Retrogram: Symulując do samego końca

Historia firmy MicroProse rozpoczęła się od symulatora. Prostego, bliższego pod wieloma względami znanym z automatów grom arcade, ale jednak symulatora. Na grze tego typu, niejako "pośmiertnie" wydanej, MicroProse zakończył również swój byt. Pierwsze symulatory Amerykanów mogliście już poznać w jednym z pierwszych tekstów, dziś zapraszamy na przegląd najważniejszych i najciekawszych tytułów ze złotego okresu studia.

Po chwilowej odskoczni, jaką były niezwykle rzadkie w ofercie MicroProse gry z elementami RPG, dziś powracamy do jednego z filarów tego studia, czyli symulatorów. Nawet nie tyle strategie, co właśnie gry tego typu, stały się wizytówką firmy, czemu zresztą trudno się dziwić – od takowych przecież obydwaj panowie zaczynali. Sid Meier dość szybko doszedł do wniosku, że nie można ograniczać się wyłącznie do takich tytułów; co więcej, MicroProse zaczynał w ten sposób powoli połykać własny ogon. Zupełnie przeciwnego zdania był drugi ze współzałożycieli, "Dziki Bill" Stealey, który, jako maniak lotnictwa, uparcie forsował koncepcję bezpiecznego opierania się na sprawdzonych i dobrze sprzedających się tytułach i seriach.

Całość tekstu znajdziecie tutaj.

GramTV przedstawia:

Zapraszamy również do naszego Archiwum Retrogram.

Komentarze
13

Peter Chwalipięta też... Bo o byczej żabce będzie... ;)

Peter Chwalipięta też... Bo o byczej żabce będzie... ;)

Vojtas
Gramowicz
07/06/2008 14:36
Dnia 07.06.2008 o 09:58, Myszasty napisał:

Vojtas --> W Merchant Prince''a grałem, a jak popatrzyłem, to Machiavelli wiele się od niego nie różnił, przynajmniej interfejs chwilami praktycznie identyczny. No może grafa troszeczkę bardziej szczegółowa. Gameplay bardziej rozbudowany, czy podobnie jak z grafą? Bo z kilku screenów w necie trudno coś wywnioskować. :)

Grafika w Maciavellim byla w wyższej rozdzielczości - szkoda, że nie było tak dużej różnicy jak między Pirates i Pirates Gold. Ale i tak siadało się o 19, potem spoglądało na zegarek i była 3 nad ranem.

Dnia 07.06.2008 o 09:58, Myszasty napisał:

A Gambler był... ech... właśnie te nieodżałowane żółte strony, wypchane po brzegi drobną czcionką z milionami informacji. I nikt nie marudził, że brak tam ilustracji, kolorowych screenów - bo to była giercowa biblia. Robiona przez pasjonatów dla pasjonatów. Pamiętam, że dość szybko "dojrzałem" do doceniania właśnie tej części pisma. I ileż razy uratowały mnie one przed kolejnym rzutem joystickiem, czy myszką o ścianę... :)

Kącik Elite pojawił się jako pierwszy, potem przybył EKG (Elitarny Klub Generałów, który prowadził J. Piekara), Klub 3D (shootery), Aeroklub Gamblera, KC (klub cywilizacyjny), Gildia RPG, Klub Sportowy, Kącik Techniczny. Do wyboru, do koloru. Podawali tam raczej porady niż gotowe rozwiązania. Tips''n''tricks też podawali, ale niejako opcjonalnie - gracz miał wybór i to było świetne. Do tego od czasu do czasu fajne rysunki nadsyłane przez czytelników (choć tu SS był IMO lepszy). Fajne to były czasy. Czytało się o grach, których tytuły były tak egzotyczne, że aż surrealistyczne. A dziś Wikipedia/Mobygames i masz wszystko... Pewnego razu był konkurs, który polegał na wyłapaniu 20 błędów z całego numeru - mnie udało się znaleźć 18 i wygrałem 20 zł. :D

Dnia 07.06.2008 o 09:58, Myszasty napisał:

A potem pod tasak idą twórcy kultowych zabaw w boga i zarządzanie piwnicami. ;)

Czyli Peter?




Trwa Wczytywanie