Ponieważ w grze wcielamy się w pozytywnego bohatera opowieści (zmartwić to może tych, którzy lubują się w kierowaniu poczynaniami krwawych psychopatów), wizerunek oraz cechy podlegają pewnym, podporządkowanym historii i realiom świata, założeniom. Nie ma w nich miejsca na łysego, krępego elfa, krasnoluda o fioletowej brodzie czy brudnego, kulawego garbusa pretendującego do bycia szermierzem. Wojownik jest dobrze zbudowanym młodzieńcem z rycerską, ciętą „pod garnek” fryzurą, jaką nosiło się w średniowieczu. Magowie, zgodnie z obowiązującą modą, szczycą się wąsem i bródkami, a wytatuowany thorwaliański Pirat o twarzy germańskiego brutala nie wygląda na osobę, pod której opieką zostawiłoby się swoje rodzeństwo, a zwłaszcza siostrę. Także Elfy i Krasnoludy doczekały się w Drakensangu doskonałej wizualizacji, która nie pozostawia żadnej wątpliwości co charakteru, klimatu i specyfiki ich ras.
W rozmowach przewijają się wierzenia, przysłowia i lokalne zwyczaje (jak na przykład zamiłowanie do słynnego ferdockiego piwa), które pozwalają lepiej poczuć klimat świata. Zirytowany swą służbą strażnik odeśle nas ostrym słowem, wędrowny handlarz uraczy nas dłuższą, zabawną anegdotą, a napotkany blagier – historią swego hełmu, w której przewinie się nawet imię Hetmana Hyggelika, które niektórzy mogą pamiętać z pierwszej części serii Realms of Arkania. Sam prolog to dobrych kilka godzin zabawy, w czasie których można zapoznać się z grą, jej sterowaniem i mechaniką, zarobić nieco grosza, lepiej się wyposażyć, nauczyć swego bohatera kilku przydatnych rzeczy oraz poznać pierwsze osoby, mogące stać się towarzyszami naszej dalszej wędrówki. Następnym przystankiem jest bowiem Ferdok, gdzie w swej rezydencji przy Placu Praiosa oczekuje nas nasz dawny druh, Ardo. A to dopiero początek historii...
Mieczem, magią a może gładkim słowem?![]()
Odpowiednie poziomy Gadaniny, Etykiety, Natury ludzkiej, Targowania się czy Uwodzenia otwierają nowe opcje dialogowe w bardzo wielu sytuacjach. Alchemia, Łuczarz i Kowalstwo pozwalają wykonywać mikstury, lekarstwa, trucizny, broń, amunicję czy pułapki, które wspomogą nas w walce. Odpowiedni stopień Przetrwania ujawni nam na minimapie pozycję ziół czy wrogów, a Zielarstwo i Wiedza o zwierzętach – ich zebranie lub oprawienie ustrzelonej zwierzyny i uzyskanie z niej dodatkowych komponentów. O zastosowaniu takich umiejętności, jak Leczenie ran i Leczenie trucizn, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Bez znajomości choć części tych umiejętności duża część zadań w grze nie będzie mogła zostać pomyślnie wykonana. Skoro wspomniano wytrychy, warto wspomnieć o dodatkowym ekwipunku. To także bardzo mocna strona Drakensangu. Oprócz bowiem dziesiątków rodzajów zróżnicowanej broni i pancerzy jest cała masa innych użytecznych przedmiotów. Osełki i smarowidła do broni zwiększają jej skuteczność, akcesoria kowalskie, noże kuśnierskie i sierpy zielarskie ułatwiają wykorzystanie części zdolności. Do tego należy doliczyć setki komponentów takich jak dziesiątki ziół, organów, kłów, pazurów, gruczołów, wydzielin, ścięgien, futra i kawałków skór różnorakich zwierząt i bestii, a także różnych rodzajów stali, węgla czy drewna, które mogą zostać wykorzystane do stworzenia unikalnego nieraz ekwipunku.
Wszystko to sprawia, że gra jest niezwykle rozbudowana. Zgodnie z zapowiedziami ma zapewniać około 80 do 100 godzin zabawy. O doskonałej muzyce była mowa na początku artykułu. Grafika również jest oszałamiająca. Możliwe, że momentami nieco zbyt kolorowa i baśniowa, jednak nie można nie doceniać wkładu i ogromu pracy, jaki twórcy włożyli w ten element gry. Architektura miast jest żywcem wzięta z europejskich miast średniowiecza i renesansu. Nie burzą jej udziwnione konstrukcje, jakich nie brak w różnych grach osadzonych w konwencji fantasy. Ulice pełne są przechodniów i przekupniów różnych ras i obydwu płci, we wzorowanych na historycznych strojach. Ci ostatni przedstawiają się nam z imienia i nazwiska, gdy kupujemy u nich towar. Aby być jednak obiektywnym, gra posiada jednak kilka minusów, o których wypadałoby wspomnieć. Ograniczenie wyboru postaci do dwudziestu archetypów może, jak zostało wspomniane, nieco przeszkadzać tym przyzwyczajonym do większej swobody. Także fabuła jest nieco liniowa, a poboczne lokacje, choć niesamowicie klimatyczne, są w większości jednorazowe i po ich opuszczeniu nie ma możliwości powrotu, by ukończyć jakieś związane z nimi poboczne zadania, na które nie starczyło czasu. Granie pozytywnym bohaterem wykonującym ważne zadanie także sprawia, że dużą część zadań można ukończyć jedynie w dobry i szlachetny sposób. Część tych mankamentów wynika jednak z takiej, a nie innej konwencji i konstrukcji fabuły i jeśli przyjmie się ten punkt widzenia, nie powinno to odbierać w żadnym stopniu przyjemności, jaką daje zagłębianie się w barwny i rozbudowany świat gry Drakensang: The Dark Eye. 