Co z tą branżą? - "Siedem" grzechów skali ocen

Łukasz Berliński
2010/11/07 20:45

- Dlaczego do jasnej cholery jesteś taki krytyczny?

- Dlaczego do jasnej cholery jesteś taki krytyczny?

- Jestem krytykiem!

- Nie, twoim zadaniem jest ocenianie filmów w skali od „dobry” do „doskonały”!

- A co jeśli mi się nie spodoba?

- Właśnie do tego służy ocena „dobry”.

The Critic, Pilot

Ten dialog z amerykańskiej kreskówki The Critic pomiędzy 36-letnim Jayem Prescottem, krytykiem filmowym występującym w telewizji, a jego szefem Dukem Phillipsem celnie odzwierciedla nie tylko stan krytyki filmowej, ale przede wszystkim branży gier wideo. Branży, w której naprawdę przeciętne, nudne tytuły w serwisach agregujących wyniki ze światowych recenzji otrzymują noty w granicach 70%. A przecież 7/10 to dobra ocena! Niestety, tylko teoretycznie.

Siedem grzechów skali ocen

Problem z dewaluacją skali ocen dotyczy większości redakcji, czy to polskich czy zagranicznych - bez różnicy. Każdy czytelnik bez problemu jest w stanie zauważyć, że zdecydowana większość tak zwanych tytułów AAA nie podlega ocenie w pełnej rozpiętości dziesięciostopniowej skali, a ogranicza się do przedziału od 7 do 10, gdzie 7 zazwyczaj oznacza, że gra jest silnie promowaną szmirą, o której parę miesięcy później nikt nie będzie pamiętał. Ocena niższa od „siódemki” to z każdym stopniem kolejny schodek do ciemnej piwnicy, do której strach wejść. To miejsce dla tytułów, które są tak złe, że bez kija nie podchodź. Gracz i tak będzie wiedział, że tytuł oceniony na 6, to tytuł najzwyczajniej w świecie słaby; 7 - bardzo przeciętny; 8 - zaledwie dobry. Wydawca też to wie, ale takie 6, 7, 8 wygląda na pudełku z grą zdecydowanie lepiej niż 3, 4, 5 i można ludziom wcisnąć kit, że to fajna produkcja. Każdy na to przymyka oko i udaje, że wszystko jest w porządku, tak już jest i tak musi być. Nie musi.

GramTV przedstawia:

Skala dziesięciopunktowa bądź procentowa to najczęściej używana przez redakcje miara to wystawienia danej grze końcowej noty. Logicznym się wydaje, że tytuł „średni” otrzyma ocenę relatywną do swej jakości czyli „piątkę”. Jak pokazuje rzeczywistość, tylko garstka recenzentów nie ma oporów przed swobodnym korzystaniem z pełnej rozpiętości przyjętej miary. Dlaczego sztucznie zaniża się wartość przyjętej skali jednocześnie zawyżając końcowe noty wybranych produkcjom? Kto jest temu winny?

Winny jest wydawca!

Ile już razy dało się słyszeć narzekania, że wydawcy wpływają na pracę recenzentów? Koperty z łapówkami, ekskluzywne wycieczki, zapewnione wsparcie reklamowe dla serwisu... Pamiętacie Gerstmanngate? Aferę ze zwolnieniem ówczesnego redaktora naczelnego Gamespotu za niepochlebną recenzję Kane & Lynch? Obiegła ona całą branżę, dyskutowano nad wpływem wydawców na niezależność dziennikarzy przez wiele dni, a okazało się to wszystko zaledwie burzą w szklance wody. Choć prawdę o całym zajściu zna wyłącznie sam zwolniony, to między bajki można włożyć argument, że Gerstmann został wylany za tę jedną recenzję. W żadnym szanującym się medium recenzenci nie są „korumpowani” przez kogokolwiek, bo nikomu nie jest to na rękę. Na gram.pl autorzy wręcz mają zabronione kontaktować się indywidualnie z wydawcami w sprawie recenzji, by do żadnych niemoralnych propozycji nie doszło, których i tak nikt nie odważy się zaproponować. Dlaczego? Wydawcy zdają sobie sprawę, że ich tytuły i tak zweryfikują gracze, którym nie warto w recenzjach mydlić oczu. A że gracze informacje o wybranych produkcjach czerpią głównie z poświęconych elektronicznej rozgrywce czasopism i serwisów internetowych, tym bardziej samym redakcjom nie jest po drodze nadszarpywanie obdarzonego przez czytelników zaufania. Zatem skoro wydawcy nie wpływają na końcowe noty, to kto jest temu winny?

Winny jest recenzent!

