Tydzień z The Guild 2 - dzień trzeci

Finnegan
2007/02/10 19:00

Et ne nos inducas in tentationem sed libera nos a malo. Amen.

Et ne nos inducas in tentationem sed libera nos a malo. Amen.

Widzicie panie, tę dziewczynę w czerwonej sukience? Tę rudowłosą, o, co przez plac targowy idzie? To Bianca Hexenberg. Widzicie jak się za nią ludzie oglądają? Nawet sam pan Herlagen, starszy gildii, czapki przed nią uchylił. Wszystkich wokół małego paluszka sobie owinęła a nikt nie potrafi się jej oprzeć. Uśmiechy śle i oczami strzela na wszystkie strony, a męża, widzicie, jeszcze sobie nie wybrała. I pewnie jeszcze długo będzie z ożenkiem zwlekać, bo woli, kiedy wszyscy w koło niej skaczą. Taka to perfidna istota. Ale czego oczekiwać po kimś, kto z takiej rodziny pochodzi.Tydzień z The Guild 2 - dzień trzeci

Jej ojciec, Johannes Hexenberg zaczynał tutaj jako zwykły kleryk. Całymi dniami siedział w swoim scriptorium i przepisywał księgi, czasem wiersze jakieś układał. Zanosił je później na targ i sprzedawał, a ludziom się one bardzo podobały. Kazania wygłaszał płomienne i rzesze wiernych w jego kościółku się gromadziły. Z biegiem jednak lat zaczęło się z nim dziać coś dziwnego. Najpierw do ratusza zaczął chadzać i o urzędy się ubiegać, łączyć władzę świecką i duchowną. Szybko objął jakiś urząd w miasteczku i stał się znaczną osobą. Parafie rozbudował i człekiem znacznym się stał. Wtedy zupełnie się zmienił. Zaczął ludzi gnębić, tych, co mu się w czymś nie spodobali. Jego głównym oponentem był wtedy niejaki Otto Bibermann, fakt, że sam od niego nie lepszy. Ich ludzie nieraz się ścierali na ulicach miasta. Doszło nawet do tego, że, jak gadają u nas, zbiry najęte przez Hexenberga obiły pana Bibermana, kiedy ten szedł na obrady rady miejskiej i tak go poturbowały, że nie mógł uczestniczyć w posiedzeniu. Hexenberg przeprowadził wtedy głosowanie, podczas którego urząd objęła pewna mieszczka, do której się zalecał.

Z tą kobietą to też był nielichy skandal. Anna Uberweld, requiescat in pace, była jedną z bardziej szanowanych niewiast w naszym miasteczku. Miała już prawie 40 lat, kiedy Johannes ją uwiódł. Nie długo to trwało, bo wnet ją porzucił dla innej, młodszej pono. No ale przez pewien czas, on i Anna w radzie zasiadali. Za pieniądze, które dzięki niej miał, bo majętna była, kupił sobie sklepik. Pono zwykła apteka, bo to człek wykształcony był i na medycynie się znał. Rano pracował w swojej bibliotece, co to ją sobie przy parafii urządził a wieczorem szedł do swego domu i... In nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti! Odprawiał jakieś zakazane przez Boga praktyki! Warzył różne podejrzane mikstury i odprawiał jakieś dziwne rytuały! Ludzie gadali, że ponoć moce piekielne mu pomagały, bo je duszami nienarodzonych dzieci karmił. Jak było naprawdę to tylko wszyscy święci wiedzą. Faktem jest, że koniec go spotkał nie do pozazdroszczenia. Pewnej nocy ktoś podpalił ten jego kościół i parafię, a ludzi przepędził. Jego samego znaleziono wśród zgliszczy następnego dnia rano Zakłuto go na śmierć nożem do czyszczenia skóry. Długo jeszcze to po tym wydarzeniu spekulowano, co takiego zaszło w kościele tej nocy, bo ciało Johannesa znaleziono w doszczętnie spalonej bibliotece, ale nie było tknięte przez ogień. Czary? Bardzo możliwe.

Ale ze związku Johannesa i Anny urodziło się dziecko. Biankę, bo tak jej dano na imię, wysłano do szkoły w sąsiednim miasteczku, żeby zgorszenia nie budzić. Terminowała tam u aptekarza, Ruperta Krance. Nieoficjalnie, ma się rozumieć, ale pono ojciec płacił za wszystko. Bianka zawsze była bystra, to i w tym fachu sobie poradziła. Rupert sam namawiał matkę co by dziewczynkę posłać dalej na naukę. Jak tam jej szła edukacja na uniwersytecie to ja nie wiem, bo nie mówiło się o tym między ludźmi. Faktem jest, że wróciła zaraz po śmierci Hexenberga. Przejęła tylko sklepik, bo warsztat matki sprzedano wiele lat temu. Teraz ona urzęduje w sklepiku i warzy tam, jak sama mówi: leki, maści a czasem jakieś perfumy. Ale bez diabelskiej pomocy, mówię, nijak by takich rzeczy nie zdziałała. Wszystkim w głowie zawróciła. Cała rada miejska, wszystkie ważne i wpływowe osoby w mieście... Wszyscy się do niej uśmiechają, nadskakują, głowy chylą a ona miedzy nimi dumnie kroczy, jakby była baronessą jakąś. Ci, co się jej przeciwstawiają, giną szybko. W dodatku jej kochankiem jest pan von Herz, nasz kapitan straży. Chroni tę wiedźmę, tę jawnogrzesznicę, ten pomiot szatana. Ukrzywdzić jej nie da. Jego ludzie pilnują jej obejścia, a on sam już w pojedynku raz człeka zabił, co wcześniej się z nią wadził. Pretekst niby inny i sprawa nie związana, ale wszyscy i tak wiedzą o co chodzi. Wiedzą, albo są z nią w zmowie.

