Recenzja filmu Gran Turismo - dogonić marzenia

“Gran Turismo” byc może nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii kina biograficznego, ale z pewnością przypomni wielu graczom o tym, że simracing może prowadzić do czegoś większego.

Recenzja filmu Gran Turismo - dogonić marzenia

Jakiś czas temu Sony ogłosiło, że ma w planach tworzenie filmów i seriali na podstawie marek znanych z PlayStation. Plan ambitny, bo jeśli przypomnieć sobie to jak wypadł film „Ratchet i Clank” i jak mocno powiązany był z restartem serii wydanym na PS4, to właściwie wręcz można było zacierać ręce na inne produkcje. Koniec końców „Uncharted” wypadł w najlepszym wypadku dobrze, a na serial „God of War” również pewnie poczekamy nieco dłużej podobnie, jak na film „Ghost of Tsushima”.

Dlatego też postanowiono podejść od zupełnie innej strony i wziąć na warsztat (nomen omen) serię, która prawdopodobnie najmniej kojarzyłaby się graczom z tym, aby zrobić na jej podstawie film czy serial. Mowa o Gran Turismo – serii wyścigowej stworzonej przez Kazunoriego Yamauchiego wraz z Polyphony Digital. Tutaj oczywiście śmiechom i żartom nie było końca, bo… jak można zrobić film na podstawie gry wyścigowej? I to takiej z licencjami do zdobycia. Otóż okazało się, że można, bo Neill Blomkamp sprytnie postanowił umieścić w filmie „Gran Turismo” wątek historii Janna Mardenborough – gracza, który został prawdziwym kierowcą wyścigowym dzięki projektowi GT Academy stworzonemu przez Polyphony Digital oraz Nissana. Zresztą, o ile sam projekt nie przetrwał próby czasu, tak dzięki zawodom simracingowym w Gran Turismo nadal udaje się przesuwać pewne granice tego na ile to jeszcze gra, a na ile przygotowanie wirtualnych kierowców do bezpośredniej walki na torze.

I tutaj tak naprawdę największym problemem filmu „Gran Turismo” nie jest fakt, że dla niektórych obraz może wyglądać jak pewnego rodzaju fantastyka naukowa… bo tak nie jest – ta historia miała miejsce naprawdę. Bardziej mialem problem z tym, że wiedząc nieco więcej o wyścigach i samej grze musiałem przymykać oko na pewne uproszczenia oraz naginanie rzeczywstości.

Sprzed konsoli na tory wyścigowe całego świata.

Młody Jann (grany przez Archiego Madekwę) mierzący się z wysokimi aspiracjami swojego ojca (grany przez Djimona Hounsou) oraz opiekuńczością swojej matki (Geri Halliwell Horner) względem jego przyszłości stale próbuje swych sił w grze Gran Turismo 7. W międzyczasie dyrektor marketingu Nissana Danny Moore (Orlando Bloom) prezentuje w siedziby firmy w Japonii sposób na to, aby połączyć wirtualny świat z rzeczywistymi wyścigami właśnie poprzez grę Polyphony Digital. Tak właśnie powstaje projekt GT Academy, w którym pod okiem inżyniera wyścigowego Jacka Saltera (David Harbour) młodzi gracze uczą się podstaw ścigania się na prawdziwym torze, a najlepszy z nich będzie kierowcą oficjalnego zespołu fabrycznego Nissana w wyścigach GT3.

Tak jak wspomniałem wcześniej – fabularnie wszystko trzyma się tutaj dość mocno całości i nawet porównując prawdziwą historię Janna Mardenborough z tym, co ma miejsce na ekranie na pierwszy rzut oka trudno pewne rozjazdy. Głównie dlatego, że najważniejsze fakty zostały w tej opowieści zawarte. Inną kwestią jest niestety to, jakby zacząć zdecydowanie mocniej kopać, to się okazuje, że wiele elementów z „Gran Turismo” umieszczonych jest tylko i wyłącznie z myślą, że być może widz nie zauważy tych detali skupiając się na scenach wyścigów czy też niesamowitym udźwiękowieniu całości. Czuć, że przy tym ostatnim elemencie Polyphony Digital musiało mocno współpracować z ekipą filmową tak, aby w kinie efekt przejeżdżających z lewa czy prawa samochodów zrywał czapkę z głowy.

