Opowieść o duszach, mieczach i wiedźminie Geralcie - recenzja Soul Calibur VI

Soul Calibur VI bez cienia wątpliwości jest świetną bijatyką, ale... zawsze musi być jakieś „ale”.

Opowieść o duszach, mieczach i wiedźminie Geralcie - recenzja Soul Calibur VI

Jak to jest, że za każdym razem, gdy serce mówi: „jakie to jest dobre!” wchodzi rozum i krzyczy „ale to i to nie do końca siadło, uspokój się!”? Ano tak, że mimo mojego wielkiego uwielbienia dla Tekkena oraz miodności, którą oferowała siódma odsłona cyklu i tak z wielkim żalem musiałem powiedzieć, że nie było idealnie. Serce bolało, ale sprawiedliwości musiało stać się za dość. Te same emocje towarzyszą mi w przypadku oceny Soul Calibur VI, ponieważ obok świetnego gameplayu oraz efektownych walk pojawiają się mniejsze lub większe oznaki niewykorzystanego potencjału.

I nawet nie chodzi tutaj o fakt, iż Soul Calibur VI jest właściwie próbą ponownego opowiedzenia historii z przeszłości, a dokładnie pierwszej odsłony serii. Tutaj wręcz cieszę się, że Project Soul zdecydowało się na tego typu ruch, ponieważ ostatnie dwie odsłony zbyt mocno skomplikowały ten świat. Dzięki temu nowi gracze nie będą czuli się zaszczuci zawiłościami historii czy koneksjami między bohaterami. Nawet, jeśli wielu uważa, iż w bijatyki nie gra się dla fabuły. Czasami lepiej jest wiedzieć, jakie przesłanki kierują danymi bohaterami. Kto jest tym złym, a kto bohaterem, którego celem jest ocalić świat.

Tu w pewnym sensie jednak dochodzimy do zgrzytu. Wszystko wygląda pięknie – mamy tryb Soul Chronicles (skupiający się na głównych bohaterach gry), a także Libra of Soul (historię opowiedzianą z perspektywy stworzonego przez gracza bohatera). Obydwa w teorii zapowiadają dziesiątki godzin grania. W praktyce jednak mam wrażenie, iż twórcy obrali pewną drogę na skróty, a większość wydarzeń w grze opowiedzianych jest w lekko komiksowym stylu. Co prawda trafiają się animacje utworzone na silniku gry, a czasami bohaterami prowadzą dialogi w trakcie walki, ale ostatecznie stosunek przeklikanych kwestii do przewalczonych momentów jest zbyt wysoki. Zwłaszcza w trybie Soul Chronicles, w którym o wiele łatwiej można wykreować pewne wydarzenia, jak również dograć konkretne dialogi. Ostatecznie można byłoby zadać pytanie, czy Soul Calibura kupuje się dla ciągłego naciskania jednego przycisku po to, aby zakończyć dany dialog i przejść do kolejnego rozdziału. Nie wiem, czy właśnie tak chciałem poznawać historię głównych bohaterów tej seri i liczyłem na coś więcej.

O wiele lepiej ten system sprawdza się w trybie Libra of Soul, który, mimo trudnego i powolnego początku, potrafi wciągnąć na dobrych kilkanaście godzin. Styl, w którym opowiadana jest historia o wiele lepiej pasuje do utworzonej postaci. Wszystko oparte jest na dość prostym schemacie, lekko zahaczającym o aspekty cRPG – wykonujemy zadania główne i poboczne, zgarniamy złoto, kupujemy i ulepszamy wykorzystywaną broń. Twórcy przewidzieli nawet wybory pewne wybory moralne, od których zależy, czy nasza postać będzie postrzegana jako dobra lub zła, a co za tym idzie - możemy wykorzystywać dodatkowe cechy broni. Znalazło się również miejsce dla kilku żartów, które z pewnością docenią fani Geralta z Rivii! Mimo, iż nie jest to poziom uwielbianego przez graczy Chronicle of the Sword z Soul Calibur III, to ma on swój urok i warto dać mu szansę. Nawet, jeśli nie jesteście wielkimi fanami czytania prawie każdego dialogu. To świetne rozbudowanie tego, co ma do zaoferowania Soul Chronicles, a i zabawy jest o wiele, wiele więcej. Największym jednak minusem jest chyba to, iż nie można wyeksportować utworzonego w tym trybie bohatera poza Libra of Soul. Tym bardziej, że sam tryb tworzenia własnego bohatera jest na tyle rozbudowany, iż można w nim wtopić dobrych kilkanaście minut. Sam złapałem się na tym, że moją bohaterkę w trybie Libra of Soul tworzyłem z godzinę (dlatego boli mnie brak możliwości wyeksportowania jej poza ten tryb). Dobry sposób na to, aby przyciągnąć graczy na dłużej. Wyobrażacie sobie to, że już stworzono m.in. Bowsette? Szukajcie, a znajdziecie!

