Bioshock: Infinite kosztowało 200 milionów dolarów?!

Gdyby jednak rzeczywiście produkcja Irrational Games, której debiut wypada już 26 marca, pochłonęła tak gigantyczne sumy, z pewnością uplasowałaby się wśród najdroższych gier w historii. I choć za kilkanaście dni z perspektywy graczy możemy mówić, że było warto - wszak Bioshock: Infinite zapowiada się wręcz rewelacyjnie - trudniej będzie to samo przyznać wydawcy.

Setki milionów dolarów to przychody, jakie uzyskują rokrocznie naprawdę nieliczni - ci, którzy potrafią sprzedać po kilka (i nie dwa czy trzy) milionów egzemplarzy swojej produkcji. Oczywiście Bioshock: Infinite ma szansę trafić do tak szerokiego grona odbiorców, choćby z uwagi na renomę, jaką cieszy się seria (pierwsza część to jedna z najwyżej ocenionych gier w całej historii!), ale ryzyko przy takich kwotach zawsze jest ogromne.

Dla Take-Two, oczywiście cały czas zakładając, że szacunki analityka są rzeczowe, nie byłoby to jednak novum. Wydawcy zwykle skrzętnie ukrywają koszty produkcji, ale wiadomo, że na czoło klasyfikacji najdroższych gier w historii wysuwa się GTA IV. W kuluarach mówiło się o budżecie na poziomie 100 milionów dolarów. Produkcja Rockstara oczywiście spłaciła się z nawiązką, ale czy tak samo będzie z nowym dziełem Kena Levine'a?

W 2010 roku jeden z serwisów opublikował listę najdroższych gier w historii i na jego czele plasowało się właśnie GTA IV. Od tamtego czasu wiele wody w rzece upłynęło, ale gdy na naszych łamach poruszaliśmy kwestię kosztów produkcji, najczęściej robiliśmy to w kontekście gier nikogo innego, jak właśnie Take-Two. Tak było z Red Dead Redemption, które ponoć miało mieć podobny budżet co gangsterska produkcja Rockstara, tak było również z trzecią częścią Maksa Payne'a.

Z pełnym przekonaniem można zatem wnioskować, że Take-Two lubi grę na wysokie stawki, ale zaraz trzeba dodać, że odnosi w niej niemałe sukcesy. Oczywiście nie zawsze da się wygrać finansowo - Max Payne 3, choć kosztował krocie, nie odnotował zadowalającej sprzedaży; wątpliwe zatem jest, by wydawca tego tytułu choćby odzyskał koszty poniesione na produkcję i marketing. Jest jednak jeszcze coś takiego, jak renoma, a tę T2 ma znakomitą.

W ostatnim podsumowaniu roku autorstwa portalu Metacritic firma nie po raz pierwszy cieszyła się najwyższą średnią ocen wydanych przez siebie produktów, a najlepszym wydawcą nie została okrzyknięta tylko dlatego, że... wprowadziła do sklepów za mało gier (wymogiem Meta, by zostać zaklasyfikowanym do dużych dystrybutorów było minimum 15 premierowych tytułów). Na tej podstawie widać zatem, że spore inwestycje idą w parze z wysoką jakością.

I o ten ostatni czynnik w kontekście Bioshock: Infinite możemy być raczej spokojni. A Take-Two, w razie ewentualnego niepowodzenia, i tak nie pójdzie na dno - wszak w niedalekiej perspektywie jest premiera GTA V.