StarCraft II jednak z z quasi-LAN-em

Grzegorz Bonter
2009/08/24 21:48

Blizzard widocznie postanowił pójść na pewien kompromis w sprawie możliwości gry po LAN-ie. Co prawda Zamieć nadal będzie trzymała graczy za rękę podczas zabawy, ale dane będą przesyłane bezpośrednio między użytkownikami.

Jeszcze raz odkopiemy temat LAN-u w StarCrafcie II, jednak tym razem zwolennicy lokalnego połączenia komputerów powinni być chociaż częściowo zadowoleni. Dlaczego? Otóż jeden z ludzi odpowiedzialnych w Blizzardzie za Battle.net, Greg Canessa, wypowiedział w rozmowie z redakcją Shacknews te oto słowa: StarCraft II jednak z z quasi-LAN-em

"Coś w tym rodzaju (...) Połączenie z Battle.net będzie nawiązywane jednorazowo albo co jakiś czas, ale jednocześnie nawiązywane będzie połączenie p2p pomiędzy graczami. Dzięki temu zminimalizujemy pingi oraz zmniejszymy wymaganą przepustowość łącza. Właśnie nad tym teraz pracujemy".

Jak sami widzicie - to nie jest tak naprawdę LAN, ale przynajmniej eliminuje się pośrednictwo Battle.net-u, który, jak wiadomo, lubi miewać słabsze dni.

GramTV przedstawia:

Komentarze
47
Usunięty
Usunięty
27/08/2009 22:23
Dnia 27.08.2009 o 21:03, Namaru napisał:

Są jakieś uregulowania prawne, które stoją w sprzeczności z zakazem odsprzedaży? Jakiś konkretny paragraf poproszę ;)

Z tego co wiem, to w polskim prawie nie. Jak to wyglada w innych panstwach? - moge tylko domniemywac, ze podobnie jak u nas. Inaczej rynek uzywek zabito by w 1 dzien :) Tyle ze teoria to jedno, praktyka to drugie.Okazuje sie, ze wytworcy stosuja juz obecnie rozwiazania, ktore w praktyce, glownie chyba w przypadku gier pecetowych (cholera, nie wiem skad takie wyroznienie :) ), uniemozliwia ci odsprzedanie gry.Przeciez na takim steam-ie nie bedziesz zakladac konta kazdorazowo z zakupem gry, tylko po to zeby pozniej odsprzedac. Zreszta, nawet tak wychwalany przez wszystkich Stardock (niby ze nie jest upierdliwy z zabezpieczeniami) uniemozliwia odsprzedaz swoich produktow.I jak by jeszcze poszukac, to pare takich "kfiatkow" daloby sie znalezc.Teoretycznie jest niby UOK - tylko co nasz UOK moze w starciu z takim EA czy inna firma, ktore siedziby tak naprawde maja wszedzie, tylko nie u nas? Co taki UOK zwalczy przeciwko steamowi?Z drugiej strony - mam sie procesowac z firmami, zeby skorzystac z wlasnych praw? Akurat w naszym kraju skonczylo by sie to dla mnie raczej nieciekawie, znajac wydolnosc i jakos naszych sadow :( O kosztach poniesionych nie mowiac - pewnie starczylo by na kupowanie tej cholernej gry co roku do konca zycia :)Idac dalej - wg naszych regulacji, nie mozesz modyfikowac konstrukcji i zawartosci programu. Zdaje sie, ze nie wolno rowniez naruszac zabezpieczen zastosowanych w oprogramowaniu. Modyfikacje programu dopuszcza sie w zasadzie tylko w sytuacji, gdy masz jeszcze prawo licencyjne do uzywania go, a z jakiegos wzgledu program odmawia posluszenstwa, a producent nie chce lub nie moze dostarczyc stosownych poprawek.Zwazywszy na fakt, ze wszystkie te rozwiazania, ktore uniemozliwiaja odsprzedac, podciaga sie pod haslo "walka z piractwem" - watpie, zebys realnie wywalczyl cokolwiek w jakiejs panstwowej instytucji.Bo instytucja odbije pileczke - ze przeciez nie moze ingerowac w to, jak producent zabezpiecza swoje dzielo.Co do dalszej odpowiedzi - samochod byl tylko przykladem ;) Ale ok, sprobuje sie ustosunkowac.

Dnia 27.08.2009 o 21:03, Namaru napisał:

Ok, trudno polemizować z słusznością twoich argumentów.

