The Outer Worlds: Coś się czai na Gorgonie - recenzja fabularnego DLC

Michał Myszasty Nowicki
2020/09/22 19:35
0
1

Złe korporacje są złe - jeszcze krytyka, czy już karykatura?

The Outer Worlds: Coś się czai na Gorgonie - recenzja fabularnego DLC

Co prawda nie recenzowałem The Outer Worlds, ale w dużej mierze zgadzam się z opinią Mateusza. Mam spory szacunek dla Obsidianu, choćby za fakt, że na badziewnym silniku Bethesdy udało im się zrobić jedynego sensownego Fallouta od lat. Nie zmienia to jednak faktu, że Outer Worlds nie uznaję za najlepszą ich produkcję. Ot, taki przyzwoity średniak z ciekawą, ale nieco przesadzoną stylistyką, niezłą historią, fajnymi postaciami, źle zbalansowanym systemem walki i craftingu, będący w zasadzie zlepkiem pomysłów z niewielką dawką oryginalności. Ale - jak to w przypadku gier Obsidianu zazwyczaj bywa - wciąż całkiem grywalny.

I oczywiście było tylko kwestią czasu, kiedy pojawią się fabularne DLC. Całkiem długiego czasu, warto dodać, bo na Coś się czai na Gorgonie musieliśmy czekać niemal rok. Zazwyczaj dodatki tego typu ukazują się już kilka miesięcy po premierze - w przypadku New Vegas w ciągu roku ukazały się wszystkie. To sugeruje, że prawdopodobnie studio złapało wreszcie drugi oddech pod skrzydłami Microsoftu i zabrało się za odłożone “na potem” projekty, bowiem pierwsze zapowiedzi dodatku pojawiły się przecież już pod koniec ubiegłego roku.

Coś się czai na Gorgonie przenosi nas na tytułową asteroidę, gdzie umiejscowiono naukową placówkę badawczą Kosmoluba. Oczywiście nie będę tutaj opisywał, ani zdradzał fabuły, muszę wszakże wspomnieć, że główny wątek kręci się wokół tego właśnie miejsca. Podczas gry poznajemy losy pewnego projektu badawczego i skupionych wokół niego postaci, a wszystko - chyba jeszcze bardziej dosadnie - skąpane zostało w charakterystycznym dla tego uniwersum, absurdalno-przerażającym korporacyjnym sosie.

I owszem, strasznie przypomina to motywy znane z bethesdowych Falloutów. Do tego stopnia, że trudno mi się pozbyć wrażenia, iż kilka pomysłów widziałem już właśnie w tych grach, szczególnie w wątkach powiązanych z Nuka Colą. Na szczęście to, co w Falloutach było tylko tłem, tutaj staje się głównym motywem, nie liżemy tego świat przez szybkę, ale wchodzimy do niego całkowicie. Na szczęście, bo mimo oparów absurdu, w jakich toniemy, mamy okazję dokładniej poznać mechanizmy działania arkadyjskich megakorporacji i ich przerażające konsekwencje.

Poszczególni bohaterowie tego dramatu są całkiem ciekawi, historia ma kilka smaczków, ale niestety zabrakło całości “tego czegoś”. Wszystko jest dość przewidywalne, początkowo intrygującą, z czasem chcemy poznać historię już raczej z obowiązku. Jakoś nie mogłem pozbyć się wrażenia, że autorom scenariusza po prostu zabrakło odwagi, albo pomysłowości, by wykrzesać z tego cokolwiek więcej. Nie ratuje tego nawet sporadyczna konieczność podróżowania do wcześniej odkrytych miejsc, czy całkiem spory, nowy obszar do eksploracji.

GramTV przedstawia:

Oprócz głównego wątku, znajdziemy tu również kilka zadań pobocznych, które policzyć można na palcach jednej ręki. One również nie grzeszą oryginalnością, zazwyczaj opierając się na schemacie - znajdź X, Y i Z, zanieś do A. Jedynym fajnym akcentem jest prosta zagadka, wymagająca w miarę uważnej lektury powiązanych z zadaniem “materiałów źródłowych”. Całość dodatku da się ukończyć w zapewne pięć godzin, choć mnie zajęło to nieco dłużej - po prostu musiałem wejść w każdy kącik i sprawdzić każdą skrzynkę. Swoją drogą, to chyba pierwsza gra tego typu, w której posiadaną amunicję zacząłem liczyć w dziesiątkach tysięcy. I to chyba tyle w temacie stawianych przez nią wyzwań.

Dodatkowo DLC jako całość niewiele wnosi do samej gry. Drobniutkie szlify są na tyle niezauważalne, że pomijalne. Dostajemy nieco wyższy próg możliwego do zdobycia doświadczenia, możliwość podbicia umiejętności do 150 punktów (tylko po co?) i w zasadzie żadnych ulepszeń w mechanice rozgrywki. Garść nowych, unikalnych broni, czy pancerzy jest równie bez znaczenia, jak w podstawowej wersji gry - i tak dużo bardziej opłaca się ulepszać i podbijać poziomy standardowych. Niewiele nowego znajdziemy też wśród naszych przeciwników - ot, klony doskonale nam już znanych z podstawki wrogów, zachowujące się dokładnie tak samo. Najciekawszym dodatkiem okazały się nieliczne poziomy, na których zamiast walczyć, mogliśmy się po prostu przekraść do celu. Mimo mało intuicyjnego działania systemu skradania, dawało to jednak pewną satysfakcję.

Coś się czai na Gorgonie, mimo mojego narzekania, nie jest dodatkiem złym. Jeśli polubiliście świat Arkadii, przerysowaną stylistykę gry i jeszcze bliższe absurdu korporacyjne gierki tego uniwersum, to otrzymacie kilka godzin więcej przyzwoitej zabawy. Gorzej, jeśli liczyliście na poważne zmiany w mechanice i - przede wszystkim - strasznie moim zdaniem skopanym balansie rozgrywki. Przyznam szczerze, że po roku oczekiwania spodziewałem się czegoś znacznie ciekawszego i więcej wnoszącego do przyzwoitej, ale w żadnym stopniu nie powalającej gry. Może kolejny dodatek coś zmieni, ale na razie trochę mi smutno, że Obsidian zupełnie wytracił impet, leniwie żując własny ogon.

6,0
Kilka godzin więcej tego samego.
Plusy
  • Niezła historia o korporacyjnej "etyce"
  • Początkowy klimat śledztwa
  • Kilka fajnych miejscówek w laboratoriach
Minusy
  • Niezła, ale wtórna - podobnie, jak cała reszta
  • Dodatek nie wnosi nic ciekawego do rozgrywki
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!