Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction - recenzja

Rafał Dziduch
2010/04/14 18:00

Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction przez wielu graczy wyczekiwany jest z niepokojem. Co takiego przytrafiło się Samowi tym razem? Jak prezentuje się gamplay? Jakie są mocne i słabe strony tej produkcji? Już dziś piszemy o trybie dla pojedynczego gracza. Multi wkrótce.

Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction przez wielu graczy wyczekiwany jest z niepokojem. Co takiego przytrafiło się Samowi tym razem? Jak prezentuje się gamplay? Jakie są mocne i słabe strony tej produkcji? Już dziś piszemy o trybie dla pojedynczego gracza. Multi wkrótce.

Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction - recenzja

Postawmy sprawę jasno. Żeby bawić się dobrze nowym Splinter Cell, musicie zapomnieć o poprzednich częściach. W wymiarze gamplayu, rzecz jasna, bo pod względem opowieści niewiele się zmieniło. Nadal mamy zawodowo napisany thriller political-fiction. Ale co z tym gameplayem? Trzeba zdać sobie sprawę, że jak żadną inną z wcześniejszych części w Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction, da się grać, hasając radośnie z karabinem w garści. Z wyjątkiem kilku etapów można w ten sposób wytłuc przeciwników i nie bawić się w żadne skradanie. Tylko… Po co? Czy nie lepiej pobawić się w kotka i myszkę, eliminując wrogów powoli i systematycznie?

I to jest w zasadzie najważniejsza i jedyna kwestia, którą trzeba ustalić, jeśli chce się odpowiedzieć, na pytanie pierwsze. Brzmi ono: czy Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction to dobra gra? Jeśli gracz narzuci sobie pewien model postępowania (skradanka), będzie zachwycony. Świetnie wpisały się w niego nowe opcje i możliwości przygotowane przez Ubisoft Montreal, o czym za chwilę. Jeśli zaś grający postawi na karabiny maszynowe i akcję z przytupem, może się rozczarować. Gier z naciskiem na akcję przez duże „A” jest na rynku cała masa. W tym sporo lepszych od nowych przygód Sama.

I jeszcze drugie pytanie, na które trzeba odpowiedzieć. Czy Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction to produkcja bardziej casualowa, niż poprzednie odsłony serii? Niestety tak. Widać to zwłaszcza po mniejszym zakresie ruchów Sama. Nie może przenosić ciał swoich ofiar. Nie ma minigierek, hakowania urządzeń i systemów. Wielu zniechęci również nieskończona amunicja w giwerach. Szumnie zapowiadanie przesłuchiwanie świadków też wypadło casualowo. Cóż z tego, że wygląda to fajnie, jak wystarczy zaledwie wciskać co jakiś czas przycisk B i akcja posuwa się do przodu. Widać, że wymyślono to dla niedzielnych graczy. Przydałby się choć prosty QTE w tym wypadku, ale niestety.

Chociaż to wszystko, co napisałem w poprzednim akapicie nie przesądza o jednym. Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction wcale nie jest łatwa. Są trzy poziomy trudności i o ile rookie faktycznie jest dla casuali o tyle w dwóch kolejnych tak łatwo z giwerami już nie poszalejemy. Tu gra wymusza już stosowanie taktyk, podchodów, zaskakiwanie przeciwników, tworzenie dookoła mroku i klimatu. I zresztą za te zachowania punktuje. Kampania singlowa oprócz odkrywania tajników fabuły oferuje bowiem sporo wyzwań. Trzeba np. załatwić od tyłu przeciwnika który nas poszukiwał, uciec z miejsca zagrożenia, załatwić kilku wrogów w trybie Mark&Execute itp.

Uważni czytelnicy zanotowali z pewnością, że nie napisałem jeszcze słowa o fabule Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction. Z tym jest spory problem, bo historia należy akurat do tych, w przypadku których zdradzenie czegokolwiek psuje zabawę. Po prostu każdy szczegół będzie megaspojlerem, więc wybaczcie. Poprzestanę tylko na z dawien dawna znanych oczywistościach. Gramy głównie jako Sam Fisher, który po ostatnich wydarzeniach zniknął z pola widzenie Third Echelonu. Niespodziewanie kontaktuje się z nim Anna Grimsdottir, doskonale znana fanom serii. Zapewnia, że Sam nie ma wyboru i musi z nią współpracować. Przy okazji odkrywa spisek i zagrożenie na najwyższych szczytach władzy. Oczywiście Fisher musi się z tym uporać z naszą pomocą. Cała historia jest spójna i intrygująca, a przy tym w kilku miejscach mocno zaskakuje. To ogromny plus gry.

Wróćmy do gameplayu

Wróćmy do gameplayu, Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction - recenzja

Gdy przyjmiemy już zasadę, że gramy w skradankę, a nie grę akcji, zabawa z fabule Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction staje się klimatyczna. Sam zdobywa w trakcie kampanii dostęp do kilku pomocnych gadżetów. Najfajniejsze są zdanie sterowane kamerki, które można detonować z pewnej odległości. Przy okazji można w nich włączyć krótką melodyjkę, która przywabia przeciwników. Wrażenia z idącego dostojnym krokiem komandosa w kierunku kamerki-śmierci są niezapomniane. Innym przydatnym urządzeniem jest granat EMP. Nie tylko unieszkodliwia on na chwile źródła światła i pobliskie urządzenia elektroniczne, ale również poraża na moment przeciwników. W którymś momencie uzyskujemy również specjalne gogle. Wysyłają one specjalny sygnał, który co kilka sekund odświeża obraz termiczny wokół Sama. Dzięki niemu możemy przez ściany dostrzec przeciwników.

