Recenzja Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged - małe deja vu

Czasami gra nie potrzebuje ogromnych zmian, aby nadal być luźną i angażującą gracza grą wyścigową bez względu na wiek.

Recenzja Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged  - małe deja vu

Kiedy oceniałem swego czasu Hot Wheels Unleashed od Milestone nie spodziewałem się, że gra o resorakach będzie w stanie zachęcić mnie na tyle do siebie, iż będę czekał z wypiekami na twarzy na kolejną część. Dlatego też Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged było na mojej liście gier, na które czekałem w tym roku obok sporej gromadki innych tytułów wyścigowych i nie tylko.

Jako, że ekipa Milestone stara się w jakiś sposób wyciągać wnioski z poprzednich swoich gier (za przykłady może posłużyć rozwój serii Moto GP oraz Ride), to również w przypadku nowych Hot Wheelsów tych kilka poprawek względem poprzedniej odsłony się pojawiło. W skrócie telegraficznym jest zdecydowanie więcej szaleństwa od samego początku i to już jest mega pozytywne. Szaleństwa jest zdecydowanie więcej niż przedtem, ale całość jawi się bardziej jako rozszerzenie do dobrze znanej formuły niż zupełnie nowa, budowana od podstaw gra ze wszystkimi plusami i minusami, które mogą z tego rozwiązania wynikać.

Ale żeby nie było tak słodko…

… to tak naprawdę jeden, jedyny zarzut, który mam do Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged to fakt, że resorakowe motocykle, które pojawiły się jako nowość w serii są niezwykle trudnymi do opanowania pojazdami. Do tego stopnia, że jak na tak szalone wyścigi na pokręconych torach miałem wrażenie, iż są one niewspółmiernie zaprojektowane do zadania, jakie mają wykonywać. Tego problemu nie miałem natomiast z quadami, które mimo wszystko nadal swojej małej masy poruszają się na czterech kołach oraz monster trucków… które właściwie są wielkie i wszystkie inne samochodziki strącają z trasy bez większych problemów. Cała reszta natomiast to dobrze znane i lubiane Hot Wheelsy do kolekcjonowania oraz ewentualnej personalizacji podobnie jak w przypadku poprzedniej części.

Duże, pozytywne zmiany również pojawiły się w przypadku kampanii dla jednego gracza, która z jednej strony jest fabularyzowana, a z drugiej opiera się tym razem wyłącznie na prostym schemacie pokonywania kolejnych wyścigów, starć z bossami oraz ewentualnych wyzwań. Bez zbędnego zbierania dodatkowych rzeczy i to się ceni! Z drugiej strony możliwość tworzenia własnych tras w zupełnie nowych miejscówkach również spodoba się tym, którzy w poprzedniej grze stawali na wyżyny kreatywności. Podobnie jak w przypadku tworzenia swoich własnych malowań resoraków, chociaż nie ukrywam – nowe modele, które pojawiły się w grze są na tyle dobrze zaprojektowane, że aż szkoda byłoby je niszczyć swoimi wątpliwej jakości projektami.

Trzeba mieć jednak z tyłu głowy to, że o ile poprzednia odsłona Hot Wheels Unleashed miała dość wysoki poziom i wprowadzała go stopniowo, tak w przypadku Turbocharged jest nieco inaczej. Milestone z góry bowiem zakłada, że już wprowadzenie małe mieliście z tego „co z czym się je” i bez większego zastanowienia wprowadza gracza w zupełnie nowe wyzwania takie jak konieczność precyzyjnego wymierzania skoków czy jazda na orientację po lokacjach. Dlatego też nie traktujcie tego tytułu jako stricte przeznaczonego dla dzieci, bowiem… spokojnie również będziecie się tu dobrze bawić. To jedna z tych gier, które zapewne jak kupicie swoim milusińskim to również i wy pogracie, może nawet będziecie rywalizowali o jak najlepsze czasy.

GramTV przedstawia:

Tutaj również graficznie trudno o jakiekolwiek bliższe porównania, bo silnik nadal jest ten sam, a cała zabawa również prezentuje się bardzo podobnie w bezpośrednim porównaniu z poprzednią odsłoną serii. Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś powiedział, że Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged to właściwie porządne rozszerzenie do poprzedniej gry i… trochę w tym racji również jest. Jedna rzecz, która z czasem mocno mnie jednak frustrowała to muzyka, która o ile bardzo skoczna i zachęcająca do ścigania się w klimacie Micro Machines, to z czasem potrafiła mocno irytować.

Tu nie ma co dyskutować, tu trzeba się dobrze bawić!

Chyba po raz pierwszy w „karierze” związanej z pisaniem o grach trudno jest mi napisać coś więcej na temat danej gry, bo tak właściwie wcześniej zostało to już napisane w poprzedniej recenzji i spokojnie można byłoby wykorzystać w przypadku nowego tytułu. Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged to bowiem naprawdę dobra gra wyścigowa, która korzysta z podstawy jaką jest poprzednia część modyfikując kilka wcześniejszych wpadek oraz dodając kilka nowych elementów takich jak nowe klasy pojazdów, tryby wyścigów (waypoint, drift master) oraz zupełnie nowe terytoria. Również kampania dla jednego gracza zdecydowanie lepiej bawi eliminując zbędne elementy dodaje nieco fabularyzowanego tła, które spodoba się młodszym fanom resoraków.

Z kolei jeśli chodzi o minusy to zdecydowanie, choć może to być zaskoczenie biorąc pod uwagę doświadczenie Milestone na tym polu, model jazdy resorakowymi motocyklami, który w przypadku tak porąbanych wyścigów kompletnie nie zdaje egzaminu. Również muzyka bardzo szybko potrafi irytować przy kolejnym restarcie w poszukiwaniu idealnego rozwiązania na najlepsze możliwe czasy. Ewentualnie, jeśli oczekiwaliście od twórców nieco więcej kreatywności oraz zdecydowanie większej dawki nowości w ramach formuły, to również możecie się delikatnie zawieść.

Żeby jednak oddać Milestone to co powinno zostać oddane jest to nadal dość wymagająca gra wyścigowa dla dużych i małych fanów Hot Wheelsów. Zdecydowanie na tyle luźna, aby wsiąść na kilka wyścigów, a później przejść do zupełnie innych, nieco bardziej skomplikowanych tytułów. Mam tylko nadzieję, że mimo wszystko kolejne gry z serii będą miały znamiona czegoś więcej niż tylko poprawionej poprzedniej gry, bo czego by nie mówić – fajnie byłoby zobaczyć nowości na nieco większą skalę. Powiedziałbym że na taką, do której przyzwyczaiły nas chociażby dodatki do Forzy Horizon

8,0
Jest lepiej i bez zbędnych przeszkadzaczy - Hot Wheels Unleashed 2: Turbocharged wciągnie na długie godziny nie tylko najmłodszych
Plusy
  • Ta sama formuła z nieco większą odrobiną szaleństwa.
  • Wyeliminowanie zbędnych elementów takich jak zbieranie złomu czy przepustek sezonowych.
  • Fabularyzowana kampania, która wypada zdecydowanie lepiej na tle poprzedniej odsłony.
  • Nowe typy wyścigów, które mogą się spodobać fanom Micro Machines (waypoint).
  • Monster trucki i quady wypadają naprawdę dobrze na tle nowych resoraków...
Minusy
  • ... za to motocykle można byłoby spokojnie sobie odpuścić.
  • Muzyka, która w pewnym momencie potrafi irytować.
  • W porównaniu do poprzedniej odsłony tych nowości mogłoby być nieco więcej.
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!