Tydzień z Assassin’s Creed – recenzja

Widziałem orła cień...

Widziałem orła cień...

Widziałem orła cień..., Tydzień z Assassin’s Creed – recenzja

Niemalże pół roku musieli poczekać właściciele blaszanych pudełek na długo zapowiadaną i niecierpliwie wyczekiwaną next-genową produkcję studia Ubisoft Montreal. Assasins’s Creed w wersjach konsolowych efektownie wskoczył na rankingi najlepiej sprzedających się tytułów, z morderczą skutecznością pozbywając się części konkurencji. Długi czas przygotowania wersji pecetowej tłumaczony był między innymi obietnicami zaimplementowania kilku nowych elementów oraz poprawienia najbardziej rażących błędów, zaraportowanych przez użytkowników konsol. Poprawić miano między innymi elementy związane z reakcją strażników na nasze wyczyny oraz obiecano dodać kilka nowych rodzajów śledztw, mających urozmaicić rozgrywkę. Ostatecznie pecetowa i zlokalizowana wersja gry trafiła w nasze ręce, czas więc najwyższy poddać ją szczegółowej wiwisekcji.

Nasz człowiek w Jerozolimie

Każda opowieść musi mieć swój początek i tak też jest w przypadku historii Altaira, który jest – prawie – głównym bohaterem gry. Dlaczego "prawie"? Otóż fabuła podzielona została na dwie, wyraźnie od siebie oddzielone, choć wzajemnie się uzupełniające, płaszczyzny. Warto zwrócić uwagę choćby na smaczki w postaci nabytej umiejętności kradzieży kieszonkowej na drugim z planów. Choć większość osób zainteresowanych tytułem zapewne wie o co chodzi, zaś sama sytuacja wyjaśniana jest już na początku gry, nie będziemy zagłębiać się w szczegóły, nie chcąc psuć niespodzianki nieuświadomionym. Tym bardziej, iż znakomitą większość czasu spędzimy jednak w skórze Altaira, odwiedzając z roboczymi wizytami średniowieczne miasta na Bliskim Wschodzie.

Fabuła – oprócz tego, że dwuwątkowa – jest od samego początku bardzo niejednoznaczna i tajemnicza. Mówiąc krótko, nawet wykonując misje jako Altair, tak naprawdę nie znamy dokładnie ich celu – po prostu, posłuszni swojemu Mistrzowi, po kolei wykonujemy jego polecenia. Z czasem, dzięki fabularnym przerywnikom i rozmowom, powoli zaczniemy wgryzać się w całą historię i mieć coraz więcej wątpliwości. Zawiedzeni będą jednak ci, którzy na końcu chcieliby poznać Całą Prawdę. Gra zaprojektowana została jako pierwsza część trylogii i kończy się niczym odcinek najlepszego serialu – pozostawia nas z jeszcze większą ilością pytań i niecierpliwym oczekiwaniem, co pokaże nam część następna. Ocena tego elementu zależy więc tylko i wyłącznie od osobistego odbioru tego typu rozwiązań, choć może budzić całkiem uzasadnione podejrzenia o zastosowaniu tu z premedytacją chwytu mającego zmotywować do zapoznania się z kolejnym odcinkiem. Podobnie jest z konstrukcją fabularną opartą na dwóch planach – dla jednych będzie to rewelacyjny zabieg, dodający grze dodatkowego wymiaru, dla innych jedynie niepotrzebne wybijanie z klimatu.

Search & destroy

Naszym podstawowym i nadrzędnym zadaniem jest fizyczna eliminacja dziewięciu historycznych postaci, przebywających w każdej z dzielnic trzech wielkich miast. Aby otrzymać w tajnym biurze asasynów białe pióro oznaczające akceptację zlecenia, musimy jednakże wcześniej przeprowadzić tak zwane śledztwa, czyli wykonać kilka pomniejszych zadań dla informatorów i zebrać materiał dowodowy przeciwko potencjalnemu celowi. Dla każdego z nich takich zadań jest sześć, przy czym aby otrzymać zlecenie, wystarczą informacje z jedynie dwóch źródeł. Wykonanie wszystkich śledztw da nam zazwyczaj dodatkową wiedzę, na przykład dotyczącą rozmieszczenia strażników czy planowanych dróg ucieczki ofiary. W pecetowej wersji gry dodano aż cztery nowe typy śledztw, co w sumie dało nam ich dokładnie dziewięć. Wciąż jednak oznacza to powtarzalność tego typu zadań, choć jest już o wiele lepiej niż w wersji pierwotnej, kiedy w przypadku jednego celu zawsze mieliśmy do czynienia przynajmniej z dwoma takimi samymi zadaniami.

