Reżyser przyznał, że serial od HBO lepiej poradził sobie z eksploracją historii o zabójczym pasożycie.
Od wielu lat plotkowano, że kontynuacja World War Z powstanie. Kolejne lata mijały, a prace nad filmem wciąż się nie rozpoczynały. Chociaż pierwsza część była sporym hitem i zarobiła na całym świecie 540 milionów dolarów, to Paramount Pictures nie widział potencjału w kontynuacji. W końcu w lutym tego roku pojawiły się doniesienia, że z powodu zbyt dużych kosztów World War Z 2 nie powstanie. Zadowolony z takiego stanu rzeczy jest David Fincher, który w wywiadzie dla GQ Magazine UK przyznał, że historia była zbyt podobna do tej z The Last of Us.
World War Z 2 wykorzystywało podobną fabułę co The Last of Us
Reżyser wyznał, że w World War Z 2 panowali wykorzystać te same elementy fabularne, które zostały pokazane w serialu The Last of Us. Z tego powodu Fincher cieszy się, że do realizacji filmu nigdy nie doszło, gdyż produkcja HBO lepiej wykorzystała te motywy.
To trochę było jak The Last of Us. Cieszę się, że nie zrobiliśmy tego, ponieważ The Last of Us oferuje znacznie więcej przestrzeni do eksploracji tych samych rzeczy. W otwarciu naszego filmu mieliśmy wykorzystać małego pasożyta. Użyli go w prologu serialu, w tym cudownym rozpoczęciu z Dickiem Cavettem, stylizowanym na talk show w stylu Davida Frosta.
GramTV przedstawia:
Wygląda więc na to, że szans na powstanie World War Z 2 już nie ma. Twórcy musieliby opracować zupełnie nową historię, która nie byłaby aż tak podobna do The Last of Us. Fani marki muszą liczyć wyłącznie na chęci Davida Finchera, który przed kilkoma laty miał wyznać, że jest gotowy nakręcić kontynuację nawet za podobny budżet, który miała pierwsza część (190 mln dolarów). Jednak dla Paramount Pictures nawet taka kwota była zbyt duża.
