Tydzień z grą Left 4 Dead 2 - miejsce zombie w kulturze

Sławomir Uliasz
2009/11/16 20:00
0
0

W związku z ostatnimi prognozami dotyczącymi prawdopodobnego nadejścia drugiej fali ataku żywych trupów, redakcja naszego serwisu postanowiła opublikować wywiad z wybitnym specjalistą od zombie, dr E. Ashfordem.

W związku z ostatnimi prognozami dotyczącymi prawdopodobnego nadejścia drugiej fali ataku żywych trupów, redakcja naszego serwisu postanowiła opublikować wywiad z wybitnym specjalistą od zombie, dr E. Ashfordem.

W związku z ostatnimi prognozami dotyczącymi prawdopodobnego nadejścia drugiej fali ataku żywych trupów, redakcja naszego serwisu postanowiła opublikować wywiad z wybitnym specjalistą od zombie, dr E. Ashfordem., Tydzień z grą Left 4 Dead 2 - miejsce zombie w kulturze

gram.pl: Jako że po wydarzeniach, które rok temu wstrząsnęły światem, rząd USA przyznał, że plaga nękająca niektóre stany powodowała reanimację zwłok zmarłych, a media okrzyknęły epidemię jako „plagę zombie”. Czy według pana ta nazwa jest adekwatna? Czy faktycznie możemy tu mówić o zombie - mitycznych żywych trupach, znanych nam głównie z kartek powieści i filmów SF?

E. Ashford: To dość złożone pytanie i ciężko na nie odpowiedzieć w sposób jednoznaczny. Wszystko zależy od tego, czy podejdziemy do sprawy z punktu widzenia antropologicznego, czy też popkulturowego. W pierwszym wypadku ta nazwa jest zupełnie nieodpowiednia, ale już w drugim jest jak najbardziej na miejscu.

gram.pl: Czyli twierdzi pan, że z punktu widzenia nauki nie ma czegoś takiego jak zombie?

E.A.: Ależ skądże, źle mnie pan zrozumiał. Można by co najwyżej powiedzieć, że z punktu widzenia nauki nie ma dowodów na to, że zombie istnieją, zatem nie można ich istnienia uznać za fakt naukowy. Jednak zupełnie nie o to mi chodziło. Ja jedynie powiedziałem, że zombie znane z książek i filmów niewiele mają wspólnego z tymi znanymi z mitologii religii afro-karaibskich.

gram.pl: Proszę zatem naszym Czytelnikom wytłumaczyć, na czym polegają główne różnice.

E.A.: Zacznijmy zatem od mitologicznego pierwowzoru zombie. Pierwszy raz z tym zjawiskiem spotkali się badacze zainteresowani afro-karaibskimi religiami, określanymi popularnie wspólną nazwą voodoo. Trafili oni na opowieści dotyczące zmarłych przywoływanych z grobu przez potężnych bokorów (czarowników), którzy wykorzystywali tak ożywione zwłoki do różnych ciężkich prac fizycznych.

Jedna z pierwszych relacji dotyczących zombie pochodzi z roku 1937, a spisana została przez amerykańską pisarkę Zoraię Neale Hurston. Badając folklor Haiti, spotkała się ona z opowieścią mówiącą o kobiecie imieniem Felicia Felix-Mentor, która to ponoć zmarła w 1907 roku, a po 30 latach wróciła jak gdyby nigdy nic do rodzinnej wsi. Tego typu opowieści są typowe dla tego regionu i pojawiają się dość często zarówno tam, jak i w Afryce. Ot, choćby niedawno wyszła na jaw sprawa Nkosinathi Ntsente, taksówkarza z RPA, który został zastrzelony w roku 2001, a niedawno jakby nigdy nic wrócił do domu. I to mimo aktu zgonu i raportu z sekcji zwłok. Policja snuje teorie na temat jego porwania, a sam zainteresowany twierdzi, że w tym czasie przebywał w lesie z wiedźmami, które poiły go ludzką krwią, aż pewnego dnia powiedziały mu, że jest na tyle silny, by wrócić do ludzi i czynić zło. Oczywiście takich opowieści jest znacznie więcej.

gram.pl: Niesamowite. I naukowcy nie próbowali ich weryfikować? Nie ma żadnych teorii na ten temat?

E.A.: Oczywiście, że próbowano badać te przypadki, jednak badacze bardzo często natrafiali na zmowę milczenia. Już wspominana wcześniej Zoraia Neale Hurston próbowała dogłębniej zbadać sprawę rzekomego powrotu zza grobu Felici Felix-Mentor, jednak niczego pewnego się nie dowiedziała. Podejrzewała, że za sprawą stoi jakiś narkotyk, ale nie znalazła potwierdzenia tej teorii. Kilkadziesiąt lat później trop ten podjął etnobotanik z Harwardu imieniem Wade Davies.

W swoich książkach, The Serpent and the Rainbow oraz Passage of Darkness: The Ethnobiology of the Haitian Zombie, wysnuł śmiałą teorię mówiącą o narkotyku, w którego skład miałyby wchodzić między innymi tetrodotoksyna pozyskiwana z pewnego gatunku najeżki oraz substancje halucynogenne z bielunia. Substancja ta miałaby jakoby przyjmować formę proszku, który dostarczony do krwioobiegu, ma wprowadzać ofiarę w trans zbliżony do śmierci, a następnie utrzymywać człowieka w stanie półświadomości, niezwykle podatnego na sugestię.