Mimo wszystko, widze ze probujesz ;)

Dnia 27.08.2009 o 21:03, Namaru napisał:

Jednak pozwól, że przedstawię Ci sprawę z perspektywy skutków, a nie przyczyn. Okres żywotności (cena premierowa, wysoka sprzedaż) gry wynosi ok. 2-3 lata (samochodu ok. 20 lat, biorąc pod uwagę jego wytrzymałość).

Tu bym polemizowal. Z jednej strony (nasze lokalne podworko) przeczy temu fakt, ze tanie serie gier w naszym kraju rozchodza sie jak cieple buleczki. To jest dowod na to, ze ludzie chca kupowac, ale na drozsze wydania ich nie stac. Co wiecej - kupuja te gry w wieku o wiele starszym, niz te 2-3 lata.Z drugiej strony (podworko zagraniczne) potwierdza ten fakt chocby istnienie serwisu gog.com. Ktory sprzedaje momentami tak "archaiczne" gry, ze szkoda mowic. A jednak - istnieje. I chyba sie rozwija, w przeciwnym razie mysle, ze zwinieto by ta inicjatywe. Oczywiscie ceny tych gier sa nizsze. Tyle tylko, ze w przypadku samochodu wystarczy, ze wyprodukowano go pod koniec roku, a cena jego w salonach sprzedazy leci o 10-20% w dol. tylko po to, zeby sie pozbyc towaru bo inaczej bedzie strata.Oczywiscie, nie wszystkie gry maja taki okres zywotnosci. Ale prawde mowiac - jesli gra nie jest na tyle dobra, zeby do niej po 10 latach wrocic - to na co nam takie gry? ;)Poza tym wydaje mi sie, ze branza drepcze w kolko. Przyklada sie caly czas nacisk na to, jaka super grafa jest w kolejnej gierce i glownie grafika i akcja reklamuje nowe produkty. Tym sposobem z jednej strony zachecasz klientow do nowych produktow. Ale jednoczesnie powodujesz, ze na te starsze nie chca patrzec z powodu ich brzydoty (chociaz niejednokrotnie te starsze sa nie mniej grywalne albo do dzisiaj nie maja zadnych "zastepnikow"). Co wiecej - w krotkim czasie 1-2 lat powodujesz, ze stare "hity" odchodza w zapomnienie bo przeciez gracze musza (zgodnie z kolejna porcja marketingu) nabyc juz teraz kolejne wypasione gry.

Dnia 27.08.2009 o 21:03, Namaru napisał:

Okres użytkowania przez jednego użytkownika to ok. 20 dni (przy założeniu ok. 60h rozrywki, tylko single) (samochodu 4-5 lat). Łatwo policzyć, że jedna kopia może obsłużyć ok. 40 użytkowników (w przypadku samochodu 5). Nie muszę mówić, że w przypadku np. 1 kk zainteresowanych sprzeda się 25k kopii (i odpowiednio 200k samochodów). Co o tym myślisz? Wg. mnie coś szczególnego jednak w przypadku tych gier jest.

Nie do konca. Zakladasz tutaj bowiem, ze ta kopia gry ciagle bedzie krazyc pomiedzyu klientami, ktorzy beda grzecznie czekac w swego rodzaju kolejce na swoja kolej. Tak oczywiscie nigdy nie bedzie :)Poza tym - co to jednak oznacza, ze ci ludzie w tej kolejce czekaja?Oznacza to tyle, ze z jakiegos powodu cena premierowa gry jest dla nich za wysoka. Zreszta z tego samego powodu ludzie kupuja inne uzywane rzeczy, jak ksiazki, samochody, mieszkania czy ubrania. Po prostu cena nowego produktu jest dla nich zbyt wysoka, i szukaja tanszej alternatywy.Wracajac do gier. Skoro cena jest dla nich za wysoka, to znaczy ze:- za malo zarabiaja - i tutaj utrzymywanie ceny niczego nie zmieni. Z pustego i Salomon nie naleje, nieprawdaz?- maja pieniadze, ale uznaja, ze ilosc rozrywki ktora da im dana gra jest niewystarczajaca w stosunku do poniesionego wydatku. I tu mozna juz probowac cos zmienic. Mozna oczywiscie blokowac mozliwosc kupna uzywanego egzemplarza, zmuszajac poniekad tych mniej zatwardzialych uparciuchow do kupna. To wersja wygodniejsza dla developera. Mozna by tez uderzac w druga strone - przygotowac lepsza zawartosc, ktora jednak tych ludzi przekona. Tylko to jest trudniejsze, niz wrzucenie czegos do sklepu a''la steam, wiec po co sie wysilac?- dana gra w ogole ich nie interesuje. No to tutaj co bys nie robil, znowu nic nie zmienisz, chyba ze nasciemniasz tak w reklamach, ze nawet mrowki beda sie ustawiac w kolejce po kolejne cudowne objawienie na swiecie :)Oczywiscie obnizajac cene, z kazdej z tych grup jestes w stanie wyszarpac nowe grono klientow i tym sposobem powiekszyc wolumen sprzedazy.I pamietaj. To ze wydawca chce okreslona kwote za swoj produkt (gre), to nie znaczy ze faktyczna wartosc produktu faktycznie tyle wynosi. Bo wartosc produktu lezy na przecieciu obszarow wyznaczonych "chciejstwem" wydawcy oraz "akceptacja ceny" konsumenta.

