Recenzja Taxi Life: A City Driving Simulator - Najgorsza wycieczka do Barcelony

Mateusz Mucharzewski
2024/03/13 10:30
0
0

Kolejny polski symulator, ale tym razem z zupełnie innej półki - cenowej i budżetowej. Czy jednak udało się dowieźć obiecaną jakość premium?

Recenzja Taxi Life: A City Driving Simulator - Najgorsza wycieczka do Barcelony

Grupa PlayWay to nie jedyne miejsce w Polsce, w którym masowo produkuje się symulatory. Są też firmy, które chcą działać w tej przestrzeni, ale z większymi budżetami i ambicjami. Taką jest na przykład studio Simteract, które na rynek dostarczyło już symulator kolei Train Life. Ich kolejna próba podbicia rynku zwiąże się z przesiadką z pociągów do taksówki. Taxi Life to jednak nie jest banalna gra. To wirtualna wycieczka do słonecznej Barcelony, po której będziemy wozić klientów elektrykiem i budować własną firmę taksówkarską.

Rozgrywkę zaczynamy od krótkiego szkolenia na placu manewrowym. Już tutaj dowiadujemy się, że Taxi Life to porządny symulator. Sami musimy odpalić silnik, włączyć wycieraczki, uruchomić klimatyzację czy otworzyć okna. Wiele rzeczy robi się ręcznie, aby maksymalnie wczuć się w taksówkarza. Na ulicach sprawa jest jednak dosyć prosta. Z mapki wybieramy klienta, odwozimy go na wybrane miejsce i jedziemy po kolejnego. Od czasu do czasu trzeba zatankować czy umyć auto. Warto też odwiedzać warsztat, aby naprawić usterki, kupić nowy pojazd czy zatrudnić dodatkowego kierowcę. Tam też wydamy punkty umiejętności na drobne ulepszenia. Opisuję to wszystko głównie dlatego, abyście wiedzieli dwie rzeczy. Po pierwsze, co można w Taxi Life robić oraz po drugie, abyście mieli świadomość że tego jest jednak stosunkowo niewiele.

Głównym elementem rozgrywki jest więc wożenie klientów z miejsca na miejsce. Czasami podczas podróży ktoś do nas zagada i będziemy mogli wybrać jedną z kilku opcji dialogowych. Dużą wartością gry jest również miasto, które wygląda bardzo ładnie i jest pełne atrakcji turystycznych. Osobiście nigdy nie byłem w Barcelonie, ale wierzę, że udało się ją wiernie odwzorować, przynajmniej w tym małym wycinku. To w sumie tyle ciekawych aspektów gry. Warto zauważyć, że Taxi Life ma w swoich fundamentach dość prostą mechanikę - mamy ładne miasto, elegancki samochód i jedziemy z punktu A do B, nic więcej. Zarabianie pieniędzy i zdobywanie nowych poziomów to tylko drobny dodatek. Pytanie brzmi, czy taka rozgrywka jest atrakcyjna? Warto pamiętać, że polski zespół Simteract obiecywał symulator, a to właśnie dostarczył. Taxi Life jest więc grą dla tych, którzy szukają możliwości wczucia się w rolę taksówkarza w otoczeniu atrakcji turystycznych, oferującą spokojną i relaksującą rozrywkę, bez narzucania tempa. Takie miało być Taxi Life. Problem w tym, że takie nie jest. Powody? Są tylko trzy, ale za to całkiem spore.

Po pierwsze - ciężko wczuć się w klimat

Na ten element gry poświęcimy najwięcej miejsca. W Taxi Life jedna rzecz wybitnie przeszkadza we wczuciu się w klimat - sztuczna inteligencja. Zacznijmy od innych kierowców. Ich AI pozostawia bardzo wiele do życzenia. Uderzenia w tył auta (mojego lub innych uczestników ruchu) zdarzają się notorycznie. To nie jest oskryptowane wydarzenie, w którym zamawiamy lawetę i wyciągamy kasę z ubezpieczenia. Nie, to po prostu nieudolność kierowców. Duże karambole z udziałem wielu aut zdarzają się w cyfrowej Barcelonie regularnie. Do tego sztuczna inteligencja często jeździ na czerwonym świetle, lubi kompletnie bez sensu zatrzymywać się w miejscu (głównie przy skręcaniu na skrzyżowaniu), a także ma ogromny problem z dynamiką jazdy. Często kierowcy bardzo wolno ruszają, a na pasach to już w ogóle nie wiedzą czy stać czy jechać.

