Roger Zelazny – „Pan Światła” – recenzja

Trashka
2007/10/20 18:54

Hinduski epos opowiedziany na nowo

Hinduski epos opowiedziany na nowo

Hinduski epos opowiedziany na nowo, Roger Zelazny – „Pan Światła” – recenzja

Nieżyjący już Roger Zelazny, znany głównie jako twórca słynnego cyklu o Amberze i Dworcach Chaosu, napisał wiele znakomitych powieści i opowiadań, zainspirowanych mistycyzmem oraz egzotycznymi dla przedstawicieli Cywilizacji Zachodu mitologiami. Do bardziej znanych i jak najbardziej godnych zapamiętania utworów owego typu należą, np.: Stwory Światła i Ciemności (mitologia Egiptu), Oko kota (folklor Indian Navajo) czy Ja, nieśmiertelny (mity greckie).

Autor ów, będący jednym z pionierów tzw. Nowej Fali w fantastyce, pomimo faktu, iż twórczość jego obfitowała zarówno w dzieła, jak i średnio przyswajalne czytadła, słusznie uznany został za jedną z najjaśniejszych gwiazd na firmamencie SF (nawet te utwory, które posiadają elementy fantasy lub odwoływały się do New Age, wpisują się raczej w nurt fantastyki naukowej). Fascynowały go nie tylko mitologiczne motywy, lecz także możliwość opowiedzenia mitu na nowo. Wspaniale uczynił to w Panu Światła – książce stanowiącej swoisty hołd złożony kulturze i religii hinduistycznej, powieści uznanej za jedną z pozycji kanonicznych, docenionej przez odbiorców Nagrodą Hugo w roku 1968 i Nominacją do Nebuli w tym samym roku.

Polscy czytelnicy i czytelniczki mieli wcześniej możność kontaktu z powieścią wskutek wydania jej w 1991 r. przez nieistniejące już Wydawnictwo Atlantis, jednakże ciężko byłoby to nazwać „Kontaktem III stopnia”... Ówczesny przekład stanowił totalny bełkot, a partie tekstu, w których dało się cokolwiek zrozumieć, generowały wrażenie obcowania nie tyle z literaturą, co z pełną rażących błędów grafomanią. Teraz, dzięki Wydawnictwu ISA i tłumaczeniu Piotra W. Cholewy, można w pełni cieszyć się lekturą i docenić kunszt Zelaznego.

Na czym polega oryginalność wizji zaprezentowanej w Panu Światła? Przede wszystkim autorowi udało się ukazać w pełnej krasie „prawo” Clarke’a głoszące, iż każda wysoce zaawansowana technologia może być w zasadzie nieodróżnialna od magii (a już na pewno przez istoty na niższym etapie rozwoju). Ponadto udało mu się przywołać unikalny, specyficzny klimat Wed i Mahabharaty. Szokujące wobec nazw znanych nam z mitologii i historii Indii, sprawiające wręcz surrealistyczne wrażenie wstawki mówiące, iż mamy do czynienia z ludźmi, a nie bóstwami, psionicznymi talentami oraz techniką w służbie religii i wyniesioną do jej rangi, a nie „boskimi mocami”, paradoksalnie nie tylko owego nastroju nie psują, lecz dodają pikanterii. Zelazny oddaje także istotę hinduistycznej wiary, jak również późniejszego buddyzmu, ukazując, że pewne opowieści nie mają końca i trudno znaleźć ich początek – mogą wydarzyć się w każdym czasie i w każdym miejscu, gdyż porządek Wszechrzeczy układa się w swoiste koło. Pewne sceny muszą zostać odegrane i tylko maski czasem się zmieniają.

Akcja rozgrywa się na odległej planecie w przyszłości bliżej nieokreślonej, choć ma się pewność, iż od naszych czasów upłynęły już całe eony. Oto ma miejsce kolejna odsłona walki pomiędzy bóstwami indyjskiego panteonu, a w rzeczywistości Pierwszymi – pierwszymi kolonistami, którzy przybrali ich atrybuty, by pod tą postacią, w majestacie religii, dyrygować życiem swoich potomków. Możliwe staje się to dzięki technologii pozwalającej na reinkarnację – przenoszenie zapisanej świadomości do nowych ciał, niekoniecznie ludzkich; tak że lepiej nie podpaść Władcom Karmy...