Usunięty
Usunięty
27/08/2009 21:03
Dnia 27.08.2009 o 00:46, Llordus napisał:

Tu tylko odpisze, ze pisac to sobie moga co chca. Dopoki jest to niezgodne z obowiazujacym prawem w danym kraju, to takie teksty nie maja zadnego znaczenia praktycznego. Natomiast stosowane masowo, na duza skale, powoduja na tyle duza dezorientacje ludzi, najczesniej nie zaznajomionych z prawem, ze pewnie w znacznym stopniu zapewniaja efekt, na ktorym zalezy wydawcy. Czyli brak "re-sale" :)

Są jakieś uregulowania prawne, które stoją w sprzeczności z zakazem odsprzedaży? Jakiś konkretny paragraf poproszę ;)

Dnia 27.08.2009 o 00:46, Llordus napisał:

W przypadku zas programu usiluje sie nam wmowic, ze to inny produkt jest i powinien rzadzic sie innymi prawami.

Ok, trudno polemizować z słusznością twoich argumentów. Jednak pozwól, że przedstawię Ci sprawę z perspektywy skutków, a nie przyczyn. Okres żywotności (cena premierowa, wysoka sprzedaż) gry wynosi ok. 2-3 lata (samochodu ok. 20 lat, biorąc pod uwagę jego wytrzymałość). Okres użytkowania przez jednego użytkownika to ok. 20 dni (przy założeniu ok. 60h rozrywki, tylko single) (samochodu 4-5 lat). Łatwo policzyć, że jedna kopia może obsłużyć ok. 40 użytkowników (w przypadku samochodu 5). Nie muszę mówić, że w przypadku np. 1 kk zainteresowanych sprzeda się 25k kopii (i odpowiednio 200k samochodów). Co o tym myślisz? Wg. mnie coś szczególnego jednak w przypadku tych gier jest.

Usunięty
Usunięty
27/08/2009 00:46
Dnia 27.08.2009 o 00:17, Namaru napisał:

No cóż postęp ludzkości jest ważny, nawet jeśli przy okazji dostarczy jej odrobinę rozrywki ;)

Nie mowie, ze nie ;)

Dnia 27.08.2009 o 00:17, Namaru napisał:

To odrobinę inny produkt niż lodówka czy pralka. Nie możesz np. publicznie pokazywać utworów do których nie masz prawa, to samo może dotyczyć prawa do odsprzedaży. Zwracam uwagę, że w sekcji copyright na pudełku każdej gry do PS2 napisane "jest not for re-sale" (nie chce mi się całego przepisywać ;)).

Tu tylko odpisze, ze pisac to sobie moga co chca. Dopoki jest to niezgodne z obowiazujacym prawem w danym kraju, to takie teksty nie maja zadnego znaczenia praktycznego. Natomiast stosowane masowo, na duza skale, powoduja na tyle duza dezorientacje ludzi, najczesniej nie zaznajomionych z prawem, ze pewnie w znacznym stopniu zapewniaja efekt, na ktorym zalezy wydawcy. Czyli brak "re-sale" :)

Dnia 27.08.2009 o 00:17, Namaru napisał:

Zawsze mogą się ich pozbyć na dobre ;) Tak naprawdę kwestię oprogramowania (i właściwie innych treści multimedialnych) i kwestii ich dystrybucji trzeba by dość gruntownie przemyśleć, bo nie są to kwestie proste i jednoznaczne. Przydała by się właśnie publiczna dyskusja i pomysł na zmianę przestarzałych przepisów obowiązujących w Polsce.

