Świt po bitwie – bo taki tom nosi tytuł – to druga albo trzecia część cyklu rozpoczętego przez Mortkę Ostatnią sagą. Wahanie w „numeracji” wynika z kolejności wydawania poszczególnych części. Bezsprzecznie pierwszą stanowi wspominana Ostatnia saga. Natomiast jako druga wydana została Wojna runów, której akcja toczy się w czasie II Wojny Światowej. Jako że w Świcie po bitwie mamy do czynienia z powrotem w czasy „ponurego” średniowiecza, mniej więcej dwadzieścia lat po wydarzeniach opisanych w tomie pierwszym, trudno określić, czym jest ta książka. Sequelem? Najlepiej chyba pasuje wymyślone przez Konrada T. Lewandowskiego określenie - „inquel”. O ile oczywiście takie rozważania mają znaczenie dla kogokolwiek. Ostatecznie do ręki dostaliśmy w końcu powieść, która wprawdzie jest częścią cyklu, ale też stanowi osobną całość, nie wymagającą znajomości reszty twórczości Marcina Mortki...
W dwadzieścia lat po upadku Eryka Białego Jastrzębia – króla Nidaros o zapędach totalitarnych, jak dziś byśmy powiedzieli – królestwo Norveghru „spokojnie” trwa i rozwija się pod władzą sędziwego już konnunga Trygvego. Starego władcę martwi jedynie kwestia dojrzałości potomka do sukcesji władzy i w związku z tym majaczące w oddali widmo, co najmniej, zamieszek w kraju, a diabeł jeden wie (jako iż Trygve jest „chrześcijaninem”, można i tego pana do historii wmieszać, choć dlań to obca i zimna okolica), czy wszystko nie skończy się wojną domową... Viglund Wilczy Pysk – zbuntowany syn sławnego islandzkiego skalda Vidara (znanego również z Ostatniej sagi) – służy Trygvemu i koronie Norveghru, utrzymując spokój w królestwie tzw. metodami operacyjnymi. Najczęściej jest to: a) okrążenie nocą siedliska wichrzycieli; b) podłożenie ognia pod wraże zabudowania; c) fizyczna likwidacja wszystkiego, co na drzewo się w podskokach nie uda, wyłączając młodszą płeć niewieścią; d) i wreszcie – ulubione przez wszystkich wikingów – łupienie, grabienie, gwałcenie; e) oraz nieuniknione: odwrót. Ojciec młodego acz dzielnego Viglunda zaś, znużony polityką, przygotowuje się do powrotu na rodzinną wyspę. Na południu, na wyspie Wolin, podupadli nieco w swej potędze wojownicy Jomsborga wspominają dni dawnej chwały i łupiestwa. Jeden z nich – przywódca, jarl Thorkill – jednak nie poprzestaje na wspomnieniach, knuje, jak urządzić Midgard dla siebie. Bogowie wprawdzie zginęli w pożodze Ragnaroku, Bifrost runął, a nad światem władzę ma przejąć Biały Chrystus, ale przedsiębiorczy, cwany wiking o bliżej nie zdefiniowanych, a ewidentnie z lekka nadprzyrodzonych, możliwościach nie będzie chyba gnił w zapomnianej przez bogów twierdzy. Nieprawdaż? Powieść ta nie jest może wielkim dziełem literackim, lecz na pewno wytworem niezłego rzemiosła literackiego. Bohaterowie może czasem zachowują się naiwnie i niezbyt zrozumiale, ale nie oszukujmy się – zdarza się to również w życiu jak najbardziej realnym. Pewną niedogodnością w czytaniu tej książki okazuje się duże nagromadzenie wtrętów z języków skandynawskich, a z przykrością trzeba stwierdzić, że nie wszystkie terminy zawarto w słowniczku. W sumie jest to jednak miła, ciekawa i bezpretensjonalna lektura. W sam raz na wakacje, które niestety już się kończą.Plusy: + ciekawie opowiedziana historia + niezły warsztat
Autor: Marcin Mortka Tytuł: Świt po bitwie Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza Runa, 2007 rok Wydanie: miękka oprawa, 365 stron Cena: 29,50 zł Strona WWW: tutaj