Nie rozumiem co ludzie widzą w grach MMORPG. Świat oszalał na ich punkcie: sprzedawane są w milionach egzemplarzy, gracze spędzają przy nich cały swój czas wolny, małżeństwa się przez nie rozpadają a od czasu do czasu ktoś zejdzie z tego padołu łez wpatrując się w monitor komputera. Czasem mam wrażenie, że przypominają one bagno gotowe wciągnąć każdego kto się na nie zapuści. Gdzie nie spojrzę, tam kolejny mój znajomy wpada w pułapkę WoWa, GW czy innego EQ. Jako, że jestem istotą społeczną i mnie nie do końca ominęła ta moda.
Od czasu do czasu ktoś mnie namawia bym pograł z nim w któryś z „rewelacyjnych i nowatorskich” tytułów. Zawsze słyszę: no chodź będzie fajnie to prawie jak papierowe RPGi. Jako, że w te ostatnie mam coraz mniej możliwości grania, zwykle nie pozostaję obojętny na takie zachęty, zgadzam się i rozpoczynam przygody w Nowym Lepszym Wirtualnym Świecie. Na początku jest fajnie, wszystko tchnie nowością, więc człowiek chłonie widoki z zapartym tchem. Podobają się ciekawe bronie, rozwój postaci i wszystko to co twórcy gry tak zachwalają w swoich materiałach promocyjnych. Jednakże zachwyt szybko mija, śliczne widoczki powszednieją, przedmioty kojarzą się z koniecznością zdobycia odpowiedniego poziomu a te z kolei z ciężką wielogodzinną i monotonną pracą. Kiedy pomyślę o przykrym obowiązku zabijania tysięcy niemalże identycznych potworów, by wypełniać nudne questy, odechciewa mi się wszystkiego. Najdalej po dwóch tygodniach zdycham z nudów i kolejna gra trafia na półkę.
Oczywiście zawsze pozostaje tryb Player vs Player. Tego jednakże najbardziej w MMORPG nie cierpię. Głównym powodem tej niechęci jest brak czasu i odpowiedniej dozy samozaparcia. Nigdy nie będę lepszy od 14-sto latka z olbrzymią ilością czasu wolnego i chęcią by wykorzystać go na doskonalenie swej postaci w którymś z wirtualnych światów. Prawa PvP są nieubłagane. Masz wyższy level – zabijasz mnie. Ja tracę superfajny przedmiot na który ciężko tyrałem zabijając godzinami setki potworów, tobie jest on tak naprawdę nie potrzebny więc i tak go gdzieś sprzedajesz. Efekt tego jest taki, że ty masz frajdę z pobicia i ograbienia słabszego, ja czuję niesmak i wracam do nudnego polowania na potwory. Z drugiej strony, kiedy dla odmiany to mnie się uda wygrać, zawsze jest mi żal osoby pokonanej, która musi wracać do tego niekończącego się i obrzydliwie monotonnego zajęcia. Nawet GW, mimo tak hucznych zapowiedzi, tego nie zmienił.
Prawdę mówiąc zupełnie nie rozumiem dlaczego ktoś w ogóle te gry nazwał MMORPG. Zgadzam się z tym, że są one Massive Multiplayer Online, wszak liczby nie kłamią. Sześć milionów sprzedanych egzemplarzy WoW bez wątpienia robi duże wrażenie. Skąd jednak wzięły się tu Role Playing Games? Co gry te mają wspólnego z odgrywaniem roli? Gdzie jest w nich fabuła, postaci niezależne z którymi można się jakoś związać, polubić je bądź znienawidzić? Jest w nich jedynie nigdy nie kończące się polowanie na monstra, pogawędki z innymi graczami dotyczące głównie nowych, lepszych przedmiotów i sposobów ich zdobycia oraz questów... No właśnie, omal o nich nie zapomniałem. Przecież mamy jeszcze zadania które możemy wykonać. Jednakże zastanówmy się na czym one polegają. Otóż zazwyczaj musimy w ich ramach zabić kilkadziesiąt potworów by zdobyć jakiś wypadający z nich przedmiot. Muszę przyznać, że jest to niezwykle oryginalny pomysł zawiązania fabuły.
Już widzę burzę, którą me słowa wywołały. Jestem gotów na lawinę krytyki. Wszak targam świętości. Mówię, że WoW, EQ i inne MMORPG są nudne! Fanatyczni gracze Eve i GW zaczną mnie przekonywać, że przecież w ich ukochanych tytułach jest wątek fabularny (cóż z tego, że ubogi, liniowy i przetykany godzinami zabijania potworów). Jedyne co mam na swoją obronę, to subiektywizm. Wszystko co tu napisałem, to moje prywatne opinie. Nie neguję potrzeby istnienia MMORPG, wszak bardzo wielu osobom dają dużo frajdy. To co mnie w nich tak naprawdę irytuje to mesjanizm ich graczy. Większość z nich uważa, że jest to najlepsza rozrywka na świecie i każdy człowiek powinien grać w ich ulubiony tytuł. Ja natomiast nie mam na to ochoty. Przynajmniej dopóki MMORPG nie staną się prawdziwym RPG lub chociaż solidnymi cRPG.
Pozdrawiam Was nocne marki.