A co z pozostałymi, głównymi postaciami? W Soul Calibur VI możemy naliczyć ich 22 sztuki, w tym Inferno (którego można odblokować) oraz Tirę (która znajduje się w DLC). Czy to dużo? Wydaje mi się, że wystarczająco, choć nadal nie jestem wielbicielem blokowania ulubieńców fanów za paywallem i obawiam się, że kolejne postacie „sezonowe” również za nim będą. Chyba nic nie rozjuszyłoby tak fanów jak konieczność zapłacenia za uwielbianego przez wielu Hwanga czy Setsukę. Nie zmienia to jednak tego, że obecny skład wojowników w grze jest wystarczający, aby odnaleźć swój ulubiony styl walki. Nowicjusze spróbują swoich sił Xianghuą czy Geraltem, a zawodowcy spróbują okiełznać Yoshimitsu czy Ivy. A jak już spodoba się konkretny styl walki, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyposażyć w niego swojego własnego bohatera. I tak – jest możliwość stworzenia swojego, własnego wiedźmina!

GramTV przedstawia:

I tak… moja wiedźminka ma czerwone włosy, bo dlaczego nie. I co teraz, wojownicy o czystość lore?

I tak przygotowanego bohatera można zabrać ze sobą do trybu Arcade, starć z przeciwnikiem AI lub innymi graczami na jednej konsoli lub w sieci. Tu muszę przyznać, że podobnie jak w przypadku bety, tak w pełnej wersji Soul Calibur VI większych problemów nie odczułem. Miejmy nadzieję, że ten stan utrzyma się również po premierze!

Bez względu na to, czy jesteście nowi Soul Caliburze, czy też swoje spędziliście na „scenie historii”, to poziom wejścia w tej części jest o wiele niższy niż do tej pory. Świetnie łączy wszystkie dotychczasowe mechaniki gry takie jak Critical Edge czy Soul Charge, ale również dodaje efektowne Reversal Edge przypominające system Clash z Injustice. Chciałoby się powiedzieć, że wszystko, co najlepsze, a do tego przystępne w jednym miejscu. Nawet ci, którzy mieli nieprzyjemność „popełniać sudoku” Yoshimitsu, mogą spać spokojnie – nie tak łatwo oddać rundę przeciwnikowi przypadkiem. Reszta już zależy od odpowiedniego wykorzystywania przekazanego w nasze ręce arsenału ciosów i umiejętnego ustawiania się swoją postacią na arenie.

Pod względem graficznym Soul Calibur VI prezentuje się wybornie. Widać, że Project Soul zrobiło dobry użytek z silnika Unreal Engine 4, gdyż wraz z świetną oprawą idzie również płynność oraz problemów z wyświetlaniem. Jest na co popatrzeć i jest co podziwiać. Szkoda tylko, że ostatecznie twórcy nie postawili na większą liczbę aren. Jedenaście to trochę za mało – widać to głównie przy pozostałych trybach rozgrywki, gdy zdarza się jedną arenę ogrywać przez dłuższy czas. Udźwiękowienie również, jak zwykle w przypadku serii Soul Calibur, stoi na bardzo wysokim poziomie, choć tutaj… mam wrażenie, iż nie wszystko zostało faktycznie udostępnione. Szansa na to, że utwory z pozostałych odsłon serii pojawią się z czasem, ponieważ miejsca na kolejne jest całkiem sporo, a każda z aren może zostać wyposażona w inny kawałek. Pożyjemy, zobaczymy.

via Gfycat

Soul Calibur VI ocenić trudno. Głównie dlatego, że mimo niezrozumiałych dla mnie decyzji względem tego, jak wykreowane zostały te najważniejsze tryby rozgrywki – Soul Chronicles i Libra of Soul – nie można powiedzieć, że nowa gra Project Soul jest grą złą. To świetna bijatyka, która z pewnością przyciągnie do siebie zarówno fanów serii Soul Calibur, jak i tych, którzy szukają dobrej i przystępnej gry chociażby na imprezy ze znajomymi. Jest przystępnie, jest przepięknie, jest naprawdę świetnie!