Pasy to oddzielny temat. Tam z kolei popis daje sztuczna inteligencja pieszych. Wygląda to momentami tragicznie. Zacznijmy od tego, że oni nie potrafią ustawić się przy jezdni i w kilka osób przejść na drugą stronę. Niekiedy jeden schodził z pasów, a drugi właśnie wchodził. W efekcie AI kierowcy strasznie długo czeka aż będzie mogło ruszyć. Jeszcze gorzej jest jeśli jakieś auto zatrzymało się na środku pasów. Wtedy piesi totalnie głupieją i chodzą w kółko. Widać, że ich systemy kompletnie nie działają. Niczym niezwykłym jest chociażby wchodzenie na przejście i po chwili cofanie się. Karygodne jest też to, że przechodnie wchodzą na ulicę kiedy kierowcy mają zielone światło. Brakuje tutaj synchronizacji i bardziej zaawansowanych algorytmów sztucznej inteligencji. Ciężko w takich warunkach wczuć się w przepisowo przemierzającego Barcelonę taksówkarza.

Po drugie - niedopracowane ulice

Jeśli dokładnie tak wyglądają ulice w Barcelonie to myślę, że muszą być tam strasznie cyrki. Nie sądzę jednak, aby ktoś pozwolił na ruch samochodów w tak źle zaprojektowanym miejscu. Najwięcej problemów widać przy ulicach z kilkoma pasami. W mieście jest też parę dużych rond, na których kompletnie nie wiadomo jak manewrować. Mimo przejechania wielu godzin w Taxi Life w paru miejscach do tej pory nie wiem jak mam się poruszać, bo jest to totalnie nieczytelne. W prawdziwym życiu na takiej drodze dochodziłoby do mnóstwa zderzeń i to każdego dnia. Do tego twórcy praktycznie zapomnieli o dodaniu znaków pionowych. Czasami są, ale już takich pokazujących jak można jechać z poszczególnych pasów brakuje. Trzeba polegać tylko na tym co jest namalowane na jezdni, oczywiście tuż przed skrzyżowaniem. Dodajmy do tego, że przy dużym słońcu w ogóle nie widać oznakowania drogi. To wszystko powoduje, że ciężko jechać zawsze zgodnie z przepisami, co od razu wybija z immersji. Twórcy jakby to wiedzieli i nie wprowadzili na ulice zbyt dużego ruchu, a łamanie przepisów jest karane bardzo symbolicznie. Czasami można dostać mandat, ale zazwyczaj jazda jak wariat uchodzi na sucho.

Po trzecie - nie ma co robić

Designerzy z Simteract niestety nie postarali się, aby Taxi Life było zapchane ciekawymi rzeczami do zrobienia. Samo wożenie klientów z miejsca na miejsce to zdecydowanie za mało. Brakuje unikatowych, specjalnych misji, w których dochodzi do jakiś wariacji. Na przykład musimy szybko przewieźć rodzącą kobietę czy przetransportować pijanego imprezowicza w maksymalnie delikatny sposób, aby nie zwrócił ostatnich kilku drinków na tapicerkę. Wymyślenie tego zajęło mi 30 sekund, a i tak jest to więcej niż można znaleźć w Taxi Life. Nawet rozmowy z klientami rozczarowują. Przypomina mi się świetne 911 Operators, czyli symulator operatora numeru alarmowego. Gra Jutsu Games zdobył uznanie między innymi unikatowymi telefonami, dobrze napisanymi z ciekawym zgłoszeniem (np. porwana osoba, która szyfrem prosi nas o pomoc). Aż prosi się, aby takie rzeczy były w Taxi Life. Zamiast tego twórcy przygotowali kilka prostych rozmówek o tym jak się jeździ po Barcelonie czy jakie zabytki polecamy do obejrzenia. Do dostępnych misji dało się dodać wiele unikatowych i ciekawych wariacji, które znacznie urozmaiciłyby grę. Tak niestety szybko rozgrywka staje się niezwykle nużąca. Taxi Life chciało być eleganckim symulatorem, a okazało się pozbawione charakteru.

