Tony Hawk’s Pro Skater 4 - rzut okiem

Zaix
2007/02/26 20:30
0
0

Kawałek deski, cztery kółka a tyle zabawy.

Kawałek deski, cztery kółka a tyle zabawy.

Wirtualna jazda na deskorolce ma swoich wiernych fanów. Może dlatego, że konkurencji praktycznie nie ma, może dlatego, że Tony Hawk’s Pro Skater faktycznie jest taki dobry. Inną grą, która pozwalała poszaleć na czterech kółkach i kawałku deski był Goofy Skateboarding, ale bądźmy poważni – cóż to za konkurencja dla Mistrza Tony’ego... Także fakty są takie, że dla skaterów - czy im się to podoba, czy też nie – pozostaje jedynie jakże owocna współpraca Activision i Neversoft.

„Mistrz Tony”Kawałek deski, cztery kółka a tyle zabawy. , Tony Hawk’s Pro Skater 4 - rzut okiem

Sympatyków tego tytułu najogólniej można podzielić na dwie grupy. W jednej znajdują się ci, którym najbardziej podobały się części serii z numeracją poniżej czwórki. W drugiej natomiast sympatycy tych Tony’ch, które wydane zostały po trójce. Linią graniczną jest tutaj THPS 4, którym w tym artykule się zajmiemy.

Premiera, to już można powiedzieć dawne czasy. Może trudno w to uwierzyć, ale ogólnoświatowy debiut miał miejsce blisko cztery lata temu. Obecnie w Polsce, gra nadal jest sprzedawana w eXtra Klasyce neXt i trzeba przyznać, że jakąś tam publikę zdobyła. Zasługa to niskiej ceny, wprowadzonych zmian, wysokiej grywalności czy może nazwiska jednego z najbardziej popularnych deskorolkarzy bijącego z tytułu? Dobre pytanie.

Podczas instalacji warto przejrzeć dołączoną do zestawu lekturę. Mowa oczywiście o instrukcji. Jak to w XKN jest, mamy do czynienia z kolorową okładką i biało-czarnym drukiem stron. W podręczniku, bo tak od biedy można to nazwać, znajdziemy wyjaśnione podstawy sterowania, najważniejsze triki, praktyczne rady, objaśnienia zasad, którymi rządzi się kariera. Warto tutaj zajrzeć, gdyż nawet starzy wyjadacze mogą nie wszystko z poprzednich części mieć opanowane. Innym plusem tejże książeczki, jest informacja i sposób wykonania zleceń na pierwszej z plansz. Jeżeli komuś się to przyda, to tak rozpracowany jest każdy poziom w grze, lecz szukać tego trzeba nie na papierze, a w formie elektronicznej, jako dodatek na płycie.

„A rampa, to w którą stronę?”

Kariera rzuca nas w dziewięć, rozsianych po całym świecie miejsc. Jeździmy między innymi na terenie uczelni, słynnego więzienia Alcatraz, zoo oraz w takich miastach, jak San Francisco, Londyn czy Chicago. Budowa etapów może się podobać. Przede wszystkim ich rozmiar deklasuje to, co widzieliśmy poprzednio. Do tego odbywa się na nich jakieś życie. Koniec z pustymi, wymarłymi miejscówkami. Na ten przykład, na uczelni goście grają w tenisa, sportowcy rozgrzewają się przed treningiem, następni jeżdżą gdzieś samochodami - i tak jest prawie wszędzie – coś się dzieje, mamy do czynienia z jakimiś wydarzeniami ożywiającymi otoczenie.

Ma to także swoje drugie dno. Rzadziej się zdarza, by konkretne miejsca przypominały skate parki. Owszem, znajdziemy tu i tam wkomponowane rampy, jednak budowa etapów zdecydowanie bardziej promuje uliczny styl jazdy. Różnorakich poręczy, murków i rurek oraz boksów jest nieporównywalnie więcej, niż pipeów. Wspomniany duży rozmiar map wymaga przyzwyczajenia. Zanim będziemy w stanie normalnie zacząć jeździć i nie błądzić, trzeba poświęcić czas na naukę układu uliczek, przejść i przejazdów. Lecz i to nie wszystko. Twórcy wszędzie poukrywali ciekawe bonusy czy też sekrety do odkrycia. To tu zrobione są rampy na dachu budynku, to tam, jak dobrze się pokombinuje, można się dostać do środka sklepu. Itd. Itp.

Sprawia to, że najwięcej zabawy i frajdy daje właśnie ot takie sobie zwiedzanie poziomów. Jeżdżenie spontaniczne, bez żadnych ograniczeń. Trenowanie ciekawego combo na danych murkach. Odwiedzanie tych miejsc, które nam się spodobają. Szukanie sekretów czy miejsc, w których można coś zmajstrować. Dużo to fajniejsze, niż wykonywanie zleconych nam przez ludzi zadań.

