierwszy będzie miał możność uczestnictwa w czymś wielkim i twórczym. Będzie mógł zapisać się w historii i pozostawić po sobie ślad inny aniżeli strugi (rzeki?) krwi. Chociaż bez tych ostatnich jednak się nie obejdzie. Główny bohater musi przeprowadzić przez niezbyt przyjazne okolice... karawanę kolonistów. I dopilnować, by udało im się założyć kolonię z pokaźną szansą na przetrwanie oraz dobre prosperowanie w przyszłości. Naturalnie rychło okaże się, że przygotowania są trudniejsze niźli sama droga.

Nie dość, że kandydaci na kolonistów nie stanowią spójnej, zgodnej grupy, tylko różnorakich ubogich przedstawicieli odmiennych kultur i tradycji (co samo w sobie oznacza niebagatelny problem), to na dokładkę nikt z nich Koniaszowi nie ufa. Wszystko przez tę pobliźnioną gębę rodem z koszmaru niewinnego dziecięcia. Na domiar złego nie przepada za nim również Led Kowalski, dotychczasowy przywódca strażników tej grupy. Oczywiście to nie wszystko – założenie kolonii to nie tylko biznes, ale i sprawa natury politycznej. Sąsiedzi Ligi Handlowej, gdzie wynajęto bohatera, nie mają powodu, by cieszyć się z przedsięwzięcia. Zleceniodawcy mają wrogów i konkurentów – to wszak bardzo intratne przedsięwzięcie. Zatem niemal natychmiast pod nogi naszego speca od spraw niemożliwych turlają się takie kłody, iż wydaje się, że nawet on ich nie przeskoczy.

Czytelnicy widzą już zatem, że pomysł na fabułę można określić jako ciekawy. Ciekawe są również realia wykreowane przez autora. Liga Handlowa przypomina z grubsza Ligę Hanzatycką, która była przecież jednym z najbardziej interesujących tworów państwowych w historii. Zapoznając się z nazwiskami lub obyczajami występujących na kartach książki postaci, widzimy, iż czeka nas mieszanka kulturowa godna naszego własnego świata. Do tego otrzymujemy także odrobinę magii, lecz uwaga – magii, o której tak do końca nie wiadomo, czy przypadkiem nie jest hochsztaplerstwem.

Žamboch stworzył bohaterów, którzy przykuwają uwagę i są interesująco skonstruowani. Co prawda trzeba przy tym zauważyć, że pisarz zastosował kilka ogranych schematów. Tak jak rycerz miewa giermka, tak najemnik winien mieć na usługach sprytnego, młodziutkiego złodziejaszka. Naprawdę godnymi zaufania osobami okazują się prostytutki (częstokroć bardziej moralne i szlachetne niż tak zwani „porządni ludzie”). Oczywiście, z drugiej strony, można przekonać się także, co znaczy wyzuta z ludzkich uczuć szmata z rynsztoka. I tak dalej, i tak dalej. Główny bohater rozbraja czytelników dowcipnymi, wręcz ociekającymi cynizmem uwagami. Do najciekawszych person (choć niekoniecznie budzących entuzjastyczną sympatię) należy Led Kowalski – purytanin, człowiek wychowany według tak surowych zasad, że w końcu w zetknięciu z prawdziwym światem, gdzie nie ma czerni i bieli, zaczyna jednak dostrzegać ich głupotę i okrucieństwo.

Swoją drogą, przy okazji opisu postępowania purytanów, pisarzowi udało się znakomicie pokazać swój ironiczny stosunek do moralistów i fundamentalistów. Dzięki innej postaci, Henowi Hammondowi, daje do zrozumienia, że nawet w teoretycznie idealnym człowieku, a w każdym razie mającym ku temu wszelkie warunki, może drzemać metaforyczny „rak”, pożerający go od środka, a także tych, którzy dzielą z nim życie. Nic nie jest doskonałe.

