Czym jest Królikarnia i czym trudnią się jej pracownicy? Tym, którzy nie poznali pierwotnie wydrukowanego w Nowej Fantastyce tytułowego opowiadania zbioru – nominowanego do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za rok 2004 – nie będziemy psuć niespodzianki. Dość rzec, iż funkcjonariusze owi wydajnie dbają o polski interes narodowy, posiłkując się sprytem, bronią palną i... książką Alicja w Krainie Czarów. Spełnił się bowiem nierealny dotąd sen wielu Polaków – nasz kraj stał się światową potęgą, Mekką przedsiębiorców i turystów. To miejsce, gdzie kwitnie magiczny przemysł i biznes ezoteryczny, naród jest syty i nic mu nie spędza snu z powiek. Pojawiły się magiczne przedmioty? Cóż, fajnie, większość i tak nigdy nie rozumiała, jak działa komputer czy samochód, a naukowcy ukuli po prostu nowe definicje.
Na pierwszy rzut oka zatem Królikarnia wpisuje się w nurt (coraz częściej się pojawiających) opowieści fantastycznych sytuujących Polskę w roli mocarstwa, dających wyraz naszym tęsknotom (jak choćby co poniektóre powiadania w zbiorze Zapach szkła Andrzeja Ziemiańskiego czy średnio udany dwutomowy Krzyżacki Poker Dariusza Spychalskiego). Jednakże bynajmniej nie jest to literatura „ku pokrzepieniu serc”, wrażenie ocierania narodowej łezki okazuje się mylne. Guzkowi udało się bowiem świetnie napiętnować charakterystyczne dla naszej nacji przywary, pokazując, że choć świat się zmienił, to Polak lub Polka raczej nie. Nadal jesteśmy zawistnymi cwaniakami, dążących po trupach do koryta, i zrobimy wszystko, żeby się nachapać i nakraść, co popadnie. Autor daje do zrozumienia, że choć jako naród przeszliśmy przez niejedno piekło, to niczego to nas nie nauczyło. Nie różnimy się nadmiernie od tych „okupantów i imperialistów”. Jeżeli tylko będziemy mieli okazję, zafundujemy przeróżnym istotom terror i co tylko ciemna dusza zapragnie. A dlaczego? Ano bo będziemy mogli...Owa nieprzyjemna myśl może nie powala na kolana oryginalnością, za to czynią to wykreowane przez Guzka realia, stymulujące iście „odjechane” fabuły poszczególnych utworów. Nic dziwnego, Maciej Guzek to jeden z nielicznych autorów tworzących świetne układanki z elementów sf i fantasy. Jak prezentują się tu owe realia?
Zacznijmy od tego, że wszyscy są siebie warci. Mamy tu i Kościół, któremu chodzi tylko o władzę, i Kościół Bogini, który z racji „nowych czasów” domaga się powrotu „starego porządku” (co właściwie jest w zaistniałych okolicznościach zupełnie zrozumiałe), nie przebierając w środkach, by przejąć rząd dusz. Mamy też ironiczne spojrzenie na „walkę płci” (dość symboliczne jest, że funkcjonariusze Królikarni to głównie mężczyźni, a magiczne talenty objawiły się głównie u kobiet). Jak należało się spodziewać, na magii znakomicie zarabiają przemytnicy specjalizujący się w przenikaniu przez rabitthole (czyli Alicjowe królicze nory) i mafia, która zyskała całkiem nowe możliwości, zaś zepsute nowobogackie dzieciaki podróżują na Drugą Stronę Lustra, by zaszaleć na ekskluzywnym i odrażającym safari.Wszystko to przedstawione zostało w sposób bardzo błyskotliwy, oczarowujący czytelników i czytelniczki lekkim stylem i dużą dawką humoru. Chwilami czarny to humor niczym katowski fuligin w utworach Wolfe’a, lecz parę kropel cynicznej goryczki tu i ówdzie tylko dodaje smaku czytelniczej potrawie. Na uwagę zasługują przede wszystkim pomysłowe i rozbrajające wręcz porównania.
Pomysłowość i oryginalność to zresztą główny atut zamieszczonych w zbiorze opowiadań. Utwory różnią się od siebie, wszystkie jednak chlubią się ciekawą konstrukcją i wartką akcją. Mamy tu i romantyczne, poruszające Skarby – może i dość przewidywalne, ale bynajmniej nie stopień komplikacji intrygi stanowi siłę napędową tego opowiadania. Stanowi ją za to w wymyślnym i pełnym goryczy Tyle co nic. Dostajemy ponurą i cyniczną Koncesję, przewrotne Reorientacje, a także jeszcze bardziej przewrotny ukłon w stronę mitu arturiańskiego – Brudne brzegi. Nawet na tle nowszych utworów wciąż tak samo zachwyca, wspominana już, przezabawna, żonglująca popkulturowymi odniesieniami Królikarnia. W zasadzie dokuczliwe mankamenty zauważa się jedynie w A wy nie chcecie uciekać stąd?. Opowieść owa otwiera książkę, lecz również całą historię Królikarni oraz zmian, z jakimi musiał pogodzić się świat. Czyta się ją całkiem przyjemnie – co dobrze świadczy o warsztacie autora – jednak doskwierają części, które miały raczej pełnić rolę klimatycznego ozdobnika, a rozrosły się nadmiernie. Budzi wątpliwości zachowanie jednego z bohaterów, którego zawód sugeruje nieco większą zdolność do analizy własnych reakcji... Ma się wrażenie, iż autor zanadto się rozpisał, potem zaś usiłował szybko zakończyć tekst, nie mogąc się zdecydować, ile właściwie sekretów wyjawić odbiorcom. Istnieje też zgrzyt związany z imieniem „Grażyna”. Dana bohaterka nie mogła w owym czasie nosić tegoż imienia. Dlaczego? Po lekturze opowiadania (ale dopiero wtedy) zapraszamy do sprawdzenia, kiedy i dzięki komu ono powstało.Jednakże nawet najwięksi malkontenci znajdą w zbiorze Królikarnia tyle wyśmienitych tekstów, że wspomniane minusy zostaną z nawiązką osłodzone. Książka Guzka to znakomita, nacechowana żywą akcją fantastyka rozrywkowa z gatunku tych, co to nie odmóżdżają. Stanowczo polecamy.
Plusy: + oryginalny pomysł + lekki styl i rozbrajające porównania + humor + wartka akcja + ciekawa konstrukcja poszczególnych opowieści Minusy: - niedoróbki i zgrzyty w pierwszej opowieści
Tytuł: Królikarnia Autor: Maciej Guzek Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza RUNA, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, 544 str. Cena: 34,50 zł Strona www: tutaj