Need for Speed: The Run - wrażenia z dema i EA Showcase

Adam Nowicki
2011/10/22 15:00

Po świetnym Hot Pursuit autorstwa Criterionu firma Electronic Arts postanowiła zrezygnować z usług twórców Burnouta i ponownie zleciła stworzenie nowej części studiu EA Black Box. Oddział ten odpowiada głównie za gorsze odsłony serii Need for Speed (między innymi Undercover i ProStreet), ale ma w swoim dorobku również bardzo dobrego Undergrounda i całkiem dobrego Carbona. Czy było to dobre posunięcie? O tym przekonamy się za miesiąc, kiedy Need for Speed: The Run trafi do sklepów, a na razie możemy zapoznać się z wersją demonstracyjną, wydając wstępną opinię na temat gry.

Need for Speed: The Run - wrażenia z dema i EA Showcase

Po świetnym Hot Pursuit autorstwa Criterionu firma Electronic Arts postanowiła zrezygnować z usług twórców Burnouta i ponownie zleciła stworzenie nowej części studiu EA Black Box. Oddział ten odpowiada głównie za gorsze odsłony serii Need for Speed (między innymi Undercover i ProStreet), ale ma w swoim dorobku również bardzo dobrego Undergrounda i całkiem dobrego Carbona. Czy było to dobre posunięcie? O tym przekonamy się za miesiąc, kiedy Need for Speed: The Run trafi do sklepów, a na razie możemy zapoznać się z wersją demonstracyjną, wydając wstępną opinię na temat gry.

Demo gry Need for Speed: The Run domyślnie zawiera jeden samochód, Lamborghini Gallardo LP 550-2 Valentino Balboni, ale wysyłając zaproszenie znajomemu poprzez Xbox Live od razu uzyskamy dostęp do drugiego auta, 2012 Porsche 911 Carrera S. Swoje umiejętności możemy sprawdzić na dwóch trasach – w pierwszej z nich słońce wciąż daje się we znaki i skutecznie utrudnia kierowanie samochodem, w drugiej natomiast, dla kontrastu, naszym głównym przeciwnikiem jest lawina śnieżna. Można zatem podejrzewać, że w pełnej wersji gry będziemy mieli do czynienia z bardzo zróżnicowanymi lokacjami.

Zastanawiałem się, jak w Need for Speed: The Run zostanie rozwiązana kwestia ciągłości wyścigu, bowiem w odróżnieniu od innych odsłon tego cyklu nie będziemy brać udziału w kolejnych krótkich zawodach, lecz w jednym, wielkim turnieju prowadzącym nas przez całe Stany Zjednoczone. Jak się okazuje, na danym odcinku będziemy musieli wyprzedzić określoną liczbę kierowców, by odblokować dostęp do kolejnej lokacji. Tak bowiem prezentuje się rozgrywka w pierwszym z wyścigów. W drugim natomiast o pierwsze miejsce walczymy tylko z jednym kierowcą i wspomnianymi już siłami natury.

Need for Speed: The Run, pod względem sposobu prowadzenia pojazdu, niewiele różni się od innych części serii, w tym Need for Speed: Undercover, gdzie wystarczy wciąż wciskać pedał gazu, by dojechać do mety, a auto, gdy wjedzie w przeszkodzę, odbija się od niej i skręca w prawidłowym kierunku. Jedyną różnicą pomiędzy obiema produkcjami jest to, że w The Run zaimplementowano silnik Frostbite 2.0, a zatem otoczenie jest podatne na rozmaite zniszczenia. Możemy więc wjechać z impetem w barierki i spaść w przepaść, ale momentalnie zostaniemy przywróceni na trasę. Model jazdy przypadnie do gustu mniej wymagającym odbiorcom, ale entuzjaści nieco bardziej wymagających tytułów powinni omijać nowego NFS-a wielkim łukiem. Żałuję, że – przynajmniej w demie – gra nie stanowi żadnego wyzwania nawet na najwyższym poziomie trudności, gdzie mamy zaledwie jeden flashback (na najniższym jest ich aż dziewięć), a przeciwnicy – niezależnie od wybranego poziomu – zachowują się niemal identycznie.

Zastrzeżenia, o których napisałem powyżej, są czynnikami, które powodują, iż grywalność w Need for Speed: The Run jest znikoma. Prowadzenie pojazdów nie sprawia żadnej frajdy, a szkoda, bo wystarczyło nieco usprawnić model jazdy i – kto wie – być może mieliśmy do czynienia z nieco bardziej absorbującą rozgrywką. A tak po prostu jedziemy przed siebie, w międzyczasie patrzymy po ścianach, możemy się zamyślić, mając stuprocentową pewność, że dojedziemy do mety przed innymi kierowcami. W moim odczuciu gra – nawet nieskomplikowana i adresowana do masowego odbiorcy – powinna stanowić jakieś wyzwanie.

