Tydzień z grą 9 Kompania – dzień trzeci – Prawda o wzgórzu 3234

Michał Myszasty Nowicki
2008/06/11 17:00
5
0

Czas próby

Czas próby

Czas próby, Tydzień z grą 9 Kompania – dzień trzeci – Prawda o wzgórzu 3234

Kulminacyjnym momentem obrazu Bondarczuka jest obrona przez żołnierzy 9. Kompanii bezimiennego wzniesienia, które od jego wysokości w metrach nad poziomem morza zostało ochrzczone wzgórzem 3234. Obrona tej pozycji przez oddziały WDW jest wydarzeniem jak najbardziej historycznym i miała miejsce w rzeczywistości, jako jeden z elementów operacji Magistrala, ostatniego dużego wysiłku zbrojnego wojsk radzieckich w Afganistanie. W filmie pozbawieni posiłków i pomocy bohaterowie giną niemalże wszyscy, na placu boju pozostaje żywym tylko jeden z członków kompanii. W rzeczywistości zarówno sama walka, jak i jej zakończenie wyglądały nieco inaczej, o czym właśnie dziś będziecie mieli okazję przeczytać.

Magistrala

Obrona wzgórza 3234, w której partycypowała 9. Kompania, była częścią szeroko zakrojonej operacja Magistrala, której celem było odblokowanie drogi prowadzącej z Gardez do Chost. To drugie miasto było od kilku miesięcy oblegane przez siły mudżahedinów, którzy kontrolowali również wszystkie okoliczne drogi, uniemożliwiając tym samym zarówno zaopatrzenie drogą lądową, jak i ewentualne wycofanie wojsk rządowych z Chost. Wcześniej próbowano rozwiązać problem blokady drogą negocjacji zarówno z miejscowym plemieniem Jadran, jak i ówczesnym dowódcą sił mudżahedinów w tym regionie, Jalaluddinem Haqqanim. Niestety, rozmowy spełzły na niczym, głównie ze względu na nieugiętą postawę Haqqaniego, któremu bardzo zależało na ostatecznym zdobyciu i zajęciu miasta. Miało ono – leżąc blisko granicy z Pakistanem – stać się zalążkiem nowego, uniezależnionego od Moskwy państwa afgańskiego, a zarazem bazą wypadową do dalszych, skoordynowanych działań w głębi kraju. Posiadając dużą liczbę rozsianych po okolicy baz oraz poparcie ludu Jadran, Haqqani czuł się na tyle pewnie, iż postanowił kontynuować walkę.

Działania bojowe ze strony Sowietów poprzedzone zostały szeroko zakrojoną akcją propagandową. Przez cały czas operacji działało specjalne radio, nadające komunikaty nawołujące lud Jadran do poniechania pomocy mudżahedinom i opuszczenie terenów zagrożonych działaniami wojennymi; rozrzucono także tysiące ulotek o podobnej treści. Jeszcze w czasie negocjacji nakreślono precyzyjny plan działania – który musiał ze względów propagandowych zakończyć się sukcesem – i postawiono w stan gotowości wydzielone wojska. W operacji brały udział 108. i 201. Dywizja Zmotoryzowana oraz jednostki powietrzno-desantowe: 103. Dywizja Gwardyjska, 345. Pułk i 56. Brygada. Wojska te wspomagane były przez pięć dywizji piechoty i jedną brygadę pancerną należącą do sił Demokratycznej Republiki Afganistanu. W związku z niepowodzeniem negocjacji przystąpiono do zaplanowanej ofensywy.

Nie było to łatwe zadanie, gdyż z informacji pozyskanych przez wywiad oraz zwiad lotniczy wynikało, że w najbardziej strategicznym punkcie regionu, czyli na przesmyku będącym głównym przejściem między Kabulem a Chostem umocnili się powstańcy. Około trzykilometrowej głębokości pole minowe, dziesięć wyrzutni rakiet BM-12, liczne działa przeciwlotnicze, stanowiska wukaemów DSzK, działa bezodrzutowe, moździerze, RPG – mudżahedini przygotowali się do obrony bardzo dobrze, tworząc z przesmyku i okolicznych wzgórz twierdzę nie do zdobycia. Dowództwo radzieckie zdawało sobie sprawę, że bezpośredni atak byłby samobójstwem, dlatego też zdecydowało się na użycie podstępu w celu wykrycia i zniszczenia stanowisk powstańców. 28 listopada 1987 roku na terenie zajętym przez mudżahedinów dokonano fałszywego desantu, zrzucając przebrane za żołnierzy WDW manekiny. Dzięki temu samolot zwiadowczy mógł rozpoznać i podać koordynaty większości punktów ogniowych siłom powietrznym. Po kilku nalotach, na podstawie tych samych danych, rozpoczęto trwający cztery godziny ciężki ostrzał artyleryjski. Operacja Magistrala weszła w fazę realizacji.

