Napisz survivalową historyjkę i zgarnij The Flame in the Flood na PC!

gram.pl
2016/07/01 15:00

Podczas każdej, nawet najlepiej zaplanowanej wyprawy mogą mieć miejsce nieprzewidziane sytuacje

Napisz survivalową historyjkę i zgarnij The Flame in the Flood na PC!

Wyobraźcie sobie, że wraz ze swoim wiernym, zwierzęcym towarzyszem podróży trafiacie w nieznane i dzikie tereny. Jesteście tylko wy, a dookoła może czaić się praktycznie wszystko. Zadanie jest jedno - przeżyć.

Mamy dla was cztery egzemplarze gry The Flame in the Floods. Aby zdobyć jeden z nich musicie napisać nam krótką historię, w której opowiecie nam o swoich prawdziwych bądź wymyślonych przeżyciach survivalowych! Swoje zgłoszenia umieszczajcie w komentarzach pod tym newsem, pamiętajcie także o limicie znaków - 3000. Macie czas do piątku, 15 lipca 2016 r. do godziny 23:59. Wyniki ogłosimy w poniedziałek, 18 lipca 2016 r.

GramTV przedstawia:

Do autorów najciekawszych historyjek powędrują egzemplarze gry The Flame in the Floods na PC!

Powodzenia!

Komentarze
13

Hej!Dzięki za wszystkie Wasze opowieści. Przyszedł czas wybrać autorów, do których powędrują gry Flame in the Floods. A są nimi:- DrakeBurn- elgrey- Hlerof- TuptusioGratulacje! Jeszcze dziś dostaniecie ode mnie maile potwierdzające wygraną, w których poproszę o podanie kilku danych do wysyłki :)

Usunięty
Usunięty
12/07/2016 12:22

Tak jak we wszystkich historiach tego typu, są wygrani, są przegrani. Jak zawsze nawet najlepszy sprzęt, czy najlepiej dobrana ekipa to nie wszystko. Liczą się także umiejętności, a te, tak jak trzeźwość umysłu, mogą czasami zawodzić. W chwilach krytycznych, jeśli człowiek jest nieprzygotowany, wszystko może ulec zmianie. Po pełnych przygotowaniach nadal nie byłem pewien czy ta historia będzie miała happy end. To nie pierwsza moja próba. Tę niestety poddałem, po 4 godzinach. Zmrużyłem oko, ułamek sekundy i "śmierć" na miejscu. Godziny przygotowań w pocie czoła i jeden mały błąd. Teraz trzeba zaczynać wszystko od nowa. Teraz kiedy wiem jakich błędów nie popełnić myślę, że jestem gotowy. Raz jeszcze sprawdzam status. Kanapki są, woda jest, w pełni zregenerowany organizm jest. Sprzęt ustawiony optymalnie, to chyba rezultat pierwszej próby. No to zaczynamy...„Drużyno, wszyscy znacie swe role, które musicie odegrać. Liczy się 100% skuteczności! Vaan i Balthier – wy zajmiecie się wyniszczeniem przeciwnika, Ashe w pomocy, będzie leczyć i wspomagać. Aaa i Basch, Ty skupisz się na ataku i wspieraniu Ashe w razie zagrożenia. Ja sam będę tym wszystkim dyrygował.”.Mimo zdobycia najlepszych broni, wyexpienia bohaterów na maxa i ustawienia optymalnie wszystkich umiejętności walka nie należała do tych z kategorii „łatwe”. Posiadanie umiejętności wskrzeszania na każdym bohaterze i tak nie wystarczyło. Na szczęście doświadczenia z pierwszej potyczki nauczyły wiele. Zapasy mikstur oraz phoenix down były uzupełnione. To przyczyniło się do stawiania wszystkich członków ekipy na równe nogi i kontynuowania batalii dalej.I tak 5 godzin i 35 minut później...„JEEEEEEST!!! TAAAAAK! W końcu się udało! Dzięki Ashe, Balthier, Basch i oczywiście Vaan. Bez Was nie dałbym rady. W końcu Yiazmat pokonany.”. Najdłuższy boss w serii Final Fantasy z jakim kiedykolwiek przyszło mi się zmierzyć. Najdłuższa walka w serii Final Fantasy. Najdłuższy czas spędzony na przygotowaniach do ‘jednej’ walki. Największa satysfakcja z ukończenia gry na 100%.