Demo gry Need for Speed: The Run powinno zachęcić do zakupu, ale w istocie zniechęca. Na niezbyt wysokim poziomie stoi również warstwa technologiczna produkcji. Oprawa graficzna jest jedynie poprawna i niestety prezentuje się gorzej niż w wydanym przed kilkoma laty Split/Second oraz ciut lepiej od tej, którą możemy zobaczyć w przytoczonym już Need for Speed: Undercover. Plusem są natomiast auta – te zostały pieczołowicie odwzorowane i ogląda się je z przyjemnością. Mam nadzieję, że w finalnej wersji pojawi się coś na wzór Autovisty z Forzy Motorsport 4 i będzie je można obejrzeć z bliska. Za pierwszym podejściem etap z lawą może się nawet podobać, ale gdy przejedziemy tę trasę dwa lub więcej razy zauważymy, że poziom ów został maksymalnie oskryptowany i czar pryska. Jeśli zaś chodzi o dźwięki wydawane przez poszczególne pojazdy, tutaj również EA Black Box nie spisało się najlepiej – brzmią one wyjątkowo nierealistycznie.

Podsumowując, demo Need for Speed: The Run w dużej mierze rozczarowuje. Największym atutem tej produkcji są z pewnością świetne modele pojazdów, ale cała reszta pozostawia wiele do życzenia. Może w pełnej wersji, gdy pojawi się fabuła, przerywniki filmowe, a także inne rodzaje zawodów oraz większa liczba pojazdów okaże się, że EA Black Box stworzyło całkiem przyzwoity tytuł. Wierzę w to.

Wrażenia Myszastego

Ja z kolei miałem okazję, podczas mającej miejsce kilka dni temu w Londynie konferencji EA Winter Showcase 2011, zaliczyć cztery zupełnie nowe wyścigi w różnych lokacjach. Różnice nie ograniczały się zresztą jedynie do scenerii – każdy z etapów rządził się odmiennymi zasadami, co zapewne miał nam pokazać spore ich zróżnicowanie. Przyznam też, że moje ogólne wrażenia odnośnie Need For Speed: The Run nie są tak krytyczne, jak w przypadku Harpena. Ale po kolei...Wrażenia Myszastego, Need for Speed: The Run - wrażenia z dema i EA Showcase

Na konferencji zaproszono nas do czterech stanowisk z NFS: The Run, na każdym z nich mogliśmy spróbować swych sił na innej trasie. Poszczególne wyścigi różniły się też wyraźnie poziomem trudności, przede wszystkim zaś samą konstrukcją rozgrywki. Oczywiście wciąż należało dojechać na pierwszym miejscu do mety, jednak na każdej z tras robiliśmy to w zupełnie innych okolicznościach.

GramTV przedstawia:

Startowy poziom rozgrywający się w San Francisco był chyba najprostszym ze wszystkich zaprezentowanych. Siedząc za kierownicą BMW musiałem najpierw „śledzić” poprzedzające mnie samochody, a następnie – po dojechaniu do miejsca, gdzie uruchomił się odpowiedni skrypt – rozpoczął się regularny wyścig. Najciekawszą jego częścią było bez wątpienia kluczenie między pojazdami na moście (Golden Gate?), choć z jego wygraniem nie było oczywiście najmniejszych problemów.

Druga trasa, którą pokonałem również w BMW, wiodła po wijącej się serpentynami drodze na zboczu pasma górskiego. Po lewej skały, po prawej przepaść, na szczęście pobocza były dość szerokie i pozwalające na spory margines błędu. To zresztą był najlepszy sposób na wyprzedzanie, choć należało uważać na zdradliwe skałki, potrafiące skutecznie zatrzymać mój pojazd. Nie zmienia to jednak faktu, że ten wyścig również nie należał do najtrudniejszych.

Kolejne stanowisko to z kolei maszynka Porsche i próba czasowa z kilkoma checkpointami. Tutaj należało już zachować szczególną ostrożność, droga była relatywnie wąska i dość kręta, dodatkowo zaś pobocza często zaścielały leżące blisko asfaltu kamienie. Próby ostrego ścięcia szerokich łuków na przełaj spaliły również na panewce. Jeśli wyjedziemy za daleko poza trasę, gra natychmiast informuje nas o tym, że rozwalaliśmy samochód. Nawet jadąc powoli po względnie płaskiej łące. To wybitnie mi się nie spodobało. Na osłodę dostałem za to przymusowy przejazd przez gruntową, wąską drogę miedzy skałkami. Poziom trudności nieco wyższy niż poprzednio, choć wciąż nie stanowiący większego wyzwania.

Czwarta trasa, to już zupełnie inne zasady. Tym razem dostaliśmy etap, który można nazwać „scenariuszowym”. Dokładniej zaś pościg, w którym nasz samochód odgrywa rolę zwierzyny. Za nami pędzą dwa czarne SUV-y, z których okien jesteśmy ostrzeliwani z broni maszynowej, nad głową krąży robiący dokładnie to samo helikopter, a wszystko rozgrywa się na terenie czegoś, co wygląda, jak olbrzymia rafineria. Całość jest oczywiście maksymalnie oskryptowana, co jakiś czas odpalają się kolejne eventy utrudniające nam jazdę (rozsypują się beczki z paliwem, na trasę padają kratownice), my zaś musimy wykazać się przede wszystkim doskonałym refleksem.

