Tydzień z grą Pro Evolution Soccer 6 - dzień piąty

Spayki
2006/11/24 22:22
3
0

Polska goooola! - 45 minut później

Polska goooola! - 45 minut później

Polska goooola! - 45 minut później, Tydzień z grą Pro Evolution Soccer 6 - dzień piąty

46. minuta – Rozpoczęła się druga połowa. Obie drużyny w składach identycznych, jak miało to miejsce w momencie, kiedy usłyszeliśmy gwizdek kończący pierwsze 45 minut meczu. Wyraźnie widoczna jest jednak pewna zmiana w sposobie poruszania się zawodników gości. Nie wiem, czy ma to związek z nowymi korkami, jakie zawodnicy założyli w szatni, czy też może w przerwie trener, jak to ma w zwyczaju, ekspresywnie wyraził opinię na temat gry swoich podopiecznych. Tę drugą opcję zdaje się potwierdzać napuchnięte, przybierające barwę dojrzałego owocu śliwy, lewe oko napastnika dzisiejszych rywali biało-czerwonych. Także ich bramkarz zdaje się kuleć. Cóż, krew nie woda, a selekcjoner swoje lata ma, także pewnie wolał dmuchać na zimne, bo kolejny zawał mu nie w smak. Wróćmy jednak do gry.

52. minuta – Smolarek przejmuje bezpańską piłkę i w szaleńczym rajdzie, przy którym sławetna akcja Diego Maradony z ‘86 roku wydaje się być spacerkiem wśród śpiących leniwców, mija kolejnych zawodników. Znakomite prowadzenie piłki, właśnie wpada w pole karne... Ał! Brutalna interwencja jednego z obrońców! Sędzia bez wahania wskazuje na jedenasty metr. Na nic zdają się protesty, Ebi nie mógł symulować, wszak nie pozwala mu na to duma i honor Polaka. A mimo lat spędzonych na obczyźnie nie nauczył się niemieckiego wyrachowania, co tym bardziej mu się chwali.

Niepokoi nas jednak fakt, iż Smolarek nadal nie podnosi się z murawy. Na boisko wbiegają służby medyczne i nasz pomocnik wynoszony jest poza linię boczną przez czterech mocno przypalonych, rosłych mężczyzn w dresach. Widocznie wizyty w solarium nie są już domeną lidera najbardziej defensywnej formacji politycznej w tym kraju. Na co dzień reprezentujący barwy Borussi Dortmund zawodnik najwyraźniej nie wróci już tego wieczoru na plac gry. Trener szybko przywołuje jednego z rezerwowych, ten wyuczonym ruchem ręki zrywa z siebie kurtkę.

Aż pali się do gry. Nie jest to nikt inny, jak, zgodnie z ostatnimi panującymi w Polsce trendami, brat bliźniak Macieja Żurawskiego. Oby tylko nowy Żuraw nie dał plamy.

53. minuta - Po krótkim zamieszaniu związanym ze zmianą w składzie, sędzia dyktuje rzut karny. Egzekutorem będzie nie kto inny, jak jednojajowy brat bliźniak Macieja Żurawskiego. Przymierza... I strzela w samo okienko, nie pozostawiając absolutnie żadnych szans golkiperowi, który teraz wyładowuje swoją złość na mieszczących się bramką reklamach piwa...

Oczywiście bezalkoholowego. Szampańska fiesta na Stadionie Śląskim trwa! Rozentuzjazmowani kibice śpiewają na przemian „Małego walczyka” i „Kalinkę Malinkę”. Klimat udzielił się także obecnym na trybunach przedstawicielom PZPN-u. Widocznie uznali, że lepiej pojawić się na meczu reprezentacji, niż na zwołanym w trybie natychmiastowym walnym zgromadzeniu (już siedemnastym w tym miesiącu) związku, celem odwołania miłościwie nam panującego prezesa. Prawidłowo, tak się zdobywa uznanie na Śląsku!