Bardzo wciągająca jest też zabawa z trybem Mark&Execute. Zabijając wrogów z bliska nabijamy sobie tę umiejętność. Potem można wskazać bardziej oddalonych wrogów, zaznaczyć ich czerwonymi markerami, a Sam wykona kilkuosobową egzekucję. Akcje te ukazane są na zwolnieniu i robią wrażenia. Przyjemnie zabawić się także w kotka i myszkę, wykorzystując system ostatniej znanej pozycji. Gdy wrogowie zajmą się naszym ostatnim miejscem pobytu, łatwo zajść ich od tyłu.

GramTV przedstawia:

Skoro już przy przeciwnikach jesteśmy, to warto zauważyć, że AI w Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction spisuje się nieźle. Nie jest genialna, żeby nie było niedomówień, ale ogólnie wypada „In plus”. Widać to zwłaszcza podczas niszczenia źródeł światła. Przeciwnicy żywo interesują się nieprzewidzianymi awariami oświetlenia, a w ciemnych pomieszczeniach momentalnie włączają latarki przy broniach.

W sumie Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction oferuje w wersji singlowej ok. 6-8 godziny przyjemnej zabawy. Musimy tylko sami narzucić sobie reguły i ramy zabawy. W tym czasie odwiedzimy ciekawe lokacje. Trafimy m.in. na Maltę, plac przy Memoriale Lincolna w Waszyngtonie, odwiedzimy siedzibę Third Echelon, a nawet zawitamy do Białego Domu. Jedna z misji, zlokalizowana w Iraku, negatywnie odcina się na tle pozostałych. Jest banalna, liniowa i nie stanowi najmniejszego wyzwania nawet dla amatorów tego typu produkcji.

Warto króciutko napisać jeszcze o grafice. Dlaczego króciutko? Dlatego, że nie ma się nad czym rozpisywać. Pod względem wizualnym Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction to pozycja udana, ale nie spodziewajcie się wodotrysków na miarę GOW 3 czy Heavy Rain. Bardzo ładnie zaakcentowano wszelkie cienie, półcienie i źródła światła, co ma kluczowe znaczenie dla zabawy. Cieszą oko też animacje, zwłaszcza ekwilibrystyka Sama na rurach, gzymsach oraz podczas przeskakiwania przeszkód. Gdy jednak przyjrzeć się bliżej widać średnie oteksturowanie twarzy bohatera.

Sam Fisher daje radę. Ufff! A już się baliśmy

Sam Fisher daje radę. Ufff! A już się baliśmy, Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction - recenzja

Finalna ocena (przypominam, że dotyczy ona wyłącznie trybu single, bo wersja debugowa, którą testowaliśmy nie oferowała zabawy możliwość multi), Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction wypada grubo powyżej średniej. To bardzo udana pozycja, o mocnym kręgosłupie w postaci sensownego scenariusza, niezgorszym i wciągającym gameplayu. Mimo wymienionych możliwość recenzji i ramce mankamentów warto ją ukończyć zanim rozpocznie się zabawę w multi.

8,9
Tryb single daje radę. Sam Fisher w zaskakująco dobrej formie
Plusy
  • świetny scenariusz
  • klimatyczna, jeśli gramy z rozwagą i powoli
  • tryb Mark&Execute
  • tryb Last Known Position
  • zabawki Sama
Minusy
  • zabija klimat, jeśli gramy w stylu "action"
  • brak opcji zapisu w dowolnym miejscu
  • te 6-8 godzin to jednak mało
  • misja w Iraku
  • momentami słaba grafika
Komentarze
46
Usunięty
Usunięty
19/04/2010 09:27

Hmm przeszedłem kampanie dla pojedyńczego gracza i musze stwierdzić, że była całkiem w porządku, niestety gra jest dosyć łatwa nawet na realistic no ale cóż poradzić...W coopa nie grałem, ale jak kupie abonament gold live to od razu do niego zasiadam ; )No ale w gruncie rzeczy są jeszcze special ops, wraz z 2 trybami + obrona nadciągających fal wrogów no więc jest w co grać szczerze.Jakby oceniać wszystkie tryby to starczą spokojnie na 10-20h zależy czy ktoś gra rekreacyjnie czy na ''chama'' ; )

Usunięty
Usunięty
18/04/2010 22:55

Gra zbiera bardzo dobre oceny w prasie i necie. Chyba musze zagrac bo temat mi pasuje i odejście od starej trochę nudnej konwencji mi się podoba. To nic że krótka, mozna zawsze przejść i odsprzedać.

TobiAlex
Gramowicz
18/04/2010 19:38

zglina a ja się z Tobą nie zgadzam. Dziś pograłem prawie 3h tylko w Denaid Ops (zawsze zapomnę jak to się pisze :P i powiem szczerze, że tylko dla tego trybu kupiłbym grę. Zresztą już to zrobiłem - pre-order na EK PC złożony.




Trwa Wczytywanie