„Zrób to, zrób tamto...”

A to właśnie one stanowią istotę gry. Wykonywanie zleceń pozwala nam na odkrywanie następnych poziomów oraz rozwój statystyk naszego bohatera, zaopatruje nas w gotówkę i dokonuje pewnych zmian w samej strukturze miejsc, w których „skatujemy” (np. po zaliczeniu misji pojawia się rampa, która pomogła nam ją zrobić).

Najważniejszą zmianą wprowadzoną do rozgrywki, jest koniec z dwuminutowymi ograniczeniem czasu. W THPS 4 po planszy poruszamy się bez czasowych ograniczeń. Dopóki nie podejmiemy się żadnego zadania, to gra odbywa się jakby w trybie wolnej jazdy, inaczej mówiąc, po prostu treningu. Gdy nam się to znudzi, to wystarczy podjechać do gości ze znaczkami nad głowami i z nimi pogadać.

Misje, które od nich dostajemy podzielić można na dwa rodzaje. Znani skaterzy mają dla nas takie zajęcia, które wymagają umiejętności czysto technicznych. Są to, np. zdobycie określonego wyniku czy zaliczenie konkretnego triku. Natomiast reszta ludzi, częstuje nas papką o różnym stopniu zarówno trudności, jak i „fajności”, czyli m.in. uganianie się za literkami, ratowanie kogoś z opresji, udział w sesjach fotograficznych i inne. Generalnie większość z nich zaliczamy za pierwszym, bądź drugim podejściem. Inaczej wygląda sprawa, gdy trafi się coś naprawdę trudnego. Wtedy nie raz można nad tym siedzieć, łamać sobie palce i przez długi czas nie zrobić żadnych postępów. Ogólnie to wyobraźnia twórcom dopisała, toteż akurat w tym aspekcie produkcji zaskakuje nas duża różnorodność. Warto jeszcze wspomnieć, że liczba misji, to – bagatela – 190! „Jesteś Ty i długo, długo nic... mamono”

Pieniądze, które otrzymujemy jako wynagrodzenie za zlecenia, wydajemy na rozrywkę. Pozwalają na odblokowanie bonusowych postaci, nowych wzorów deskorolek, specjalnych ubrań czy filmów nakręconych przez twórców (traktują one o nauce jazdy na desce przez tych panów oraz ich pracy nad grą). Może nie są jakąś wielką motywacją, ale na pewno miło jest, że zadbano o takie drobiazgi. Zresztą, można powiedzieć, że to już swego rodzaju tradycja w THPS. W poprzednich częściach, także można było odkryć sporo sekretów i dodatków. W przeciwieństwie jednak do nich, w czwórce za kasę nie można nabyć punktów do cech naszego bohatera. Te dostajemy w ramach wypłaty za – znowu – wykonane zlecenia. Praktycznie, nic pod tym względem się nie zmieniło od dwójki i trójki – naszego bohatera charakteryzuje dziesięć pasków, określających szybkość jazdy, wysokość skoków, panowanie nad deską przy grindach czy grabach.

Ważną rzeczą jest także zawodnik, którym kierujemy. Część z nich lepiej sobie radzi na rampach, inni na ulicy. Warto wybrać takiego, który odwzajemnia nasze upodobania, gdyż dostajemy wtedy bardziej rozwinięte interesujące nas cechy. Razem do wyboru jest 14 prawdziwych skaterów. Są to między innymi takie sławy, jak: Tony Hawk, Bob Burnquist, Steve Caballero, Kareem Campbell, Rune Glifberg, Eric Koston, Bucky Lasek, Bam „Świr” Magera i inni. Wszyscy sławni, wszyscy bardzo utalentowani i zasłużeni dla tego sportu. Można powiedzieć, że zebrano tutaj śmietankę wśród skateboardowców i wcale nie będzie to przesadą. Wystarczy rzucić okiem na transmisję z Ex Games z przed roku lub dwóch. Co najmniej kilka z wymienionych tutaj osób, będzie robiło tam za finalistów walczących o zwycięstwo.

Ponadto, twórcy umieścili cztery dodatkowe postaci, które można odblokować za walutę. Bonusowi jeźdźcy to: metalowy łeb, gwiezdny wojownik, najlepszy zawodowiec świata i osoba o ksywce „Ale laska”. Ukończenie THPS 4 jednym zawodnikiem w 100% jest jakimś tam wyzwaniem. Natomiast, powtórzenie tego wyczyny każdym z „skejtów”, jest już naprawdę poważną sprawą. „Tu na razie jest ściernisko, ale będzie... skate park?”

