Jak bawić się świetnie i dostawać białej gorączki jednocześnie, czyli recenzja Corruption 2029

Wincenty Wawrzyniak
2020/05/10 19:15
1
0

Ciężko jest tę grę po prostu ocenić – z jednej strony mamy do czynienia z Mutant Year 2.0, z drugiej można się naprawdę dobrze bawić, ale… Cały czas coś zgrzyta.

Po naprawdę imponującym sukcesie gry Mutant Year Zero: Road to Eden większość graczy spodziewała się stąpnięcia The Bearded Ladies z podobną siłą. Potem jednak zapowiedziano Corruption 2029, w dodatku dziesięć dni przed oficjalną premierą – od samego początku zdawać by się więc mogło, że twórcy wyraźnie zaznaczyli takim postępowaniem: fajerwerków nie będzie. A przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Żadnych wcześniejszych zajawek, żadnego marketingu wykraczającego poza hej, to jest nasza nowa gra. Reakcje graczy były podzielone: z jednej strony znaleźli się oczywiście prawdziwi fani Mutant Year Zero, którzy zapewne pomyśleli sobie coś w stylu no, teraz to wszystkich zaskoczą tak, że będziemy zbierać swoje szczęki z podłogi, a z drugiej strony znaleźli się gracze (być może również prawdziwi fani Mutant Year Zero), którzy asekuracyjnie zdecydowali się nie nastawiać na zbieranie swojej szczęki z podłogi. Dziś jestem już pewna, że pierwsza grupa graczy po zagraniu w Corruption 2029 zawyła żałośnie nad zmarnowanym potencjałem, a druga grupa po prostu miała kilka wieczorów całkiem niezłej zabawy.Jak bawić się świetnie i dostawać białej gorączki jednocześnie, czyli recenzja Corruption 2029

Dobra, ale najpierw podstawowe informacje. Corruption 2029 to taktyczna gra strategiczna z turowym systemem walki stworzona przez wspomniane już studio The Bearded Ladies, które zasłynęło przede wszystkim ze świetnego (również wspomnianego już w pierwszym akapicie) Mutant Year Zero: Road to Eden. To bardzo ważna kwestia, bowiem Corruption 2029 z Mutanta Year Zero czerpie garściami (w dodatku takimi naprawdę pokaźnymi). Akcja gry rozgrywa się niedalekiej przyszłości, czyli w tytułowym roku 2029. Twórcy na powitanie, zamiast sarkastycznie napisanymi postaciami zwierząt, częstują nas mocno dystopijną wizją Stanów Zjednoczonych, które zostały zniszczone przez wojnę i w rezultacie stały się nieprzyjaznym dla wszystkim pustkowiem. Wojnę prowadzą dwie frakcje: New American Council (NAC) oraz United Peoples of America (UPA). Wówczas na horyzoncie pojawia się gracz, który przejmuje kontrolę nad specjalnym oddziałem należącym do drugiej frakcji, z niezwykle ważną misją – odkryć, co stoi za katastrofą oraz całkowitym zrujnowaniem Ameryki.Sytuacja wydaje się być wyjątkowo poważna, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że przejmujemy kontrolę nad cybernetycznie zmodyfikowanymi żołnierzami, którzy z prawdziwymi ludźmi zbyt wiele wspólnego nie mają. Właśnie dlatego każdy rozkaz wykonują od razu, bez względu na to, co właściwie mają zrobić – są praktycznie całkowicie pozbawieni wolnej woli, choć gdzieś tam głęboko w ich robo-umyśle tkwią gasnące resztki człowieczeństwa. Sama historia Corruption 2029 ma naprawdę spory potencjał; zwłaszcza, gdy wątek zaczyna nawiązywać do tytułowego zepsucia. Mam jednak wrażenie, że warstwa fabularna, choć ciekawa, tak powstała na przysłowiowym kolanie – mamy do czynienia z trwającymi maksymalnie dziesięć sekund dialogami, pseudo-odprawami przed wybieranymi ze specjalnego ekranu misjami. To wszystko sprawia, że Corruption 2029 jest przede wszystkim mdłe, momentami wręcz do bólu.

GramTV przedstawia:

