Recenzja AEW Fight Forever - niektóre botche da się dobrze wykorzystać...

All Elite Wrestling wreszcie doczekało się swojej gry komputerowej i choć wiele elementów w teorii prezentowało się dobrze, tak w praktyce sporo zabrakło…

Recenzja AEW Fight Forever - niektóre botche da się dobrze wykorzystać...

Chciałoby się powiedzieć „wreszcie” – AEW Fight Forever powstawało w dużych trudach i po długim czasie od pierwszej zapowiedzi przyjdzie fanom All Elite Wrestling zagrać w pierwszą sygnowaną marką grę. Można byłoby powiedzieć, że na papierze wszystko powinno być wręcz idealnie: jest roster ulubionych zawodników, jest doświadczona ekipa Yuke’s oraz obietnica staroszkolnych doświadczeń z rozgrywki w stylu takich legendarnych tytułów jak chociażby WWF No Mercy.

A jak jest w praktyce? Jest dość dyskusyjnie. Z jednej strony można byłoby wiele wybaczyć, bo to pierwsza gra pod nową zupełnie marką lub zrzucić na karb chęci odwzorowania klimatu sprzed lat. Z drugiej strony jeśli marka jest w rękach tak doświadczonej ekipy tworzącej gry sportowe przez lata… to o te usprawiedliwienia jest niezwykle trudno.

Muradin is #AllElite

W ramach AEW Fight Forever otrzymujemy na start 52 zawodników z rosteru All Elite Wrestling. Nie brakuje głównych sprawców całego zamieszania takich jak Kenny Omega, Matt i Nick Jacksonowie, „Hangman” Adam Page czy nawet Cody Rhodes, ale również znalazło się miejsce dla nowych gwiazd takich jak MJF, „Jungle Boy” Jack Perry czy Sammy Guevarra. Co również warte zaznaczenia to fakt, że mimo podziału na męski i żeński roster AEW możemy tworzyć starcia mieszane. Jest więc spora szansa, że Kris Statlander czy Riho będą mogły walczyć chociażby z Wardlowem czy Stingiem.

Dodatkowo twórcy przewidują dodatkowe wzmocnienia rosteru nowymi zawodnikami takimi jak Hook czy Danhausen w ramach przepustki sezonowej.

Tutaj również pojawia się problem, który właściwie pojawia się od lat w grach z cyklu WWE 2K, czyli licencje na konkretnych zawodników. Głównie dlatego, że wielu wrestlerów w All Elite Wrestling potrafi działać na bardzo krótkich kontraktach lub też występuje gościnnie jak np. zawodnicy New Japan Pro Wrestling. Dlatego też jeśli liczyliście na odtworzenie legendarnego starcia Omegi z Ospreayem czy Jericho z Naito, to może być z tym spory problem.

Dodatkowo zawodnicy będący głównym trzonem federacji również wewnętrznie mogą mieć podpisane bardzo różne kontrakty na wykorzystywanie swojego wizerunku. Dlatego też może się wydawać, że roster AEW Fight Forever mimo sporej liczby zawodników może sprawiać wrażenie mocno przetrzepanego z zawartości. Zwłaszcza w przypadku zawodniczek kobiecego rosteru, którym jest całkiem niewiele.

Pojawia się również możliwość stworzenia swojego własnego zawodnika i tutaj następuje pierwsze, poważniejsze zderzenie się ze ścianą.

GramTV przedstawia:

Możliwości kreowania własnego zawodnika jest stosunkowo niewiele pod względem wyglądu i postury postaci, którą będziemy w ringu prowadzili. To raczej kilka ustawień spośród których możemy wybrać to, co powinno do nas pasować. Nieco lepiej wygląda sprawa z ubiorem, chociaż tutaj zaskakuje brak możliwości pełnego dostosowania wrestlera… ponieważ zaskakująco zawsze musi on być bez koszulki. Chyba, że wybierzemy pełen jednolity strój – wtedy ten problem znika, ale pojawia się kolejny związany z usuwaniem niektórych elementów przeszkadzających w jego założeniu.

Dlatego też momentami dzięki niezrozumiałym zasadom oraz nie do końca dobrze skonstruowanymi menusami tworzenie postaci może być dość frustrujące. Innym problemem jest fakt, że tak naprawdę postacie stworzone w edytorze potrafią prezentować się nienaturalnie większe niż postacie z rosteru AEW. Dlatego też całość mimo, że nadal ma ten styl arcade, to wygląda dość zaskakująco.

Road to Elite, czyli rozwijamy się.

Nie bez powodu dalsza część recenzji nadal będzie związana ze stworzonym przez gracza bohaterem, ponieważ Road to Elite to również sposób na to, aby rozwinąć jego możliwości. Wydawane zasoby pozwalają na poszerzenie liczby wykorzystywanych finisherów oraz innych pasywnych i aktywnych umiejętności w ramach arsenału zawodnika takich jak chociażby charakterystyczny dla Orange Cassidiego styl walki z dłońmi w kieszeniach.

Z drugiej strony natomiast świetną sprawą jest fakt, że w zależności od tego jak pójdzie nam w ramach Road to Elite mamy również różne wersje ścieżek fabularnych. Dodatkowo wszelkie aktywności z nimi związane również potrafią nakreślić inne elementy takie jak np. starcia w ramach AEW Dark czy Rampage oraz możliwość wykonywania snapshotów z gwiazdami AEW. Całość rozgrywa się w ramach tur, w których można wykonywać różne akcje jak trening, odpoczynek czy wcześniej wspominane występy w innych programach All Elite Wrestling.

Czy jest to dobre rozwiązanie? Myślę, że dobre o tyle, iż nie wymaga ono pełnego zaangażowania w zrozumienie konkretnych wątków. Tym bardziej, że Road to Elite również w jakimś stopniu stara się przybliżyć dotychczasową historię AEW oraz głównych wydarzeń federacji w ramach ich reinterpretacji. Dodatkowo nadal puszczają oczko w kierunku wiernych fanów, którzy wyłapią w prosty sposób pewne nawiązania w zdaniach wypowiadanych przez chociażby CM Punka.

Czy są minusy? Tak naprawdę w tym trybie dość niewiele, choć wynikają one z zupełnie innych elementów niż sama formuła zabawy, o których będziecie mogli przeczytać później. Jak na pierwszy raz wygląda to całkiem przyzwoicie i szkoda, że ostatecznie całość jest dość… krótka. Ukończenie Road to Elite zajęło mi raptem dwie – trzy godziny, a ewentualne przegrane nie oznaczają powtarzania etapów, więc właściwie wszystko zależy od tego jak długie będziecie prowadzili pojedynki w ramach historii.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!