Po zeszłorocznej porażce Marvel's Avengers obawiałem się, że Square Enix swoim Marvel's Guardians of the Galaxy zaserwuje mi powtórkę z (wątpliwej) rozrywki. Jakież było moje zdziwieni, gdy odkryłem, że ktoś w wielkich korporacjach jednak wyciąga wnioski i uczy się na błędach.
Tym sposobem nowi Strażnicy Galaktyki to o wiele lepiej przemyślana i wykonana gra. Bez całej sieciowej otoczki i przerabiania dobrej gry jednoosobowej na "żyjącą usługę" z loot-systemem, mikrotransakcjami i wyzwaniami mającymi zachęcać graczy do częstych powrotów.
Warto wspomnieć, że Marvel's Guardians of the Galaxy to dziecko Eidos-Montreal, ekipy stojącej m.in. za serią Deus Ex. W przeciwieństwie do Marvel's Avengers, których robiło Crystal Dynamics. Niestety fani przygód Adama Jensena muszą obejść się smakiem, bo MGotG ma niewiele wspólnego z cyberpunkowym RPG, gdzie do każdego celu wiodło wiele dróg i swoboda działania była często chwaloną zaletą. Najnowszy twór Eidos-Montreal to w dużej mierze liniowa gra akcji, mocno nastawiona na narrację, która spodoba się zarówno fanom filmowych Strażników Galaktyki, jak i tych przedstawionych na kartach komiksów.
Wbrew powszechnie panującej modzie Marvel's Guardians of the Galaxy nie jest kolejną opowieścią o narodzinach superbohaterów. Jeżeli ktoś nie wie, skąd się wzięli i kim są Star-Lord, Drax, Gamora, Groot i Rocket, wystarczy nadrobić film w reżyserii Jamesa Gunna z 2014 roku. Jeżeli ktoś chce pójść o krok dalej, to poza drugą częścią filmu warto też przeczytać kilka komiksów. Sami twórcy polecają m.in. "Anihilację" (polskie wydanie Egmont 2017) i "Strażników Galaktyki" z lat 2008-2010 (w Polsce ukazało się zbiorcze wydanie w 2019 roku). Te lektury pozwolą lepiej zrozumieć okoliczności i tło zagrożenia, w które wpakowali się bohaterowie w zupełnie nowej, stworzonej na potrzeby gry historii.
Bo trzeba wiedzieć, że scenarzyści Eidos-Montreal rzucają gracza na głęboką wodę – cała załoga statku Milano rusza na kolejne zlecenie, które oczywiście nie jest takie łatwe, jak się z początku wydawało. Akcja toczy się 12 lat po Galaktycznej Wojnie z Chitauri, ale nie trzeba być szczególnie obeznanym z wcześniejszą historią Strażników Galaktyki (choć jej znajomość procentuje). Marvel's Guardians of the Galaxy to z jednej strony fan serwis, a z drugiej wciągająca historia z wyrazistymi postaciami i budowaniem relacji, którą powinni docenić nawet Marvelowi ignoranci.
Poza tytułową piątką pojawia się kilka innych znajomych twarzy, ale także zupełnie nowe postacie. Celowo unikam zagłębiania się w wątki fabuły, bo jej odkrywanie to duża zaleta Marvel's Guardians of the Galaxy. Dość powiedzieć, że twórcy zachowali charakterystyczny (zwłaszcza dla filmów) humor, ale nie unikali też poważniejszych tematów i dylematów.
GramTV przedstawia:
Dobra wiadomość dla rodzimych graczy - Marvel's Guardians of the Galaxy jest grą w pełni zlokalizowaną, czyli można się cieszyć całkiem udanym dubbingiem lub wybrać polskie napisy. Jak już wspomniałem, mamy tu do czynienia z grą akcji, jednak linii dialogowych jest tu całkiem sporo i praktycznie nie ma chwili, żeby ktoś nie gadał. W trakcie obowiązkowych spacerów między kolejnymi pojedynkami bohaterowie rozmawiają ze sobą, przekomarzają się, żartują lub dogryzają. Czasami pojawia się też opcja dialogowa – w zależności, którą odpowiedź wybierzemy, dalsza historia będzie miała nieco inny przebieg. Przy czym nie jest to poziom zróżnicowania jak w przywołanych Deus Exach. Marvel's Guardians of the Galaxy to nadal gra liniowa z określoną historią do opowiedzenia, ale nasze odpowiedzi mają wpływ np. na budowanie relacji i atmosfery w zespole, co ma pewne przełożenie na efekt misji.
Bohaterowie często gadają też jak najęci w trakcie walk i tu niestety dochodzi do typowej przypadłości – powtarzalności. Tak jak każdy fan FIFA zna na pamięć teksty komentatorów, tak i tutaj po kilku pojedynkach będziemy obeznani z powiedzonkami Rocketa czy okrzykami Draxa. Do Groota z wiadomych względów się nie przyczepię.
Powtarzalność może się też dać we znaki w trakcie samych walk. Marvel's Guardians of the Galaxy to w dużej mierze mieszanka liniowej eksploracji (coś jak Uncharted 1-3 z lekkimi skokami w bok), rozwiązywania terenowych zagadek, latania na pokładzie Milano (tego jest najmniej) i oczywiście starć toczonych w czasie rzeczywistym. Tutaj wielu może się zdziwić, bo choć gra nazywa się Strażnicy Galaktyki, to realnie mamy kontrolę tylko nad Peterem vel Star-Lordem.
Wchodząc w jego odrzutowe buty, możemy głównie strzelać z charakterystycznych blasterów, unosić się w powietrzu za pomocą wspomnianego obuwia i nawalać z kopa lub wyprowadzać proste combo bokserskie. Star-Lord ma ponadto trzy (docelowo cztery) umiejętności specjalne, które muszą się "schłodzić" po każdorazowym użyciu.
Powiem krótko. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Mam swoje 40 na karku, i coraz mniej gier mnie "rusza" ostatnio raczej looter-"coś tam" a tutaj singlowa giera ze świetną polską wersją przykuła mnie do mojego X-sa na calą niedzielę a i w sobotę zarwałem wieczór aż do 1 nad ranem, niewiele ostatnim czasem gier wywowało ten efekt u mnie. A tu proszę! Pośmiałem się, fabuła mnie wciągnęła, system walki mi się spodobał. Grafika miodzio, postacie fajnie napisane. Gra w moim przekonaniu warta swojej kasy i taka... świeża w swoim konserwatywnym podejściu. Zdecydowanie warta grzechu.
xguzikx
Redaktor
Autor
27/10/2021 21:36
MisioKGB napisał:
Pogram na pewno, ale nie teraz, 280 zł za grę w dniu premiery to dla mnie sporo.
Szczególnie, że to jest taka gra, którą dużo ludzi przejdzie i od razu wystawi na sprzedaż
MisioKGB
Gramowicz
27/10/2021 19:03
Pogram na pewno, ale nie teraz, 280 zł za grę w dniu premiery to dla mnie sporo.