Boogeyman – recenzja filmu. Sprawdź, czy w szafie nie ma potwora

Krzysztof Żołyński
2023/08/15 15:00
2
0

Stephen King jest mistrzem kreowania klimatu grozy i napinania emocji do granic wytrzymałości, a Rob Savage doskonale poradził sobie z przeniesieniem tego na ekran.

Jeśli lubicie się bać, to Boogeyman jest doskonałym wyborem. Film jest klasycznym, aczkolwiek świetnie zrobionym filmem grozy. Bazuje na powieści Stephena Kinga, co dla wielu widzów jest wystarczającą rekomendacją, ale czerpie też z klasyki gatunku i wykorzystuje wszelkie znane patenty, żeby przestraszyć widza. I wiecie co? To naprawdę działa.

Boogeyman – recenzja filmu. Sprawdź, czy w szafie nie ma potwora

Nie wiem, co spowodowało, że Savage zabrał się za Boogeymana. Być może sprawił to prawdziwy renesans gatunku, który rozgrywa się w ostatnich miesiącach, kiedy to na małe i duże ekrany trafiają rozmaite przerażające historie. Możliwe też, że filmowiec dostrzegł potencjał w opowiadaniu, które nie miało dotąd szczęścia do ciekawej ekranizacji. Być może sam Boogeyman, jako postać, wydał się reżyserowi na tyle intrygujący, że postanowił go pokazać i przypomnieć wielu ludziom strachy z dzieciństwa, a może nie tylko. Nieważne co sprawiło, że film powstał, ale na szczęście zabrał się za niego człowiek, który opowiadając historię, znaną przez wszystkich i posługując się wielokrotnie ogrywanymi chwytami, przygotował widowisko na bardzo dobrym poziomie.

Horror nie jest moim ulubionym gatunkiem, bo większość produkcji tego typu to okropne gnioty, epatujące wiadrami lejącej się krwi i latającymi wszędzie kończynami lub zombipodobnymi stworami, które wyłażą dosłownie zewsząd. Także Rob Savage nie jest filmowcem tego formatu, żeby pójść na jego dzieło w ciemno i bez obaw. Jednak tym razem wszystko udaje się po myśli widza i dostajemy sprawnie zrobiony, prosty, klasyczny, w sumie przewidywalny, ale przywołujący dreszczyk emocji film. Dobra rozrywka, w której trakcie nie oblewacie się kawą ze strachu.

GramTV przedstawia:

Stephen King napisał opowiadanie Boogeyman w 1973 roku. Jest to nowelka licząca zaledwie osiem stron. W związku z tym scenarzyści filmu mieli trochę pracy, żeby dorobić do słów autora, wszystko, czego nie opisał, a co miało być pokazane w filmie. Dzięki ich pracy powstały nowe postacie i wątki, a środek ciężkości przesunięto na dwie główne postaci, małe dziewczynki. Jak można było przeczytać przed premierą, sam King był niezmiernie zadowolony z roboty wykonanej przez ekipę Roba Savage’a. Po pokazach testowych okazało się podobno, że konieczne było przemontowanie jednej ze scen, gdyż publiczność reagowała na nią głośnym krzykiem.

Boogeyman to nie kolorowy Straszak z Potworów i spółki. To istota, której bały się pokolenia ludzi i bać się będą następne. I na tym właśnie bazuje film. Na lękach, które wszyscy doskonale znamy. Trzeszczące deski, mroczne kąty w domu, szafa, strych, wejście do piwnicy i inne takie miejsca, gdzie po prostu może czaić się zło. Z pewnością doskonale znacie to uczucie, kiedy strach pojawiał się sam i rósł, kiedy zaczynała pracować wyobraźnia. Stephen King doskonale radzi sobie w takich gierkach i po mistrzowsku potrafi wykreować sceny grozy z sytuacji, które wcale tego nie zapowiadają.

Mamy dwie siostry, zmasakrowane stratą matki. W uporaniu się z traumą ma im pomóc psychoterapeuta, który sam ma rozwalone życie po osobistych przejściach. I tu pojawia się przerażająca istota, karmiąca się nieszczęściem, rozpaczą i strachem ludzi.

Komentarze
2
MisioKGB
Gramowicz
04/09/2023 19:26

Właśnie obejrzałem film, dla mnie świetny, dobra historia, jump scare'y też wszędzie tam gdzie trzeba. Element współczucia, w końcu w filmie pierwsze skrzypce grają niczemu winne dzieciaki.

Krakuska
Gość
16/08/2023 10:28

Zupełnie się nie zgadzam. O ile opowiadanie było świetne, tak film to kompletna porażka. Nie ma w nim absolutnie nic strasznego, nie trzyma w napięciu. Żałuję, że poszłam do kina, bo musiałam bardzo się starać żeby nie zasnąć z nudów.