Usunięty
Usunięty
09/07/2016 19:52

Ciepły lipcowy dzień powoli miał się ku końcowi. Ostatnie promienie słońca przezierały nieśmiało przez gęstą zasłonę drzew, odbierając zagubionym ostatnią nadzieję na uniknięcie tego, co wówczas wydawało się najgorsze – zimnej nocy w dzikich ostępach rozpościerającego się aż po horyzont wiekowego lasu.Przypominał sobie właśnie słowa jednego z okolicznych stróżów, który odradzał mu dalszą wyprawę bez odpowiedniego wyposażenia i rozeznania w niezwykle wymagającym terenie. Całkowicie jednak zignorował owe przestrogi – jak zresztą od niepamiętnych czasów czynił – i uwolnił swojego psiego towarzysza ze smyczy. Zwierzę dość szybko pognało przed siebie, a jego pan ruszył pełen gracji tropem szarobrunatnego czempiona.Księżyc świeci stłumioną poświatą, kiedy mężczyzna przysiadł zmęczony na pniu powalonego drzewa. Spróchniały modrzew resztką sił zdawał się utrzymywać ciężar niespodziewanego gościa, nawołującego teraz coraz donośniej w stronę jeziora, gdzie dojrzał przed chwilą niewyraźny zarys swojego czworonoga.- Hrabioooo! – zakrzyknął przeciągle jegomość, ocierając spływającą z czoła strużkę potu.Zwierzę nie dawało jednak żadnego znaku życia, co wielce go zresztą zmartwiło. Do tego stopnia, że chwilowa niedyspozycja księcia spowodowana forsownym marszem musiała ustąpić pola zwyczajnej trosce o los ulubieńca. Postanowił zatem czym prędzej udać się nad wodę, unikając przy tym błota i wszelkiego rodzaju nieczystości po drodze.Dotarłszy w okolicy niewielkiej chatki rybackiej przystanął na chwilę. Opustoszały budynek w niczym nie przypominał schronienia mającego ochronić choćby przed przelotnym deszczem. Książę ruszył ostrożnie ku rozlatującym się drzwiom, usłyszawszy dobiegające z wewnątrz zawodzenie.Kiedy je uchylił jego oczom ukazała się scena nadzwyczaj szokująca, jedna z nielicznych, który pozostawiają trwały ślad na psychice każdego wrażliwego człowieka. Na ustawionym przed sobą stole dostrzegł ciało pozbawione głowy i obu rąk. Nieopodal przycupnął warczący Hrabia, jaki na widok swojego pana zaczął przeraźliwie szczekać.Dla podstarzałego szlachcica było to makabryczne znalezisko, a gdy natknął się po chwili na jedną z brakujących kończyn i trącił ją butem, o mało nie pisnął jak mała dziewczynka. Momentalnie dotychczasowe zmęczenie minęło, zaś jedynym marzeniem blisko pięćdziesięcioletniego pana stało się opuszczenie tego napawającego trwogą miejsca kaźni. Zaczął więc przywoływać psiego towarzysza, ten jednak odwrócił się nagle ku niemu, szczekając intensywniej niż wcześniej.- Co jest, kochany Hrabio? – powiedział z trudem sparaliżowany ze strachu. – Lepiej wynośmy się stąd, zanim…Nie dokończył jednak, czując za sobą czyjąś obecność. Przełknąwszy nerwowo ślinę, odwrócił się na pięcie. Ledwie dostrzegając pozbawioną oczodołów głowę leżącą nieopodal, z której ściekały liczne stróżki krwi, podbiegł do swojego czempiona i nachyliwszy się wyszeptał:- Biegnij przed siebie i nie zatrzymuj się, choćby nie wiem co…




Trwa Wczytywanie