Graliśmy w Tainted Grail: The Fall of Avalon. To (jeszcze) nie jest polski Skyrim

Adam "Harpen" Berlik
2023/04/06 14:00
1
0

Ale może będzie, lecz o tym przekonamy się dopiero za jakiś czas, bo na razie Tainted Grail: The Fall of Avalon znajduje się we wczesnym dostępie.

Tainted Grail z prądem

Tainted Grail: The Fall of Avalon to RPG z perspektywy pierwszej osoby, które niedługo po oficjalnej zapowiedzi zostało ochrzczone mianem polskiego Skyrima. Być może za sprawą settingu, niewykluczone że z powodu pracy kamery, systemu walki czy też wielu innych rozwiązań obecnych w produkcji studia Questline wydanej przez Awaken Realms. Tak, tak - to samo Awaken Realms i Tainted Grail: The Fall of Avalon być może znacie z planszówki. Tyle tylko, że w wersji bez prądu mamy do czynienia z survivalową grą eksploracyjną.

Graliśmy w Tainted Grail: The Fall of Avalon. To (jeszcze) nie jest polski Skyrim

Wracając jednak przed monitor trzeba powiedzieć, że komputerowa wersja Tainted Grail: The Fall of Avalon ma ogromny potencjał. Owszem, co prawda nie znajdziemy tu (jak na razie) żadnych rewolucyjnych mechanik w gameplayu, a całość wymaga jeszcze dopracowania niemal w każdym aspekcie, niewykluczone że z czasem do naszej dyspozycji zostanie oddany erpeg w starym stylu, który spodoba się fanom nie tylko przywołanego już Skyrima, bo grając w Tainted Grail: The Fall of Avalon można pomyśleć również o Oblivionie czy nawet cofnąć się do czasów Morrowinda.

Czy to 2011 rok?

Skoro już o cofaniu się w czasie mowa, to Tainted Grail: The Fall of Avalon sprawia wrażenie produkcji zapomnianej, takiej którą ktoś opracowywał przed laty, potem słuch o niej zaginął i z jakiegoś powodu teraz postanowił wrócić do tematu. Taki opis szczególnie nie zachęca, ale wierzcie mi - jeśli podobał wam się Skyrim i jeśli macie ochotę na powrót do zamierzchłych czasów, to niewykluczone, że Tainted Grail: The Fall of Avalon przypadnie wam do gustu. To naprawdę ciekawie zapowiadająca się gra, której obiektywne wady dla wielu będą mimo wszystko zaletami.

GramTV przedstawia:

Choć udostępniona wersja Tainted Grail: The Fall of Avalon zawiera prolog, a także cały pierwszy rozdział, oferując tak naprawdę co najmniej kilkanaście godzin rozgrywki, należy mieć na uwadze fakt, że to w wielu miejscach nie tyle wczesny, ale bardzo wczesny dostęp. Szkoda, że na premierę Early Accessu twórcom nie udało się dopracować początkowej fazy kampanii, w efekcie czego na przykład w trakcie dialogów występują placeholdery, gra jest częściowo po polsku, częściowo po angielsku, świat w wielu miejscach jest jeszcze pusty (mam nadzieję, że to ulegnie zmianie), a poza tym… No właśnie. To, o czym piszę, to elementy, na które można przymknąć oko.

Optymalizacja? Jeszcze nie…

Najbardziej i tak obecnie do Tainted Grail: The Fall of Avalon zniechęca stan techniczny produkcji, a konkretniej optymalizacja. Grę testowałem na komputerze Actiny wyposażonym w procesor AMD Ryzen 9 5900X, kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX 3080 10 GB i 16 GB RAM. O ile w zamkniętych pomieszczeniach na najwyższych ustawieniach mogłem cieszyć się 60 klatkami na sekundę, o tyle wracając do otwartego świata zmagałem się z licznymi spadkami płynności animacji. O jakiejkolwiek stabilizacji FPS-ów, nawet na najniższych detalach, jak na razie nie ma niestety mowy.

Komentarze
1
dariuszp
Gramowicz
06/04/2023 23:24

Jeżeli jest to bardziej klasyczny RPG to jestem ZA. Ostatnio brakuje mi tego typu gier. Ciągle tylko souls-like albo jakieś dziwadła.