Choć w Satellite Reign najbardziej widoczne, najbardziej wyeksponowane i najczęściej omawiane, również przez twórców gry, jest nawiązane do kultowego Syndicate, to nie jest to wcale gra aż tak bardzo na Syndicate wzorowana. Widać tu także silne wpływy produkcji z serii XCOM a także koncepcje zapożyczone z nie mniej kultowej i klasycznej serii Commandos. Ale nie da się ukryć, że nad całością wisi widmo Syndicate właśnie, cyberpunkowych korporacyjnych wojen toczonych za pomocą grupki wyszkolonych agentów biegających po ulicach futurystycznej metropolii widzianej z izometrycznej perspektywy. I choć Syndicate dziś już jest przestarzały i praktycznie niegrywalny, to nadal rzuca potężny cień, w którym nieudolny naśladowca mógłby się zgubić, zniknąć, przepaść na wieki. Ale na szczęście Satellite Reign w cieniu czuje się znakomicie. W cieniu, w deszczu, w świetle neonów i nieustającym szarym szumie dystopijnej metropolii.
Czy rzeczywiście Satellite Reign to lepszy Syndicate niż Syndicate?