Red Bull Battle Grounds Waszyngton - relacja z dnia pierwszego - starcraftowy raj

Kamil Ostrowski
2014/09/21 06:21

Udajemy się na wizytę do krainy mlekiem, miodem, demokracją i StarCraftem płynącą.

E-sport to już nie egzotyka. To gałąź kultury gamingowej, a także sportowej, o której słyszeli prawie wszyscy młodzi ludzie, a także coraz więcej starszych. To też wielki biznes, który pozwala zarobić niemałe pieniądze wielu osobom i firmom. Ale to również coś więcej. W świecie profesjonalnych zmagań najlepszych graczy na świecie nie brakuje faworytów i czarnych koni, fanów, komentatorów, analiz, radości, dramatów, wzlotów i upadków.

Skąd w ogóle taka dywagacja w relacji? Wzięła się z emocji, których było pełni w Lincoln Theather. Uwierzcie mi na słowo - nikt nie potrafi budować takiego show jak Amerykanie, tak perfekcyjnie grając właśnie na emocjach i przedstawiając historie w sposób, który potęguje wrażenie uczestniczenia w czymś niepowtarzalnym.

Powiedzmy sobie szczerze - Red Bull Battle Grounds to niewielka impreza. Oczywiście wszystko zależy od punktu widzenia - dla osób, które pamiętają e-sport w Europie jeszcze przed paru laty, turniej w dużym teatrze, mieszczącym publikę liczącą kilkaset osób to wydarzenie bardzo dużego formatu. Jednak dziś, w czasach kiedy profesjonalny gaming coraz częściej widywany jest w halach widowiskowo-sportowych, a nawet na stadionach, na nikim nie robi wrażenia taka widownia. Wnętrze Lincoln Theather w Waszyngtonie, gdzie odbywają się finały Red Bull Battle Grounds nie oszałamia przestrzenią. Jeżeli byliście na Intel Extreme Masters, to przestańcie sobie wyobrażać trybuny i widownię. Bliżej rozmiaru, o którym mówimy jest sala premierowa warszawskiego Multikina, gdzie również odbywają się imprezy e-sportowe.

Turniejowi, który odbywa się właśnie w Warszyngtonie nie można odmówić atmosfery. Od momentu, gdy przekracza się próg, wita nas prawdziwie e-sportowy klimat. Wiemy, że czeka nas widowisko. Sprzedawany jest popcorn i oczywiście puszki Red Bulla, który genialnie wpasowuje się jako sponsor i organizator - retoryka producenta napojów świetnie współgra z pierwiastkiem współzawodnictwa, który jest kluczowym budulcem każdego dobrego turnieju. Ściany hali oklejono wielkimi plakatami graczy, którzy biorą udział w wydarzeniu, dopasowanymi do kształtu łuków ozdobnych. Aktualnie grająca dwójka jest specjalnie podświetlona - niegłupio pomyślane.

I ten tłum. Można zazdrościć League of Legends, że na imprezach związanych z tym tytułem miejsca są zawsze zajęte, a chętni walą drzwiami i oknami. Jednak fani StarCrafta II mają w sobie coś, czego brakuje "LoL-owcom". Rodzaj destylowanego fanatyzmu i prostego uwielbienia dla gry, które może wynikać tylko z głębokiego i trwałego zaangażowania w poznawanie i śledzenie nie tylko sceny oraz swoich idoli, ale samej gry jako takiej. Wierzcie lub nie, ale w Lincoln Theather wypełnionym kilkoma setkami zapaleńców, dało się słyszeć aplauz równający się temu, który potrafi wydać z siebie publika kilkunastokrotnie większa. Może to kwestia akustyki. Jeżeli miałbym się zadeklarować, to stawiałbym jednak na ten fanatyzm, który czuć w powietrzu.

GramTV przedstawia:

W takim właśnie klimacie amerykańscy spece od budowania historii i grania na emocjach uprawiają swoją sztukę. Red Bull wraz z tutejszym oddziałem ESL tworzą widowisko. To coś więcej niż turniej. Mecze poprzedzane są króciutkimi wstawkami przedstawiającymi danego gracza - on sam mówi o sobie, ale każda wypowiedź jest na coś ukierunkowana. Poznajemy przygasłą sławę, która chce udowodnić, że jej czas jeszcze nie minął. Buńczucznego, utytułowanego młodziaka. Skromnego Koreańczyka, który na każdym kroku podkreśla, że robi to wszystko dla fanów i stara się cały czas doskonalić, po czym z dumą w oczach dodaje: "Właśnie dlatego jestem bogiem StarCrafta".

Amerykanie kochają historie. Dlatego właśnie, chociaż wśród graczy biorących udział w Red Bull Battle Grounds nie ma żadnego ich rodaka, wyszukują swoich faworytów. W turnieju gra Kanadyjka o ksywce "Scarlett", przezywana też "Królową Ostrzy z północy" - to prawie jak sąsiadka, musieli uznać tutejsi, więc to ona była ulubienicą publiczności. Była, bo dziś odpadła po dramatycznych zmaganiach (było naprawdę blisko). Jutro pewnie będą kibicować "Poltowi", bo chyba jako jedyny chyba z Koreańczyków, a tylko oni zostali na placu boju, zna angielski (uczył się w szkole w USA).

Jutro (kiedy czytacie te słowa to właściwie "dzisiaj" - mowa o 21 września) kolejna porcja emocji, serwowana nam przez speców od robienia show. Jeżeli mój krótki wywód Was zachęcił, to nastawcie się na kanał Red Bulla na Twitchu. Mecze startują o godzinie 17:00 czasu polskiego i potrwają do bardzo późna w nocy.

I jeszcze wyniki dzisiejszej fazy grupowej. Pierwsza liczba to wygrane spotkania, druga - przegrane. Pogrubione zostały ksywki zawodników, którzy awansowali do play-offów:

Grupa A:

  • Bomber 2-0
  • Trap 2-1
  • sOs 1-2
  • DongRaeGu 0-2

Grupa B:

  • Cure 2-0
  • Polt 2-1
  • Scarlett 1-2
  • PartinG 0-2

Koniecznie zajrzyjcie na Liquipedię, jeżeli interesują Was bardziej szczegółowe wyniki.

Komentarze
10

Swoją drogą to mam nadzieję, że do tej pory jeszcze będzie jakoś tam grał Grubby, bo chcę zobaczyć jego przejście na e-sportową emeryturę właśnie w WIV :)

Usunięty
Usunięty
21/09/2014 21:38

Warcraft IV to jest gra ktora zobaczylbym znacznie chetniej niz SC2 i ciekaw jestem kiedy wyjdze... Prawdopodobnie musi odejsc z WoWa jeszcze kilka milionow subskrybentow :)

I to jest chyba największy problem - niby w SC2 wszystkie zmiany są zrobionę w stronę graczy, aby łatwiej było niektóre rzeczy ogarniać, a jednak ostatecznie wielu na te zmiany narzeka, bo wydają się no-skillowe. No ale zobaczymy. Jedyne co mogłoby jakoś pomóc Starcraftowi w walce z grami F2P to po prostu Ladder bez kampanii w wersji Starter, choć wydaje mi się, że i to mogłoby nie odniesć sukcesu. Po prostu SC2 tak ma i tyle - zawsze będzie w niego grać nieco mniej osób.Z drugiej strony ciekawy jestem tego co będzie, jeśli pojawi się Warcraft IV, jeśli w ogóle wyjdzie :D




Trwa Wczytywanie