Dziś w kąciku książkowym męskie czytanie, lekcja patriotyzmu, ekonomia Skandynawii i przygody w Sztumie

Kamil Ostrowski & Mateusz Mucharzewski & Adam Berlik
2016/10/18 14:37
2
0

Nie samymi grami, serialami i filmami człowiek żyje. Czasami trzeba dać odpocząć ekranom i skierować swoje oczy ku staremu, dobremu papierowi.

Kamil Ostrowski:

Ja, Gelerth – Władysław Pasikowski


Ja, Gelerth – Władysław Pasikowski
, Dziś w kąciku książkowym męskie czytanie, lekcja patriotyzmu, ekonomia Skandynawii i przygody w Sztumie

Tak, dobrze czytacie. To ten Władysław Pasikowski. Słynny reżyser Krolla, Psów, Pokłosia i Jacka Stronga. Przyznajcie, nie wiedzieliście że ten gigant polskiego kina (również w sensie fizycznym – reżyser/scenarzysta ma aż 202 cm wzrostu), napisał swego czasu powieść science-fiction. Do tego bardzo udaną.

Pasikowski na lata przed tym, jak do popkultury przebił się trend na klimaty postapokaliptyczne osadził swój książkowy debiut i jedyną pozycję beletrystyczną właśnie na zrujnowanej Ziemi (piszę „debiut” ponieważ później napisał jeszcze książkę Psy w kinie, czyli jak się robi filmy). Głównym bohaterem jest tytułowy Gelerth, który przemierza w nocy smętne pustkowia, kryjąc się przed potężnymi Teutonami, niszczącymi w ciągu dnia każdy ślad cywilizacji na jaki się natkną. Kim są, czego pragną? Nie wiadomo. Większość ludzi traktuje ich wyłącznie jako legendę. Jaka jest w tym wszystkim rola Gelertha? Co go czeka? Nie chcę psuć niespodzianki, zdradzę tylko, że fabuła to szalony i zwariowany kalejdoskop dynamicznie zaprezentowanych zdarzeń i autentycznie oryginalnych, fantastycznych wizji autora.

Pasikowski napisał książkę prawie taką samą, jakim filmem były Psy – męską, ciężką, ale w pewien sposób chłopięcą – jak spełnienie nastoletnich fantazji o byciu samcem alfa i przeżywaniu dołujących przygód przy których można zapalić papierosa i upić się na smutno. W gruncie rzeczy świetna sprawa – czuć jeszcze w tej książce młodość Pasikowskiego i styl lat 90tych. Plus też za zaskakującą fabułę i wartkie tempo. Do wciągnięcia na jednym oddechu.

Niestety, Ja, Gelerth uznawane jest obecnie za białego kruka – jego cena książki na Allegro około stu złotych. Jeżeli jednak znajdziecie tę pozycję zapomnianą w jakiejś bibliotece, albo zobaczycie w antykwariacie czy u znajomego, bierzcie ją śmiało do rąk. Bardzo fajna, lekka lektura. Osiem gramów na dziesięć.

Hubal – Jacek Komuda


Hubal – Jacek Komuda
, Dziś w kąciku książkowym męskie czytanie, lekcja patriotyzmu, ekonomia Skandynawii i przygody w Sztumie

Na fali patriotycznych uniesień sięgnąłem też niedawno po Hubala Jacka Komudy. To fabularyzowana powieść historyczna skupiająca się na ostatnich miesiącach życia słynnego polskiego wojskowego – majora Henryka Dobrzańskiego. Żołnierz ów, wraz ze swoim niewielkim oddziałem, odmawiał kapitulacji po zajęciu przez Niemców naszego kraju w roku 1939. Przezimował w lasach w leśniczówkach i odosobnionych wioskach, w międzyczasie zwodził nazistów, bądź odpierał ich podjazdy, aż do 30 kwietnia 1940 roku, kiedy to zginął w czasie potyczki będącej kulminacyjnym punktem obławy na jego oddział.

