The Club - zapowiedź

Mejste
2008/01/17 16:17

Tony Hawk z karabinem

Tony Hawk z karabinem

Tony Hawk z karabinem, The Club - zapowiedź

Temat tajnych, ekskluzywnych klubów dla bogaczy, w których to główną rozrywką członków jest przyglądanie się i obstawianie wyników bitew lub wojen toczących się między różnymi postaciami, był już wałkowany kilkakrotnie. Widać to było choćby w filmie Uciekinier, w którym zagrał słynny Arnold, wcielając się w postać jednego z uczestników programu telewizyjnego, w którym to w zasadzie on był jedynie celem, który musiał ujść z życiem przed napakowanymi wrogami. Był również i film Podziemny krąg, o nieco podobnej tematyce, tyle tylko, że tu akcja nie działa się na ekranach telewizorów i przeważała walka wręcz. Również i w branży gier wideo ten temat był już poruszany – zarówno w kontrowersyjnym Manhuncie, jak i w kiepskim Bet on Soldier. Jednak ostatnio o nielegalnych walkach na śmierć i życie było raczej cicho. Lecz do czasu, bo oto studio Bizarre Creations szykuje prawdziwego killera, znanego nam pod tytułem The Club.

Kill’em all!

Trochę może dziwić fakt, że studio do tej pory znane głównie posiadaczom Xboksów z takich tytułów, jak Project Gotham Racing czy Geometry Wars, bierze się za robienie ultraszybkiego FPS-a. Jednak nasze zdziwienie szybko mija, kiedy tylko bliżej przyjrzymy się omawianej produkcji. A czym jest tytułowy The Club? Jak łatwo można się domyślić po wstępie, jest to kolejna tajna organizacja skupiająca grube ryby i dostarczająca śmiercionośnej rozrywki. Tu po raz kolejny będziemy mieli do czynienia z walkami kilku postaci, które, aby przeżyć, muszą zabijać. I choć niektórzy trafili tu dobrowolnie, a inni raczej z przypadku niż życiowej decyzji, to cel jest jeden: kill’em all!

Do wyboru, do koloru

W grze wcielimy się w jedną z ośmiu postaci przygotowanych przez twórców. Każdy delikwent to zupełnie inna historia oraz różne statystyki i style walki. Autorzy postarali się, by każdy zabijaka różnił się od innych oraz zapadał w pamięć graczom. Chwyt rodem z dobrych bijatyk, ale najważniejsze, że sprawdzony. I tak przyjdzie nam się wcielić w rosyjskiego żołnierza Dragova, zafascynowanego sportami ekstremalnymi Seagera czy czarnoskórego policjanta Renwicka. O innych postaciach niewiele póki co wiadomo, prócz tego, że ich imiona to Killen, Finn, Nemo, Adjo i Kuro. Zapewne każdy z graczy będzie miał swego własnego faworyta, jednak jak zapewniają producenci, każda postać to inny wątek fabularny i styl rozgrywki. Jednak nie fabuła w tej grze jest najważniejsza...

Czas ucieka, zabij człeka! Najważniejsza jest tutaj prędkość, celność i zdobyte punkty. Całą rozgrywkę będziemy obserwować zza pleców bohatera, dzięki czemu akcja nabierze filmowego wymiaru, bo nasze alter ego będzie mogło wykonywać najprzeróżniejsze akrobacje i działania, które nie tylko będą cieszyć nasze oko, ale również znacząco wpływać na ogólną końcową punktację. Patrząc na filmiki z gameplaya, odnosimy wrażenie, że The Club to tak jakby Tony Hawk's Pro Skater, tyle że zamiast deskorolki mamy tutaj różnego rodzaju gnaty. To porównanie jest celowe, bo podobnie jak w jednej z najpopularniejszych gier skate’owskich, tak i w The Club ważne jest to, jak działamy, a za każdą akcję dostajemy punkty. Za zabijanie, za strzelanie w specjalne „blaszki”, za odkrycie sekretnych miejsc, za wyjątkową kombinację etc. Czegoś takiego jeszcze w strzelankach nie było, ale w tym wypadku chodzi o to, by wykręcić jak najlepszy wynik, a nie przejść kolejną misję. Zresztą sam system punktowania został tu bardzo ciekawie rozwiązany. Za każdego zabitego oponenta dostajemy punkty. Im frag efektowniejszy, tym więcej pojawia się cyferek na naszym koncie. Oczywiście najlepiej premiowane będą kombosy. Kiedy zabijemy pierwszego wroga, uruchamia nam się licznik. Jeśli uda nam się posłać do piachu kolejnego adwersarza przed upływem wyznaczonego czasu, zwiększa się mnożnik, dzięki któremu będziemy mogli zdobywać nawet milionowe końcowe wyniki. Zapowiada się więc nie tylko efektowna, ale i strasznie szybka strzelanka!

