Części graczy, szczególnie tych mniej maniakalnych, niespecjalnie uśmiecha się perspektywa tygodni czy nawet miesięcy gry, zanim będą mogli zmierzyć się z wyzwaniami czekającymi na samym szczycie. Widzą w świecie danego MMORPG-a rozwinięte maksymalnie postacie, widzą potężne przedmioty, zazdroszczą, chcą już i teraz. Tacy ludzie w kontaktach z grami single-player na ogół uciekają się do oszustw, online nie jest jednak tak łatwo - raz, że oszukanie jest dalece bardziej skomplikowane, a dwa, że nawet jak się uda, to ryzyko wykrycia takiego postępku i ukarania winnego całkiem niemała.
Co więc pozostaje? A może by tak namówić jakiegoś rozwiniętego gracza, by rozstał się ze swoim super-hiper potężnym toporem nieuniknionej zagłady? Najlepiej odwołując się do jednej z najstarszych ludzkich emocji - chciwości. Krótko mówiąc - proponując posiadaczowi owego narzędzia zniszczenia wynagrodzenie w zupełnie prawdziwej, niewirtualnej walucie. Taki proceder nie jest oczywiście niczym nowym - spokojnie kwitł przecież jeszcze w czasach Diablo. Problem z nim tylko taki, że w większości przypadków uznawany jest za równie nielegalny co standardowe oszustwa. Tylko znacznie trudniej go wykryć i ukarać winnych.
Ale kupowanie potężniejszego ekwipunku za prawdziwe pieniądze jest tylko małą częścią całego problemu. Bo przecież o sile postaci w MMORPG-u decydują nie tylko przedmioty, ale też osiągnięty przez nią poziom doświadczenia i nabyte zdolności. A tych nie da się już w łatwy i szybki sposób "kupić" - do ich osiągnięcia trzeba zwyczajnie długo grać. Teoretycznie oczywiście. Bo co bardziej "przedsiębiorczy" gracze rozwiązali i tę kwestię. Wiadomo, w każdym sieciowym tytule są jakieś kruczki, umożliwiające rozwinięcie się szybciej. Odrobina samozaparcia, dużo wolnego czasu i można w 2-3 dni osiągnąć bardzo wysoki poziom doświadczenia. Tylko po to, by później odsprzedać taką postać innemu graczowi. A że przy okazji niszczy się zabawę innym (trafienie do drużyny z takim myślącym tylko o jak najszybszym rozwoju i zdobyciu najlepszego ekwipunku nie jest najmilszym przeżyciem)? Phi. Zresztą maniacy, którym się nudzi i chcą sobie trochę dorobić, to pół biedy. Tylko że problem nie ogranicza się jedynie do nich. W takich np. Chinach - jak podała gazeta International Herald Tribune - ponad 100 tysięcy młodych ludzi pracuje w fabrykach po 12 godzin, rozwijając przeznaczone na sprzedaż postacie w MMORPG-ach. Zarabiają ok. 250 dolarów miesięcznie i są zadowoleni, bo całymi dniami "grają". Takiego w pełni rozwiniętego bohatera z potężnym ekwipunkiem można później kupić od zatrudniających ich firm za ok. 50 do 100 dolarów. Dużo? Dla znudzonego amerykańskiego nastolatka z nieposkromioną chęcią powyzywania współgraczy od n00bów - nie bardzo.
Oczywiście sprzedawanie rozwiniętych postaci również jest nielegalne w świetle licencji znakomitej większości gier online, a ich twórcy nieustannie monitorują serwery w poszukiwaniu "zbyt szybko" rozwijających się bohaterów. Tylko że także w tym przypadku pojawia się niemały problem z udowodnieniem komuś winy. Przecież nikt nikomu nie zabroni grania 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. A może? Może wprowadzić jakieś odgórne ograniczenia - 2h dziennie w WoW-ie i koniec. Może czas wreszcie, żeby twórcy gier zadbali o życie i zdrowie ich użytkowników, skoro ci sami nie potrafią?
Nieee... 2 godziny? ;)