Przyznacie, że historia to piękna i romantyczna. Aż prosi się o książkę czy film (ten już był – w 1973 roku). Autor wchłonął materiały dotyczące oddziału Dobrzańskiego i starał się dosyć wiernie oddać warunki jakie panowały w tym okresie nad Wisłą. To właśnie wymiar edukacyjny w Hubalu cenię sobie najwyżej – Komuda otwiera bowiem na oścież rzadko chociażby uchylane okienko pierwszych miesięcy okupacji, które nie zwiastowały jeszcze przyszłej hekatomby. Ludzie wciąż wierzyli w wiosenną ofensywę Francuzów i Brytyjczyków (ha!), Niemcy wciąż nie pozwalali sobie na przesadne bestialstwo, miasta i wsie żyły w miarę normalnym życiem, chociaż czuło się narastające napięcie i dociskany nazistowski but.

Słabością lektury jest sama postać Henryka Dobrzańskiego, która zbyt rzadko zachwyca, a częściej irytuje swoją bufonadą. Ciężko mi powiedzieć czy stało się tak z powodu dokładnego odwzorowania historycznego faktu, że słynny major w istocie był raczej mało charyzmatyczny czy z braku umiejętności pisarskich autora, tudzież jego niedysponowania. Mimo wszystko Hubal to w gruncie rzeczy to przyzwoita, chociaż trochę nadęta i pozbawiona sensu w sensie fabularnym książka. Historycznie niezła, fabularnie średnio napisana i niepotrzebnie zakończona wciskaniem w gardło czytelnika oczywistego morału. Sześć gramów na dziesięć.

Mateusz Mucharzewski:

Mit Skandynawii czyli porażka polityki trzeciej drogi – Nima Sanandaji


Mit Skandynawii czyli porażka polityki trzeciej drogi – Nima Sanandaji
, Dziś w kąciku książkowym męskie czytanie, lekcja patriotyzmu, ekonomia Skandynawii i przygody w Sztumie

GramTV przedstawia:

Jeśli spodziewaliście się samej beletrystyki w tym artykule mamy niespodziankę. Z racji wykształcenia i wykonywanego zawodu czytam praktycznie tylko książki ekonomiczne i marketingowe. O jednej z nich chciałbym napisać kilka słów.

Pewnie nie raz słyszeliście o krainie mlekiem i miodem płynącej, czyli Skandynawii (w tym wypadku trzech państw - Szwecji, Norwegii, Danii i Finlandii). Każdy chyba wie, że w tych krajach podatki są wysokie, opieka państwa jeszcze większa, a wszystkim żyje się pięknie i cudownie. To wszystko jest (prawie) prawdą. Błędny jest za to tok myślenia wielu osób, które szukają korelacji miedzy rozwojem państwa opiekuńczego a dobrobytem Skandynawów. Jest on na tyle popularny, że wiele środowisk lewicowych (czy mówiąc fachowo socjaldemokratycznych) próbuje wprowadzić w Polsce takie rozwiązania. Problem w tym, że to kompletnie bez sensu.

Książka Mit Skandynawii czyli porażka polityki trzeciej drogi to szereg analiz szwedzkiego ekonomisty Nimy Sanandaji, który podpiera się badaniami naukowymi, statystykami i wskaźnikami. W efekcie tego Mit Skandynawii nawet mi, ekonomiście z całkiem sporą wiedzą (skromny, prawda) ciężko się czytało kolejne rozdziały. To nie lektura do poduszki, a poważna rozprawa naukowa z niezwykle ważnymi wnioskami. Najważniejszy przedstawię od razu – wspomniane państwa nie dorobiły się bogactwa dzięki polityce państwa opiekuńczego. One bogate były już wcześniej, teraz powoli marnotrawią pracę i dorobek poprzednich pokoleń.

Lektura Mitu Skandynawii nie należy do najprzyjemniejszych nie tylko ze względu na naukowe podejście do tematu, ale przede wszystkim przerażające wnioski. Niemalże każdy rozdział dostarcza niepodważalnych dowodów na szkodliwość polityki realizowanej od jakiegoś czasu nie tylko w Polsce, ale i wielu innych państwach europejskich. Wielka szkoda, że takie publikacje trafiają do bardzo wąskiego grona odbiorców, w dodatku zazwyczaj świadomego szkodliwości polityki państwa opiekuńczego. Główne wnioski książki nie są dla mnie odkrywcze, ale Nima Sanandaji dostarczył jeszcze więcej dowodów. Wiecie dlaczego Skandynawowie nie obnoszą się ze swoim majątkiem? Wbrew pozorom nie jest to objaw ich cnotliwej skromności.