Nasi główni bohaterowie, którzy na powyższym obrazku prezentują się naprawdę zacnie, w grze są co najwyżej szablonowym elementem, bez sensownych historii czy narracji. Ale dobra, pomyślicie sobie pewnie, że taktyczne strategie nie bez powodu są taktycznymi strategiami, a nie grami z gatunku visual novel czy RPG-ami. Pod względem mechaniki rzeczywiście mamy do czynienia z produkcją solidną, dobrze zaprojektowaną i dostarczającą najzwyklejszej w świecie, przyjemnej frajdy. Choć o jakiejkolwiek rewolucji czy powiewie świeżości mowy tutaj nie ma, tak w Corruption 2029 po prostu miło się gra. Przez znaczną większość czasu kontrolujemy trzyosobowy oddział naszych cybernetycznych żołnierzy z obrazka powyżej, jedynie co jakiś czas tymczasowo witając w swoich szeregach dodatkową postać. Rozgrywka została, podobnie jak w Mutant Year Zero, na dwa główne etapy: przemierzanie lokacji w czasie rzeczywistym oraz pojedynki w systemie turowym. Na pierwszy etap składa się kilka mniejszych czynników, głównie zwyczajnej eksploracji terenu oraz zdobywania porozrzucanych na mapie przedmiotów. Drugi etap, czyli walki z przeciwnikami, może okazać się dokładnie tym, czego potrzebują fani Mutant Year Zero, by polubić Corruption 2029. Gra korzysta ze sprawdzonych rozwiązań z Road to Eden i nie stanowi rewolucji dla gatunku, bo nikomu nie jest to do szczęścia potrzebne. Walka jest tutaj dokładnie taka, jaka być powinna – niesamowicie przyjemna, satysfakcjonująca, a i nieszczególnie łatwa.

Tego samego nie mogę jednak powiedzieć o samych misjach jako ogóle, bowiem po zakończeniu pierwszego rozdziału gry równie dobrze moglibyśmy rozpocząć go po raz kolejny od początku. Tutaj znowu daje się we znaki przykre wrażenie tworzenia gry na przysłowiowym kolanie, na szybko, zupełnie, jakby twórcy rzeczywiście rozpoczęli produkcję dziesięć dni przed oficjalną premierą. Kręcimy się tak naprawdę w kółko – większość lokacji, w których rozgrywamy misje, różni się tak naprawdę jedynie nazwą (o ile w ogóle czymkolwiek się różni). Kolejne zadania są boleśnie podobne do poprzednich, a jedyne, co daje się we znaki, to rozmieszczenie przeciwników na poszczególnych mapach oraz, po popełnieniu pewnych postępów, ich zwiększona siła bojowa.Corruption 2029 może jednak okazać się gratką dla fanów tak zwanego zbieractwa w grach – jeśli chcemy, możemy starać się zdobywać medale do każdej misji za osiągnięcie konkretnych celów, które często wymagają do nas użycia konkretnej techniki. Maksymalnie dla jednej misji możemy zdobyć trzy medale, z czego niektóre są naprawdę wymagające (jak na przykład takie, które nie pozwalają na więcej niż dwie rundy taktyczne podczas starcia). Na koniec warto również zwrócić uwagę na szatę graficzną, która sprawia, że granie w Corruption 2029 jest doświadczeniem wyjątkowo przyjemnym dla oczu grającego – o ile grający nie zacznie przyglądać się każdemu szczegółowi z osobna. Na szczęście rzadko kto robi dokładną inspekcję wyglądu taktycznej gry strategicznej, a najważniejsze jest to, że na pierwszy rzut oka wszystko prezentuje się świetnie. Znacznie biedniej wygląda natomiast interfejs, o menu głównym już nawet nie wspomnę.Gdybym jednak miała podsumować wszystkie te informacje i opinie – Corruption 2029 jest jedną z tych gier, w którą warto zagrać dla samego doświadczenia (w dużej mierze mam tutaj na myśli największych fanów taktycznych strategii oraz weteranów Mutant Year Zero), ale w żadnym wypadku nie trzeba. Przyjemnie się chodzi, równie przyjemnie się skrada, znacznie przyjemniej się strzela, tyle że to są poszczególne elementy całości. Całości, która poza tymi poszczególnymi elementami nie za bardzo ma coś więcej do zaoferowania – jeśli więc szukacie ciekawych historii i jakiejkolwiek głębi, tutaj tego typu rzeczy, niestety, nie znajdziecie. Jeśli natomiast chcecie po prostu sobie postrzelać i mieć satysfakcję z rozpracowywania wrogów oraz ich eliminowania, 69 złotych w Waszym portfelu wyraźnie się nudzi, a Wy sami nie macie nic przeciwko kupowania gier w Epic Games Store – bierzcie i grajcie.

6,0
Na pierwszy rzut oka większość graczy pomyśli, że to po prostu znacznie biedniejsza wersja Mutant Year Zero: Road to Eden. No i to w gruncie rzeczy jest prawda.
Plusy
  • niezwykle przyjemna (i naprawdę satysfakcjonująca) walka
  • interesujące i dobrze zaprojektowane umiejętności
  • dobra zabawa w najczystszej postaci...
  • ...która może szczególnie zadowolić fanów Mutant Year Zero
Minusy
  • brak jakiejkolwiek głębi w kwestii fabularnej
  • ciężko się w tę grę jakkolwiek zaangażować
  • momentami sterowanie naprawdę irytuje (w szczególności kamera)
  • niewykorzystany (a naprawdę spory) potencjał
  • małe zróżnicowanie map oraz misji
Komentarze
1
Gregario
Gramowicz
13/05/2020 16:25

Gra może i wygląda fajnie, ale te strasznie podobne do siebie lokacje i misje, potraktowanie fabuły po macoszemu, czy -w końcu- dostępność wyłącznie w epickim sklepiku, nie zachęcają mnie do zakupu gry :\