Recenzja serialu Resident Evil: Wieczny mrok. Przydługa cutscenka

Radosław Krajewski
2021/07/14 13:00
0
0

Na Netflixie zadebiutował pierwszy serial osadzony w uniwersum Resident Evil. Sprawdzamy, czy to pozycja obowiązkowa dla fanów.

Zombie bez zombie

Fani Resident Evil w tym roku nie mogą narzekać na nudę. Dopiero co premierę miała ósma pełnoprawna odsłona cyklu, a Netflix już podzielił się pierwszą produkcją osadzoną w uniwersum Capcomu. Serial animowany Resident Evil: Wieczny mrok to dopiero pierwszy z dwóch tytułów, za które odpowiedzialna jest platforma streamingowa. Wkrótce w serwisie pojawi się również aktorski serial poświęcony Albertowi Weskerowi. Warto również przypomnieć, że pod koniec roku do kin trafi Resident Evil: Witajcie w Raccoon City, który to film ma rozpocząć nowy kinowy cykl. Jednak fani mogą mieć obawy, czy nadchodzące produkcje będą, chociaż w połowie tak dobre, jak ostatnie gry. Resident Evil: Wieczny mrok udowadnia, że wykorzystanie słynnej marki i dwójka popularnych bohaterów to zdecydowanie za mało, aby osiągnąć sukces.Zombie bez zombie, Recenzja serialu Resident Evil: Wieczny mrok. Przydługa cutscenkaHistoria została osadzona dwa lata po wydarzeniach z Resident Evil 4. Leon S. Kennedy przybywa do Białego Domu, który nagle zostaje postawiony w stan zagrożenia po tym, jak pewien szpieg wykradł ściśle tajne akta dotyczące Instytutu Nauk Biologicznych w Szanghaju, w którym doszło do wykorzystania broni biologicznej. W międzyczasie prezydent Stanów Zjednoczonych zostaje zaatakowany przez identyczne zombie, które wiele lat temu pojawiły się w Racoon City. Sprawa powiązana jest z zagadkowymi samobójstwami członków jednostki „Mad Dogs”, która została wysłana na miejsce katastrofy zestrzelonego helikoptera w października 2000 roku w Penamstanie. Na trop natrafia Claire Redfield, która pomaga lokalnej społeczności Penamstyczyków w przyzwyczajeniu się do nowej rzeczywistości po wojnie. Spisek jednak sięga po sam wierzchołek władz, a Leon wraz z Claire muszą dowiedzieć się, kto za tym wszystkim stoi.

Fabuła w serialu nie należy do porywających. Choć punkt wyjścia wydaje się ciekawy, to kolejne odcinki udowadniają, że scenarzyści nie mieli dobrego pomysłu na rozwój tej historii. Nie, żeby growe odsłony Resident Evil stały emocjonującymi i wciągającymi fabułami, ale były one na tyle ciekawe, że potrafiły przykuć do ekranu. Choć serial zawiera wyłącznie cztery dwudziestopięciominutowe odcinki, to i tak w połowie oglądania trudno odeprzeć myśli, że widz traci czas. Może produkcji wyszłoby na zdrowie, gdyby została wypuszczony jako jeden, trwający półtorej godziny film. Wieczny mrok ma więc podobny problem, co ostatni animowany film z serii, czyli Biohazard: Vendetta z 2017 roku, w którym dobry i obiecujący początek zamienił się w festiwal nudy, tandety i kiepskiego zakończenia.Serial zdaje się być przydługim przerywnikiem filmowym podczas rozgrywki, którego nie da się pominąć. Ma wiele niezłych elementów, szczególnie gdy próbuje nawiązać do drugiej, a miejscami i trzeciej odsłony growej serii. Problem zaczyna się, gdy twórcy mogli popisać się oryginalnością i stworzyć kanoniczny rozdział w uniwersum, na którym też najmocniej polegli. Zdaje się, że najbardziej zapomnieli o tym, co najważniejsze było w pierwszych częściach serii, czyli zombiakach i atmosferze ciągłej grozy. Zarówno potworów, jak i jakiegokolwiek klimatu zaszczucia jest jak na lekarstwo, więc o zagrożeniu dla głównych bohaterów nie ma nawet mowy.

GramTV przedstawia:

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!