Teoria ta niemalże od razu doczekała się ostrej krytyki. Specjaliści wskazywali przede wszystkim na to, że praktycznie nie da się utrzymywać człowieka przez wiele lat w takim stanie, pomijając już nawet bardzo niestabilny charakter takiej substancji. Jednak mimo tej krytyki „proszek voodoo”, jak zaczęto go powszechnie nazywać, wszedł do powszechnej świadomości jako element praktyk magicznych Haiti.

gram.pl: Zatem nie wiadomo nic pewnego?

E.A.: (śmiech) ) Oczywiście, że nie, przecież mówiłem już na samym początku, że nie ma dowodów, które mogłyby potwierdzić istnienie zombie, a w każdym bądź razie tych znanych z afro-karaibskiego folkloru.

GramTV przedstawia:

gram.pl: Proszę nam jeszcze powiedzieć, czy według tych podań ludowych znane są jakieś sposoby na pozbycie się takich zombie?

E.A.: Ależ naturalnie, choć nie jest to nic nazbyt spektakularnego. Otóż według jednych podań należy zombie nakarmić solą albo bardzo słoną potrawą. Uświadamiają sobie one wtedy, że już nie żyją i wracają do swoich grobów. Inna metoda jest dość podobna, ale nieco łatwiejsza, wystarczy bowiem posypać solą głowę żywego trupa. Nie polecałbym jej jednak przy spotkaniu z ożywioną ofiarą plagi, która ostatnimi czasy dręczy Stany Zjednoczone (śmiech).

gram.pl: (śmiech) To prawda, mogłoby się to naprawdę nieprzyjemnie skończyć. Faktycznie, widać teraz wyraźnie, że ciężko jest nazwać obecnie spotykane żywe trupy zombie, w każdym bądź razie na pewno nie w kontekście wierzeń afro-karaibskich. Wspominał pan jednak, że jeżeli przyjmiemy kryteria popkulturowe, nazwa ta będzie poprawna. Mógłby pan nam nieco przybliżyć ten temat?

E.A.: Ależ oczywiście, choć myślę, że każdy Czytelnik rozumie już, co miałem na myśli. Zajmę się jednak zombie w popkulturze. Pierwsze powieści i filmy z zombie w roli głównej pojawiły się w latach 20. i 30. XX wieku. Jednak, jako że pan redaktor uprzedził mnie już, iż filmom będzie tu poświęcony osobny artykuł, skupię się głównie na literaturze.

Jakkolwiek opowieści o nieumarłych łaknących ludzkiego mięsa są bardzo stare, to dopiero H.P. Lovecraft wprowadził do literatury zombie pochodzące z Haiti. Odniesienia do żywych trupów były dość częste w jego książkach, jednak najważniejszym dla przyszłego wizerunku zombie było opowiadanie Reanimator. Mówi ono o naukowcu owładniętym wizją wskrzeszania ludzi z martwych. Efektem jego eksperymentów są jednak głównie bezmyślne agresywne istoty. Po raz pierwszy zdarza się w literaturze, że fenomen zombie tłumaczony jest naukowo, a nie magicznie. Inną, bardzo ważną dla popkulturowego wizerunku zombie książką, była wydana w roku 1929 powieść The Magic Island W.B. Seabrooka.

To prawdopodobnie ona wprowadziła do języka powszechnego słowo „zombie”. Kolejną, ważną dla kulturowego odbioru tych żywych trupów pozycją, jest seria komiksów Opowieści z krypty, w której pojawiło się kilka opowiadań pokazujących zombie takimi, jakimi znamy je teraz, czyli krwiożerczymi, bezmyślnymi reanimowanymi zwłokami, którym należy strzelać w głowę.

gram.pl: Czyli zupełnie coś jak ofiary plagi dręczącej USA?

E.A.: Dokładnie tak. Również sposób ich niszczenia wywodzi się właśnie z tych komiksów; to w nich po raz pierwszy okazuje się, że należy żywym trupom strzelać w głowę. Dlaczego? Prawdopodobnie z powodów czysto marketingowych, jest to wszak dużo bardziej widowiskowe i lepiej trafia do miłośników horrorów niż serwowanie słonych potraw (śmiech).

gram.pl: (śmiech) Na pewno jest to o wiele bardziej widowiskowe, lecz musimy również nadmienić, że dużo skuteczniejsze w naszej obecnej sytuacji. Drodzy Czytelnicy, pamiętajcie, by w razie spotkania z ofiarami zarazy strzelać im w głowę! Jest to najskuteczniejszy znany nam sposób zneutralizowania nieumarłego napastnika!

E.A. Ja również muszę przyłączyć się do tego apelu, zresztą według niedawnych badań statystycznych, przeprowadzonych przez czterech kanadyjskich matematyków, wynika niezbicie, że na tego typu plagę należy odpowiedzieć zdecydowanie, niszcząc jak najszybciej wszystkie zarażone ciała. Jeżeli zaczniemy się wahać, dojdzie do najgorszego z możliwych scenariuszy, czyli pandemii ogarniającej cały świat i końca ludzkości. Zatem pamiętajcie proszę - nie wahajcie się strzelać do zombie! Nawet jeżeli kiedyś byli waszymi przyjaciółmi czy rodziną!

gram.pl: Dziękuję panie doktorze za ten niezwykle pouczający wywiad. Życzę powodzenia w dalszej pracy naukowej.

E.A.: Ja również dziękuję i życzę panu oraz wszystkim Czytelnikom powodzenia w razie nagłego ataku zombie.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!