Przyznam tutaj, że nie miałem okazji obcować z konsolowymi wersjami demo, jednak to co zobaczyłem kilka dni temu, nieco zmieniło mój stosunek do NFS: The Run. Co ciekawe, na bardziej pozytywny. Pierwsze zapowiedzi zniechęciły mnie zupełnie do gry, zresztą do dziś uważam, że wszelkie fragmenty QTE nie są tam wcale potrzebne. Spodobała mi się natomiast po prezentacji szeroko pojęta różnorodność. Widać, że ekipa Black Box szuka w ten sposób (po ostatnich nieudanych próbach) nowej recepty i robi to dość odważnie.

To, co otrzymamy w pudełku z Need For Speed: The Run trudno bowiem nazwać czystą ścigałką. To miks różnorodnych koncepcji i pomysłów, ubrany w formułę sensacyjnego filmu, w którym główną rolę odgrywają rozpędzone samochody. Muszę przyznać, ze w tej formie gra zaczyna mnie naprawdę intrygować, choć zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że pewne koncepcje i pomysły na wyścigi będą się z czasem powtarzały. Nie zmienia to jednak faktu, że pomysł na poprowadzenie wyścigu przez całe Stany Zjednoczone powinien zaowocować choćby niepowtarzalnymi, unikalnymi trasami.

Sam model jazdy i uczucie prędkości porównałbym do Underground. Jest to czysty arcade, odbijanie się od ścian, skał i murków, to część taktyki, a nawet poważnie poobijany samochód nie zmienia zbytnio swoich właściwości jezdnych i osiągów. Jednym sposobem, by zostać zmuszonym do powtórki jest czołówka z innym pojazdem, dzwon w element otoczenia, czy też wyjechanie zbyt daleko poza trasę.

Graficznie The Run nie powala, choć pochwalić muszę modele samochodów. Same trasy, choć bardzo charakterystyczne i ciekawie zaprojektowane (industrialna miała jednak jak dla mnie za wiele powtarzających się elementów), nie powalają wszakże liczbą szczegółów, czy poziomem grafiki. Jest po prostu przyzwoicie. Mam wszakże pewne zastrzeżenia do udźwiękowienia. Być może to wina wczesnego buildu lub słabej regulacji słuchawek na prezentacji, jednak miałem wrażenie, że samochody brzmią strasznie płasko i niezależnie od widoku, brak tu tego poczucia mocy.

Need For Speed: The Run jest bez wątpienia dość nietypową produkcją w tym segmencie. Początkowo byłem strasznie zajarany, licząc na pozostawiającą wybór i quasi-sandboksową, nową wersję kultowego Road Race. Po bliższych zapowiedziach i prezentacji fragmentów z QTE byłem z kolei załamany. Teraz, po pograniu na tych czterech trasach, znów nieco bardziej optymistycznie patrzę na nową grę Black Box. Może z tego wyjść całkiem niezła, nietypowa i ciekawie zaaranżowana ścigałka dla „niedzielnych kierowców” w filmowym klimacie. Bardziej wymagający i stawiający na symulację gracze powinni zdecydowanie poszukać czegoś innego.

Komentarze
11
Usunięty
Usunięty
25/10/2011 12:54

I dlatego do dzisiaj mam na dysku NFS2, NFS High Stakes i NFS Porsche. To jest kwintesencja serii.

Usunięty
Usunięty
25/10/2011 12:13

Nad czym tu się rozczulać. Ten tytuł to tylko kolejny dowód na to w jaką stronę nieuchronnie podąża Electronic Arts...hmmm... arts??? ...wątpliwe...

Usunięty
Usunięty
23/10/2011 16:52

Po ograniu dema na PS3 miałem podobne odczucia co do niego jak Harpen. Modele samochodów chyba ucierpiały na rzecz otoczenia, co wg mnie nie jest dobrym posunięciem, przy większych prędkościach nie zwraca się uwagi na takie detale. Przez co jak zobaczyłem obydwa auta dostępne w demie złapałem się za głowę, no ale nie grafiką gra stoi, ciągle wierzyłem że gra powali mnie grywalnością ... znowu się zawiodłem. Po włączeniu wyścigu zgasł ostatni płomyk nadziei. Czy EA nie sprawdza jakości gier ?? Wyścig można ukończyć odbijając się od ścian, sam model jazdy też zupełnie nie trafił w mój gust, nawet nie wiem jak go określić, mogę napisać tyle że nie daje żadnej frajdy, jest nużący i odrzucił mnie od dema po pierwszym wyścigu. Cóż, może doczekamy się NFS''a który przejmie pałeczke na next - genach po Underground i Most Wanted. Zapewne po premierze EA przeprosi nas za jakość The Run i obieca nam powrót do formy przy następnej części.




Trwa Wczytywanie