Brytyjska partia konserwatywna wyraźnie szykuje sobie grunt pod wybory. Tym razem próbuje uzyskać głosy branży rozrywki elektronicznej. Ed Vaizey, pełniący funkcję ministra kultury w gabinecie cieni z ramienia Partii Konserwatywnej, krytykuje brak wsparcia przez obecny rząd brytyjskich twórców gier. Według Vauzey’a jest to kluczowa dziedzina rozwoju ekonomicznego.
W przypadku wygranych wyborów Vaizey zapowiada wprowadzenie zmian w zasadach działania Brytyjskiego Instytutu Filmowego, który miałby objąć również branżę gier. Ta utworzona w 2000 roku instytucja ma na celu wspieranie rozwoju i promocję brytyjskiego przemysłu filmowego. Rozszerzenie działalności na gry otworzyłoby twórcom drogę do subwencji rządowych. Dalsze zmiany w prawie obejmowałyby wprowadzenie ulg podatkowych dla deweloperów oraz uznanie firm deweloperskich za element branży wysokich technologii, co otwiera dalsze możliwości wsparcia ze środków państwowych.
Podczas konferencji poświęconej grom w Londynie Vaizey powołał się na szacunki NESTA, które mówią o zmniejszaniu się brytyjskiego rynku gier o 16,5% w ciągu najbliższych pięciu lat. Ma to doprowadzić do strat w wysokości 180 milionów funtów oraz zwolnienia 1700 osób. Według Vaizeya taka perspektywa nie obchodzi jego politycznych konkurentów.
Partia Konserwatywna przoduje w obecnych sondażach wyborczych, dlatego publiczne deklaracje jej przedstawicieli należy traktować poważnie. System polityczny w Wielkiej Brytanii, w przeciwieństwie do polskiego, przewiduje rozliczanie polityków z obietnic wyborczych. W Polsce problem branży gier praktycznie nigdy nie trafia na arenę polityczną, a niewielkie działania, w rodzaju utworzenia w Krakowie studiów ukierunkowanych na tworzenie gier, są jedynie kroplą w morzu potrzeb.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!