Swego czasu podzielili się oni na dwie główne frakcje: akceleracjonistów (pragnących zezwolić zwykłym ludziom na rozwój) i deikratów (zwolenników stagnacji do bliżej nieokreślonego momentu, w którym ludzkość stanie się gotowa, by brać odpowiedzialność za swe czyny i nie zniszczyć sama siebie, powstrzymujących wszelkie wynalazki wykraczające ponad poziom średniowiecza). Ci pierwsi zdają się dokumentnie przegrywać, liczą jednak na asa w rękawie – Sama Oświeconego, czyli... nowego Buddę. Można by powiedzieć, że wielka ironia losu sprzed tysięcy lat znów się powtarza.

Fascynujące jest to, że patrząc na „bogów” od strony psychologicznej (i wciąż dostrzegając małe i plugawe ludzkie przywary), możemy się zastanawiać, czy nadal są ludźmi. Czy nie stali się rzeczywiście bogami – w rozumieniu hinduskiego panteonu – bytami odgrywającymi „dobro” i „zło”, lecz znajdującymi się tak naprawdę poza tymi kategoriami, nie podlegającymi zasadom moralności. Nie kierują się już oni w pełni ludzkimi pobudkami, inaczej rozumują i planują (nic dziwnego, wszak są praktycznie nieśmiertelni), a zarazem jednak cierpią na typowo ludzką chorobę – żądzę władzy. Z drugiej strony, pewien filozof rzekł kiedyś, iż to cecha, która łączy ludzi i bogów.

Do bardzo interesujących cech książki należy konstrukcja opowieści – ją również można niejako percypować na planie koła, praktycznie nie ma początku ani końca, lecz przedstawia odwieczną cykliczną powtarzalność: ludzie, demony i bogowie walczą ze sobą i zmieniają przymierza tak, jak czynili w przeszłości i zapewne uczynią w przyszłości. Pan Światła rozpisany został na siedem części, a tylko pierwsza i ostatnia opisują czasy obecne, pozostałe zaś stanowią rozbudowaną retrospekcję. Intryguje nie tylko sama intryga zawarta w fabule, ale też styl i sposób narracji; większość świata odsłania się nam dzięki nader pompatycznym dialogom (ma to swój specyficzny urok – ostatecznie rozmawiają ze sobą „wyższe potęgi”); współcześnie brzmiące fragmenty tekstu przeplatane są kwestiami stylizowanymi na święte księgi. Rozdziały rozpoczyna zawsze lapidarny wstęp i cytat z buddyjskiej Tipitaki. Zelazny nie pokazuje nam wszystkiego, nie tłumaczy zbyt wiele, lecz dzięki wielu niedopowiedzeniom pozwala ćwiczyć wyobraźnię i snuć własne domysły.

GramTV przedstawia:

Zatem krótko rzecz ujmując, fascynująca to lektura, jedna z tych, które prawdziwi miłośnicy fantastyki powinni koniecznie przeczytać. Ma jednak pewną cechę, która zapewne zachwyci pasjonatów kultury Indii, ale może zniechęcić „zwykłych”, a zwłaszcza co młodszych odbiorców. Jest to nazewnictwo – długie, skomplikowane... Ot, po prostu hinduskie. Komplementarnie do nazewnictwa, ogromnym walorem fabuły okazuje się przybliżenie czytelnikom pewnych doktryn filozoficznych tamtego kręgu kulturowego. Miło przeczytać coś, co i zapewni rozrywkę, i poszerzy wiedzę.

Plusy: + oryginalny pomysł + przybliżenie doktryn filozoficznych + interesująca konstrukcja opowieści + klimat + styl i sposób narracji Minusy: - nazewnictwo może zmęczyć niektórych odbiorców

Tytuł: Pan Światła Autor: Roger Zelazny Przekład: Piotr W. Cholewa Wydawnictwo: ISA, 2006 rok Wydanie: oprawa miękka, 288 str. Cena: 29,90 zł Strona www: tutaj

Komentarze
16
Usunięty
Usunięty
22/10/2007 16:18

Mi też takie nie pasuje ":(

Usunięty
Usunięty
21/10/2007 18:55

cholercia ani Wojny Napoleonskie ani indyjskie klimaty nie sa tym co lubie... no ale jak kiedys wpadnie mi w łapki Pan Światła to z sentymentu dla Zelaznego przeczytam ;)

Usunięty
Usunięty
21/10/2007 14:58

Widać mi uknął ten news, tym bardziej że z pewnością bym przeczytał recenzję "Wieszać każdy może", chociażby po to tylko, żeby się przekonać czy tylko ja mam tak negatywny stosunek do najnowszych przygód Wędrowyczów :)Dziękuje za informacje Lucas.




Trwa Wczytywanie