GramTV przedstawia:

Jako czwarty, bonusowy punkt mógłbym napisać, że Taxi Life trapią też błędy. Niektóre są kuriozalne, na przykład wywrotka po najechaniu na krawężnik. Lekko irytuje też kierunkowskaz, bo czasami sam się wyłącza przed skrętem, a innym razem po zakończeniu manewru dalej mruga. To jednak nie są aż tak dramatyczne rzeczy. Gorzej, że Taxi Life ma też dosyć kuriozalne problemy świadczące o złym przetestowaniu gry. Mam na myśli GPS. Przykładowo raz ustalił drogę do kolejnego klienta prowadzącą minimalnie przez zablokowaną część mapy (nie wszędzie możemy od razu pojechać). Jeszcze gorzej działa automatyczne kierowanie do najbliższego klienta po zakończeniu kursu. Gra z jakiegoś powodu wybiera najkrótszą ścieżkę po linii prostej, a nie po faktycznej drodze jaką trzeba pokonać. W efekcie czasami musiałem pokonać spory dystans mijając po drodze dwie osoby. Oczywiście to i tak drobnostki w porównaniu do problemów z AI, ale na to już poświęciłem sporo miejsca. Tyle dobrego, że z doczytywaniem tekstur czy optymalizacją nie ma problemów. Przynajmniej na testowanej przeze mnie wersji na Xboksa. Na PlayStation podobno wygląda to bardzo słabo. Nieco dziwi mnie taka różnica między dwoma konsolami. Nie miałem możliwości zweryfikowania tych rewelacji, ale wolę poinformować o tym co słyszałem.

Jeśli więc komukolwiek wydaje się, że symulator taksówkarza w słonecznej Barcelonie to ciekawy pomysł na relaksującą rozgrywkę, mam dwie wiadomości. Po pierwsze, Taxi Life faktycznie celuje w to i momentami nawet skutecznie. Brakuje mi jednak kreatywnego wypełnienia w postaci kilku unikatowych zleceń czy ciekawszych rozmów z klientami. Po drugie, sporą część efektu psuje niedomagająca sztuczna inteligencja. Narzekam przez praktycznie całą recenzję, ale muszę też przyznać, że Taxi Life ma w sobie sporo jakości. To mogłaby być świetna gra i jeden z najlepszych polskich symulatorów na równi z House Flipper czy Car Mechanic Simulator. Mógłby być, gdyby tylko Simteract doskoczył do poprzeczki, którą sam ustawili bardzo wysoko.

W tym właśnie upatruję największy problem Taxi Life. To gra, która celowała wysoko, miała ogromne ambicje bycia bardzo kompetentnym symulatorem w pięknym mieście. Potknięć jest jednak zbyt wiele, aby jako całość mogło się to sprawdzić. AI psuje wczucie się w klimat, a mała kreatywność zadań powoduje jeszcze, że zbyt szybko rozgrywka staje się nudna i monotonna. Kilka łatek może wiele naprawić, ale nie na tyle, aby Taxi Life zasłużyło na notę w jaką bez wątpienia celowali twórcy.

5,5
Mój ulubiony “symulator złotówy” to nadal misje taksówką w GTA Vice City.
gram poleca
Plusy
  • Świetnie wyglądające miasto
  • Ładna grafika
  • Spokojny i relaksujący klimat życia taksówkarza
Minusy
  • Masa problemów z AI pieszych i innych kierowców
  • Często niejasne, a nawet błędne oznakowanie dróg
  • Brak wielu potrzebnych znaków drogowych
  • GPS potrafi szwankować
  • Brak ciekawych i unikatowych zleceń
  • Rozmowy z klientami szybko stają się nudne i monotonne
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!