Niestety, nadal jest to jeden z najsłabszych elementów gry – powtarzalność misji i ogólnie dość niski poziom ich trudności sprawiają, iż po kilku zabójstwach ogarniać zaczyna nas przemożna chęć realizowania tylko dwóch wymaganych. Podobnie rzecz ma się z zadaniami pobocznymi, które ograniczają się wyłącznie do ratowania z opresji napastowanych przez żołdaków kobiet i uczonych. Realizacja ich przynosi przynajmniej wymierną korzyść – w mieście pojawiają się grupki bojowników potrafiących zatrzymać skutecznie nasz ogon lub mnichów, dzięki którym z łatwością ominiemy podejrzliwych strażników. Poprawiała się też wyraźnie inteligencja tych ostatnich, którzy teraz o wiele częściej „zauważają” nasze podejrzane zachowanie; na przykład wykrywalność popełnionego na ulicy skrytobójstwa zależy przede wszystkim od ilości przechodniów – im większy tłum, tym łatwiej ujść uwagi stróżów prawa, a zwyczajowe przyjęcie postawy modlitewnej już nie pomaga. Zupełnym nieporozumieniem jest zaś pozostawienie absolutnie nic nie dających flag, które niezbierane, dodatkowo mogą nieźle zmylić podczas jednego z zadań dla informatora.

Rozgrywkę tak naprawdę napędzają główne zadania, gdyż w tym wypadku mamy do czynienia z niekiedy bardzo ciekawie zaprojektowanymi sytuacjami, znacznie różniącymi się między sobą nie tylko miejscem i okolicznościami, ale również specyfiką samego celu. Początkowo są one banalnie proste, jednak z czasem robi się coraz ciekawiej. Nie oznacza to jednak, że poziom trudności jest mocno wyśrubowany – wręcz przeciwnie, z zadaniami powinien poradzić sobie praktycznie każdy. Gra zapowiadana była jako niemalże symulator zabójcy – niestety, gracze oczekujący czegoś na miarę średniowiecznego Hitmana mogą poczuć się zawiedzeni. Gra na dobrą sprawę w żaden sposób nie premiuje zaplanowanych, przemyślanych akcji – niezależnie od tego, czy wytniemy w pień strażników w otwartej walce, czy dokonamy skrytobójstwa, w całym mieście ogłoszony zostaje alarm. Co najważniejsze, takie otwarte, agresywne działania są równie skuteczne, jak skradanie się przez pół godziny i ciche oczyszczanie sobie drogi do celu. Wyraźnie brak tu jakiegoś bardziej rygorystycznego systemu motywującego do takich działań – ledwie kilka zanikających na krótką chwilę pól paska synchronizacji/życia to zbyt mała kara za zabicie niewinnej osoby. Szkoda też, że nie wykorzystano w pełni potencjału leżącego w niezwykle rozległym terenie pomiędzy miastami – po trzech obowiązkowych przejażdżkach na rewelacyjnie animowanym koniu w zasadzie nie ma tam po co wracać.

GramTV przedstawia:

Bliskowschodni parkour

Cokolwiek by jednak grze zarzucać, w jednej kwestii należy jej oddać sprawiedliwość – wszystko to zrobione zostało w perfekcyjnej oprawie graficznej i muzycznej, z rozmachem, który mógłby zawstydzić niejednego producenta filmowego. Bowiem gra zwyczajnie zachwyca i mami nasze oczy widokami dotąd niespotykanymi. Wystarczy wspiąć się na pierwszy lepszy punkt widokowy i obejrzeć panoramę miasta – obracanie kamery przez kilka minut gwarantowane! Miasta, po których się poruszamy, tętnią życiem, czasami trzeba wręcz przepychać się łokciami przez tłumy mieszkańców, kupcy zachwalają swe towary. Ktoś coś krzyczy, inny błaga o kilka miedziaków, jakiś wariat rzuca się na nas z pięściami... Tego nie da się w żaden sposób opisać – to po prostu trzeba zobaczyć! Każde z nich wyróżnia się zróżnicowanymi elementami architektonicznymi, innymi ubiorami ludności i przede wszystkim odmienną tonacją kolorystyczną, co nadaje im specyficzny i charakterystyczny klimat. Znawcy zabytków odnajdą w tych miastach wiele historycznych budowli, choćby Meczet Umajjadów w Damaszku czy jerozolimską Kopułę na Skale. Wszelkie elementy pomagające we wspinaczce i innych ewolucjach wkomponowano idealnie w strukturę budynków, choć zarazem są łatwo rozpoznawalne.

