I tak zaczyna się już właściwa, wielowątkowa opowieść. W spieczonym słońcem Katarze obserwujemy niespodziewany atak morderczej maszyny na amerykańską bazę wojskową. Próba wtargnięcia do sieci informatycznej sił zbrojnych wywołuje alarm w waszyngtońskiej centrali Biura Bezpieczeństwa Narodowego. I tam właśnie poznajemy uroczą specjalistkę do spraw tajnych kodów i transmisji wyglądającą (a jakże) jak playmate of the year (w tej roli Rachael Taylor). Teraz przenosimy na zachód by zaznajomić się z głównym bohaterem filmu. Jest nim młody, nieco postrzelony Sam Witwicky. Chłopak, który pomimo, że marzy przede wszystkim o zdobyciu samochodu i dziewczyny, nie jest takim do końca typowym amerykańskim nastolatkiem. Gdy wreszcie ojciec zabiera go, by kupić synowi jego pierwsze auto, możemy być pewni, że będzie to gablota baaardzo niezwykła.
W kolejnych scenach śledzimy dalsze, splatające się losy bohaterów, ale ciągle nie wszystkie karty zostają wyłożone na stół. Czytelnicy chyba przyznają rację, że nie wypada w tym miejscu tłumaczyć jaki związek łączy nieporadnego młodzieńca z pradawnym kosmicznym artefaktem, poszukiwanym przez zmiennokształtne roboty. Ani gdzie został uwięziony Megatron, bezwzględny przywódca Decepticonów. Ani. . . dość! Resztę trzeba zobaczyć w kinie. Transformers, tak jak opowieści o superbohaterach, to przykład typowej amerykańskiej mitologii. I nie da się ukryć, że na filmie najlepiej bawić się będzie publiczność z USA, która od lat żyje figurkami, tysiącami komiksów i serialami o wielkich robotach. Ale historia Optimusa Prime’a jest tak popularna, że nawet niezorientowany widz z Polski musiał coś na ten temat słyszeć.Transormers - jak na amerykański film przystało - jest niezwykle widowiskowy (w sumie aksjomat). Ale, na szczęście, to nie tylko wirtuozeria efektów specjalnych i popisy kaskaderskie stanowią o jego jakości. Trickiem, którym autorzy zjednują sobie starszych widzów, jest humor. Duża dawka humoru i to w dobrym wydaniu. Stąd też zdarza się, że Transformers określany jest jako komediowy film fantastyczny.
Choć o scenariuszu nie można napisać wiele dobrego - oprócz tego, że akcja przedstawiona jest sprawnie - film wciąga i nie sposób się na nim nudzić. Do efektów specjalnych made in USA zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale to, co obserwujemy na ekranie, to zupełnie nowa jakość. Jeszcze kilka lat temu samo pojawienie się takiego wielkiego robota na ekranie byłoby nie lata wyzwaniem dla filmowców. Tutaj wielkie Autoboty biegają, skaczą, wspinają się po budynkach, siłują jak zapaśnicy wzniecając chaos i pożogę wokół. W trakcie szaleńczych gonitw po autostradach transformują się przybierając kształty robotów lub pojazdów. To po prostu trzeba obejrzeć na wielkim ekranie.Całość filmu utrzymana jest w dobrym klimacie Kina Nowej Przygody, które w latach 80. zafundowali nam Steven Spielberg i George Lucas. I nie jest wynikiem przypadku, skoro producentem Transformers jest pierwszy z wymienionych panów.
Siedzący w kinie widz, pochłonięty obrazem, może nawet zapomnieć, że ma do czynienia z filmem dla dzieci. Ale niestety tak jest w istocie. Transformers okrojony jest z brutalnych i zbyt poważnych scen. Wszystko jest tu uproszone i naiwne. A szkoda, bo co i rusz pojawiają się sekwencje mocniejsze, klimatem przypominające Terminatora, zwłaszcza gdy na ekranie goszczą złe, bezduszne maszyny z hologramami kierowców. Sceny walki z udziałem żołnierzy, śmigłowców, czołgów i samolotów przypominają najlepsze kino akcji - lub stare, dobre militarne SF. Niestety przez dziecięcy charakter filmu mamy wrażenie jakby reżyser musiał zatrzymywać się w pół kroku, w trakcie sceny zwijać żagle i wyhamowywać.
Jako ciekawostkę można jeszcze dodać, że wśród komandosów występujących w filmie pojawia się Amury Nolasco. Nie znacie? Znacie, znacie. To Sucre, kolega z celi Michaela Scofielda z serialu Prison Break. Co ciekawe, postać ma tak podobną, że można pomyśleć iż skazaniec z Fox River trafił w kamasze...
Jak widać Transofrmers to typowy wakacyjny film. Ale fajny i naprawdę warto zobaczyć go w kinie. Przy ostatnich scenach filmu nawet dorosły widz czuje się trochę jak dzieciak, który zobaczył swoją ulubioną bajkę. I słuchając lub włączając się do braw, które po skończonym seansie rozlegają się w kinie (to nie żart, a próbka z kilku seansów), zadaje sobie w myślach pytanie - skoro to takie głupiutkie, to dlaczego tak dobrze się bawiłem?
Plusy: + Transformersy + dużo dobrego humor + sceny akcji Minusy: - głupiutka fabuła - gra aktorska
Tytuł: Transformers Reżyser: Michael Bay Scenariusz: Roberto Orci, Alex Kurtzmann, John Rogers Zdjęcia: Mitchell Amundsen Muzyka: Steve Jablonsky Obsada: Shia LeBaouf, Megan Fox, Jon Voight, Peter Cullen Produkcja: USA, 2007 Dystrybucja: UIP Strona WWW: tutaj