Czas krwawego księżyca – recenzja filmu. Gangsterzy Dzikiego Zachodu

Radosław Krajewski
2023/10/20 22:00
1
0

Najnowszy film Martina Scorsese trafił właśnie do kin. Oceniamy, czy warto wybrać się na niego do kina, czy lepiej poczekać na steamingowy debiut.

Ziemia martwych koców

Rewolucja streamingowa przyniosła ze sobą zalew wątpliwej jakości filmów, które jak najtańszym kosztem, miały na jak najdłużej zatrzymać subskrybentów przed telewizorem. Relacja ekran-widz nie była zarezerwowana dla domowego zacisza, a platformy zaczęły być odpowiednikiem rozrywkowego McDonalds’a. „Prawdziwi” kinomani mogli na taki stan rzeczy psioczyć, ale jeżeli owa rewolucja zrobiła coś poprawnie, to pozwoliła wielkim twórcom na zrealizowanie swoich wymarzonych projektów. Najlepszym tego przykładem jest Martin Scorsese, który najpierw za bajońską sumę nakręcił Irlandczyka dla Netflixa, a teraz, za równie niemałe pieniądze, stworzył Czas krwawego księżyca dla Apple’a. Oba filmy nigdy by nie powstały, gdyby nie finansowe wsparcie platform streamingowych, które chcą dopisać sobie kolejne Oscary do własnego konta. Na całe szczęście Apple otwarte jest na kina i najnowszy film Martina Scorsese właśnie pojawił się na dużym ekranie. Ale czy warto wydać dodatkowe pieniądze na bilet do kina? Jako zwolennik kinowego doświadczenia stwierdzę, że w tym przypadku sprawa nie jest taka prosta.

Ziemia martwych koców, Czas krwawego księżyca – recenzja filmu. Gangsterzy Dzikiego Zachodu

Tym razem reżyser wziął na warsztat prawdziwą historię Osagów, indiańskiego plemienia, które żyło na ziemiach pełnych ropy. Osagowie szybko się wzbogacili, co nie umknęło uwadze białym ludziom, którzy zaczęli zdobywać zaufanie plemienia i rozporządzać ich terenami. Jedną z takich osób jest William Hale (Robert De Niro), który sprawuje pełną władzę w Fairfax. Do miasta przybywa jego krewny, Ernest Burkhart (Leonardo DiCaprio), który po wojnie chce rozpoczną nowe życie. Wkrótce Burkhart zakochuje się w Mollie (Lily Gladstone), miejscowej indiańskiej dziewczynie z ogromnym majątkiem. Hale namawia swojego podopiecznego do ożenku, wplatając go w większą intrygę, która ma na celu przywłaszczenie drogocennych ziem. Jednak gdy sprawy nie idą po ich myśli, w Fairfax pojawia się Tom White (Jesse Plemons) z Biura Federalnego, który wraz z grupą innych agentów chcą rozwiązać sprawę tajemniczych śmierci Osagów.

GramTV przedstawia:

Martin Scorsese przedstawia nieco inny obraz Indian, niż miało to miejsce w wielu produkcjach z przeszłości. Osagowie to nie żadne dzikusy, które biegają półnago pomalowani w barwy wojenne, czy też chytrzy biznesmeni, bez żadnego sumienia zbijając grube miliony na kasynach. W Czasie krwawego księżyca poznajemy dużą indiańską społeczność, która nie daje łatwo urobić się przyjezdnym. Na obfitej w ropę ziemi potrafili zbić ogromny majątek, na który chrapkę mają obcy. Ci sami obcy, którzy są już na ich ziemiach i planują „humanitarne” ludobójstwo. Zamiast używać barbarzyńskie metod poprzez brutalną walkę o roszczenia do ziemi, do której to wojny mógłby włączyć się rząd Stanów Zjednoczonych, ludzie pokroju Williama Hale’a w białych rękawiczkach dokonują swoich straszliwych zbrodni, tworząc przestępczą siatkę, w której nikt nie jest bezpieczny.

Czas krwawego księżyca pomimo osadzenia historii na Dzikim Zachodzie na początku XX wieku, jest pełnoprawnym filmem gangsterskim. Może nie ma tu brutalnych mafijnych porachunków ze strzelaninami w środku miasta, szalonych pościgów, czy nieustannych podchodów z policjantami i agentami, to mimo wszystko Martin Scorsese wierny jest swojej filmowej ideologii i wciąż pozostaje w bezpiecznej sferze gangsterskich produkcji. Czas krwawego księżyca jest więc dosyć klasycznym filmem, w którym liczy się przede wszystkim historia – konsekwentnie budowana, nawet jeżeli wymaga to po drodze wielu ofiar. Scorsese niestety nie wykorzystuje długiego metrażu i film spokojnie można było skrócić o godzinę, a fabuła nic by na tym nie straciła.

Komentarze
1
wolff01
Gramowicz
23/10/2023 11:11

Film dobry, przygnębiający, no ale cóż ta historia powinna była zostać pokazana. To najogólniej rzecz biorąć historia o podłości ludzkiej, a jeżeli ktoś nie zna kontekstu ten pewnie będzie zaskoczony rolą głównych bohaterów w filmie.

"ale w parze z tym nie idzie ukazanie wycinka tamtego okresu, który zyskałby na wartości poprzez rozszerzony historyczny kontekst." - trochę nie rozumiem co autor miał na myśli: okres historyczny jest mocno zarysowany: weterani wojenni (np. Di Caprio) i inni oportunisci szukajacy pracy w rozsławionym "bogactwem" Fairfax, w tle masakra w Tulsie (żeby podkreślić niepokoje społeczne tamtych czasów), a sam film zaczyna się wprowadzeniem w kulture indian Osage i ich histore. Nawiązania do okresu są na każdym kroku (w jednej scenie mamy nawet Ku Klux Klan). Jedyne czego mógłbym się przyczepić to że nie wytłumaczono do końca zjawiska "opiekunów" i tego że nie pełnej krwi Osage bez nich nie mogli wypłacać swoich tantiemów - oczywiście można to wyciągnąć z kontekstu filmu, ale jednak dobrze o tym poczytać żeby mieć pełny obraz. Film faktycznie nie jest łatwy do przyswojenia, trzeba się skupić żeby zrozumieć różne zależności i na czym własciwie polega intryga "złych", bo wiele elementów fabuły jest budowanych w dialogach i konwersacjach między postaciami. Film nie podaje wszystkiego na tacy, a my nie znając historii (myślę że lwia część osób nie zna) w sumie do końca nie jesteśmy pewni kim naprawdę są bohaterowie (tu plus dla reżysera).

Ciekawostka - wygląda że film zbiera też pochwały za skrupulatność i wrażliwość na rolę i punkt widzenia Indian Osage którzy byli też mocno zaangażowani w produkcje filmu. To pokazuje klasę i warsztat Scorcese. Trzeba pamiętać że "natywni indianie" i ich właściwe przedstawianie to wciąż drażliwy temat w USA.