GramTV przedstawia:

Wracając jednak do detali chyba najbardziej karkołomnym przedsięwzięciem było to, że z jakiegoś powodu twórcy filmu próbowali wmówić widzom, że tor Hungaroring jest torem Silverstone. Z drugiej strony na każdym kroku mieszane są elementy z czasów przeszłych (motyw GT Academy, wyścigi w których brał udział Jann na czele z 24h wyścigiem w Le Mans) z elementów aktualnych (całość rozgrywa się na platformie Gran Turismo 7, Jann jeździ na kierownicy Fanateca, a zaskakująco Kazunori Yamauchi daleki jest od siwych włosów, które teraz ma na głowie). Tych elementów jest jeszcze kilka na przestrzeni całego filmu i myślę, że zdecydowana większość widzów prawdopodobnie przymknie na nie oko skupiając się na tym, co najważniejsze – na wyścigach.

Pod tym względem trzeba przyznać jest przyzwoicie. Część ujęć nagrywana z perspektywy podobnej kamery jak w grze Gran Turismo z pewnymi oznaczeniami, które mają sugerować myśli Janna na torze mogą się podobać. Inną kwestią jest to, że późniejsze ujęcia stworzone przy użyciu CGI już takiego wrażenia w kinie nie robią i prezentują się niesamowicie sztucznie. Do tego stopnia, że niektóre manewry wyprzedzania na torze w Le Mans były zdecydowanie zbyt mocno nierealistyczne. Wręcz powiedziałbym nawet, że nie do wykonania nawet w grze komputerowej. Mam wrażenie, że po prostu Neilla Blomkampa nieco poniosła fantazja, bo o ile w przypadku pierwszej połowy filmu czuć było pewien realizm oraz ciężar prowadzonych przez bohaterów samochodów, tak w drugiej połowie (zwłaszcza ostatnim wyścigu) całość popłynęła zbyt mocno w kierunku animacji oraz fantazji o tym, jak mozna byłoby się ścigać.

Co do gry aktorskiej to tutaj zdecydowanie na duży plus wypada rola Davida Harboura jako doświadczonego inżyniera Jacka Saltera. O ile można mieć na samym początku problem, aby go polubić, to z czasem jego nietuzinkowy charakter oraz chęć wydobycia z młodych graczy rasowych kierowców wyścigowych w połączeniu z humorem i historią z przeszłości potrafi zmienić punkt widzenia. Z drugiej strony, o ile może to zaskakiwać, to Archie Madekwa dobrze wcielił się w rolę Janna Mardenborough nawet, jeśli wydawać by się mogło, że momentami mogła go przerosnąć – takie wrażenie właśnie miało płynąć, biorąc pod uwagę, że okiem Danniego Moore’a granego przez Orlando Blooma ten kompletnie nie miał potencjału marketingowego.

Warto również zaznaczyć, że w jakiś sposób inni kierowcy biorący udział w ramach GT Academy mieli odzwierciedlać tych, którzy również brali udział w prawdziwych zawodach. Nie trudno było rozpoznać m.in. kto miał grać rolę Lucasa Ordoneza, który również brał udział w prawdziwym wyścigu ekipy Nissana podczas Le Mans 24h w 2013 roku. Mimo wszystko jednak szkoda, że nie poświęcono więcej czasu na elementy rywalizacji głównego bohatera z innymi kierowcami na torze – bez względu na to czy było to w GT Academy, czy to było w wyścigach długodystansowych. Całość sprowadza się bowiem do tego, aby Jann miał jakiegoś przeciwnika na torze i… tyle. Nawet, jeśli jest w tym wszystkim jakaś próba opowiedzenia pewnej głębszej historii oraz rywalizacji podlanej prywatnymi animozjami, to ostatecznie spada na dalszy plan. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby zrobienie z „Gran Turismo” serialu z elementami netflixowego „Drive to Survive”?

I jeszcze jedna ciekawostka - w filmie pojawia się również… Kazunori Yamauchi w bardzo nietypowej roli i ciekawe, czy również go zauważycie. Nie mniej jednak uśmiechnąłem się pod nosem, bo szanuję tego typu easter eggi.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!