Wzgórze 3234

W ramach operacji dowództwo postanowiło zabezpieczyć cały odcinek drogi Gardez – Chost przed ewentualnymi działaniami mudżahedinów, wymierzonymi w poruszające się szlakiem konwoje. Jednym z ważniejszych punktów było bezimienne wzgórze, którego zabezpieczenie przypadło w udziale 9. Kompanii 345. Samodzielnego Gwardyjskiego Pułku Spadochronowo-Desantowego. W wykonaniu zadania wzięło udział 39 żołnierzy, którzy przybyli na miejsce 7 stycznia 1988 roku. Ich zadaniem było obsadzenie punktu – nazwanego wzgórzem 3234 – z którego kontrolowali spory odcinek wijącej się u jego podnóża drogi i zabezpieczenie bezpiecznego przejazdu dla konwoju z zaopatrzeniem. Natychmiast po dotarciu na miejsce żołnierze 9. Kompanii, w większości doświadczeni, afgańscy wyjadacze, przystąpili do obsadzania stanowisk pozwalających mieć pod kontrolą zarówno drogę, jak i podejścia do wzgórza. Ledwie żołnierze WDW zdołali zająć wyznaczone pozycje i umocnić się na nich, o godzinie 15:30 rozpoczął się ostrzał wzgórza. Duszmani wykorzystali wszystkie dostępne środki – odezwały się między innymi działa bezodrzutowe, w kierunku desantników wystrzelono pociski z RPG. Po kilku salwach odpowiedziała radziecka artyleria – dowódca pierwszego plutonu, porucznik Wiktor Gagarin, kierował ostrzałem drogą radiową. Kiedy wszystko ucichło, było już jasne, że ostrzał stanowił przygotowanie do ataku na wzgórze.

O 16:30 mudżahedini podjęli pierwszą próbę zdobycia wzgórza, atakując jednocześnie z dwóch stron. Ich atak był na tyle dobrze skoordynowany, że żołnierze WDW zaczęli domyślać się, iż mają do czynienia nie tylko ze zwykłymi mudżahedinami, ale prawdopodobnie również z bojownikami wyszkolonymi w pakistańskich obozach. Z niektórych przekazów wynika, że wśród atakujących byli bojownicy ubrani w stroje z symbolami SSG (Special Service Group), czyli pakistańskich oddziałów do zadań specjalnych. Po części mogłoby to tłumaczyć dobrą koordynację ataków, którym daleko było do bezmyślnego, samobójczego marszu ku pewnej śmierci, jaki oglądać mogliśmy w filmie Bondarczuka. Owszem, kilka ataków było dość odważnych, jednak daleko im było do "spacerowej" formy znanej z filmu. Tak czy inaczej duszmani trafili na godnego przeciwnika – radzieccy desantowcy, w większości doświadczeni w bojach, zatrzymali po 50 minutach walki pierwszą falę, zabijając kilkunastu Afgańczyków i raniąc około trzydziestu z nich. Mudżahedini podeszli na 60 metrów do pozycji obronnych, po czym wycofali się. Jednak spokój nie trwał zbyt długo.

GramTV przedstawia:

Noc duchów

Drugi atak nastąpił o 17:35, tym razem z trzeciej strony, poprzedzony ostrzałem z RPG. Szybko wzmocniono zagrożony odcinek, co pozwoliło na odparcie także i tego ataku. Mudżahedini wycofali po raz drugi i przegrupowali się, by o 19:10 zaatakować po raz trzeci. Przed atakiem tradycyjnie ostrzelali radzieckie pozycje z granatników, po czym bojownicy ruszyli do ataku, przy silnym wsparciu ognia karabinowego. Był to jak dotychczas najbardziej zajadły i odważny atak, mający duże szanse powodzenia – zaatakowali pełnymi siłami i zdawali nie liczyć się ze stratami. Trafili jednak, po raz kolejny, na dobrze zorganizowaną obronę doświadczonych żołnierzy, którzy, świadomi sytuacji w jakiej się znaleźli, byli równie zdeterminowani, co ich islamscy przeciwnicy. W obliczu poważnych strat atak został przerwany, a mudżahedini po raz kolejny wycofali się na bezpieczne pozycje poza zasięgiem radzieckiej broni. Ataki ponawiane były regularnie, nie dając niemalże wytchnienia żołnierzom WDW. O 23:10 miał miejsce piąty z nich, warty wspomnienia, gdyż w jego wyniku na kilku odcinkach duszmani zbliżyli się do pozycji radzieckich na odległość rzutu granatem. Jednak i ta fala ataku rozbiła się na niewzruszonych pozycjach desantowców.