Szkoda tylko, że w ostatecznym rozrachunku nie wyciągnięto z Soul Calibur VI potencjału na jedną z najlepszych bijatyk w historii nie tylko serii, ale również historii gier. Ostatecznie w nasze ręce oddany zostaje naprawdę solidny tytuł z pewnymi brakami, na które część z was z trudnością przymknie oko. No chyba, że faktycznie "nie gracie w bijatyki dla fabuły"... to wtedy bierzcie i bawcie się dobrze. Do zobaczenia na scenie historii!

8,0
Jest bardzo dobrze. Tylko bardzo dobrze.
Plusy
  • Świetna oprawa audio-video
  • Przystępność dla nowych graczy
  • Idealne połączenie mechanik znanych z poprzednich odsłon z nowymi
  • Reversal Edge!
  • Możliwość stworzenia swojego bohatera
  • Całkiem dobry tryb Libra of Soul
  • Geralt z Rivii i Kaer Morhen!
Minusy
  • Za dużo klikania, za mało walki w trybie Soul Chronicles
  • Aktualna liczba aren nie zachwyca...
  • Blokowanie ulubieńców graczy za ścianą DLC.
Komentarze
4
7 godzin temu, Headbangerr napisał:

Po tym, co ze Story Mode w bijatykach zrobiło Injustice 2, trudno będzie komukolwiek zrobić wrażenie na graczach /emoticons/wink.png" srcset="/emoticons/wink@2x.png 2x" title=";)" width="20" /> Jednak muszę przyznać, że w SCVI jest z tym po prostu bieda. Właściwie mogli nie robić tego wcale i zostawić "gołą" walkę. I ja chyba tak właśnie tą grę potraktuję. 

To też prawda, ale z drugiej strony można Injustice stawiać jako pewien wzór poprowadzenia historii w bijatykach. Da się to zrobić w naprawdę dobrym stylu. W sumie Mortal Kombat X również pod tym kątem zły nie był... choć odstawał od IX /emoticons/wink.png" srcset="/emoticons/wink@2x.png 2x" title=";)" width="20" />

Co do biedy - bardzo podobna do tej w Tekkenie, niestety. Trochę zespoły chyba wymieniły się doświadczeniem, bo z jednej strony dostaliśmy porządny Arcade Mode i dwa tryby fabularne (jakie są, takie są, ale są), ale zabrakło czegoś w rodzaju "infinite towers" czy też team battle. Nie ma co jednak mówić, że to gra zła, bo to naprawdę bardzo dobra siekanka, mocno nawalanka /emoticons/wink.png" srcset="/emoticons/wink@2x.png 2x" title=";)" width="20" />

Headbangerr
Gramowicz
18/10/2018 01:00

Po tym, co ze Story Mode w bijatykach zrobiło Injustice 2, trudno będzie komukolwiek zrobić wrażenie na graczach ;) Jednak muszę przyznać, że w SCVI jest z tym po prostu bieda. Właściwie mogli nie robić tego wcale i zostawić "gołą" walkę. I ja chyba tak właśnie tą grę potraktuję. 

1 godzinę temu, MisticGohan_MODED napisał:

Ciekawe jak będzie ostatecznien wygladać sprawa grywalności online. O dlc lepiej nie mówić...

Powiem tak - w becie źle nie było, a nawet było bardzo dobrze. W tamtym czasie miałem spore problemy z połączeniem i okazało się, że dało się całkiem komfortowo grać. Podobnie było w momencie, gdy otworzono serwery specjalnie dla recenzentów. Prędzej zastanawia mnie to, jak będzie matchmaking dobierał przeciwników. Na początku będzie pewnie niezły dziki zachód, ale z czasem się to unormuje.

Co do DLC - tak, też się zgadzam z tym.




Trwa Wczytywanie