Każde z miast to w zasadzie gigantyczny parkour, po którym poruszamy się ze swobodą, jakiej nigdy dotąd nie było nam dane doświadczyć w żadnej grze. Karkołomna wspinaczka czy szalony bieg po dachach, połączony z efektownymi skokami, zostały zrealizowane w tak perfekcyjny sposób, że pierwsze kilkanaście minut chyba każdy spędzi, sprawdzając po prostu możliwości ekwilibrystyczne naszego bohatera. A te są niesamowite i trzeba przyznać, że dzięki perfekcyjnej animacji ruchów wyglądają niezwykle realistycznie. Animacje postaci Altaira i innych ludzi to klasa sama w sobie – każdy ruch wygląda niesłychanie naturalnie, bez względu na to, czy uciekamy strażnikom, skacząc po dachach, czy spokojnie spacerujemy ciasnymi uliczkami, odpychając delikatnie przechodniów. Podobnie jest z walką, która początkowo może nieco rozczarowywać, kiedy jednak nauczymy się kilku nowych „sztuczek” oraz zaczniemy wyczuwać rytm ataków, nagrodzi nas świetnymi, filmowymi animacjami dekapitacji poszczególnych wrogów. W czasie walki przeciwnicy często markują atak, dezorientują nas, pokrzykując coś gardłowo, stosują gardy i zasłony. Szkoda tylko, że bardzo rzadko atakują w kilku jednocześnie, a kiedy nasza postać padnie na ziemię, zamiast spróbować ją dobić, czekają cierpliwie, aż Altair podniesie się na nogi. Po dobrym opanowaniu gardy i kontrataku walki z nawet kilkunastoma przeciwnikami zamieniają się najczęściej w masakrę strażników.

Ręka, noga, Altair na ścianie

Oczywiście wszystko to może początkowo przerazić każdego, kto nie ma małpiej zręczności i przynajmniej jednej dodatkowej ręki. Nie ma się co denerwować – gra posiada jeden z najbardziej intuicyjnych, kontekstowych systemów sterowania, jaki można sobie wyobrazić. W zależności od sytuacji używamy klawiszy lub przycisków odpowiedzialnych za nogi, głowę – a w zasadzie oczy – uzbrojoną i pustą rękę, to zaś w dwóch trybach – pasywnym i aktywnym. Brzmi to być może nieco skomplikowanie, jednak już po kilku minutach każdy jest w stanie opanować ten system sterowania. Gra na klawiaturze, przy odpowiednim obłożeniu klawiszy, nie powinna nikomu sprawić większych trudności, choć trzeba przyznać, iż dopiero dobrze skonfigurowany gamepad pozwala na w pełni komfortową zabawę. Zresztą w dobie coraz częstszych konwersji typowo konsolowych hitów jego zakup wydaje się już być niezbędny.

Najważniejsze zaś, że mimo wspaniałej oprawy wizualnej i dziesiątek znajdujących się niekiedy w polu widzenia postaci, grafika wyświetlana jest dość płynnie nawet przy najwyższych detalach, chociaż potrzebuje do tego naprawdę mocnego sprzętu. Jedynym problemem, jaki dał się zauważyć podczas testowania gry pod DX9, na karcie GF7900GT, było pojawianie się przy włączonym postprocessingu artefaktów w postaci zmniejszonej mapy oświetlenia w lewym górnym rogu ekranu i prześwietlania modeli postaci. Niestety, nawet próby aktualizacji sterowników czy zainstalowanie starszych ich wersji nie pomogły w tej materii. Jedynym sposobem było wyłączenie tych efektów, co niestety nieco pozbawiło grafikę głębi. Złego słowa nie da się natomiast powiedzieć o udźwiękowieniu. Jest perfekcyjne, począwszy od delikatnego pobrzękiwania naszego ekwipunku, przez odgłosy miasta, a skończywszy na muzyce, która, zazwyczaj spokojna i ambientowa, w odpowiednich chwilach narasta, dodatkowo pobudzając wydzielanie adrenaliny podczas karkołomnych ucieczek czy zaciętych pojedynków. Bardzo dobrze wypada też polska lokalizacja, pozbawiona praktycznie błędów, ze stojącym na wysokim poziomie dubbingiem. Na szczególną uwagę zasługuje tu Daniel Olbrychski, który użyczył głosu Mistrzowi Al Mualimowi – jego teatralne, spokojne i pełne namaszczenia kwestie wprost idealnie pasują do tej postaci. Jedyną rzeczą, która może zacząć irytować po kilku godzinach gry, są zbyt często powtarzające się kwestie mieszkańców, które wciąż słyszymy na ulicach miast.