GramTV przedstawia:

Prostaczkowie ją szanują, bo jeszcze teraz w pamięci mają, jak im pomogły te jej zioła i leki, kiedy się zaczęły kłopoty z wodą. Podejrzana sprawa to była. Jednego dnia jeszcze wszystko było w porządku, a następnego woda ze studni jakiś dziwnych zapach zaczęła wydzielać. Mętna się zrobiła i koloru jakiegoś niezdrowego nabrała. Powiem wam coś w tajemnicy, tylko nachylcie do mnie ucha, bo nie chcę, żeby się rozniosło, że ja co złego na nią mówię. Moim zdaniem to ona sama studnię zatruła. Mówię wam, jak nic wsypała tam jakieś świństwo, żeby się na krzywdzie ludzi dorobić.

A widzieliście ten jej sklepik magiczny? Pełno tam najróżniejszych osobliwości. Jakieś wypchane ryby, jakich u nas w rzekach nie ma i dzięki ci za to Boże. Jakieś dziwne stwory w słojach pływają, żabie oczy, albo trzewia glisty. Do czego jej to potrzebne to ja nawet wiedzieć nie chcę. I pracowników jakiś takich dziwnych ma. Milczące typy, ciągle w kapturach na głowie chodzą i zbierają zioła. Przyglądałem się kiedyś co oni tam w koszach do jej zakładu znoszą. Wiele przydatnych i pożytecznych ziół trzymają, ale także wiele niezwykłych albo zgoła trujących. In nomine Domini! Aż wstręt człowieka bierze, kiedy się zacznie zastanawiać, do czego jej mogą być potrzebne Pewnikiem jakieś wywary miłosne warzy, bo niewiasty ciągle do niej biegają.

Kiedyś zaszedłem do niej kupić kilka ziół potrzebnych do wyleczenia gorączki i widziałem to wszystko, co ona tam trzyma. Modlitwę zmówiłem i na zaplecze się nawet wśliznąłem, żeby zobaczyć, czy prawdę ludziska gadają, ze ona rytuały magiczne jakieś odprawia. Wchodzę ci ja do tego pomieszczenia a tam ciemno, okna żadnego nie uświadczysz. Zapaliłem więc świeczkę, która niewiedzieć czemu na ziemi leżała i ujrzałem... In nomine Domini! Figurę magiczną plugawą na ziemi wyrysowaną! Wokół niego porozstawiane jakieś świeczki i zaklęcia powypisywane kredą na podłodze. Uciekłem stamtąd co prędzej, ale teraz pewien jestem, że ona jakieś z diabłami pakty zawiera. Podobnie jak jej ojciec, wzywa moce piekielne, żeby jej służyły. Trzymajcie się od niej panie z dala, mówię wam, jeśli wam żywot i zbawienie duszy miłe, ona tylko z pozoru na tak niewinną wygląda...

Komentarze
30
Usunięty
Usunięty
06/03/2007 21:54

Tydzień z CoH jak i sama gra jest najlepsze!

Usunięty
Usunięty
11/02/2007 19:54
Dnia 11.02.2007 o 19:52, Quatre napisał:

Wydaje mi się, że Guild 2 jest grą wyjątkową, a niezaprzeczalnie jest grą oryginalną, co w dzisiejszych czasach jest już samo w sobie godne uwagi ^_^

Chyba jeszcze nie widziałeś dobrych gier. Musisz się jeszcze wiele nauczyć. Co do Guild 2 to porównałbym tą grę do jedej z pełnych wersji z najnowszego CD Action (Medieval). Dla niekumatych to nie jest najlepsza rekomendacja ...

Usunięty
Usunięty
11/02/2007 19:52
Dnia 11.02.2007 o 19:31, YahooPL napisał:

Chodziło o to ze mam pieniądze tylko na wyjątkowe gry a nie na średnie ...

Wydaje mi się, że Guild 2 jest grą wyjątkową, a niezaprzeczalnie jest grą oryginalną, co w dzisiejszych czasach jest już samo w sobie godne uwagi ^_^




Trwa Wczytywanie