75. minuta – Po dwudziestu minutach bezproduktywnej walki, podczas których nasi obrońcy – z braku lepszego zajęcia – uskuteczniali zabawę w chowanego między krzesełkami w sektorach A i D, inicjatywę przejęli goście. Dotychczas pasywna druga linia zaczęła wspierać przednią formację, co zaowocowało przeniesieniem ciężaru gry na połowę biało-czerwonych. To może być szansa na bramkę kontaktową! Bardzo dobre przyjęcie na klatkę piersiową, wypuszczenie zawodnika w uliczkę... Boruc! Kolejny raz fantastycznie interweniujący bramkarz reprezentacji Polski wykazał się finezją i niespotykanym refleksem.

Pokłon przed Królem Arturem, ten chłopak już chyba zawsze będzie mnie zadziwiał. Spójrzmy na całą sytuację raz jeszcze – pewnie, bez żadnego zwątpienia ruszył do przodu, uniemożliwiając napastnikowi oddanie strzału. I jeszcze słynne pozdrowienie na kibiców z Łazienkowskiej. Boruc ma przed sobą wspaniałą karierę, oby tylko ułańska fantazja nie wyprowadziła go na manowce. Tym czasem szybko wznawia grę długim podaniem na lewą flankę.

GramTV przedstawia:

86. minuta – Wszystko wskazuje na to, że drużynę gości zupełnie opuściła chęć na kontynuowanie tego spotkania. Wyraźnie zaczęli grać w kości, polując na piszczele oraz obojczyki bohaterskich i mężnych Polaków. Kolejne nieprzepisowe zagranie w odległości niespełna 30 metrów od bramki i mamy dogodną okazję do powiększenie przewagi. Bramkarz nerwowo ustawia mur, do piłki podchodzi „Żuraw drugi” (od momentu, kiedy jego brat znalazł się na okładce gry Pro Evolution Soccer 6 morale w rodzinie bardzo podskoczyło i pchają się do wszystkich stałych fragmentów).

Pieczołowicie ustawia piłkę, zimnym, niewyrażającym żadnych emocji wzrokiem spogląda w kierunku obrońców, którzy z zamkniętymi oczami starają się nie tyle blokować dostępu do bramki, co bronić trzymanych w rękach, podatnych na uszkodzenia mechaniczne, przedmiotów. Krótki rozbieg, strzał... I gooool! Piłka uderzyła w poprzeczkę, zatańczyła na plecach zdezorientowanego bramkarza, po czym przekroczyła linię bramkową! 4-0! Nikt przed meczem nie spodziewał się chyba takiego obrotu spraw. No, wyłączając mnie oczywiście, ale tak to już jest, jeśli często chodzi się do fryzjera.

90. minuta – Skurcze zaczęły łapać zawodników obu drużyn. Ile w tym prawdy, a ile aktorstwa? Tego się raczej nie dowiemy. Dziwne natomiast jest to, iż rzekome kontuzje dziwnie zbiegły się w czasie z ogłoszeniem spikera o nowym, dostępnym w sprzedaży, Pro Evo. Nagle wszyscy (nawet trenerzy i sędziowie) zaczęli prosić o zmiany. Główny arbiter nie bacząc na wyświetloną przez bocznego liczbę dodatkowych minut decyduje się zakończyć to nierówne spotkanie i pędem zmierza w kierunku skrzynki pocztowej. Jakież będzie jego zdziwienie, gdy dowie się, że listonosze w całym kraju strajkują.

A dlaczego strajkują? No właśnie, oni także grają w PES-a. Cudownie ozdrowiali zawodnicy za nic mają zasady fair play czy ceremoniał wymiany koszulek. Pędzą w kierunku szatni. Straty w ludziach będą ogromne! My w pośpiechu żegnamy się z Państwem i mimo napływającego tłumu ludzi staramy się przecisnąć w drugim kierunku. Wszak nikt z uczestników tej zbiorowej histerii nie ma pojęcia, że w całym mieście zaraz zostanie wyłączony prąd, a jedynym miejscem, w promieniu tysiąca kilometrów, w którym można będzie zapomnieć się w świecie wirtualnej piłki pozostanie nasz wóz transmisyjny.

Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
27/11/2006 19:11

W sumie tekst jest okej, ale napisany ZUPEŁNIE bez polotu, do tego z kiczowatymi "żarcikami"...

Usunięty
Usunięty
26/11/2006 00:11

Bardzo Fajny Tekst :)

Usunięty
Usunięty
24/11/2006 22:34

CZeba poczyta::D




Trwa Wczytywanie