Otrzymaliśmy bez wątpienia produkt wyjątkowy, który przedefiniował pojęcie "widowiskowej rozgrywki". Wręcz za zbrodnię można uznać wyświetlanie takiej grafiki na monitorze. Na szczęście do nowoczesnych kart graficznych możemy bez problemu podłączyć panoramiczny telewizor LCD – i naprawdę warto! Największą wadą gry, przy całej oferowanej przez nią swobodzie, jest wciąż nużąca powtarzalność poszczególnych elementów, choć i tak jest dużo lepiej niż w wersji konsolowej. Po pierwszych godzinach zapierającej dech w piersiach zabawy bardziej wymagający gracze dostrzegą z pewnością brak głębi w zaserwowanej nam przez Ubi rozgrywce i przynajmniej kilka niewykorzystanych możliwości. Szczególnie brakuje tutaj większego nacisku położonego na elementy skradania się i dyskretnej eliminacji celów – grę bez żadnych problemów daje się przejść, atakując w otwartej walce każdego napotkanego przeciwnika. Jeśli jednak potraktować ją w kategoriach niezobowiązującej, doskonale relaksującej wirtualnej opowieści w niespotykanej dotąd oprawie audiowizualnej i z niezwykłym klimatem, to Assassin’s Creed powinien spełnić oczekiwania nawet największych sceptyków. Bowiem mimo kilku wymienionych wad wciąga niesłychanie, a przy odpowiednim dawkowaniu to, co widzimy na ekranie, całkiem skutecznie pozwala o nich zapomnieć.

0,0
null
Plusy
  • czegoś takiego jeszcze nie było
  • swoboda i możliwości poruszania się
  • wizualizacja i udźwiękowienie
  • żyjące, olbrzymie, klimatyczne miasta
  • prostota obsługi
  • animacje postaci
Minusy
  • powtarzalność zadań
  • średniowieczny Hitman to jednak nie jest
  • brak głębi w rozgrywce
  • nie wykorzystany do końca potencjał
Komentarze
18
Usunięty
Usunięty
22/01/2009 13:17

Fakt, animacje Altaira są fajne, grafika też niezła, ale nic prócz tego. Ta gra jest zbyt monotonna, po trzecim zabójstwie praktycznie ta produkcja niczym nie zaskakuje

Usunięty
Usunięty
03/05/2008 22:59

Ta gra jednym słowem jest przecudna, ta grafika te ruchy Altaira to po prostu mistrzostwo do tego jeszcze te walki na miecze jeszcze nie widziałem takiej gry gdzie robiło się taką jatkę przeciwnikom. Gdy grałem w tą grę to zapomniałem całkowicie o Bożym świecie.

Usunięty
Usunięty
27/04/2008 21:09

I ja również POLECAM!! kupiłem...zagrałem..i właśnie przed chwilą ukończyłem "Asasyna"...gra jest naprawde nie samowita i przyznaje racje słowom w recenzji..ze TAKIEJ GRY JESZCZE NIE BYŁO!!..odkąd odpaliłem ją pierwszy raz tak ciągle w nią grałemi nieruszyłem żadnej innej bo tak mnie pochłonęła...i fakt NIEKIEDY nieco monotonna ale wzystko co widzisz w tej grze odsuwa tę monotonośc na zupełnie dalszy plan....nom i zaskakujace "zakończenie" o ile można to tak nazwać a może właśnie raczej jego brak;>.....także POLECAM POLECAM I JESZCZE RAZ POLECAM!!!




Trwa Wczytywanie