Do godziny 3:00 w nocy miało w sumie miejsce jedenaście następujących po sobie prób zdobycia wzgórza. Każdy z ataków był jednak skutecznie odpierany, w czym niebagatelną rolę odegrała koordynowana ze wzgórza pułkowa artyleria, aktywnie wspierająca broniących się żołnierzy. Mudżahedini, mimo kolejnych porażek, wydawali się jednak być wyjątkowo zdeterminowani, gdyż o wspomnianej godzinie jeszcze raz przystąpili do natarcia. Sytuacja na wzgórzu stawała się coraz bardziej niepewna, gdyż zapasy amunicji zostały praktycznie wyczerpane, a obiecane posiłki nie nadchodziły, związane walką w drodze do wzgórza. Dwunasty atak niemalże przełamał obronę, na niektórych odcinkach duszmani przebili się na odległość 10 – 15 metrów od stanowisk radzieckich. Dowódcy obrony zaczęli już nawet rozważać – w przypadku przełamania obrony – możliwość skierowania ognia artylerii na własne stanowiska. Wtedy jednak, będąc w wielu miejscach niemalże na szczycie, mudżahedini postanowili się wycofać, zabierając przy tym swoich rannych. Kilku żołnierzom WDW skończyła się już wtedy całkowicie amunicja.

Trwało oczekiwanie na finalny, trzynasty atak, który z pewnością przesądziłby o losie dzielnych desantowców. Ten jednak, o dziwo, nigdy nie nadszedł. Mudżahedini, którzy stracili w walce – wedle radzieckich źródeł i kalkulacji – około 90 zabitych, najprawdopodobniej w obliczu tak poważnych strat i nieugiętej postawy obrońców postanowili się całkowicie wycofać. Równie prawdopodobne jest, iż u źródeł tej decyzji leżała informacja o posiłkach i strach przed radzieckimi śmigłowcami Mi-24, które niechybnie pojawiłyby się nad wzgórzem o świcie. Wbrew temu, co mogliśmy zobaczyć w filmie, obronę wzgórza 3234 przeżyła większość żołnierzy 9. Kompanii. Z 39 desantowców rannych zostało 28, zaś na polu walki poległo jedynie sześciu, z których dwaj – Wiaczesław Aleksandrow i Andriej Mielnikow – odznaczeni zostali pośmiertnie Złotą Gwiazdą Bohatera Związku Radzieckiego. Natomiast każdy z żołnierzy biorących udział w akcji odznaczony został Orderem Czerwonego Sztandaru oraz Orderem Czerwonej Gwiazdy.

Kiedy ucichną działa

Obrona wzgórza 3234 to doskonały przykład na to, jak zgrana i doświadczona grupa dobrze wyposażonych i zdeterminowanych żołnierzy może stawiać, zajmując dogodne pozycje, skuteczny i wielogodzinny opór przeważającym siłom wroga. Choć oczywiście bardzo dużą – i zupełnie niedocenioną w filmie – rolę odegrało wsparcie pułkowej artylerii, to jednak nie można zapominać, że to przede wszystkim tych 39 desantowców powstrzymywało przez kilkanaście godzin zmasowane ataki nieprzyjaciela. Jakkolwiek krytycznie by oceniać radziecką interwencję w Afganistanie, trudno nie docenić zdolności bojowych i ducha żołnierzy desantu, którzy zdeterminowani byli walczyć do końca, w zdałoby się beznadziejnej sytuacji. Na koniec zaś pewna ciekawostka, związana z pewnym znanym powszechnie terrorystą. Otóż tuż przed premierą filmu Bondarczuka obiegła świat pogłoska, jakoby w szeregach oddziałów SSG uczestniczących w bitwie miał znaleźć się sam Osama bin Laden. Co więcej, miał nawet podczas tej bitwy odnieść rany. Niestety, wiadomość ta nie została potwierdzona, wiemy natomiast jedno – obecnie te pakistańskie oddziały specjalne pomagały w ujęciu członków Al-Kaidy oraz brały udział w operacjach wymierzonych w reżim talibów. Nam zaś pozostaje jedynie mieć nadzieje, że naszemu kontyngentowi zostanie oszczędzona próba podobna do tej, jakiej doświadczyli żołnierze 9. Kompanii.

Komentarze
5

Darkstar181 --> Niewykluczone, bo film oglądałem już jakiś czas temu. Co nie zmienia faktu, że jednak jest on chwilami zbyt mocno "fabularyzowany". :) Szczerze polecam natomiast Afganskij Izłom (Afghan Breakdown, Morderczy Afganistan). Brutalny realizm robi wrażenie, poza tym tam naprawdę widać, co ta wojna robiła z ludźmi. A Bestia ma rewelacyjny klimat. Osobiście dużo wyżej cenię sobie te dwa filmy, niż epopeję Bondarczuka. Choć to nadal kawał dobrego kina wojennego. :)

Usunięty
Usunięty
11/06/2008 20:18

Bardzo dobry artykul.

Darkstar181
Gramowicz
11/06/2008 18:14

O ile pamiętam pod koniec filmu (napisy końcowe) było krótkie podsumowanie prawdziwej potyczki na tym wzgórzu. Podano przede wszystkim, że kompania straciła tylko 6 żołnierzy z chyba 29, i (UWAGA, SPOILER) nie została wybita do nogi, jak to było pokazane na filmie.




Trwa Wczytywanie