Wystarczy przyjrzeć się licencji Google Chrome, by uświadomić sobie, że nie mamy tutaj do czynienia z autorską przeglądarką. Producenci tej aplikacji postanowili skorzystać z systemów opartych na licencji open source. Jednym z nich jest Windows Template Library Microsoftu, z którego można korzystać od czterech lat, nie uiszczając żadnych opłat. Ponadto w Chrome znajdziemy także darmową ochronę przed wirusami nazwaną Data Execution Prevention, autorstwa Giganta z Redmond. Niestety, w tym drugim przypadku Google nie przewidziało bardzo ważnej kwestii.

Microsoft ogólnie rzecz biorąc jest zadowolony z faktu wykorzystania technologii na licencji open source w Chrome i ma zamiar w przyszłości więcej udostępniać nieodpłatnie kolejne tego typu programy. Warto także dodać, że Google w swojej przeglądarce postanowiło umieścić te same, darmowe elementy, które wykorzystano w takich aplikacjach, jak Firefox czy WebKit.