Recenzent to parszywy zawód. A recenzent gier wideo przede wszystkim. Gry nie doczekały się własnej poetyki, nikt nigdy jasno nie powiedział, co w grach jest jednoznacznie dobre, a co definitywnie złe. Nikt nigdy nie napisał akademickiego podręcznika pisania recenzji, i całe szczęście, nikt z tak absurdalnym pomysłem się nie zanosi. Dziennikarz jest zdany sam na siebie, na swoje własne doświadczenie i sumienie. I proszę mi tu nie perswadować z dziennikarskim obiektywizmem, którego po prostu nie ma, nie było i być nie będzie. Jest za to coś takiego jak rzetelność zawodowa i uczciwość wobec czytelników. Jeśli któremuś z moich kolegów po fachu nie przeszkadza wystawienie w moim mniemaniu przeciętnej produkcji dobrej „siódemki”, nie ma najmniejszego problemu. Każdy ma własny gust, różne zdania, inne odczucia. Ale jak już czytam recenzję, w której autor ewidentnie grę krytykuje, wykazując przewagę wad nad zaletami, gdzie z tekstu jasno wynika, że gra jest słaba, a na koniec pojawia się 7, ręce mi opadają. Skąd to się bierze, nie wiem. Strach przed krytyką? Niewpasowaniem się w średnią na Metacritic? Wewnętrznym przekonaniem, że skoro jest ładna oprawa graficzna i nic poza tym, to już za to 7 się należy? Będę powtarzał z uporem maniaka, by korzystać z pełnej rozpiętości skali i swój werdykt popierać odpowiednimi powodami. Jednakże nie wszyscy recenzenci mają z tym problem, zatem pytam po raz kolejny: kto jest winny?

Winny jest czytelnik!

Odbiorca w sprawie gier ma do powiedzenia dużo. Bardzo dużo. Jest fachowcem i znawcą sam w sobie, bowiem gry kupuje, gra w nie i sam najlepiej zdaje sobie sprawę, co mu się podoba, a co nie. Potrafi wytknąć recenzentowi błędy, kłócić się z nim, wdawać w długie dyskusje podparte sensownymi argumentami. Takich czytelników sobie niezmiernie cenię, dla takich ludzi warto pisać. Szkoda, że jest Was tak mało. Większość ma gdzieś co pisze recenzent. Dla takiego najważniejsza jest ocena końcowa, ewentualnie plusy i minusy oraz krótkie podsumowanie, jak mu się zechce przeczytać. Jaśniepan wie swoje najlepiej i jest na tyle ograniczony, że inne zdanie z góry odrzuca. Rozleniwiony cham potem napisze w komentarzach stek wyzwisk na autora i odejdzie zadowolony. Ktoś mu wpoił, że 7 to ocena słaba i za nic w świecie nie przyjmie, że recenzent uważa inaczej od niego. Kto to zrobił? Kto jest winny?

Nie ma winnego!

A w zasadzie każdy winien jest po trosze. Osławione „siódemki” nie biorą się znikąd. Niektóre gry po prostu na nie zasługują, innym jest przyznawana, bo to najbezpieczniejsza ocena - nikogo nie krzywdzi, nikomu nie wadzi. Pewnie, można zrezygnować z wystawiania cyferek pod recenzjami. Przerabialiśmy to na samym początku na naszych łamach, ale brutalne wymagania czytelników zmusiły nas do wprowadzenia skali ocen. Można metryczkę też zmienić. Jeszcze do niedawna na gram.pl ocenialiśmy od 1 do 6, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na najpopularniejsze rozwiązanie. Sam oponowałem za zmianą właśnie po to, by jak najszerzej z tej skali korzystać. Zdaję sobie sprawę z tego, że to walka z wiatrakami, ale chciałbym, byśmy patrzyli na „krytykę” gier nie tylko przez pryzmat ostatniej cyfry na końcu tekstu. To przecież tylko dodatek dla rozleniwionego społeczeństwa, które usilnie próbuje wszystko szufladkować i upraszczać do maksimum. I tak szczerze, czy te wszystkie „ósemki” i „dziewiątki” to naprawdę aż tak dobre gry?

Komentarze
118
Usunięty
Usunięty
20/05/2012 22:01

Najlepiej to wywalić skalę ocen. Recenzja powinna pomagać w ocenieniu gry, jednak nie powinna być ona wyznacznikiem na którym się opieramy. Prosty przykład, jeden woli bardziej "zamknięte" RPG typu "Wiedźmin 2", drugi woli tytuły typu "Skyrim", więc każdemu z nich będzie pasowało co innego. Nie zawsze to, co recenzent odbiera jako wadę musi takie dla nas być. Powinniśmy sami ocenić dany tytuł, a recenzja ma być tylko pomocą do tego.Nie rozumiem też, dlaczego przyjęło się twierdzić, że gra z oceną 7 to tytuł słaby. Przecież gra z taką oceną, to zapewne bardzo dobrze zrealizowana i grywalna produkcja, która jednak nie ustrzegła się błędów. Dla mnie gra słaba, to tytuł który otrzymuje np. 3+.

SerwusX
Gramowicz
20/05/2012 21:56

5 to połowa, a przecież to ona jest tak naprawdę średnia. Kto kupi grę "z piątką"?

Tenebrael
Gramowicz
17/11/2010 08:43
Dnia 17.11.2010 o 08:11, Lucas_the_Great napisał:

A nie pomyślałeś, ze działa to w drugą stronę? :)

W sensie że przewidział przeszłość? :DNie no, jaja sobie oczywiście robię. Rozumiem, że masz na myśli, iż najpierw zostało wyjaśnione, że normalną oceną jest 5-6 (dla średniaka), a potem, gdy autor uznał, że CoD to jedynie nieco wyżej od średniaka, wystawił 6,5?Bo jeśli tak, to fakt, wyjaśnienie rozsądne. I brawa za przypomnienie, że skala ocen jest szersza niż 7-10. Dla "mega-hitów-jeszcze-przed-premierą" również.




Trwa Wczytywanie