Od więzienia po angielski dwór

Do dyspozycji ma zostać nam oddanych osiem map, na których toczone będą pojedynki. Wydawać by się mogło, że to mało, ale twórcy zastosowali tu chwyt ze swych wcześniejszych produkcji. Obszary będą ogromne, a trasy, po jakich będziemy się poruszać, sprawią, że aby poznać cały teren, przyjdzie nam spędzić na nim trochę czasu. Miejscówki wydają się nieco standardowe, bo cóż nowatorskiego jest w ganianiu się po zdemolowanym więzieniu, opuszczonym magazynie, bunkrze czy strefie wojny na Bałkanach? Może ciekawiej będzie strzelać do siebie między kanałami w Wenecji, w zapomnianej hucie, na transatlantyku albo w starym angielskim dworze... Autorzy jednak obiecują, że każda z tych map będzie bardzo dopracowana, a odkrywanie każdej z nich przysporzy graczom wiele radości.

GramTV przedstawia:

Pokaźny arsenał

Oczywiście nie będziemy hasać po tych terenach z gołymi rękoma, więc twórcy postanowili przygotować dla nas 17 rodzajów broni, nie wliczając w to kilku rodzajów granatów. Do naszej dyspozycji oddane zostaną zwykłe pistolety dobre na krótką odległość, przeróżnej maści karabiny idealnie sprawdzające się na średnich dystansach, snajperki odpowiednie do dużych odległości, i wreszcie śmiercionośne wyrzutnie rakiet. Oczywiście nasi przeciwnicy również będą wyposażeni w podobny arsenał, zatem w zasadzie każda broń będzie mogła się przydać na każdą okazję.

Zakręcone tryby

To, co jednak ma przede wszystkim wyróżniać The Club spośród całej reszty innych strzelanek, to zaimplementowane tryby rozgrywki. Standardowy tryb to jeszcze pikuś, bo po prostu mamy na mapie wykręcić jak najlepszy wynik. Prawdziwa jazda bez trzymanki ma się zacząć dopiero z innymi trybami. W Time Attack musimy już przebiec wyznaczoną trasę, po drodze eliminując wrogów, a limit czasu zwiększa nam się z każdym kolejnym fragiem. Podobnie ma być w Run The Gauntlet, tyle tylko, że tutaj czas biegnie do zera i musimy ukończyć etap przed upływem wyznaczonego limitu. A to dopiero początek i to na dodatek wyłącznie w trybie gry dla jednego gracza. Autorzy nie ukrywają, że The Club ma być głównie nastawiony na rozgrywki sieciowe, w których to każdy będzie pragnął wyśrubować jak najlepszy wynik. A tam również ma być wesoło. Prócz standardowego Deathmatchu znajdą się tam również nieco przerobione warianty z single player, jak i kilka nowości, o których jednak producenci niewiele mówią...

Next-genowo ma być! Pod względem oprawy audiowizualnej The Club prezentuje się nieźle. Gra powstaje równocześnie na komputery osobiste, jak i na PlayStation 3 oraz Xboksa 360, zatem ma być next-genowo. Zresztą wystarczy popatrzeć na screeny czy filmiki z gameplaya, by przekonać się, że oprawa graficzna stoi na niezłym poziomie, a animacja i wygląd postaci są dopracowane w najmniejszych szczegółach. O oprawę muzyczną również możemy być spokojni, bo jednym z kompozytorów muzyki ma być nie kto inny, jak sam Jesper Kyd.

Ostra jazda bez trzymanki! The Club ma ogromny potencjał, którego aż grzechem byłoby w pełni nie wykorzystać. Zapowiada się ostra jazda bez trzymanki oraz nabijanie wyśrubowanych wyników w trybie multiplayer. Kto wie, czy The Club nie podbije serc graczy właśnie sieciową rywalizacją. Czy tak się stanie, przekonamy się niedługo, bo już w lutym tego roku.

Komentarze
26
Usunięty
Usunięty
10/02/2008 23:59

Właśnie ściągam demko,ale i tak kupię pełną.Uwielbiam szybkie strzelanki.Zapowiadają się wieloliczbowe kombosy :D ;P

Usunięty
Usunięty
08/02/2008 21:54

Gra wygląda ciekawie. Może też będzie ostra jatka jak w Kane & Lynch. A może jeszcze większa!!!

Usunięty
Usunięty
01/02/2008 21:06

po screenach nie wygląda żeby miała ta gieroja jakieś niewiadomo jakie wymagania i efektywne komba zobaczymy:).




Trwa Wczytywanie