Warto więc zainteresować się Mitem Skandynawii, choćby po to, aby przeczytać kilka wybranych rozdziałów. Wiedza tam zawarta przyda się zwłaszcza przy kolejnej wizycie w lokalu wyborczym.

Adam Berlik:

Skazaniec. Na pohybel całemu światu - Krzysztof Spadło

Skazaniec. Na pohybel całemu światu - Krzysztof Spadło, Dziś w kąciku książkowym męskie czytanie, lekcja patriotyzmu, ekonomia Skandynawii i przygody w Sztumie

To jedna z tych książek, która nie miała nachalnej kampanii reklamowej, a szkoda, bo Skazaniec. Na pohybel całemu światu Krzysztofa Spadło to powieść ze wszech miar wyjątkowa. Historię głównego bohatera, Stefana Żabikowskiego, który w wieku 22 lat został skazany na karę dożywocia, poznajemy z perspektywy wspomnianego mężczyzny znajdującego się w podeszłym wieku.

Nie wiemy dlaczego Ropuch, jak nazywają go koledzy spod celi, trafił za kratki. Choć początkowo wydaje się, że autor szybko wyjaśni tę kwestię, ten nie kwapi się z rozwiązaniem zagadki. Oferuje natomiast czytelnikowi niezwykle poruszającą opowieść o ludziach, którzy zbłądzili w życiu, dlatego też znaleźli się za murami zakładu karnego we Wronkach. Każdy z nich ma swoją przeszłość, każdy skrywa jakieś tajemnice i każdy próbuje zrobić wszystko, by utrzymać się przy życiu.

Co ciekawe, wśród czarnych charakterów obecnych na kartach powieści Krzysztofa Spadło znajdziemy nie tylko więźniów, ale i osoby, które rządzą wyżej wymienionym ośrodkiem. W pamięć szczególnie zapadła mi relacja Żabikowskiego z odpowiedzialnym za porządek w więzieniu aspirantem Szumskim, który za wszelką cenę próbuje uprzykrzyć życie naszemu bohaterowi.

Warto dodać, że akcja Skazańca rozgrywa się w latach dwudziestych ubiegłego stulecia, a więc dość ciekawym okresie historycznym dla Polski. W związku z tym autor umieścił w swoim dziele liczne nawiązania do sytuacji, jaka panowała w naszym kraju za czasów Józefa Piłsudskiego, którego nazwisko – obok wielu innych - pojawia się na kartach powieści. Jestem pełen podziwu dla tego, jak Krzysztofowi Spadło idealnie udało się połączyć literacką fikcję z wydarzeniami opowiedzianymi na kartach historii.

Autor recenzowanej powieści nie starał się wymyślić motywu przewodniego dla swojej książki (a właściwie serii, bo choć opisujemy pierwszy tom Skazańca, w sprzedaży dostępna jest już czwarta powieść z cyklu). Niektórzy mogliby narzekać, że akcji brakuje dynamiki, ale tak nie jest – regularnie mamy do czynienia z interesującymi wydarzeniami, które zmuszają do refleksji.

Skazaniec. Na pohybel całemu światu to opowieść o codziennym życiu więźniów, która intryguje od pierwszej strony i nie pozwala się oderwać aż do końca ostatniego akapitu. Nie tylko za sprawą ciekawej tematyki, ale także i prostego języka, dzięki któremu kolejne strony pochłania się w mgnieniu oka.

Komentarze
2
BartsBlue
Gramowicz
20/10/2016 10:32

Tak, z tą Skandynawią to trochę jak z tym trzmielem, co to zgodnie z zasadami aerodynamiki nie może latać, ale o tym nie wie i lata. :)Gorąco polecam notkę u Wojtka Orlińskiego: http://wo.blox.pl/2014/05/Polska-panstwo-nordyckie.htmlCytat:"MIT PIERWSZY to bezpośrednie dziecko kryzysowych komentarzy z lat 80. Brzmi: „najpierw kapitaliści budują dobrobyt, żeby potem socjaldemokraci mieli co przejadać, aż się skończy - i właśnie się kończy”.Mit ten wynika, oczywiście, z nieznajomości historii."

pannowacki
Gramowicz
18/10/2016 20:00

Co do mitu Skandynawii - nie mówiłeś, że fantastykę opisujesz. Liberalni ekonomiści od 40 lat wieszczą upadek krajów skandynawskich, a te, cholery jedne, nie chcą upaść. Nie ma to jak usilne niedostrzeganie faktów.