Tu nie ma nad czym myslec zbytnio, bo sprawa jest prostsza, niz sie ja na co dzien przedstawia.Przede wszystkim - dobra "intelektualne" kosztuja spory naklad pracy jesli idzie o ich wymyslenie. Takze realizacja pomyslu jest czesto kosztowna i czasochlonna. To tak samo, jak w przypadku dobr "materialnych". W zasadzie na tym etapie ciezko nawet mowic o dobrach materialnych i niematerialnych. Bo w zasadzie caly czas mowimy o projekcie oraz jego realizacji. Kazdy taki projekt, wlasnie jako praca intelektualna - powinien byc chroniony. I zreszta z reguly jest. Oznacza to, ze bez wykupienia stosownego pozwolenia (licencja) nie mozesz bez zgody tworcy korzystac z takiej pracy koncepcyjnej. Czyli zdobywajac bez autoryzacji plany samochodu (tu wstaw ulubiona marke ;) ) nie mozesz sam ich produkowac i sprzedawac. Tak samo zdobywajac dokumentacje i kod zrodlowy gry ( tu wstaw swoja ulubiona gre) nie mozesz samemu generowac z tego programu w koncowej postaci i sprzedawac.Teraz przechodzimy do etapu produkcji i koncowego produktu ktory trafia do klienta.W przypadku wlasnie dobr "materialnych", otrzymujesz jakis przedmiot. Cos jednostkowego i praktycznie niemozliwego do latwego powielenia. Bez wzgledu jednak na prawa autorskie do projektu tego auta, mozesz sobie to auto (twoj zakupiony egzemplarz) modyfikowac. Mozesz zmienic kolor lakieru, mozesz modyfikowac silnik czy wnetrze. I finalnie - mozesz ta rzecz odsprzedac. Robiac wiekszosc tych rzeczy - naruszasz przeciez projekt, do ktorego nie masz zadnych praw. Niszczysz dzielo, wymyslone i stworzone przez inzynierow (tak, projekt jest tak samo chroniony prawem autorskim, jak program). Nikt by jednak nie wpadl na to, zeby klientowi tego zabraniac.Co wiecej - mozesz probowac na podstawie tego egzemplarza robic swoje kopie, tansze - i sprzedawac je. Dokladnie tak samo jak w przypadku oprogramowania/muzyki/filmow/etc. Jest to oczywiscie trudniejsze, ale przeciez wykonalne (patrz fabryczki w Chinach). Tak samo jednak scigane przez prawo. I slusznie.W przypadku zas programu usiluje sie nam wmowic, ze to inny produkt jest i powinien rzadzic sie innymi prawami.Otoz nie. Tu problemem oczywiscie jest latwosc powielenia tegoz (chociaz glownie pod katem zapewnienia 100% kompatybilnej funkcjonalnosci, powielenie calego produktu, lacznie z opakowaniem i dodatkami jest duzo trudniejsze).Nie zmienia to faktu, ze jako konsument powinienes miec dokladnie takie same prawa dysponowania zakupiona kopia programu/filmu/etc., jak w przypadku auta. To znaczy, ze powinenes moc sobie robic z zakupionym egzemplarzem programu, co tylko chcesz - tak jak z autem. Powinienes moc modyfikowac sobie uzywane przez gre pliki graficzne, muzyczne. Powinienes moc bez problemu wywalic durne biblioteki odpowiedzialne za jeszcze durniejsze zabezpieczenia. W koncu bez zadnego problemu powinienes moc odsprzedac swoj egzemplarz, oczywisice wczesniej legalnie zakupiony.Za to tak samo jak w przypadku samochodu, prawo powinno zabraniac powielania posiadanego egzemplarza w celu tworzenia produktu, konkurujacego z tym, co wlasciciel projektu sprzedaje na rynku. I za to (i tylko za to) powinno sie scigac nabywcow "intelectual property" w postaci szeroko rozumianych multimediow.@Qamar>Mam nadzieję. Myślę, że nie są na tyle szaleni żeby odwalić taką grandę by nie dało się grać w singla bez neta. >Zwróć tylko uwagę, że pytanie "po co" jest nie na miejscu. Do lokalnej gry z kumplem połączenie z głównym >serwerem gry też teoretycznie nie jest konieczne.Czy nie czytales wiadomosci, ze do najnowszej czesci Command & Conquer internet ma byc wymagany do gry single player? Oczywiscie wciska sie kity, ze to po to, zeby dac graczom dodatkowa funkcjonalnosc. Funkcjonalnosc, ktorej do dzisiaj nikt nie potrzebowal, ale ktora ma byc wszystkim potrzebna ;)O - tu mozesz to przeczytac: http://www.gram.pl/news_8gneHu61_C_C_4_tylko_dla_graczy_z_siecia.htmlTak wiec nie bylbym takim optymista w tym wzgledzie jak ty.




Trwa Wczytywanie