Jeśli chodzi o stronę fabularną to próba mariażu dwóch odrębnych gatunków, jakimi są cRPG i RTS dała w Spellforce II wyjątkowo spójny efekt. W przeciwieństwie do pierwszej części, ten element jest bardzo rozbudowany i stanowi ważny element gry, równoprawny z częścią RTS-ową.
Zadania czekające naszego bohatera są różnorodne i naprawdę ciekawe. Nie ograniczają się jedynie do schematu: znajdź – przynieś/zabij, chociaż oczywiście nie mogło zabraknąć również misji tego typu. Twórcy gry postarali się postawić przed graczami bardziej urozmaicone zadania. Nasz bohater będzie miał okazję krążyć z prototypem magicznego wykrywacza metalu po dawnym polu bitwy, zawrzeć układ ze świętą wyrocznią, czy wykazać się talentem artystycznym i udowodnić, że potrafi władać nie tylko mieczem, ale również i pędzlem.
Wykonanie większości zadań nie jest wymagane do popychania naprzód głównej linii fabularnej a do części z nich można powrócić na praktycznie dowolnym etapie rozgrywki. Mimo wszystko zleconych misji warto się podejmować, gdyż oprócz tradycyjnych wymiernych korzyści pozwala to lepiej poznać zarówno barwny i zagadkowy świat Eo jak i postać naszego niezwyciężonego (przynajmniej w teorii) bohatera. A przyznać trzeba, że naprawdę warto Twórcy gry postarali się bowiem aby wykreować postać nieporównanie barwniejszą od przeciętnego RTS-owego dowódcy. Jako przedstawiciel rasy Shaikan, będącej wynikiem eksperymentu szalonego alchemika Malacaia nasz bohater będzie musiał stawić czoła swemu dziedzictwu: na każdym kroku spotykać się będzie z trudną do przełamania ludzką nieufnością.
Należy jednak pamiętać, że nie jest to typowe RPG i część fabularna nie jest mimo wszystko tak rozbudowana jak w klasycznych grach tego typu. Niemniej jednak stanowi bardzo ciekawe i oryginalne uzupełnienie wątku RTS-owego nie schodząc przy tym na plan dalszy.