Jeżeli jednak zamiast jakimś tam Runem czy innym Chadem, wolimy sterować własną osobą, to nie ma problemu. Stworzenie dowolnego skatera jest możliwe, a co najważniejsze bardzo proste. Murzyn czy biały, chudy czy gruby, facet czy babka, skater czy punk – nie ma żadnego problemu. Co wymyślimy, to stworzymy. Gdy zabawa w pana i stwórcę przypadła nam do gustu, to nie możemy odpuścić trybu budowy własnej miejscówki. Opcja ta pozwala na stworzenie własnej planszy. Sami decydujemy o otoczeniu, ustawieniu przeszkód, rozmieszczeniu premii, a także pozycjach startowych dla zawodników. Elementów jest bardzo dużo i same ich przejrzenie zajmuje ładnych kilka minut. Natomiast, zbudowanie przyjemnego i starannego parku pochłania wiele czasu, ale efekty są tego warte. Jedynym minusem jest mało funkcjonalne menu, które wcale tego zadania nam nie ułatwia. Choć powinno. Dodajmy, iż w grze możemy znaleźć sporo projektów, po których można normalnie jeździć i z nich korzystać, w trybie choćby dowolnej jazdy. Wykonano je właśnie za pomocą tego urządzenia.

GramTV przedstawia:

Warto także wspomnieć o trybie multiplayer. Pozwala on na zabawę przy jednym komputerze, a także rozgrywkę przez sieć. Tryby wieloosobowe to: atak trikowy, atak na wynik, kombo mambo, berek!, król na górze, graffiti oraz – tylko dla dwóch osób – dureń.

„Prosta deska, krzywe kółka?”

Oprawa audiowizualna zasługuje na pochwałę. Grafika w wyższych rozdzielczościach może się podobać. Zarówno świat, jak i modele ludzi/rzeczy/budynków wykonane są dokładnie. Widać dbałość o szczegóły. Z drugiej jednak strony, gra ma już swoje lata i to także widać. Nie zaimpletowano w niej żadnych efektów czy fajerwerków. Jedyne, na co możemy liczyć, to antyaliasing oraz cienie wysokiej jakości. Po prostu, produkt sprzed czterech lat.

Muzyka zawsze była na wysokim poziomie. Soundtrack dawał kopniaka i był elementem tworzącym dobrą atmosferę. Tym razem, jednak twórcy poszli troszkę w ilość, a nie jakość. Piosenek jest naprawdę sporo, w tym znajdziemy parę perełek, jak TNT A.C.D.C., ale do tych, które mieliśmy w dwójce niestety, startować nie mogą. Reszta odgłosów jest w porządku. Dźwięk deskorolki jest dobry, tak samo jak głosy poszczególnych postaci, które spotykamy.

Gra jest spolszczona kinowo, czyli przełożono na język polski wszystkie napisy w niej występujące. Zrobiono to poprawnie, choć nie uniknięto kilku dziwnych tłumaczeń, np. kto wie co to znaczy „Ty Śpiku”? Jest to napis, który oglądamy, gdy nasz zawodnik wyląduje w wodzie. Albo całkiem nie potrzebnie przełożono nazwy niektórych trików. Dla przykładu, zwykły manual stał się trikiem ręcznym. Że niby co, wykonujemy go rękami czy jak?

Generalnie, Tony Hawk’s Pro Skater 4 jest dobrą produkcją, która pokazuje się z tej strony dopiero po dłuższej chwili. Jedyne co można jej zarzucić, to zbytnie odejście od profesjonalnego symulatora skateboardu, w stronę zwykłej zręcznościówki (widać to po zadaniach, które z tym sportem momentami zbyt dużo wspólnego nie mają) oraz znudzenie, które zwykli gracze na pewno odczują gdzieś tak już po 2-3 godzinach maltretowania pada/klawiatury. Co innego fani – ci mogą się w THPS 4 zagrywać, zagrywać i jeszcze raz zagrywać. Chyba, że takie zmiany w serii, jakie wprowadzono w czwartej części, są im wybitnie nie na rękę. Wtedy pozostaje Tony Hawk’s Pro Skater dwa oraz trzy.

Tytuł: Tony Hawk’s Pro Skater 4 Gatunek: zręcznościowa Wymagania sprzętowe: sprawdź tutaj + Fajnie się jeździ + Spore możliwości zabawy w stwórcę + Duże plansze ciekawie zbudowane Minusy: - zwykłych graczy znudzi dość szybko - Grafika mogła by być lepsza Czas na opanowanie: 30 min Poziom trudności: średni/wysoki Producent: Neversoft Wydawca: Activision Polski wydawca: CD Projekt Cena: 19,99zł Wersja: Polska, kinowa Strona www: http://www.activision.com/en_US/game_specific/74023b74-91c5-4acb-a49e-bb4ab4d13a2a.html

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!