Michael Bay – „Transformers” – recenzja filmu

Szary Płaszcz
2007/08/22 23:24

Autobots, roll out!

Autobots, roll out!

Autobots, roll out!, Michael Bay – „Transformers” – recenzja filmu

Wszystko zaczęło się niezwykle dawno temu, kiedy zaginęła Kość. Tajemniczy Sześcian to artefakt posiadający niezwykłą zdolność tworzenia życia. Nic więc dziwnego, że wielu pożądało go, zazwyczaj do niecnych celów. Dlatego też Autoboty postanowiły odnaleźć i zniszczyć Kość. I choć odkrywają, że poszukiwany artefakt przed wiekami trafił na Ziemię, wiedzą, że przybywają za późno. Odwieczni wrogowie już ich uprzedzili.

I tak zaczyna się już właściwa, wielowątkowa opowieść. W spieczonym słońcem Katarze obserwujemy niespodziewany atak morderczej maszyny na amerykańską bazę wojskową. Próba wtargnięcia do sieci informatycznej sił zbrojnych wywołuje alarm w waszyngtońskiej centrali Biura Bezpieczeństwa Narodowego. I tam właśnie poznajemy uroczą specjalistkę do spraw tajnych kodów i transmisji wyglądającą (a jakże) jak playmate of the year (w tej roli Rachael Taylor). Teraz przenosimy na zachód by zaznajomić się z głównym bohaterem filmu. Jest nim młody, nieco postrzelony Sam Witwicky. Chłopak, który pomimo, że marzy przede wszystkim o zdobyciu samochodu i dziewczyny, nie jest takim do końca typowym amerykańskim nastolatkiem. Gdy wreszcie ojciec zabiera go, by kupić synowi jego pierwsze auto, możemy być pewni, że będzie to gablota baaardzo niezwykła.

W kolejnych scenach śledzimy dalsze, splatające się losy bohaterów, ale ciągle nie wszystkie karty zostają wyłożone na stół. Czytelnicy chyba przyznają rację, że nie wypada w tym miejscu tłumaczyć jaki związek łączy nieporadnego młodzieńca z pradawnym kosmicznym artefaktem, poszukiwanym przez zmiennokształtne roboty. Ani gdzie został uwięziony Megatron, bezwzględny przywódca Decepticonów. Ani. . . dość! Resztę trzeba zobaczyć w kinie.

Amerykańska mitologia

Transformers, tak jak opowieści o superbohaterach, to przykład typowej amerykańskiej mitologii. I nie da się ukryć, że na filmie najlepiej bawić się będzie publiczność z USA, która od lat żyje figurkami, tysiącami komiksów i serialami o wielkich robotach. Ale historia Optimusa Prime’a jest tak popularna, że nawet niezorientowany widz z Polski musiał coś na ten temat słyszeć.

Transormers - jak na amerykański film przystało - jest niezwykle widowiskowy (w sumie aksjomat). Ale, na szczęście, to nie tylko wirtuozeria efektów specjalnych i popisy kaskaderskie stanowią o jego jakości. Trickiem, którym autorzy zjednują sobie starszych widzów, jest humor. Duża dawka humoru i to w dobrym wydaniu. Stąd też zdarza się, że Transformers określany jest jako komediowy film fantastyczny.

Choć o scenariuszu nie można napisać wiele dobrego - oprócz tego, że akcja przedstawiona jest sprawnie - film wciąga i nie sposób się na nim nudzić. Do efektów specjalnych made in USA zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale to, co obserwujemy na ekranie, to zupełnie nowa jakość. Jeszcze kilka lat temu samo pojawienie się takiego wielkiego robota na ekranie byłoby nie lata wyzwaniem dla filmowców. Tutaj wielkie Autoboty biegają, skaczą, wspinają się po budynkach, siłują jak zapaśnicy wzniecając chaos i pożogę wokół. W trakcie szaleńczych gonitw po autostradach transformują się przybierając kształty robotów lub pojazdów. To po prostu trzeba obejrzeć na wielkim ekranie.

Całość filmu utrzymana jest w dobrym klimacie Kina Nowej Przygody, które w latach 80. zafundowali nam Steven Spielberg i George Lucas. I nie jest wynikiem przypadku, skoro producentem Transformers jest pierwszy z wymienionych panów.

Siedzący w kinie widz, pochłonięty obrazem, może nawet zapomnieć, że ma do czynienia z filmem dla dzieci. Ale niestety tak jest w istocie. Transformers okrojony jest z brutalnych i zbyt poważnych scen. Wszystko jest tu uproszone i naiwne. A szkoda, bo co i rusz pojawiają się sekwencje mocniejsze, klimatem przypominające Terminatora, zwłaszcza gdy na ekranie goszczą złe, bezduszne maszyny z hologramami kierowców. Sceny walki z udziałem żołnierzy, śmigłowców, czołgów i samolotów przypominają najlepsze kino akcji - lub stare, dobre militarne SF. Niestety przez dziecięcy charakter filmu mamy wrażenie jakby reżyser musiał zatrzymywać się w pół kroku, w trakcie sceny zwijać żagle i wyhamowywać.

