Drive Club w środku pomiędzy symulacją a zręcznościówką

Paweł Pochowski
2013/08/08 13:20
1
0

A tak przynajmniej twierdzą jego twórcy, według których gra będzie dużo czerpać z rzeczywistości, ale znajdzie się w niej wiele miejsca na dobrą zabawę.

Drive Club w środku pomiędzy symulacją a zręcznościówką

Na temat modelu sterowania samochodami w Drive Club wypowiedział się dyrektor projektu - Paul Rustchynsky. Według niego gra będzie oparta o dane pochodzące z badań nad prowadzeniem prawdziwych samochodów, dzięki czemu sterowanie nimi powinno być autentyczne. - Jest ono umiejscowione pomiędzy symulacją, a zrecznościówką. Jego korzenie znajdują się w realizmie, samochody dobrze oddają więc swoją masę oraz różnice w podłożu, po którym się poruszają, ale jednocześnie upewniliśmy się, że w miarę łatwo da się nimi "rzucać" po zakrętach. Przecież przede wszystkim w grze chodzi o czerpanie zabawy z prowadzenia samochodów. Jeżeli jednak będziecie chcieli udoskonalać wasze czasy przejazdy, by urywać milisekundy, spokojnie możecie tego dokonać. Gracze mogą po prostu wziąć pada do ręki i wcisnąć gaz do dechy, a dopiero później badać złożoność systemu sterowania - powiedział Paul.

W dalszej części tekstu Alex Perkins odpowiedzialny za techniczną stronę gry powiedział, że twórcy Drive Club starają się, by pod względem szczegółowości wykonania tytuł ten przypominał pierwszoosobowe strzelanki. Stąd też duża dbałość chociażby o systemu pogodowy. Gra ma dostarczać zupełnie innych wrażeń, gdy niebo zasłonięte jest ciężkimi chmurami, a zupełnie innych w chwili, gdy na niebie nie ma żadnej przeszkody dla słonecznych promieni. Dodatkowo panowie z Evolution Studios chwalą się, że nic z świetlenia oraz cieniowania nie jest wykonana sztucznie i wszystko obliczane oraz tworzone jest dynamicznie.

GramTV przedstawia:

Na ile te słowa znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości przekonamy się niedługo po premierze PlayStation 4 - jedynej konsoli, na której Drive Club się ukaże.

Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
08/08/2013 14:22

Zapowiada się fajnie. Zobaczymy, co dalej.