GramTV przedstawia:

Wszystko to stanowi doprawdy wyśmienite składniki, niestety... nic nie jest doskonałe.

Do mankamentów opowieści Miroslava Žambocha należy niekonsekwentny sposób narracji, mogący wzbudzić nieprzyjemny dysonans. Być może kryje się za tym jakiś zamysł autora, ale w tomie pierwszym Na ostrzu noża nie sposób go dostrzec. Przebieg spraw z punktu widzenia głównego bohatera relacjonowany jest przez niego samego (w pierwszej osobie). Natomiast o wszystkim innym informuje czytelników i czytelniczki tak zwany „narrator wszechwiedzący” (w trzeciej osobie). Teoretycznie wszystko gra, powstaje jednak kilka pytań: Dlaczego narrator wszechwiedzący nie zajmie się wszystkim dla większej spójności? Jeżeli główny bohater nie wie wszystkiego, to dlaczego ma wiedzieć o tym odbiorca, miast wraz z nim odkrywać? Dlaczego wydarzenia z punktu widzenia Leda Kowalskiego albo prostytutki Rezki nie są relacjonowane przez nich osobiście, podobnie jak w przypadku Koniasza? Czy mamy do czynienia z czytanym przez kogoś pamiętnikiem Koniasza?

Ogólnie rzecz ujmując, przyjęta przez pisarza maniera wydaje się dziwaczna i irytująca.

Inną chwilami męczącą kwestię stanowi przebieg akcji. Nazbyt często miast ruszyć przed siebie żwawym truchtem, drobi drobnymi kroczkami lub wręcz przebiera nóżkami w miejscu. Wiadomo, iż autor chciał wnikliwie pokazać perypetie Koniasza, próbującego wyjaśnić i opanować sytuację, ale... warto, by karawana w końcu wyruszyła, a do tego momentu raczej daleko. Tom I Na ostrzu noża ogranicza się do odmalowania kłód toczących się i pod nogi bohatera, i pod koła wozów.

Pomimo tych minusów historia prezentuje się całkiem dobrze. Odbiór książki mogą co wybredniejszym konsumentom zepsuć ilustracje Dominika Brońka. Nie, nie są one „kompletnie nieudane” czy nieadekwatne do świata przedstawionego. Wydają się po prostu nazbyt statyczne, zaś przedstawione na nich persony wylądowały w dość nienaturalnych pozach. Czy zatem „danie” zaspokoi apetyty miłośników i miłośniczek oryginalnego fantasy? Cóż, szkoda, że najnowsza opowieść Žambocha ewidentnie pozbawiona jest „iskry”, którą niezaprzeczalnie posiada Sierżant, mimo to warto poczekać na ciąg dalszy.

Plusy: + ciekawe realia + budzący zainteresowanie bohaterowie (pomimo zastosowania kilku schematów) + oryginalny pomysł na fabułę + dowcipne, cyniczne uwagi głównego bohatera Minusy: - dysonans w narracji - zbyt wolno rozwijająca się akcja - niezbyt udane ilustracje

Autor: Miroslav Žamboch Tytuł: Na ostrzu noża t. I Przekład: Anna Jakubowska Wydawnictwo: Fabryka Słów, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, 384 str. Cena: 29,99 zł Strona WWW: http://www.fabryka.pl/ksiazki.php?id=134#searchkk

Komentarze
10
Usunięty
Usunięty
06/05/2007 12:13

madoxx pewnie zhackowal^^

Usunięty
Usunięty
06/05/2007 11:41

Link do strony www "Posoki "Smoka" nie działa ;)

Bartek_93
Gramowicz
06/05/2007 11:08

Ciekawe... Hoć jak popatrzałem na okładkę "posok smoka" to pomyślałem że to kolejne dzieło A. Sapkowskie. Może i sie skoszę na to jeżeli będzie w bibliotece :)i




Trwa Wczytywanie