GramTV przedstawia:

Armia rzemieślników

Zaskakujące jest to, że za film, który odniósł tak oszałamiający sukces, odpowiadają raczej pośledni filmowcy. Reżyser Michael Bay to uczciwy rzemieślnik, ale oprócz The Rock/ Twierdzy raczej nie ma się czym chwalić (a o jego Armagedonie czy Pearl Harbor lepiej czym prędzej zapomnieć). Może dlatego Transformers sprawia wrażenie, jakby reżyser zaparł się aby pokazać wszem i wobec, że potrafi jeszcze kręcić filmy? I co by nie mówić – pokazał. Po sukcesie w Stanach możemy być pewni, że Bay na bezrobocie nie pójdzie, a za jakiś czas pojawią się informacje o Transformers 2, lub - biorąc pod uwagę popularność seriali telewizyjnych - może i jakiś Transformers: The Series?

Wracając do filmowców, którzy stworzyli ten obraz, to na liście płac znajdziemy wielu innych rzemieślników amerykańskiego kina, ale w dalszym ciągu brak jakiś wybitnych twórców. Bo czym Lex Kurtzmann i Roberto Orci jako scenarzyści mogą się pochwalić? Herkulesem? Xeną: Warrior Princess? Wyspą? Już prędzej Agentką o stu twarzach lub Mission: Impossible III. Autor zdjęć, Mitchell Amundsen, to również przykład solidnego fachowca, ale nie artysty. Ma na swoim koncie bardzo poprawne obrazki z Twierdzy, Mission: Impossible IIIczy Skarbu Narodów. Tak samo kompozytor Steve Jablonsky należy do muzyków o tyle pracowitych, co niezbyt wybitnych (Armagedon, Mrówka Z, Bad Boys II, Gotowe na wszystko). Sytuację ratują jednak producenci – Steven Spielberg (nie trzeba przedstawiać) oraz Lorenzo di Bonawentura, który zaangażowany był w produkcję takich filmów, jak między innymi Upadek, Matrix, Ocean’s Eleven, Dzień próby.

Jeśli chodzi o grę aktorską, to nie ukrywajmy, na filmy takie jak Transformers nie chodzi się by zobaczyć szekspirowskie popisy. I faktycznie wybitnej gry tu nie uświadczymy. Dobry jest młody Shia LaBeouf, zdradzający talent nie tylko komediowy. To nowe odkrycie Hollywoodu będziemy teraz oglądali częściej – choćby w czwartej części przygód Indiany Jonesa. O towarzyszącej mu Megan Fox możemy powiedzieć, że jest piękna. Ponadto, że jest bardzo piękna. Ale o jej talentach aktorskich nie sposób się wypowiedzieć po tym filmie. Niestety bardzo przeciętnie wypada większość obsady – trzymają się swoich ról, dużo biegają (bo tego wymaga kino akcji), dużo strzelają (bo tego też wymaga) etc. Poziom podnosi Jon Voigt jako sekretarz obrony John Keller, oraz Peter Cullen jako głos Optimusa Prime’a. Czyli facet, który robił to samo w oryginalnym serialu animowanym.

Jako ciekawostkę można jeszcze dodać, że wśród komandosów występujących w filmie pojawia się Amury Nolasco. Nie znacie? Znacie, znacie. To Sucre, kolega z celi Michaela Scofielda z serialu Prison Break. Co ciekawe, postać ma tak podobną, że można pomyśleć iż skazaniec z Fox River trafił w kamasze...

Jak widać Transofrmers to typowy wakacyjny film. Ale fajny i naprawdę warto zobaczyć go w kinie. Przy ostatnich scenach filmu nawet dorosły widz czuje się trochę jak dzieciak, który zobaczył swoją ulubioną bajkę. I słuchając lub włączając się do braw, które po skończonym seansie rozlegają się w kinie (to nie żart, a próbka z kilku seansów), zadaje sobie w myślach pytanie - skoro to takie głupiutkie, to dlaczego tak dobrze się bawiłem?

Plusy: + Transformersy + dużo dobrego humor + sceny akcji Minusy: - głupiutka fabuła - gra aktorska

Tytuł: Transformers Reżyser: Michael Bay Scenariusz: Roberto Orci, Alex Kurtzmann, John Rogers Zdjęcia: Mitchell Amundsen Muzyka: Steve Jablonsky Obsada: Shia LeBaouf, Megan Fox, Jon Voight, Peter Cullen Produkcja: USA, 2007 Dystrybucja: UIP Strona WWW: tutaj

Komentarze
19
Usunięty
Usunięty
02/09/2007 10:52

Transformersy są naprawde świetne natomiast wątpie żeby to się sprzedało na dwd bo to poprostu trzeba(!!!)zobaczyć w kinie.

Usunięty
Usunięty
02/09/2007 10:52

Transformersy są naprawde świetne natomiast wątpie żeby to się sprzedało na dwd bo to poprostu trzeba(!!!)zobaczyć w kinie.

Usunięty
Usunięty
31/08/2007 15:51

hehe... A potem w telewizji mówią że to prze gry komputerowe ludzie swirują:D




Trwa Wczytywanie